Witam
Jestem nowa na forum, w związku z czym ładnie się witam. 🙂
Mam mały problem z moim 10-miesiecznym dzieckiem. Mianowicie jest strasznym łakomczuchem, choć w czasie planowego posiłku nie zjada za dużo- tak w sam raz. Problem pojawia się, gdy je się coś przy nim. Czasem mały jest po obiedzie, najedzony, po czym widzi jak tata wsuwa np. owoc albo resztę swojego obiadu. No i się zaczyna. Potrafi (będąc naprawdę najedzonym) zjeść kolejną porcję tylko dlatego, bo ktoś je przy nim coś innego. Jak widzi miseczkę, to zaczyna dyszeć, uśmiechać się, czasem marudzić, jakby nie jadł od tygodnia. Oczywiście nie pozwalam jeść bez ograniczeń, ponieważ boję się otyłości, próchnicy itd. a poza tym nie wszystko co ja mam na talerzu, służy dziecku. Mam wtedy trzy wyjścia- albo zignorować jego błagalne płacze o podanie do rączki czegoś do jedzenia (może byc i chrupka, byleby jeść tak jak wszyscy), jeść poza zasięgiem jego wzroku albo ulec i podać jedzenie.
Staram się, by pory posiłków wypadały równo, no ale nie zawsze się uda.
I ja nawet nie proszę o radę co robić, bo jakoś muszę to ogarnąć sama. Zastanawiam się tylko, czy to normalne??? Czy Wasze dzieci też chciały jeść tylko dla samej CZYNNOŚCI, a nie z głodu? Jestem młodą mamą, nie znam takich przypadków, a na forach i goglach wychodzi tylko jeden wynik-niejadek- a mnie nie o to chodzi. 🙂
7 odpowiedzi na pytanie: Mały łakomczuch
Zupełnie normalne.
Nawet niejadki w tym wieku chcą spróbować tego co rodzice jedzą (poza tym jedzenie rodziców ma najczęściej bardziej wyraziste smaki i dzieciom naprawdę smakuje – chociaż niekoniecznie jest dla nich zdrowe…).
Tak jak sama piszesz – najlepiej zgrać pory posiłków…
A czy Wasze dzieci podjadają między posiłkami? Np. chrupki, ciasteczka, biszkopty, bułkę?
Czy nie wpływało to źle na kondycję zębów? Kurcze, jakoś miałam siebie za elastyczną matkę, ale w kwestii żywienia mam jakieś schizy.
ewentualnie chrupki i bułki.
albo owoce.
Ale nie wyrabiałam i nie wspierałam nawyku podjadania.
Biszkoptów i ciastek nie dawałam (starsza córka pierwszy raz słodycze jadła w przedszkolu, syn z racji posiadania starszej siostry, która go częstowała trochę wcześniej).
Ale my ogólnie słodyczy nie kupujemy…
Jak udaje się Wam to zrobić? Ja też staram się nie jeść słodyczy, ale czasem mnie najdzie…
Staramy się wyrobić dobre nawyki żywieniowe u dziecka, sama zresztą uważam na to co jem, czytam etykiety itd. Ale słodycze muszą być od czasu do czasu. 🙂
Zazdroszczę Wam, choćby ze względu na to, że staram się zrzucić 5 kilo, ale coś mi nie idzie, hehe. 🙂
Wracając do tematu- staram się jeść razem z małym, i nie podawać chrupek i bułek między posiłkami. Młody zaczyna chodzić, więc pewnie niedługo nadmiar kalorii zostanie spalony i będzie chudziutki.
Jecie domowe słodkości, macie “słodyczowy dzień” czy w ogóle nie jecie słodkiego?
Napisałam ogólnie 😉
My raczej z tych co ze słodyczy to lubią boczek 😀
Co do kupowania słodyczy, to miałam na myśli, że nie kupujemy np. ciastek, czekolad, czy co tam innego tak, żeby leżały i żeby po nie sięgać.
Ale czasem, jak mamy ochotę na lody to idziemy na lody do kawiarni, albo kupujemy konkretnie trumienkę lodów, śmietanę do ubicia i robimy sobie z kawą… Czasem też idziemy np. po rurki z kremem. Oczywiście z powodów organizacyjnych to się zdarza w weekend lub na wakacjach…
Mamy też swoje ulubione ciastka, ale (na szczęście ;)) są one nie do dostania w Polsce – jedne są z Chin, drugie z Bretanii. Więc jak na razie mieliśmy je kilka razy 😀
Chyba 3 razy w życiu upiekłam karpatkę (a co pochwalę się – moja córka twierdzi, że najlepszą na świecie). Ale żeby ją upiec muszę mieć 1) natchnienie 2) świeże jajka ze wsi 3) gości. Na razie wszystkie te warunki zaszły 2 lub 3 razy 😉
Ale nie robię z tego religii – jak ktoś mnie częstuje domowym ciastem to zjem (pod warunkiem, że to nie tort, bo nie lubię tortów)
Nie wiem co będzie po wakacjach, bo teraz dzieci są u dziadków, a tam słodycze w ciągłej dostawie ;). Ale już nie raz dzieci tam były i jakoś w domu nie wołają…
Ja nie daję bułek i chrupków między posiłkami. Między posiłkami jest tylko woda do picia. Biszkoptów i słodyczy nie daję w ogóle. Wiem, że jada to w żłobko-przedszkolu na imprezach urodzinowych innych dzieci.
Za to moje dziecko, tak samo jak autorki wątku, namiętnie chce jeść to, co starsi. Dostaje bez ograniczeń na każde zawołanie. Nie jadamy śmieciowego jedzenia, więc nie widzę w tym nic złego. Staramy się zgrać posiłki, ale jak się nie uda to i tak jak chce, to daję. Wtedy zazwyczaj kończy się na kilku kęsach.
Znasz odpowiedź na pytanie: Mały łakomczuch