Kilka dni temu trzeba było kupić do szkoły dzieciom patyczki do liczenia. Nastepnego dnia moj dzieć wyjął je na lekcji przy ławce, odwrócił się i za chwilę patyczków nie było. Pytał dziecka z ławki czy widział je. Dziecko owo powiedziało że nie. Po południu wiec musiałam kupić drugie, pomysłałam zgubione trudno…
Nastepnego dnia okazało się, że to dziecko z ławki rąbneło. Matka chciała oddac pieniądze, ale nie chciałam bo to niewielka suma, nie warto sobie myślę. Ale spodziewałam się, że matka zwróci się do swojego żeby oddało mojemu te patyczki, ale matka schowała do plecaka i tyle widziałam. Potem mówię mojemu dziecku ze wiem kto ukradł mu te patyczki, on sie zdziwił bo pytał czy osoba z ławki czy widziała jego patyki ale powiedziała mu ze nie. Kłamała w żywe oczy, matke powiedziała ze dostała od mojego a mojemu powiedziała ze nie wie gdzie są. Matka wie ze wzieła bez pozwolenia, moj któryś dzień z kolei prosi aby mu je w końcu oddała, ale schodzi tak cały tydzień.
Głupie patczki ale nerwa mam, bo musiałam kupić w sumie dwa opakowania i wychodzi na to ze jedno nie swojemu dziecku! Ponadto chodzi o fakt kradzieży w naprawde młodym wieku i perfidne kłamstwa.
Nie chce odpuszczać tematu, ale nie wiem jak zagrać teraz, czy poinformować o fakcie panią (że dziecko nie oddaje skradzionego przedmiotu- nie wspominając o przeprosinach) czy spytać matkę kiedy w końcu jej dziecko odda mojemu te patyki.
Poradźcie coś po powiem szczerze pierwszy raz mam taką sytuację a nie chce robić wojny
25 odpowiedzi na pytanie: Mały złodziej
Ale mama tego dziecka zaproponowała że Ci za nie zapłaci – powiedziałaś że nie trzeba – to przyjęła że patyczki były prezentem, wymuszonym, ale prezentem bo kasy za nie nie chciałaś…
Dlaczego mając matkę, dziecko i patyczki nie zażądałaś zwrotu?
ano właśnie… ta sytuacja tak mnie zaskoczyła, że nie pomyślałam.. Dopiero w domu na spokojnie to przemyślałam (kasy nie chce i to podtrzymuję), ale czemu mam nie prosić o zwrot przedmotu. Tzn. moje dziecko może prosić o zwrot przedmiotu kol. z ławki, jakby bez udziału rodziców.
Tego to ja już kompletnie nie rozumiem.
Nie poradziłaś sobie w tej sytuacji (trudno, zdarza się, nie ma o co w końcu drzeć szat),
więc posłużysz się dzieckiem, żeby odzyskać patyczki za kilka pln?
Chcesz zwrotu – poproś matkę o zwrot. Sama.
Ja zapewne też byłabym w szoku i rozumiem, że mogłaś ‘na gorąco’ zapomnieć zażądać zwrotu.
Poprosiłabym wychowawczynię o kontakt telefoniczny do mamy dziecka
i zadzwoniła do niej z prośbą od zwrot skradzionych patyczków.
Dziecko może zapominać oddać. Ale po telefonie do rodzica patyczki powinny zostać Wam zwrócone.
A ja zapytam tak – pewna jesteś, że było tak, jak opisujesz? Widziałaś to? Czy znasz historię z opowiadania swojego dziecka, podobnie jak tamta kobieta ją zna z opowiadania swojego? Może np. tamten zapytał: “co masz? mogę?”. a Twój odpowiedział: “weź sobie”, nawet nie myśląc, że tamten weźmie “na zawsze” (a tamten pomyślał, że dostał w prezencie)… zawiłe, ale możliwe. A z dzieciakami różnie jest – mogą kłamać, mogą też zwyczajnie się nie zrozumieć. Tamta mama ma tak samo prawo wierzyć swojemu dziecku, jak i Ty. Powiedziałabym: trudna sprawa.
A ja myślę, że mleko się już wylało i nie ma sensu teraz tego rozgrzebywać bo wyjdzie jakaś afera o pierdołę w sumie.
Myślę, że najlepszą okazję miałaś załatwić sprawę kiedy mama tego dziecka chciała Ci zwrócić kasę. Szczerze mówiąc też bym chyba zrozumiała, że to prezent jest. Gdybyś powiedziała wtedy, że nie chcesz pieniędzy a zwrot patyczków to zupełnie inna sprawa.
Teraz dzwonienie do tej mamy i pytanie kiedy wreszcie zwrócą Wam te nieszczęsne patyczki może być ośmieszające lekko. Ja bym się nie bawiła w takie rzeczy za przedmiot wart kilka zyli.
To mogło być po prostu jedno wielkie nieporozumienie. A co do dziecka z ławki – nie wiesz czy nie miało pogadanki z matką o tym, że nie można przywłaszczać sobie cudzych rzeczy…
ty wiedziałaś o kradzieży
ona o prezencie
myślę że samo zapytanie się już ile ma ci zapłacic za te patyczki znaczy iż kobieta się poczuła.
To ty ją powinnaś poinformowac o tym że zaszła pomyłka podczas waszej ostatniej rozmowy.
swojego dziecka już bym nie mieszała, tym bardziej że rozmawiałaś osobiście z matką
może wyjść jeszcze wieksze nieporozumienie niż jest.
twój będzie żądał oddania
tamten nie odda, poskarży sie pani, że kolega najpierw dał w prezencie, że jego mama chciała zapłacić, że druga mama (ty) nie przyjęła pieniedzy – co za tym idzie w oczach innych będzie wiadomo że wiedziałaś o podarowaniu patyczków, a teraz chce żeby mu oddać.
Postawisz swojego dzieciaka w niezręcznej sytuacji, która może obrócić się przeciw niemu. A dzieci rózne są, mogą mu potem dokuczać.
więc lepiej załatw to sama jeżeli nie chcesz tak tego zostawić.
i nie z panią wychowawczynią tylko z matką chłopca
No własnie wiem i tego nie chce. Ale niesmak mi pozostał.. Przy mnie dziecko matce kłamało. Ale może faktycznie potem była rozmowa w domu. Pewności nie mam. Pozostaje mi wierzyć że jednak była…
Mam nadzieję, że przy dziecku nie używałaś słów kradzież i złodziej?
Wyjęłaś mi to z ust
fakt kradzieży w naprawde młodym wieku i perfidne kłamstwa.
Nooo robi wrazenie…
To tylko dziecko, może po prostu strasznie chciało takie mieć patyczki i się wkręciło
Ukradłam w młodym wieku kolorową gumkę koleżance i strasznie kłamałam, ze to nie ja – wyrosłam na ludzi:)
Olałabym patyczki, przy powtarzających się sytuacjach porozmawiałam z matka dziecka lub panią z klasy w zależności od tego, która zrobiłaby na mnie większe wrażenie normalnosci
no oczywiście że nie..
patrz a ja ołówek
ja miałam taki drewniany zwykły, ona chiński kolorowy i to z gumką.
w domu miałam straszne wyrzuty sumienia ale przede wszystkim bałam się że się wyda.
ołówek wyrzuciłam za okno ze strachu
to było w 1 klasie SP 🙂
hehehe Klucha, ja gumkę też wyrzuciłam 😀
A jak się bałam
….
Naprawdę, wrzućmy na luz
Jak zobaczyłam tytuł to mnie zmroziło
To tylko dzieci
Mają prawo do pomyłek naprawdę jeszcze tak wiele ich przed nimi
Nie stygmatyzujmy ich od razu epitetami typu złodziej, nie narażajmy na wstyd
Nie patrzmy na nich przez pryzmat naszej dorosłości
Czasami pragnienia biorą górę
Nie maja na tyle rozwiniętej moralności ani hamulców aby zapanować nad impulsami
A kłamstwo służy ochronie przed karą
Ja postąpiłabym w tej sytuacji zupełnie inaczej
Na pewno nie mówiłabym mojemu dziecku, że to jego kolega z ławki ukradł patyczki i nie nasyłałabym na “złodzieja” w celu odzyskania patyków
A może tamten młody nie ma juz tych patyczków i przezywa dramat strachu?
zakładasz z góry że Twojego dziecko kłamie? Tak to odbieram. Fajnie jak by każdy w dobrej wierze mówił o kłamstwie i kradzieży. świat był by lepszy
Prawda jest taka dziecko obce ukradło Twojemu synowi patyczki one mogą kosztować i 1 zł.faktem jest ze to kradzież, więc nawet jak by one miały kosztować 2 gr to powinno oddać dziecko te pieniądze/przedmiot, przeprosić. Dziecko nie rodzic !!!!!
Eiffla nawet jak to były grosze w mojej ocenie to dziecko powinno oddać osobiscie czy pieniądze czy przedmiot zabrany
Ja tam w cytowanych słowach Jagi widzę zrozumienie tego, że posługiwanie sie słowami przez dzieci jest mocno niedoskonałe.
Stąd może wyniknąc masa nieporozumień. Nie widze tam akceptacji kłamstwa (w ogóle uważam ten wniosek za dziwaczny).
I przykładanie do słów dzieci dorosłej miary jest nieadekwatne i niecelne.
Wiedząc to, nie można oczekiwać od dzieci, że będą się komunikowały jasno i w sposób nie budzący wątpliwości.
Niewielu dorosłych to umie, a co dopiero dzieci….
ma, ma i w najlepsze ich uzywa na lekcjach. Przemyślałam sobie temat i postanowiliśmy to zostawić.
Ja nigdy nic żadnemu dziecku z klasy nie zwinęłam. I powiem szczerze te kradzieże gumek, ołówków (o których pisały niektóre dziewczyny ) też mi się nie podobają, bo zabrałyście komuś coś fajowego i ani wy sie nie pocieszyłyście (wyrzucenie przemiotu przez okno) ani to dziecko właściciel przedmiotu się nie pocieszył. I czy to jest w porządku?
Ja w 1 SP miałam koleżankę, której ojciec pracował w Japonii (to był rok 1986) jakież ona miała cudne kolorowe przybory szkolne podczas gdy ja miałam okładki z tapet (tak kiedyś było- same wiecie) szare ołówki, brązowy tornister z Sindbadem (chyba wszyscy mieli taki :)) I zazdrościłam jej ogromnie, uwielbiałam patrzeć na to co ma, ale nigdy nie wpadłam na to żeby coś sobie “WZIĄĆ”…
Widze kompletny brak zrozumienia dla tego co pisze
Świadczy o tym również to, że z całego mojego posta wybrałaś właśnie ten fragment
Nie próbujesz nawet złapać perspektywy dziecka
Fantastycznie, że nigdy nikomu nic nie ukradłaś, ciesze sie razem z Tobą
Nigdzie nie napisałam, że to w porządku – zresztą z Kluchą opisałyśmy nasz dziecięce odczucia i myślę, ze m.in dzięki tym doświadczeniom nasza moralność mogła awansować piętro wyżej 😉
Ja Ci próbuje uświadomić dziecięcą perspektywę tego zdarzenia i to, ze używanie słów: perfidne, mały złodziej, czy już przewiadywanie dalszych losów tego dziecka – no tak już w tym wieku kradzież… – na podstawie jednostkowego wydarzenia są kompletnie i tu brakuje mi słowa wiec napiszę najprościej – od czapy
Ciapa, ale właściwie dlaczego nie nazywać rzeczy po imieniu?
Ja swoim dzieciom mówię, że przywłaszczenie sobie cudzej rzeczy to kradzież – jasny i wyraźny przekaz.
I się zaczęłam zastanawiać, czy dobrze robię 😉
A mogłabyś się odnieść do tej konkretnej sytuacji?
Jak wyegzekwowałabyś to?
Bea – co innego przekazywać pewne wartości
A co innego nadawać łatkę – jesteś złodziejem, zwłaszcza do cudzych dzieci sobie myślę i zwłaszcza po jednorazowym incydencie
I jeżeli dziecko zrobi coś złego – dajmy mu możliwość wyjścia z tego z twarzą a nie stygmatyzujmy go
Już napisałam co ja bym zrobiła – załatwiła sprawę między dorosłymi
Młody moj podprowadził kiedys kasę – wyciągnął z szuflady i kupił pistolet na wodę, dzień wcześniej odmówilsmy mu kupna
Słowo złodziej nie padło – była za to szczera rozmowa, przeprosił, mówił swoich emocjach o tym jak bardzo pragnał tego pistoletu i ja strasznie jest mu wstyd, sam wymyślił zadośćuczynienie (co jest szalenie ważne!)
Słowo złodziej zamnkneło by wszystko
Czujesz różnicę?
Znasz odpowiedź na pytanie: Mały złodziej