Kilka dni temu trzeba było kupić do szkoły dzieciom patyczki do liczenia. Nastepnego dnia moj dzieć wyjął je na lekcji przy ławce, odwrócił się i za chwilę patyczków nie było. Pytał dziecka z ławki czy widział je. Dziecko owo powiedziało że nie. Po południu wiec musiałam kupić drugie, pomysłałam zgubione trudno…
Nastepnego dnia okazało się, że to dziecko z ławki rąbneło. Matka chciała oddac pieniądze, ale nie chciałam bo to niewielka suma, nie warto sobie myślę. Ale spodziewałam się, że matka zwróci się do swojego żeby oddało mojemu te patyczki, ale matka schowała do plecaka i tyle widziałam. Potem mówię mojemu dziecku ze wiem kto ukradł mu te patyczki, on sie zdziwił bo pytał czy osoba z ławki czy widziała jego patyki ale powiedziała mu ze nie. Kłamała w żywe oczy, matke powiedziała ze dostała od mojego a mojemu powiedziała ze nie wie gdzie są. Matka wie ze wzieła bez pozwolenia, moj któryś dzień z kolei prosi aby mu je w końcu oddała, ale schodzi tak cały tydzień.
Głupie patczki ale nerwa mam, bo musiałam kupić w sumie dwa opakowania i wychodzi na to ze jedno nie swojemu dziecku! Ponadto chodzi o fakt kradzieży w naprawde młodym wieku i perfidne kłamstwa.
Nie chce odpuszczać tematu, ale nie wiem jak zagrać teraz, czy poinformować o fakcie panią (że dziecko nie oddaje skradzionego przedmiotu- nie wspominając o przeprosinach) czy spytać matkę kiedy w końcu jej dziecko odda mojemu te patyki.
Poradźcie coś po powiem szczerze pierwszy raz mam taką sytuację a nie chce robić wojny
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Mały złodziej
No czuję, czuję, też nie zwyzywałabym dziecka od złodziei, ale pewnie słowo “ukradłeś” padłoby – dla podniesienia powagi sytuacji
Mi też się nie podobają
zauważ że te dziewczyny które o tym piszą były wtedy dziećmi
ja miałam 7 lat!
Nie oczekujmy czy nie wymagajmy od 7-letniego dziecka aby myślało tak jak dorosły.
Tak ukradłam piękny chiński kolorowy ołówek z gumką koleżance w 1 klasie szkoły podstawowej.
Tak bardzo się wystraszyłam tego co zrobiłam, tak bardzo że tego samego dnia po przyjsciu do domu pozbyłam się dowodu zbrodni.
Pomimo tego incydentu (bo tak to bym dziś nazwała) na złodzieja nie wyrosłam :).
Wyciągnełam z tego wnioski i jak dziś jako matka wracam do wydarzeń z tamtego dnia, dnia mojego dzieciństwa bardzo mi siebie szkoda – co ja wtedy przeżywałam i jak sie psychicznie męczyłam. Gdyby moje dziecko wywinęłoby taki numer, byłaby kara, ale nigdy nie nazwałabym jej złodziejem. Zobacz tyle lat mineło od tamtego wydarzenia, a ja ciągle o tym pamietam!
Dość często w naszym zyciu najpierw człowiek coś zrobi a potem pomyśli. I po namyśle wie że gdyby cofnął czas postąpiłby inaczej. A najwięcej na swoich błędach uczą się dzieci.
Także mam nadzieję że jesteś tak pewna swojego dziecka, że masz 100% pewność że nie nie zrobi nigdy w życiu czegoś głupiego.
ps. swoją drogą okładki z tapet to wypas okładki. ja miałam zeszyty zawijane w gazetę, która brudziła ręce ;), a o sindbadzie to nawet nikt nie słyszał.
nie za moich czasów
miałam taki zwykły granatowy 🙂
Super:) bo:
A dzieci to dzieci, coś się wydarzy, moze niedokładnie przekażą sytuację i ambaras gotowy:(
D. kiedyś jako 6-o latka przyniosła z przedszkola bransoletkę, mówiła że dostała od kolegi, nie pasowało nam to, bo trochę za wcześnie na takie prezenty;) Sytuacja się wyjaśniła – chłopiec znalazł tą bransoletkę i podarował koleżance, a okazało się że inna dziewczynka toto zgubiła i na początku nic nie powiedziała.
Znasz odpowiedź na pytanie: Mały złodziej