…z wielkomiejską rzeczywistością?
Byłam dziś w W-wie – pierwszy raz od x czasu bez samochodu – pociągiem. I bardzo szybko moje początkowe poczucie szczęścia i wolności (no bo nie trzeba uważać na drodze, szukać parkingu, zastanawiać się która uliczka jednokierunkowa i czy jak wrócę to samochód bedzie stał tam gdzie go zostawiłam) zastąpione zostało nieco innym – juz mniej pozytywnym. A z kwadransa na kwadrans było gorzej. Wszędzie widziałam tylko przeszkody utrudniające zycie młodej mamie z małym dzieckiem. Zmęczenie podsycane upałem rosło wykładniczo. A w głowie huczało: “Jak sobie dziewczyny radzą tutaj na codzień? Przeciez chyba korzystają z komunikacji miejskiej – przynajmniej niektóre? Wychodzą coś załatwić samodzielnie (w sensie: z dzieckiem, bez męża, czy mamy). A może tylko ja, prowincjonalna gęś, mam takie problemy?
A jak Wy sobie radzicie w takich sytuacjach(i innych charakterystycznych dla dużego miasta):
– przejście bramki metra z wózkiem nie przenosząc go ponad – czy mam używac tej alarmowej?
– wsiadanie/wysiadanie do tramwaju j.w. (dziecko+wózek)
– na samą myśl o autobusie zrobiło mi się słabo i nie próbowałam się tam wtarabanić – ale może macie jakiś sposób?
Jak ostatnio mieszkałam w duzym mieście, to jakoś to wszystko prostsze dużo było. Nawet tęskni mi się tutaj na tej prowincji za tramwajami, autobusami, etc… No ale po dzisiejszej wyprawie dochodzę do wniosku, że ułatwiają życie tylko osobom nie posiadającym/nie podróżującym z takimi maluchami…
Magda & Marcia 07.09.04
36 odpowiedzi na pytanie: Mamy z dużych miast – jak sobie radzicie?
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
hihihihi wiesz co u nas to chyba przyzwyczajenie chociaz moje miasto jest na pewno o wiele “przytulniejsze” od Wawy w stolicy mam rodzinke i faktycznie to inaczej wyglada jak tam pojade.
To wszystko zalezy własnie od miasta, przystosowania komunikacji i budynków dla mam z wózkami – liczby ludności na ulicach a co za tym idzie – ścisk itd….
Ale powiem Ci Magda, ze ja jeszcze z Natalką nie jechałam ani autobusem ani tramwajem tylko samochód – kurcze człowiek wygodny jest jak ma taka mozkiwosc
Edysia & roczna Natalka 🙂
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
No ale mi wogóle nie o ten tłok na ulicach chodzi – u nas zresztą w dzień targowy jeszcze gorzej. Zastanawiam się czy to co na codzień ułatwia zycie mieszkańcom metropolii (a ułatwia na pewno, wiem z własnego doświadczenia), jest przyjazne również dla młodych mam z dzieciaczkami. A może trzeba jakieś specjalne kursy przejść ?
Magda & Marcia 07.09.04
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Mieszkając we Wrocławiu nie jeżdżę metrem bo u nas takowych nie ma…problem więc z przechodzeniem przez wszelkie bramki odpada
Z tramwai też raczej nie korzystam…bo dosłownie wszędzie dojadę autobusem.
A autobusów u nas ostatnio sporo tych niskopodłogowych więc radzę sobie sama…ewentualnie proszę o pomoc. Nie zdarzyło mi sie jeszcze by ktoś odmówił…
Dodam, że mieszkam na peryferiach Wrocławia więc zbyt częste wycieczki po mieście mnie nie dotyczą… Ale w razie konieczności radzę sobie bez problemów.
Jak widać życie we Wrocławiu nie jest aż tak uciążliwe
Beata i Maciek (11.02.2004)
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
O tak popieram ” życie we Wrocławiu nie jest tak uciążliwe” Ja też sobie radzę i nie mam problemów z wejściem do autobusu czy tramwaju, zawsze jest ktoś chetny do pomocy
pzdr
Aga i Martynka 18.12.2003
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Mieszkam w gdyni tu nie ma metra więc nie wiem.
Na szczęście za życia pani prezydent Cegielskiej dużo sie pojawiło udogodnien dla inwalidów a co za tym idzie dla matek z dziećmi.
Od podjazdów zjazdów do niskopodłogowych aautobusów.(dojedzie sie nimi wszędzie).
Poruszanie sie po iscie to nie problem nie jechałam tylko SKMką.
Jonatan 20.04.05r
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Ja jestem prowincjonalna gęś 😉 i dla mnie wyjazd do dużego miasta to zawsze stres. Za duzo ludzi, za duży tłok, za duży hałas. W ogóle, za dużo wszystkiego.
I właśnie dlatego, pomimo niedogodności typu brak specjalistów lekarzy, wolę moje zadupie 🙂
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
My nie jesteśmy zmotoryzowani i sporo podróżuję z Niną komunikacją miejską. Metra u nas nie ma, z autobusami niskopodlogowymi radzę sobie sama, przy wsiadaniu do autobusów starszego typu i do tramwajów zawsze proszę o pomoc jeśli jestem z wózkiem. I nie zdarzyło mi się żeby nikt mi nie pomógł. Nie jest to dla mnie dużym problemem. No ale może to kwestia przyzwyczajenia, samochodu nie mieliśmy, nie mamy i nie zanosi się żebyśmy mieli w najbliższym czasie i jeśli chcę wyjść gdzieś dalej to jest tylko jedna opcja – kominikacja miejska. Może gdybym zdążyła przyzwyczaić się do auta a potem znów musiała jeździć tramwajami czy autobusami byłoby to dla mnie bardziej uciążliwe.
Monika & Nina (21 m-cy)
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
🙂 pozostaje mi tylko zgodzić się z Wami 🙂
Monika & Nina (21 m-cy)
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
hmm ja raczej nie korzystam w komunikacji miejskiej i wogóle wiodę dość wygodnickie życie, ale na peron metra zjeżdżam z wózkiem windą. Nie trzeba przechodzić przez bramki. Przy wyjściu z metra jest automat biletowy. Innymi środkami komunikacji nie jeździłam, ale wiem że są autobusy i tramwaje niskopodłogowe – zaznaczone na rozkładzie jazdy. Choć słyszałam, że i tak wejście do nich nie jest najłatwiejsze. Cóż zawsze chyba pozostaje nadzieja na to, że znajdzie się kulturalny mężczyzna do pomocy 😉
Mnie męczą schody… Podjazdy są różne, czasem ich nie ma i bywa, że mam problem z wejściem gdzieś z wózkiem.
Ale ja na temat niedogodności wiem stosunkowo mało. A dziewczyny, które nie poruszają samochodami podziwiam!!!
Szymon <img src=”/upload/46/56/_525394_n.jpg”> 8/12/2003
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Moniko, zaraz rzucimy na forum hasło: “Wrocław przyjazny młodym matkom” wszyscy chętni do pomocy w targaniu wózków…
Beata i Maciek (11.02.2004)
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Ja należę do tych dzielnych niemobilnych;)
Tak jak napisała Laminja – zjeżdżam windą aby dostać się do metra, przed wyjściem z domu sprawdzam rozkład jazdy autobusów i wybieram tylko te niskopodłogowe, tramwaje sobie darowałam. Jakoś nie chce mi się stać i czekać na kulturalnych mężczyzn, bo mogłaby nas noc zastać na tym przystanku;)
Ogólnie – da się żyć:)
Aneta z Kingą i marcowym Igorkiem
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
hihihi….szkoda tylko że moje dziecko w środkach komunikacji miejskiej robi ostatnio cyrki że chce biegać po podłodze…. ale to juz inna sprawa
Monika & Nina (21 m-cy)
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Tak, popieram. Mi tez sie nigdy nie zdarzylo zeby ktos nie pomogl.
Ewcia z Mają(2 lata !!)
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
nie jest tak źle ;), wprawdzie często jeździmy samochodem, ale gdy muszę złatwić coś sama to:
– przede wszystkim na peron metra można zjechac windą i nie trzeba przepychac się przez bramki
– wybieram autobusy niskopodłogowe, bo jest do nich łatwiej wjechać samemu, choc czasem niestety chodnik jest za nisko lub za daleko i z wyjechaniem miałam kilka razy problem
– nie jeździłam z wóżkiem tramwajem, nie miałam potrzeby, bo autobus jest dla mnie wygodniejszy i dociera wszędzie
– jak tylko była możliwośc zamieniłam wózek w lekką spacerówkę, która składam jedą ręką i teraz moge jechac wszystkim i wszędzie ;)))
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Olinja Ty chyba nie piszesz o Gdyni? Mnie trafia jak miałam jechać na spacer po karwinach- rozwalające sie podjazdy- spacer koszmar, no i masz szczęście, że nie jeździsz skm,ą bo mało gdzie sa podjadzy, ja nie raz pekam i sama wózek wnoszę.
Ogólnie nie lubię dużych miast, męczy mnie ścisk, tłok, konieczność korzystania z komunikacji miejskiej, ostatnio wkurza mnie nawet to, że jak chcę przejść na druga stronę ulicy muszę nadrabiać sporo drogi, wszędzie daleko.
Uważam, że życie w mniejszym mieście jest o wiele bardzie konfortowe
Pozdrawiam
Ania
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Ja jeżdzę swoją żabą, ale myślę, że nie byłoby większego problemu gdybym musiała jechać tramwajem, czy autobusem, zawsze przecież można kogoś poprosić o pomoc z wniesieniem wózka. Generalnie staram się jeździć jak najmniej, bo jazda z dzieckiem po ulicach Warszawy to średnia przyjemnośc. Jeżdzę z reguły prawym pasem ok 80 km/h a i tak jakieś dupki na mnie trąbią, że za wolno. Odkąd jeżdżę z małym jestem ostrożniejsza. Staram się nie jeździć zbyt często, market mam rzut beretem, wola park też i to mi wystarcza. Mieszkam w Wawie rok a w centrum z dzieckiem byłam tylko kilka razy u lekarza, nie mam potrzeby na codzień zapuszczać się zbyt daleko.
Kacper 06.06.04
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
No widzisz jakie mamy rozbieżne spojrzenia na to samo miasto.
Ja mieszkam na Witominie i tutaj nie mam problemów z jazdą wózkiem, spaceruje na “starym Witominie” wśród ogródków. Drogi są tutaj wyłożone kostką.
Ale najwiecej czasu spędzam w centrum czyli na bulwarze. Dojazd mam rewelacyjny a od każdego prawie przystanku w centrum dojdę sobie do bulwaru bez problemów.
Mnie sie gdynia podoba, nie ma takiego drugiego miasta.
Zauważyłam też, ze duże znaczenie ma wózek. Te nowoczesne wcale nie są dobre dla kogoś kto dużo spaceruje i czasami musi pokonac wyboje. Nasz wózek jest chyba z tej niższej półki (pisze chyba bo go dostaliśmy) i jest to spacerówka. W tej chwili jest z wkładem ale jej zaletą sa koła. Bez zbednych bajerów dobrze osadzone i na dobrej gumie. Dzięki nim mogłam ostatnio szaleć po lesie i to nie po drogach.
Ale to takie obserwacje tylko są.
Też nie lubie dużych miast.
Jonatan 20.04.05r
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
Ja bardzo dużo jeżdżę po Warszawie – ostatnio z dwójką dzieci – jedno w wózku, drugie za rękę. Prawa jazdy nie mam, więc zostaje komunikacja miejska. Raczej nie mam problemów, no może czasem, np. wczoraj w Geant (no, ale to nie komunikacja) nie zmieścił mi się wózek w bramkę przy odchodzeniu od kasy (za wąska była, ale to swoją drogą skandal!) i musiałam się wycofać. Ale to drobiazgi.
Odpowiadając na Twoje pytania:
– do metra zjeżdżam windą – wtedy nie ma problemu. Ale bardzo rzadko nim jeżdżę, bo jakoś mi nie po drodzę, więc może są miejsca, gdzie jest to większym problemem – nie wiem.
– Teraz, odkąd urodził się Marcel, staram się jeździć wyłącznie niskopodłogowymi autobusami, ew. tramwajami. W ostatnim miesiącu tylko ze 3 razy jechałam wysokim. W niskich nie mam problemu – po prostu wsiadamy. Gorzej, że nie zawsze ustąpi nam ktoś miejsca i czasem Wiktor musi stać, a wtedy ja jedną ręką trzymam jego, drugą wózek, a sam balansuję ciałem, żeby się nie przewrócić. Natomiast jak jeździłam tylko z Wiktorkiem, to korzystałam też z wysokich autobusów – po prostu wnosiłam wózek razem z dzieckiem do środka. Jak był w pobliżu jakiś facet, to prosiłam o pomoc, jak nie, to radziłam sobie sama (ostatni raz 2 tygodnie przed porodem, a wózek z dzieckiem ważył około 20-22 kilo). Czasem po prostu nie było wyjścia.
Generalnie nie narzekam, chociaż jeżdżę na prawdę często. Może po prostu już się przyzwyczaiłam…
Kra, Wiktorek (19.11.2003) i Marcelek (1.08.2005)
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
No wlasnie sie zastanawialam czy w Polsce sa dwie Gdynie, no ja mam takie posrednie zdanie co do przyjaznych warunkow, ale nauczylam sie radzic sobie w kazdych warunkach. Nie jest zle
PS: Co Ci sie udalo zalatwic ze zlobkiem?
Asia i
Re: Mamy z duzych miast – jak sobie radzicie…
o których karwinach mówisz? bo ja nie narzekam. mieszkam na I i wszystkie schodki są z podjazdami i to całkiem nowymi. karwiny pod względem spacerowym są super.
na komunikację miejską nie nażekam, jak już zdarzy się jakaś afera, typu nie opuszczona poduszka, zatrzymywanie się naprzeciw słupa, czy zamykanie drzwi przed nosem to oczywiście okazuje się że linie obsługuje pks wejherowo albo gryf, nie wiem skąd oni biorą takich kierowców.
szkoda tylko że na karwiny nie jeżdżą niskopodłogowe trolejbusy, bo zdecydowanie wolę trajtki niż autobusy.
skmką miałam przyjemność tylko raz jechania (z wózkiem oczywiście), zastrzelili mnie tym biletem, 2,80 zdzierstwo. nigdy więcej.
Znasz odpowiedź na pytanie: Mamy z dużych miast – jak sobie radzicie?