Mega obsesja

Mam obesesję, że coś jestem chora, boję się że umrę i Karol zostanie sierotą. Nie wiem czy to wpływ tego, że z mężem nie układa mi się za dobrze (delikatnie mówiąc ) czy tego, że się nie za dobrze czuję od dwóch lat, odkąd urodzil się Lolek. Tak czy siak jest to najwazniejszy powód, dla którego dotychczas nie zaszłam w ciążę. Czy któraś z Was ma podobnie czy ja po prostu zwariowałam?

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Mega obsesja

  1. Re: Mega obsesja

    Boże ja mam to samo ; najgorsze jest ta myśl że ja umrę i Michaś będzie miał inną mamę nie mogę się wtedy powstrzymać od łez 🙁 Dlaczego takie mam myśli???
    pzdr!

    Agnieszka i Michałek

    • Re: Mega obsesja

      życie jest bardzo kruche i dlatego ja jak mam doła to myślę sobie “Agnieszka ciesz się każdą chwilą spędzoną z synkiem” i wtedy to jakoś odsuwa na bok czarne myśli a mam ich sporo
      PZDR!

      Agnieszka i Michałek

      • Re: Mega obsesja

        Z tego co piszesz to faktycznie może być nerwica lękowa, mi to wyszło po ciąży, ale trafiłam do dobrego psychologa i już powoli wychodzę na prostą;) pozdr!

        KIKA210 + Ada 22.05.03
        ps.friko.pl

        • Re: Mega obsesja

          Ja mam tak jak Ty… Maz duzo jezdzi, i caly czas boje sie, ze mu sie w trakcie jazdy cos stanie… 🙁 I co wtedy z moimi malenstwami i mna? Mowie sobie, ze to glupie… Ale jest silnijesze… Tym bardziej, ze ojciec meza zmarl wczesnie, zostawiajac jego mame z 4 malych dzieci…

          • czy warto…

            czy warto tracić czas na takie histerie i obsesje? swego czasu też tak się zamartwiałam nad tym co będzie kiedyś. nie potrafiłam cieszyć się chwilą – ciągle myślałam o tym co muszę zrobić za godzinę, co może się wydarzyć za rok. ciągle wymyślałam sobie i swoim bliskim jakieś wypadki albo choroby… ale śmierć mojego teścia wyprostowała troszkę moją psychikę. rak zjadł go w 3 miesiące i nie zdążył cieszyć się Kubą – pierwszym synem swojego jedynego syna… a teraz ważne jest dla mnie to, że trzymam synka w ramionach i czuję jego zapach. to, że mąż całuje mnie w dłoń i uśmiecha się do mnie tak cudownie. a strachy związane z chorobami zamieniłam w obowiązkowe badania tego, co może się we mnie popsuć (usg piersi raz na pół roku, cytologia raz na pół roku, badania krwi raz na pół roku, rtg klatki piersiowej raz w roku, etc.). mąż też się bada i wierzymy w to, że jeśli coś kiedyś się przyplącze to uda nam się na czas to wykryć i wyleczyć… a jeśli chodzi o wypadki to chyba jesteśmy tu bezsilne i żadne nasze troski nas przed tym nie uchronią.

            czasem kiedy mam złe myśli mówię sobie, że to kara jaką ponoszę za tak cudowne życie – za to, że w życiu wszystko ułożyło mi się lepiej niż mogłabym się spodziewać. wtedy te strachy są bardziej okiełznane i uzasadnione. to taki mój sposób na lęki…

            pozdrawiam i życzę pozytywnego podejścia do świata. w końcu są ludzie, którzy dożywają sędziwego wieku (np. mój pradziadek (prapradziadek Kuby!!!), który ma 93 lata, mieszka z nami i biega jak fryga… dlaczego my nie miałybyśmy cieszyć się ze starości trzymająć pomarszczone ręce naszych mężów i tuptając o lasce na spacerki…

            iza i kubuś (08.01.2004)

            • Ups! Trochę się rozpisałam…

              Oj, doskonale Cię rozumiem!!! Przeszłam przez to samo! Jako dziecko zawsze byłam strasznie zakompleksiona, a środowisko w którym się obracałam nie pozwalało mi o tym zapomnieć – dzieci czsami bywają okropne… ale nie będę się w to zagłębiać. Kiedy poszłam do szkoły średniej wszystko się zmieniło, ludzie których poznałam byli zupełnie inni, bardziej przyjaźni i życzliwi i jakoś zaczęło się układać. Poznałam mojego męża, który bardzo mnie kochał i kocha do dzisiaj, sytuacja materialna mojej rodziny bardzo się poprawiła – jednym słowem poznałam co to znaczy być szczęśliwą! Nie byłam do tego nauczona i szybko pojawiły się myśli, że to wszystko jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe! Po czterech latach naszego związku Grzegorz oświadczył mi się i zaczęliśmy planować nasz Ślub, który miał się odbyć rok później. A mnie coraz częściej nachodziły myśli, że to wszystko jest zbyt piękne i że coś prędzej czy później zacznie się psuć, że może zachoruję, że będę miała wypadek i nie dożyję tego Ślubu, że na pewno stanie się coś złego. Do tego wszystkiego kiedyś wpadła mi w ręce encyklopedia zdrowia, poczytałam trochę o chorobach i oczywiście doszłamm do wniosku, że mam prawie wszystkie objawy i na pewno umrę! Jakoś najbardziej bałam się raka narządów rodnych lub bezpłodności co skłoniło mnie do wizyty u ginekologa (mojej pierwszej) do którego wybierałam się już przynajmniej od dwóch lat. Tam dowiedziałam się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku co trochę mnie uspokoiło, ale nie na długo. Z czasem zaczęłam doszukiwać się u siebie innych chorób, a im bliżej Ślubu tym gorzej się czułam. Nie mogłam spać po nocach, w dzień byłam przemęczona, nie miałam apetytu i ciągle miałam wrażenie, że się duszę, że coś ściska mnie w gardle. Jakieś resztki zdrowego rozsądku podpowiedziały mi, że nawet jeśli jestem zdrowa to wpędzę się w depresję (a było już blisko) i udałam się do lekarki rodzinnej. Ta zapisała mi silne leki uspakajająco – nasenne i jakieś takie antydepresyjne, których efekty działania miały nastąpić dopiero po kilku miesiącach. Za pomocą tych tabletek jakoś się wyciszyłam, ale czarne myśli nie od razu minęły.
              Nadszedł dzień Ślubu – był piękny podobnie jak nasze Wesele. W prezencie dostaliśmy wycieczkę do Hiszpanii, więc oczywiście zaraz wyobraziłam sobie, że się rozbijemy, ale miałam tabletki więc jakoś to było. Trzy miesiące po Ślubie zdecydowaliśmy się na dziecko! Wiedziałam, że jeśli chcę zajść w ciążę to muszę odstawić wszystkie tabletki i trochę się tego bałam, ale doszłam do wniosku, że wtedy będę miała dla kogo żyć i że przy dziecku nie będę miała czasu na takie myślenie. Nie od razu nam się udało… Po pierwszej nieudanej próbie znów pojawiły się myśli o bezpłodności! Mieliśmy więc jeszcze jedną próbę, bo ze względu na studia w grę wchodziło aby poród odbył się w sierpniu lub na początku września. Druga próba zakończyła się sukcesem!!! Byłam bardzo szczęśliwa, podobnie jak cała moja rodzina! Natychmiast odstawiłam wszystkie tabletki i odziwo okazało się, że już ich nie potrzebuję! Myślałam tylko o maleństwie, skończyły się problemy z bezsennością – znów byłam szczęśliwa i nawet zaczynałam być optymistką!
              Jednak niemal równocześnie z moim zajściem w ciążę, okazało się, że mój dziadek jest chory na raka – choroba strawiła go w trzy miesiące – był to jakiś cios, znów czarne myśli, ale miałam swoje maleństwo (w brzuszku) i głównie o nim teraz myślałam. Pierwszą osobą (zaraz po mężu oczywiście) która dowiedziała się o tym, że jestem w ciązy była moja ukochana siostra! Do dziś pamiętam jej uśmiech kiedy jej o tym powiedziałam! Jako jedna z 3 osób wiedziała o tym, że się staramy, miała być chrzestną i była zachwycona tą wiadomością.
              Była przeciwieństwem mnie, zawsze uśmiechnięta, wesoła, niepoprwna wręcz optymistka! Korzystała z życia ile tylko sie dało i nigdy nie dołowała się myślami o śmierci. Zawsze mówiła tylko, że chciałaby wiedzieć wcześniej np. będąc chorą, żeby jeszcze kilka rzeczy zrobić, zrealizować kilka marzeń.
              W styczniu przez bezmyślność mojej koleżanki – idiotki trafiłam do szpitala i o malo co nie straciłam ciąży. Siostra dzwoniła do mnie codziennie, pocieszała mnie i głównie dzięki niej nie załamałam się ponownie! Od tej pory przez cały pierwszy trymestr brałam zastrzyki i tabletki na podtrzymanie ciąży.
              9 lutego zmarł mój dziadek co znów trochę pogorszyło moje samopoczucie, ale najgorsze dopiero było przede mną.
              W lutym znów trafiłam na septyk z wysoką gorączką. To była końcówka drugiego miesiąca ciąży, siostra dzwoniła do mnie codziennie i podnosiła mnie na duchu, aż któregoś dnia (26 lutego) przyszedł do szpitala mój mąż z wiadomością, że moja siostra zginęła w wypadku… Nigdy nie zapomnę tego dnia!!! To był zdecydowanie najgorszy dzień w moim życiu!!!
              Moja ukochana, jedyna siostra, która całe życie była moją podporą nie żyje… to była jakaś abstrakcja, jakiś straszny sen – to było po prostu niemożliwe!!!
              To ja ciągle bałam się, że umrę, że coś mi się stanie, ale ani przez chwilę nie pomyślałam, że coś może stać się jej!
              Ordynator z jakąś lekarką kłócili się czy podać mi coś na uspokojenie, ale w końcu zdecydowali, że dla dobra dziecka nic takiego nie mogę dostać…
              Gdyby nie fakt, że byłam w ciąży i że już tak bardzo kochałam to maleństwo, chyba całkiem rozsypałabym się psychicznie.

              Dziś, po tym wszystkim inaczej już patrzę na życie.
              Wiem, że jest kruche i drżę ze strachu kiedy mój mąż codziennie dojeżdża 30 km w jedną stronę do pracy lub gdy jedzie w trasę, ale jestem już chyba silniejsza psychicznie i wiem, że nie mamy na to żadnego wpływu. To czy będę się o to zamartwiać czy nie, niczego nie zmieni – co ma być to będzie. Dlatego staram się o tym nie myśleć, chyba nawet boję się takich myśli!
              Czasami tylko nachodzi mnie strach o Oleńkę, czy będzie zdrowa, czy nic jej się nie stanie, bo wiem, że jej straty bym nie zniosła!!!!!!!! Widziałam tragedię moich rodziców i wiem, że takie coś by mnie zabiło!!!
              Dlatego codziennie modlę się o zdrowie Oleńki, swoje i mojej rodziny i staram się w ogóle nie myśleć “co by było gdyby?”
              To chyba jedyny sposób, żeby nie oszaleć!

              Strasznie Cię przepraszam, że tak się rozpisałam, ale nie spotkałam do tej pory nikogo kto miał podobny problem, a chyba potrzebowałam to z siebie wyrzucić!
              Mam nadzieję, że z tego wyjdziesz i nie wpędzisz się przez to w depresję. Ja na krótko przed zajściem w ciążę dostałam od mojej lekarki skierowanie do psychologa, jednak kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży byłam taka szczęśliwa, że stwierdziłam, że ta wizyta jest mi już niepotrzebna, ale może Tobie dobrze by zrobiła?

              Pozdrawiam!

              [Zobacz stronę]

              • Re: Ups! Trochę się rozpisałam…

                Witaj Agnieszko:)
                Twoja opowieść z całą pewnością podniosła na duchu nie tylko Pluto ale i wiele innych osób. Wielu ludzi przeżywa podobne historie ale niewielu się do nich przyznaje… Bardzo Ci dziękuję, że mogłam przeczytać tu o Twoich losach. Ja również gorąco modlę się o zdrowie swoich najbliższych, również odczuwam troskę kiedy się z nimi rozstaję. Nigdy nie rozstaję się z kochaną osobą w gniewie, bo nie wiem czy jeszcze ją zobaczę. Sama przeżyłam w ostatnich latach śmierć kilku osób dla mnie bardzo ważnych emocjonalnie, ból noszę w sobie do tej pory 🙁 Pogodziłam się z nieuchronnością losu, nie mam obsesji na tle śmierci ale staram się mieć na uwadze taką ewentualność.
                Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

                Aga i Olo (11.01.2002)

                • Re: Mega obsesja

                  No cóż, popadasz w depresję. Wiele zdarzeń w Twoim życiu składa się na taki właśnie stan Twojego ducha :(((( Zwariować nie zwariowałaś, chyba tylko nosorożec nie odczuł by natłoku niepomyślnych obrotów spraw. Nie napiszę ci: bierz się za siebie. Bo jeżeli masz depresję, nawet jej początkowe stadium to z całą pewnością się za siebie nie weźmiesz. Proszę Cię, żebyś udała się do psychologa, dostaniesz jakieś leki, które “rozjaśnią” ci w głowie. Rozejrzyj się, może masz jakąś przyjacółkę, której będziesz mogła o wszystkim co cię trapi opowiedzieć, wyżalić się, która cię wesprze. Twoja reakcja jest normalna dla wrażliwych ludzi.

                  Aga i Olo (11.01.2002)

                  • Re: Mega obsesja

                    Też przez to przeszłam… Boże! A ja myślałam, że tylko ja jestem jakaś inna, że wszyscy inni potrafią cieszyć się życiem tylko ja wciąż coś sobie wymyślam…
                    Czasami jeszcze nachodzą mnie takie myśli, ale dzisiaj już sobie jakoś z tym radzę.
                    Pozdrawiam!

                    [Zobacz stronę]

                    • Re: Mega obsesja

                      Nie mam pojęcia skąd u człowieka biorą sie takie myśli, ale wiem doskonale jak trudno sobie z tym poradzić! Jak widać nie jesteśmy w takim myśleniu odosobnione (myślałam, ze tylko ja tak mam), ale to chyba mało pocieszające!

                      [Zobacz stronę]

                      • Re: Ups! Trochę się rozpisałam…

                        Straszna historia.. moge sobie tylko wyobrazic, co czulas bo tez mam siostre strasznie mi przykro

                        ja moze nie mam obsesji na punkcie swoeje smierci, ale ciagle mysle, ze moze cos zdarzyc sie mojej mamie, tacie, siostrze gdy ich nie mam przy mnie.. albo mi i Gabrysi jak jedziemy autem…
                        mam za to obsesje, ktora mi nie pozwala zasnac. Gdy klade sie wieczorem do lozka, czesto mysle o koncu swiata, Bogu itp., te mysli nie sa kolorowe, a czesto przekladaja sie na sny… chyba musze sie wziac za siebie od strony duchowej, moze wtedy poczuje sie lepiej

                        pozdrawiam

                        Dana&Gabi 23.09.03

                        • Re: Ups! Trochę się rozpisałam…

                          Na pewnym etapie tej swojej obsesji też myślałam o końcu świata, ale to akurat dosyć szybko mi przeszło. Gorzej było właśnie z wypadkami i chorobami.

                          [Zobacz stronę]

                          • Re: Mega obsesja

                            Ja też tak mam, zwłaszcza wieczorem tym bardziej, że narazie męża przy mnie nie ma ( od 3 m-cy) i mam chwilami czarne myśli, ale jak widać, to CHOROBA WZYSTKICH MATEK, A PRZYNAJMNIEJ WIĘKSZOŚCI. WIĘC NIE ZAŁAMUJMY SIĘ. tRZEBA MYŚLEĆ POZYTYWNIE, JA SIĘ STARAM;)
                            Bo gdyby człowiek wiedział, że upadnie to by się odrazu położył, a My musimy być silne dla dzieci

                            • Re: Ups! Trochę się rozpisałam…

                              czyli to dopiero poczatek a ta moja obsesja sie rozwinie? mam nadzieje, ze nieee

                              Dana&Gabi 23.09.03

                              • Re: Mega obsesja

                                Wiesz, wydaje mi się że nie powinno się tak od razu wystawiać diagnozy… Może to być zarówno depresja jak i nerwica, jak też zupełnie co innego a może po prostu zwykły spadek nastroju zwany chandrą, który miewa każda z nas;)
                                Diagnozę powinnien stawiać psycholog/psychiatra po dłuższej rozmowie z osobą i dlatego ja osobiście polecałabym Pluto wizytę u kogoś takiego żeby faktycznie uspokoić swoje nerwy…pozdrawiam!

                                KIKA210 + Ada 22.05.03
                                ps.friko.pl

                                • Re: Mega obsesja

                                  W odpowiedzi na:


                                  bo takim myśleniem sama na siebie ściągniesz nieszczęście


                                  Jezu, nie pisz jej takich rzeczy, Asiu! Bo jak sie zacznie przejmować, żeby nie myśleć, bo będzie nieszczęście, to całkiem oszaleje.

                                  Ja aż takich strasznych myśli nie mam. Tylko czasem sobie myślę, że mam w życiu tyle szczęścia, tyle rzeczy mi się wspaniale ułożyło, w ogóle nie mam i nie miałam poważnych problemów, że… ach, aż się boję tego napisać… aż się zastanawiam, kiedy ta sinusoida zacznie opadać w dół.

                                  Tfu, tfu, tfu, odpukać… nie myśleć, nie myśleć, nie myśleć….

                                  Kinga i Łucyjka (03.02.2004)

                                  • Re: Mega obsesja

                                    No cóż masz rację, diagnoza nie do mnie należy. Zgadzam się z tobą, czasem język nie tak giętki, jak by się chciało. Pozdrawiam

                                    Aga i Olo (11.01.2002)

                                    • Re: Mega obsesja

                                      Ty jednak jesteś przeczulona na swoim punkcie. Właśnie to udowodniłaś. Błagam cię nie odpisuj na tego posta, bo nie mam czasu na czcze dyskusje. Ja nie czytam twoich postów, możesz mi się odwdzięczyć podobnie? Byłabym wdzięczna.

                                      PS. Nie szukam zaczepki.

                                      Aga i Olo (11.01.2002)

                                      • Re: Ups! Trochę się rozpisałam…

                                        Nie, oczywiście, że nie Nie to miałam na myśli
                                        Na to nie ma regóły…

                                        [Zobacz stronę]

                                        • Re: Ups! Troche˛ sie˛ rozpisa?am…

                                          Przeczytalam twojego posta i tak i sie smutno zrobilo. Moja historia tez jest smutna, ale zmienilam po niej zupelnie podejscie do zycia. Moze Ci to pomoze. Chyba wyjdzie dlugie. W kwietniu 2002 zmarl moj tata po 3 latach choroby nowotworowej. Strasznie to przezylam. U mnie wszyscy w rodzinie choruja na raka i nikyt nie dozywa 60 urodzin. Moj tata byl dla mnie najblizsza osoba. Najukochansza, oh dlugo bym mogla o tym mowic. AUTORYTET ZYCIOWY. Pare lat wczesniej jak okazalo sie ze choroba nowotworowa jest genetycznie przekazywana w mojej rodzinie zrobilismy wszyscy badania. Okazalo sie, ze ja jestem tez nosicielem tego i prawie w 100 procentach zachoruje na raka. TRAGICZNA WIADOMOSC. Do dzisiaj robie badania co pol roku czy wszystko jesyt OK. Ale do rzeczy. W kwietniu tego samego roku zaszlam w ciaze. Niestety nigdy nie mialam okazji powiedzic o tym Tacie, ze zostanie dziadkiem. Bolalo bardzo. Ciaza, wszystko dobrze. Balam sie aby nie stracic tego dziecka, Mialam wrazenie ze to dar od Taty. I dbalam bardzo o siebie. W 9 tygodniu zaczelam bardzo krwawic. Oczywiscie czarne mysli. Placz, telefony do lekarzy. Kazali mi lezec w lozku i rano przyjechac do szpitala. Cala noc nie przespana. Rano okazalo sie ze wszystko jest dobrze ze serduszko bije i nie ma zadnego zgrozenia dla dziecka. Od tamtego momentu lazilam doo kibelka jak na sraczke. Co chwile sprawdzac czy nic sie nie dzieje. Wiedzialam i mialalm takie przeczucie, ze strace ta ciaze. Codziennie o tym myslalam. Jakos dotrwalam do 30 tygodnia. Po drodzie zdarzylo sie jeszcze jedno krwawienie. Przez caly czas drzalam o siebie i o malenstwo. Wiedzialam ze to coreczka a tak bardzo chcialam miec dziewczynke., bo moj tata lubil male pulchne dziewczynki. 30 tydzien moj maz wracajac z pracy prawie pod domem mial wypadek samochodowy. Nie z Jego winy. Ja w ten dzien szukalam go wszedzie, wszedzie. W koncu w srodku nocy zadzwonili do mnie ze szpitala ze maz miala wypadek i lezy nieprzytomny w szpitalu. Obudzilam sasiadke. Pojechala ze mna. Lezal nieprzytomny, na respiratorze. Nie mogl sam oddychac, widok niesamowicie smutny, tragiczny. Ja z dzieckiem pod serduchema mouj maz w szpitalu. Lekarze nie dawali mu zadnych nadziei na wyjscie z tego. Codziennie jezdzilam do Niego po pracy do szpitala i opowiadalam mu co sie zdarzylo. Tak jak bylby przytomny. Codziennie calowalam go. Po 3 tygodniach odzyskal swiadomosc. Ja urodzilam sliczna coreczke. I wiesz co, dopiero wtedy uswiadomilam sobie, ze zycie jest zbyt kruche i krotkie aby sie martwic co bedzie jutro. Nie wolmno sie martwic na zapas. Nie wolno myslec zle. Ja obciazaona choroba nowotworowa, nawet o tym nie mysle, ze kiedys zachoruje. Robie wszystko aby temu zapobiec. Ale nie mysle o tym. Ciesze sie swoja istotka malutka. gadam z tata chyba codziennie w myslach w sercu. dziekuje Bogu ze moj maz przezyl. jakbys popatrzala na niego to nawet nie widac ze mial wypadek. Cieszyny sie soba, kazda chwila. A zycie i tak przyniesie klopoty. Radujmy sie z tego co mamy, nie mysl o tym co moze byc, a nie jest. Nie martw sie na zapas. TO NIE MA SENSU. Nieszczescia sie zdarzaja, ale nie wszystkim.
                                          Pozdrawiam Cie
                                          Glowa do Gory.
                                          ania

                                          Edited by AnnaK26 on 2004/07/16 20:01.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Mega obsesja

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general