Mlode Wdowy… Mlodzi Wdowcy…

Czy sa wsrod nas molde wdowy i wdowcy. Jestem ciekawa jak sobie radzicie z samotnoscia i pustka. Jak tlumaczycie pocieciecha zaistniala sytuacje. Ja od niedawna niestety dolaczylam do tego grona i wydaje mi sie, ze jakos sobie radze, ale jednak sa momenty, so sytuacje, pytania, emocje…. Jezeli jest nas wiecej (mam nadzieje, ze nie), to moze zalozymy nasz maly watek, w ktorym bedziemy sie nawzajem wspierac i pomagac.

Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Mlode Wdowy… Mlodzi Wdowcy…

  1. Nie mamy dzieci, nie bylo nam to dane. Staralismy sie, nawet bylismy gotowi na in vitro.
    Dzisiaj po raz pierwszy od miesiaca, od tamtego dnia, spalam w naszym domu, lozku…straszna pustka, przerazliwa cisza tylko zdjecia patrza sie na mnie:( i tyle wspolnych rzeczy, ktorer poniewieraja sie po domu:(

    • Przeczytałam cały wątek i bardzo Wam współczuję, ale jednoczesnie mam ogromna prośbę. Niedawno kolega mojego siedmioletniego syna stracił w wypadku tatę. To był ogromny cios, nie mogę przestać myslec o małym i jego rodzinie, bardzo chciałabym im jakoś pomóc. Kolega mojego syna to jego najlepszy kupmel, bardzo często bywa u nas w domu, moj Kacper też jest częstym gościem u nich. Jedża razem do szkoły, dzielimy się obowiązkami z rodzicami Adasia w dstarczaniu chłopców do szkoły i odbieraniu. Dzięki przyjaźni naszych synów i my, ich mamy zblizyłyśmy się.
      Nawet nie potrafie sobie wyobrazic jak im teraz trudno, pośmierci taty i męża, bardzo Was proszę podpowiedzcie mi w jaki sposób pomóc Adasiowi i jego mamie, żeby chociaż troszczeczke ulzyć im w takim strasznym cierpieniu.
      Dodam, ze zachowanie Adaśka nie zmieniło się bardzo, moge to obserwować, bo jest u nas w domu często, bawi się z moim synem i razem odrabiaja lekcje.

      • Tak mi sie nasunelo po lekturze, ze mozna ten artykul tutaj podlinkowac, bo w sumie mozna go odbierac w nieco szerszym kontekscie…

        • Zamieszczone przez Wenuska
          Przeczytałam cały wątek i bardzo Wam współczuję, ale jednoczesnie mam ogromna prośbę. Niedawno kolega mojego siedmioletniego syna stracił w wypadku tatę. To był ogromny cios, nie mogę przestać myslec o małym i jego rodzinie, bardzo chciałabym im jakoś pomóc. Kolega mojego syna to jego najlepszy kupmel, bardzo często bywa u nas w domu, moj Kacper też jest częstym gościem u nich. Jedża razem do szkoły, dzielimy się obowiązkami z rodzicami Adasia w dstarczaniu chłopców do szkoły i odbieraniu. Dzięki przyjaźni naszych synów i my, ich mamy zblizyłyśmy się.
          Nawet nie potrafie sobie wyobrazic jak im teraz trudno, pośmierci taty i męża, bardzo Was proszę podpowiedzcie mi w jaki sposób pomóc Adasiowi i jego mamie, żeby chociaż troszczeczke ulzyć im w takim strasznym cierpieniu.
          Dodam, ze zachowanie Adaśka nie zmieniło się bardzo, moge to obserwować, bo jest u nas w domu często, bawi się z moim synem i razem odrabiaja lekcje.

          Jak pomóc mamie Adasia – nie wiem, tutaj na pewno pomogą Tytułowi Bohaterowie tego wątku.
          Jak pomóc Adasiowi?? NIe zmieniajcie się, dajcie Mu ciepło i odrobinę więcej troski (ale tylko, jeśli jakoś Wam okaże, że tego potrzebuje), bądźcie wyrozumiali, jeśli będzie się nietypowo dla siebie zachowywał. I… jeśli poruszy temat swojego taty… rozmawiajcie, rozmawiajcie, rozmawiajcie, wysłucac chłopca i wspominając w samych superlatywach. NIe wiem, czy zawsze tak jest, ale ja dokładnie tego potrzebowalam, kiedy (jako dziecko) straciłam tatę.

          • To mój pierwszy post na tym forum… Niestety w tym wątku.
            Trafiłam tutaj przez przypadek wpisując w wyszukiwarkę słowa “młoda wdowa”. Nie jestem pewna jednak czy 34 lata na karku uprawniają mnie do używania tego określenia, bo czasem czuję się psychicznie jak starsza kobieta, której życie dało mocno w kość. Mając jednak na uwadze wiek moich dzieci (lada moment córka 7lat i syn 4 lata) mamą jestem młodą.

            Popłakałam się czytając wątek “Madziarek”. Zdałam sobie sprawę z tego, że podczas, gdy w życiu ludzi mieszkających obok mnie rozgrywał się dramat ja spokojnie żyłam sobie z mężem i dziećmi-zupełnie nieświadoma tego, co i mnie spotka za jakiś czas. Śmierć mojego męża spadła na nas nieoczekiwanie, nagle, to było zupełnie irracjonalne doświadczenie jakie kiedykolwiek przyszło mi w życiu przeżyć.
            Teraz już doskonale znam ból straty, który towarzyszy mi od 9 miesięcy. Staram sie normalnie funkcjonować, chodze do pracy, zajmuję się dziećmi i staram się żyć. Wszyscy mnie podziwiają, mówią jaka jestem dzielna i że świetnie sobie radzę, ale ja poprostu nie mogę się poddać. Mam siłę od Niego-myślę, że ta energia jaką miał w sobie przeszła w jakiejś części na mnie i na dzieci. Do tej pory nie mogę się z tym pogodzić i uwierzyć w to, co je spotkało. Zostały pozbawione miłości i opieki swojego Taty.
            Ciężko zniosłam 1 listopada i już obawiam się świąt. Nie wiem czy dam radę panować nad emocjami w tym dniu.

            Pozdrawiam Wszystkich serdecznie a w szczególności Rafała, którego uczucia tak doskonale rozumiem.

            Nie zrozumie ten, kto nie starcił.

            p.s. Musiałam edytować. Przepraszam, za błąd w tytule wątku dotyczącym Magdy.

            • Cięzko się czyta tak smutny wątek, ale dobrze, ze piszecie, jesteście otwarci.
              Bardzo współczuję straty tak bliskiej osoby jak mąż, żona czy mama, tata. Nie zdjemy sobie zupełnie sprawy z tego, ze możemy stracić bliska Nam osobę, gonimy za czasem, żyjemy w pospiechu, ale nie myslimy o tym, ze może z dnia na dzień Nas zabraknąć. Nie doceniamy tego.
              Ja mówie moim dzieciom kilka razy dziennie kocham Cię, przywołuje dzieci z drugiego pokoju, by powiedzieć to ważne słowo…
              Mój połówek często mi powtarza, zapłaczesz jak mnie nie będzie i ja wiem o tym, że zapłaczę, dlatego jak ważne jest wyrażanie sobie uczuć, bysmy w każdej sekundzie życia wiedzieli, że ta osoba dla nas żyje i kocha.
              Współczuje Wam pustki i życzę wypełnienia jej ciepłymi wspomnieniami i ułożenia sobie życia, by dzieci jak najmniej odczuwały Wasz smutk i żal.

              Pozdrawiam Was serdecznie

              • Witam wszystkich tu zagladajacych!
                Moj maz (30 lat) jeszcze zyje, ale prognozy sa bardzo zle i wszystko wskazuje na to, ze niedlugo dolacze do grona mlodych wdow (mam 30 lat, 2 dzieci: 3 lata + roczek ). 2 m-ce temu maz mial nagle zatrzymanie akcji serca. Nikt nie umie mi powiedziec dlaczego. Nagle sie przewrocil. Reanimacja trwala dlugo i mozg zostal bardzo uszkodzony przez dlugi czas niedoboru tlenu. Do tej pory maz lezy w spiaczce, czasem oczy sa otwarte, ale maz na nic nie reaguje i lekarze mowia, ze juz lepiej nie bedzie. A dodatkowe problemy, ktore sie dolaczyly moga doprowadzic do niedalekiej smierci mojego kochanego meza. zajrzalam na to forum, by dowiedziec sie co mam robic. Liczylam na jakies wskazowki, doswiadczenia. I w zasadzie je znalazlam. Moj maz powoli odchodzi. Nie mielismy mozliwosci sie pozegnac, bo nikt nie z nas nie pomyslal, ze cos takiego moze sie wydarzyc. Ja mam szanse powiedziec mu jak bardzo go kocham i jak strasznie nam go brakuje, chociaz nie wiem, czy moj maz mnie slyszy. Nie zadaje juz pytania DLACZEGO, chociaz nic nie rozumie. Chce utrzymac wiare w Boga, bo ona daje mi znowu nadzieje na przyszle zycie i tylko Bogu moge powierzyc przyszlosc moich dzieci, tylko Boga moge prosic o laski dla nich i o opieke. Czuje sie jednak bardzo osamotniona. najgorsze sa wieczory, gdy dzieci spia. Boje sie rozpaczy, ktora moze nastapic ze smiercia meza. Staram sie widziec wszystko realnie. jakos juz nie wierze w cud uzdrowienia. Boje sie, ze wtedy rozpacz moglaby byc wieksza. Dzieci daja mi sile i energie do zycia. Chce wkrotce wrocic do pracy. Boje sie jednak jak przyjme te straszna wiadomosc. Jesli ktos mialby ochote napisac mi cos madrego to bardzo prosze.

                • Witaj smutnaa,
                  Nie wiem czy coś mądrego uda mi się napisać, żadnych rad też wolałabym nie udzielać Ci “na zapas”.
                  Myślę, że człowiek tak naprawdę nie jest w stanie przygotować się na odejście najbliższej osoby. Jeśli jednak nadejdzie ten moment, to będzie musiał się z tym zmierzyć sam, i poprostu przeżyć po swojemu. Nie da się tego ominąć i od tego uciec.

                  Nie miałam szansy pożegnać sie z mężem. Nasze rozstanie było gwałtowne, nieprzewidywalne. Przez jakiś okres nie mogłam uwierzyć w to co się stało…każdy tylko nie ON!
                  Niedługo będzie rocznica Jego śmierci, a ja każdego dnia żałuję, ż nie mówiłam mu częściej jak bardzo Go kocham. Teraz patrząc na Jego zdjęcie mówię, jak bardzo mi Go brakuje. Tyle, że to już nie ma większego znaczenia…
                  Masz to szczęście, że możesz swojemu mężowi jeszcze powiedzieć, to i wiele innych rzeczy. I powinnaś, tak, aby tego zaniechania nie żałować w przyszłości-nie masz pewności, że On nie słyszy. Poza tym…jesteś osobą wierzącą, a wiara ponoć góry przenosi….
                  Zazdroszczę tej wiary….ja już pozbyłam się złudzeń.

                  Samotne wieczory, weekendy, podczas których widzisz szczęśliwie rodziny na spacerach, a Ty masz świadomość, że ojca Twoich dzieci z Wami już nie ma i jest to stan nieodwołalny..ciężko jest, ale dzieci są tym naszym motorem napędowym, akumulatorami ładującymi, nawet wtedy, gdy już sił i cierpliwości do nich brak…

                  Przytulam Cię mocno…

                  • marzkajf, dziekuje bardzo za opdpowiedz

                    nie mam sil nic wiecej napisac

                    • Hej,

                      Smutnaa, ja chyba bylem najblizej Twojej sytuacji. I wiem, ze nadzieja umiera ostatnia… A pozniej, kiedy swiat wali sie na glowe, trzeba zyc dalej… Wiem, ze teraz brzmi to jak banal, sam odbieralem to podobnie jakis czas temu… Jesli bedziesz miala potrzebe to pisz – wiem, ze to pomaga…

                      • I tak zostalam wdowa… Na poczatku jakos trzymalam sie lepiej. Zalatwianie formalnosci pogrzebowych pomoglo przetrwac pierwsze dni, rodzina przyjechala na pogrzeb itd. Niestety powoli dochodzi do mnie, ze moj kochany maz na prawde nie zyje. Od okolo 3 m-cy zyje w jakims transie. niby normalnie funkcjonuje i staram sie jak najlepiej troszczyc o dzieci oraz zalatwiam formalnosci ale jest mi zle. Brakuje mi bardzo meza. Z wiara roznie… Nie jestem w stanie zrozumiec, dlaczego Bog zabral nam mojego kochanego meza i tate naszych pociech, ktorymi maz bardzo sie szczycil. Tyle malzenstw sie rozpada, ludzie nie chca ze soba zyc, zyja w nienawisci… A my zylismy tak zgodnie, ufalismy sobie bezgranicznie (niektorych dziwilo, ze potrafimy o wszystkim rozmawiac i nie mamy przed soba tajemnic). Nasze zycie rodzinne bylo dla nas najwazniejsze, nie potrzebowalismy wielkich imprez, rodzinne spacery i wspolne wieczory dawaly nam najwieksze szczescie. Mialam jeszcze 2 m-ce czasu, aby mezowi powiedziec jak bardzo go kocham i jak bardzo mu za wszystko dziekuje, bo dokladnie milosc i wdziecznosc przepelniaja mnie gdy mysle o moim ukochanym (nie wiem, czy mnie slyszal lezac w spiaczce, ale mi to bardzo pomoglo i czesciowo uspokoilo). Tyle wspanialych chwil moglismy razem przezyc! A te trudne sytuacje tylko umacnialy nas zwiazek i dawaly poczucie bezpieczenstwa, ktorego juz nie moge odczuwac. Dzisiaj jakos sie rozkleilam i plakalam wieczorem. Nie chce tego robic, bo wiem, ze musze zyc dalej. Jednak moj maz mial tyle planow na przyszlosc, tak bardzo chcial zyc!!! Niektorzy mowia, ze to lepiej, iz od nas odszedl jak nam sie dobrze razem zylo. Dla mnie to jednak zadna pociecha, bo my planowalismy tak zyc jeszcze kilkadziesiat lat i wspolnie wychowywac dzieci (a moze nawet miec kolejne, bo maz marzyl o czworce, ja troche balam sie czy damy rade wtedy wszystkim dzieciom zapewnic dobry start w zyciu), przeciez nie kazde malzenstwa psuja sie po latach. Na szczescie dzieci troszcza sie o mnie i wypelniaja mi kazda wolna minute. Niestety kiedy jestem w pracy jest mi zle. Niby to praca powinna mnie pochlonac i nie pozwolic mysle o moim mezu, ale dokladnie tam mi go najbardziej brakuje! Zawsze dzwonilismy do siebie w przerwie obiadowej, a kiedy ktos mnie zdenerwowal, to myslalam, iz opowiem to mojemu mezowi wieczorem i bylo mi lepiej. Teraz nie mam z kim rozmawiac. Dzieci sa za male. Rodzice i tesciowie chca bardzo pomoc, ale im nie moge tak lekko o wszystkim opowiadac. Kochana siostra i zarazem jedyna przyjaciolka od serca tez ma na glowie tysiac wlasnych spraw, wiec nie chce jej ciagle zawracac glowy. Mam kilka dobrych znajomych, ale jakos nie potrafie sie przed kazdym otworzyc. tesknota za moim mezem jest ogromna. Brakuje mi naszych rozmow, jego wsparcia, rad i objec, wszystkiego…. na szczescie moglam to Wam napisac i jest mi troche lzej….
                        Dziekuje za dotychczasowe odpowiedzi.

                        • Zamieszczone przez smutnaa
                          I tak zostalam wdowa… Na poczatku jakos trzymalam sie lepiej. Zalatwianie formalnosci pogrzebowych pomoglo przetrwac pierwsze dni, rodzina przyjechala na pogrzeb itd. Niestety powoli dochodzi do mnie, ze moj kochany maz na prawde nie zyje. Od okolo 3 m-cy zyje w jakims transie. niby normalnie funkcjonuje i staram sie jak najlepiej troszczyc o dzieci oraz zalatwiam formalnosci ale jest mi zle. Brakuje mi bardzo meza. Z wiara roznie… Nie jestem w stanie zrozumiec, dlaczego Bog zabral nam mojego kochanego meza i tate naszych pociech, ktorymi maz bardzo sie szczycil. Tyle malzenstw sie rozpada, ludzie nie chca ze soba zyc, zyja w nienawisci… A my zylismy tak zgodnie, ufalismy sobie bezgranicznie (niektorych dziwilo, ze potrafimy o wszystkim rozmawiac i nie mamy przed soba tajemnic). Nasze zycie rodzinne bylo dla nas najwazniejsze, nie potrzebowalismy wielkich imprez, rodzinne spacery i wspolne wieczory dawaly nam najwieksze szczescie. Mialam jeszcze 2 m-ce czasu, aby mezowi powiedziec jak bardzo go kocham i jak bardzo mu za wszystko dziekuje, bo dokladnie milosc i wdziecznosc przepelniaja mnie gdy mysle o moim ukochanym (nie wiem, czy mnie slyszal lezac w spiaczce, ale mi to bardzo pomoglo i czesciowo uspokoilo). Tyle wspanialych chwil moglismy razem przezyc! A te trudne sytuacje tylko umacnialy nas zwiazek i dawaly poczucie bezpieczenstwa, ktorego juz nie moge odczuwac. Dzisiaj jakos sie rozkleilam i plakalam wieczorem. Nie chce tego robic, bo wiem, ze musze zyc dalej. Jednak moj maz mial tyle planow na przyszlosc, tak bardzo chcial zyc!!! Niektorzy mowia, ze to lepiej, iz od nas odszedl jak nam sie dobrze razem zylo. Dla mnie to jednak zadna pociecha, bo my planowalismy tak zyc jeszcze kilkadziesiat lat i wspolnie wychowywac dzieci (a moze nawet miec kolejne, bo maz marzyl o czworce, ja troche balam sie czy damy rade wtedy wszystkim dzieciom zapewnic dobry start w zyciu), przeciez nie kazde malzenstwa psuja sie po latach. Na szczescie dzieci troszcza sie o mnie i wypelniaja mi kazda wolna minute. Niestety kiedy jestem w pracy jest mi zle. Niby to praca powinna mnie pochlonac i nie pozwolic mysle o moim mezu, ale dokladnie tam mi go najbardziej brakuje! Zawsze dzwonilismy do siebie w przerwie obiadowej, a kiedy ktos mnie zdenerwowal, to myslalam, iz opowiem to mojemu mezowi wieczorem i bylo mi lepiej. Teraz nie mam z kim rozmawiac. Dzieci sa za male. Rodzice i tesciowie chca bardzo pomoc, ale im nie moge tak lekko o wszystkim opowiadac. Kochana siostra i zarazem jedyna przyjaciolka od serca tez ma na glowie tysiac wlasnych spraw, wiec nie chce jej ciagle zawracac glowy. Mam kilka dobrych znajomych, ale jakos nie potrafie sie przed kazdym otworzyc. tesknota za moim mezem jest ogromna. Brakuje mi naszych rozmow, jego wsparcia, rad i objec, wszystkiego…. na szczescie moglam to Wam napisac i jest mi troche lzej….
                          Dziekuje za dotychczasowe odpowiedzi.

                          Ściskam Cię bardzo mocno!

                          • moje życie straciło sens

                            Każdy pisze, że jakoś daje sobie radę ! Ja weszłam na to forum, gdyż chwilami mam ochotę zostawic wszystko i odejśc z tego swiata. Przy życiu trzymają mnie tylko synowie. Ciągle zadaję sobie pytania czego powiedziałam za dużo, a czego za mało. Płaczę na widok każdego miejsca, bo każde przypomina mi spędzone razem chwile. W mieszkaniu nie umię się znalezc, jest dla mnie za duże, dotychczas wykonywane czynnosci takie jak np. gotowanie czy sprzątanie nie mają sensu- robię to tylko po to aby dzieci mi nie padły i nie zarosnąc brudem. Nie mogę jeśc nawet potraw które lubiał mój mąż bo mam wyżuty sumienia, że On ich nie je. Ciągle mam w głowie to czego nie zrobilismy a mogliśmy zrobic, myslę o wakacjach które nie mają sensu bez mojego męża, świętach w samotnosci. Jeszcze w tamtym roku pamiętam jak ubolewałam podczas Wielkanocy, że nie jestesmy razem, bo kilka dni przed swiętami urodziłam Piortusia i musiałam byc w szpitalu. Wtedy mój kochany mąż powiedział mi, że mam się nie martwic, że następne święta spędzimy już w czworo, I CO?
                            Teraz nie wiem co robic, nawet nie potrafię składnie pisac. Czuję, że moje życie to zwykła wegetacja. Jak inkubator teraz moje mysli są takie: odchowac dzieci i odejsc do mojego kochanego męża. Poradzcie mi proszę jak życ. Moj synek za 4 dni będzie miał roczek i nigdy nie będzie znał tatusia, który tak strasznie go kochał. Mój kochany mąż odszedł 7 marca

                            • Zamieszczone przez oliza-woj
                              Każdy pisze, że jakoś daje sobie radę ! Ja weszłam na to forum, gdyż chwilami mam ochotę zostawic wszystko i odejśc z tego swiata. Przy życiu trzymają mnie tylko synowie. Ciągle zadaję sobie pytania czego powiedziałam za dużo, a czego za mało. Płaczę na widok każdego miejsca, bo każde przypomina mi spędzone razem chwile. W mieszkaniu nie umię się znalezc, jest dla mnie za duże, dotychczas wykonywane czynnosci takie jak np. gotowanie czy sprzątanie nie mają sensu- robię to tylko po to aby dzieci mi nie padły i nie zarosnąc brudem. Nie mogę jeśc nawet potraw które lubiał mój mąż bo mam wyżuty sumienia, że On ich nie je. Ciągle mam w głowie to czego nie zrobilismy a mogliśmy zrobic, myslę o wakacjach które nie mają sensu bez mojego męża, świętach w samotnosci. Jeszcze w tamtym roku pamiętam jak ubolewałam podczas Wielkanocy, że nie jestesmy razem, bo kilka dni przed swiętami urodziłam Piortusia i musiałam byc w szpitalu. Wtedy mój kochany mąż powiedział mi, że mam się nie martwic, że następne święta spędzimy już w czworo, I CO?
                              Teraz nie wiem co robic, nawet nie potrafię składnie pisac. Czuję, że moje życie to zwykła wegetacja. Jak inkubator teraz moje mysli są takie: odchowac dzieci i odejsc do mojego kochanego męża. Poradzcie mi proszę jak życ. Moj synek za 4 dni będzie miał roczek i nigdy nie będzie znał tatusia, który tak strasznie go kochał. Mój kochany mąż odszedł 7 marca

                              • Smutnaa – bardzo mi przykro slyszec takie wiesci. Mam nadzieje, ze dajesz sobie rade z ta sytuacja…

                                Olizo – przezywasz dokladnie to samo, co przezywalo kazde z nas. Swiat Ci sie zawalil, zostalas sama ze wszystkimi problemami, masz obawy, czy temu podolasz, a przede wszystkim nie masz juz wsparcia kochanej osoby… Moze to banal, ale to normalne – wiem, bo sam dokladnie tak samo to przezywalem. Za jakis czas cos sie jednak zacznie zmieniac, zaczniesz powoli ukladac te “klocki” zycia w calosc, chociaz to juz nie bedzie taki sam wzor. Bedziesz miala chwile zwatpienia, poczucie wielkiej straty i bezradnosci, bedziesz miala pretensje do siebie i do calego swiata, ktory Cie otacza… Jednak z czasem to zacznie mijac, chociaz w tej chwili wydaje Ci sie to niemozliwe i nie przyjmiesz tego do wiadomosci, mimo najszczerszych checi otoczenia. Masz cel w zyciu i musisz sie go trzymac, a krok po kroku zaczniesz czuc sie lepiej. Powtorze to, co juz wielokrotnie pisalem i mowilem – nie zamknij sie ze swoimi problemami tylko w swoim swiecie. Nie boj sie o tym rozmawiac, chociaz to poczatkowo bardzo boli i przypomina wszystkie najgorsze chwile. Pisz nawet tutaj – dla mnie taka forma byla swego rodzaju oczyszczeniem i rozliczeniem z ta tragedia, dzieki czemu poznalem wielu wspanialych ludzi i sam tez staram sie innym pomagac. Jesli zachodzi taka potrzeba, skorzystaj z pomocy specjalistow – psycholodzy naprawde nie gryza, a potrafia bardzo pomoc. Jesli masz jakies pytania – mozesz zawsze pisac…

                                • Moj mąż leżał 6 dni w spiączce po wylewie. Codziennie spędzałam z nim każdą wolną chwilę i prosiłam Go, aby mnie nie zostawiał bo strasznie Go kocham i nie dam sobie bez niego rady. Piątego dnia cos mi nie dawało spokoju, szukałam księdza, który powie mi czy mogłam cos zrobic aby było inaczej i aby mnie wyspowiadał. Następnego dnia wszystko co powiedział mi ksiądz opowiedziałam mężowi (nie wiem czy mnie słyszał???). Prosiłam go o wybaczenie tego co było złe, oraz powiedziałam Mu, że ja też mu wybaczam. Powiedziałam też, że jesli się męczy, a nie jest w stanie do mnie wrócic niech idzie do Boga i na mnie czeka i że już nie potrafię patrzec na jego cierpienie. Odmówiłam z mężem zadaną mi pokutę ostatni raz go pocałowałam i poszłam. Następnego dnia gdy już miałam się szykowac, aby isc do męża dostałam telefon ze szpitala. To był już koniec. Jak myślicie CZY MÓJ MĄŻ MNIE SŁYSZAŁ, CZY WYBACZYŁ MI WSZYSTKO TO CO BYŁO ZŁE, CZY WIEDZIAŁ, ŻE GO KOCHAM???

                                  Dziękuję za odpowiedzi są dla mnie bardzo cenne

                                  • Mam jescze dylemat natury religijnej.
                                    Wiele osób mówi mi, ze jeszcze jestem młoda, i ułożę sobie życie – ja tego nie chcę i nawet sobie nie potrafię tego wyobrazic. Chcę jednak zapytac, czy ktos się może zastanawiał jak jest na tamtym świecie? Dlaczego kościół pozwala na ponawne związki jesli mamy wierzyc w to, że kiedyś się spotkamy. Jak mogłabym popatrzec mężowi w oczy? Czy w tamtym świecie taka osoba ma dwóch mężów i czy oni są z tego powodu szczęśliwi?

                                    Przepraszam jeśli to głupie pytanie, ale teraz tylko takie chodzą mi po głowie.

                                    • Zamieszczone przez oliza-woj
                                      Mam jescze dylemat natury religijnej.
                                      Wiele osób mówi mi, ze jeszcze jestem młoda, i ułożę sobie życie – ja tego nie chcę i nawet sobie nie potrafię tego wyobrazic. Chcę jednak zapytac, czy ktos się może zastanawiał jak jest na tamtym świecie? Dlaczego kościół pozwala na ponawne związki jesli mamy wierzyc w to, że kiedyś się spotkamy. Jak mogłabym popatrzec mężowi w oczy? Czy w tamtym świecie taka osoba ma dwóch mężów i czy oni są z tego powodu szczęśliwi?

                                      Przepraszam jeśli to głupie pytanie, ale teraz tylko takie chodzą mi po głowie.

                                      Ja myślę, że TAM nic nie “działa” tak jak tu…. Nie wracamy do swoich współmałżonków, nie “żyjemy” w związkach….w ogóle nie da się przekładać naszego ziemskiego życia na Późniejsze Tam….

                                      Bardzo Ci współczuję Twojej straty…..

                                      • vat od paliwa

                                        korekta faktury vat deklaracja vat faktura vat 7 faktury vat nowa deklaracja vat 7 kalkulator brutto netto vat ulga budowlana vat stawki vat w rolnictwie usługa hotelowa a vat ustawa o vat tekst jednolity 2010 vat stawki zmiany w vat 2011 zwolnienie podmiotowe vat koszty uzyskania przychodĂłw bez vat aktywne formularze vat 7 faktura vat program e-deklaracja vat-7 obowiązek wystawienia faktury vat podatek vat zwrot stawki vat w gastronomii rozliczenie podatku vat vat 24 formularz vat 22 vat w turystyce zmiany stawek vat zasady wystawiania faktur vat

                                        • kalkulator vat

                                          deklaracja vat 7 objaśnienia deklaracja vat 7 objaśnienia faktura bez vat druki deklaracji vat-7 jak wypełnić vat 7 podatki vat programy do wystawiania faktur vat rejestr vat zakupu ustawa o podatku vat tekst jednolity ustawa vat vat niemcy zwrot vat na materiały budowlane wniosek o zwrot vat deklaracja vat 7 deklaracja vat-7 do wypełnienia deklaracja vat 7k faktura vat wzór formularz vat 24 objaśnienia do deklaracji vat-7 nowy vat rezygnacja z vat stawki vat w rolnictwie ustawa o vat tekst jednolity 2010 vat 7 interaktywny vat ue zwrot vat za materiały budowlane termin wzrost podatku vat

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Mlode Wdowy… Mlodzi Wdowcy…

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general