Pisze ten post nie dla tego żeby kogoś wystraszyć ale zeby pokazac jaką mamy służbe zdrowia w Polsce jak traktuje się pacjenta który płaci solidnie składki na utrzymanie tego bajzlu czym jest służba zdrowia…DZIEWCZYNY WYBIERAJCIE Z GŁOWĄ SZPITAL (zeby pózniej gorzko nie płakac)
Wszystko praktycznie zaczeło się już od piatku….
wizyta w szpitalu ktg. jakieś małe skurczyki…coś mnie niby tam pobolewało ale tak do końca nie byłam pewna…czy to juz…
w sobote znowu ktg i zero skurczy … pierwsze co przyszło mi do głowy to to ze już chyba będe kolejne 9 miechów tak chodzić z tym brzuchalkiem…
a tu nagle koło 17 coś mnie zaczeło szykac ni to kregosłup ni to podbrzusze… Ale nadal nie byłam pewna… (nieżle jak na 2 poród co )…o 21 sytwierdziłam ze cos się chyba rozkręciło na dobre ale nie śpieszyłam się zbytnio…. około 24 zaczeło już napier…. zeby się nie wyrażać …więc pojechaliśmy do szpitala… jak mi się wtedy wydawało jednego z lepszych…. Ale barrrrrrrrrrrrrrrdzo się pomyliłam oj bardzo….
Tam jakaś “piguła” w trybie rozkazującm DOKUMENTY I SIADAĆ!!!!!!! normalnie myslałam ze jej wywale… Ale zacisnełam zęby i odpowiadałam w miare miło na jej pytania… pózniej lot samolotem i 4 paluchy rozwarcia!!!
Dali mi jakąs białą kozule (tj kiedyś była biała) i wysłąi mnie na porodówke… mezowi nie pzowolili ze mną iść więc szłąm w tych bólach do windy z wszystkimi tobołami…. ( ..
z jakas pindzią która zanała sie chyba tylko na obsłudze owej windy…z glową chyba u niej nie najlepiej bo nawet nie spytała czy mi pomóc..
trafiłam w końcu na tą porodówke… pustpo cich pani połozna spi lekarza nie ma.. tez już pewnie kimał… Bardzo wściekła połozna raczyła wstac i pokazała mi moje łoze z baladchimem (żartuje oczywiście)…
i lerzałąm tak z tymi bólami podłączona tylo do ktg.
Nie zrobili mi żadnych badań ani USG ani nie poierali krwi dosłownie nic. ze nie wspomne o lewatywie…
koło 3 przywieżli jakąś 16 latke z domu dziecka…miała takie bóle ze wiła się jak wąż… a ja łaziłam lerzałam… bóle coraz silniejsze…co 2 godziny badała mnie połozna i prosze jest 8 palców..!!!
Pomyślałam no to pięknie niedługo rodze a bóle nawet do zniesienia )))))))
a jednakk…
16 urodziła a ja dalej nie….. a była już 9 rano o 11 przywiezli cyganke.. ( z która pżóniej lerzałam w sali)
ona też urodziła a ja dalej łąziłam… bóle stawały sie nie o zniesienia…czuułam ze coś jest nie tak… zapłakana zadzwonoiłam do meza zeby cos zrobił ((((
zapomniałam doadać ze zmnieniła sie wcześniej zmiana lekarzy i tafiałam na jakies młodzika nie wiem czy miała 30 lat…!!!! i ja miałam z nim rodzić???? dzięki Bogu połzona okazała sie ok…
była 14 a ja dalej chodziłąm wszyscy mnieli mnie już tam dość tak sie strasznie darłam…. kolejne badanie nadal 8 cm.! żadnego postępu…
poprposiłam o oxytocyne nie dali..powód brak anestezjologa
poprosiłam o znieczulenie powód brak anestezjologa…. poprosiłam w końcu o USG facet od usg jest nieosiągalny!!!!!!!!!!!!!!!!! wyobrazacie sobie!!!!!!
już nie dawałam rady prosiłam zęby mnie ktoś dobił…błagałam na kolanach lekarza o cesarke… o co kolwiek co mogło by skończyć moje męczarnie!!!
chodziłam po sali prysznic… łożko…i tak w kółko…
w końcu mój maz widząc co ie dzieje zrobił tam niezłą zadyme ( nie wiem co by było gdyby tak nie postapił) przybiegł ordynator (rychło w czas co??)
zaczoł mnie badac i co sie okzała główka jest przekrecona nie moze przejść przez kanał rodny…dziecko nie urozdis ie bez pomocy..
wlzoył ręke i przekrecił małego ( inaczej pewie by mu połamali obojczyk i wogóle nie wiadomo co by z nami było)
i zadziałało…zaczeło postępować rozwarcie!!!
stwierdził mamy godzine…jak się nie urodzi robimy cesarke…
az m kamień z serca spadł !!!!!!!!! (komu by nie spadł>)
dostałam takich bóli zę czułam ze jednak sie urodzi normalnie…
wywalili dosłowinie mojego meza za drzwi no i rodzimy…
trwało to bardzo długo z 40 min tego strasznego parcia…ordynator lekarz 3 pięlegniarki..2 połozne… ehhhhhhh wszyscy patzryli na mnie jakbym zdawała jakis egzamin…i w końcu po tych 40 min urodził się mój synek…poplakałam sie jak bóbr… zawołali mojego meża jaką on miał wtedy mine !!!!!!! w zyciu nie widziałam takeig uśmiechu na jego twarzy !!!!!
doda jeszcze że mnie nie cieli i nawet się z tego ciesze bo moge normalnie siedzieć!! ))))))))
póżniej wyciagneli ze mnie lozysko brawie ze na siłę tak jakoś nie chciało samo odejsć póżniej łyżeczkowanie i 2 godzinki leniuchowania….z moim syniem ))))))))
tak skończył się mój koszmar który dzięki BOGU dobrze sie skończył!!!
ps. wiecie co lerzałam z wyzej wymienioną cyganką w sali (dwójce) a sala miała numer 13 czy to nie coś dziwnego ))))))
pozdrawiam wszystkich… mam nadzieje ze was nie nastraszyłam zabardzo
Ewa, Damianek (22.01.1999) i Oliwierek (01.08.2004)
Ewa i Oli
10 odpowiedzi na pytanie: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
Re: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
Ojejku to rzeczywiście miałaś jakiegos pecha strasznego – wiadomo wszędzie może trafić się burdel i kiepska zmiana personelu…
Najważniejsze że wszystko skończyło się dobrze i ze synek przyszedł na świat cały i zdrowy! (a o bólu juz pewnie tak bardzo nie pamietasz…;)
!
Agata + Ania 7.09.2004
Re: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
Ciarki mi przeszły po plecach chociaż ja swój poród już mam dawno za sobą…
Przypomniało mi się tylko jak napisałaś, że nikt Ci nie pomógł przy niesieniu torby na porodówkę. Ja kiedy trafiłam po raz drugi do szpitala w 37 tyg. z wysokim ciśnieniem 160 czy 180/120 (już teraz nie pamiętam dokładnie) też zasuwałam na porodówkę taszcząc wielgachną torbę ze swoimi i Tomka rzeczami i też żadna z pielęgniarek nie raczyła się nawet zapytać czy pomóc.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i teraz już masz maluszka w domku
Wioletta i Tomek 24.11.03
Re: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
To był mój 2 poród.. jak rodziałam 1 synka było o 180st inaczej.. myślałam ze po 5 latach mogło sie tylko poleprzyć w służbie zdrowia i ogólnie chodziło o opieke a tu takie wielkie rozczarowanie… ehhh co za Kraj…Dzięki Bogu nie wszystkie szpitale są takie jak opisałam… i mam nadzieje ze zadna z was nie będzie musiała rodzić w takich spoartańskich warunkach z takim personelem.
pozdrawiamy
Ewa i Oli
Re: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
Ewa, powinnaś jeszcze napisać który to szpital żeby ostrzec inne dziewczyny. To faktycznie jakiś koszmar
Buziaczki dla Oliwierka
Zuzia 15.08.04.
Re: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
Aż mi ciarki przeszły…..Ja za pierwszym razem rodziłam w szpitalu który miał najlepsze notowania u wszystkich przyszłych matek. No i było ok nie licząć bandy studentów którzy w celach “poznawczych” dyskutowali w chwili kiedy już naprawdę bolało (gdybym miała wtedy jakąś spluwę to już nigdy na nic by się nie gapili….). Dopiero potem dowiedziałam sie że na takie przedstawienie musieli mieć moją zgodę.
Za drugim razem zmuszona byłam rodzić w szpitalu który z kolei miał najgorsze oceny i tu się mile rozczarowałam. Niezwykle sympatyczne położne, które co chwila pytały jak się czuję(rodziłam sama bo mąz tym razem został w domu z synkiem) i wyjątkowo miły ordynator oddziału.
Fakt, oba moje porody trwały baardzo krótko- za pierwszym i za drugim razem przyjechałam do szpitala bo coś mnie ” kłuło” w podbrzuszu. Potem okazało sie że to już 8 cm, więc zanim zaczęło mnie porządnie boleć…to już sie skończyło.
Ale zgadzam się w naszej słuzbie zdrowia jest okropny bajzel, o czym przekonałam sie w innej sprawie.
Buziaki
Aga z Szmkiem 5 lat i Julcią 3 mies.
Re: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
Ciarki mi po plecach przelecialy…
Re: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
Ale sie usmialam… Nie dlatego, ze mialas taki straszny porod ale ze sposobu opisu… Niestety rozumiem Ciebie w zupelnosci. Moj porod wygladal podobnie- jak nie gorzej. Juz nie bede opisywala w szczegolach. Napisze tylko, ze trwal 30 h. Najpierw byl masaz szyjki, potem zastrzyk z oksytocyny, pozniej zastoj przy 8cm rozwarciu, nastepnie kroplowka z oksytocyny, pozniej Dolargan, pozniej zzo, spadek tetna dziecka do 70 a na samym koncu cc w narkozie… Przesada!
My kobiety to jestesmy biedne!
Ale warto bylo…
Re: Mój poród-koszmar z życia wzięty…
;-(( najważniejsze ze juz po!!
teraz mozesz zapomniec i cieszyć się synkiem!
pozdrawiam!
Ola z Natalią- 2.06.2003
Re: Mój poród-koszmar z z˙ycia wzie˛ty…
Wspolczuje ci, naprawde:-( ach ci lekarze brrrrrr. my kobity to sie musimy nacierpiec w zyciu nie?
ale teraz jest juz po wszystkim, mozesz cieszyc sie synkiem. najwazniejsze
, ze wszystko skonczylo sie dobrze.
pozdrawiam
Ze składni zdań oraz pisowni mogę stwierdzić że pani inteligencja nie grzeszy… Tacy ludzie wgl nie powinni mieć dzieci, w szczególności kiedy jest się niedoinformowanym w sprawie przebiegu porodu. Koszmarny poród? Czy może koszmarna madka?
Znasz odpowiedź na pytanie: Mój poród-koszmar z życia wzięty…