Miałam być czerwcówką, a urodziłąm 31 maja czyli dokładnie tydzień temu. Dopiero dzisiaj mam jednak chwilę czasu zeby coś napisac.
chciałabym najpierw pocieszyć wszystkie przerazone przyszłe mamy żeby nie bały się porodu bo wyobrażenie o nim jest dużo gorsze niż sam poród, tak przynajmniej było u mnie.
Mniej więcej tydzień przed porodem, dwa tygodnie przed terminem odszedł mi czop śluzowy. Podniecona, że to już to zadzwoniłam do połoznej, ale ona stwierdziła,że to może potrwac jeszcze. Dzień przed porodem od godziny 18 wieczorem zaczęły męczyć mnietakie dziwne bóle krzyża, lekko przechodzace na brzuch – podobne do miesiaczkowych tylko że ból wychodził z kregosłupa. Bóle miały różną czestotliwośc co 20 m, 15, pół godziny, ale nie były mocne. Wytrzymałam do rana i pojechałąm o 7 rano do szpitala. Lekarz stwierdził, że jest 1 cm rozwarcia, ale nie widac zadnych skurczy na KTG. Powiedział, żebym przyjechała wieczorem znowu. Skurcze męczyły mnie cały dzień, ale jak pojechałam wieczorem to znowu na KTG zero skurczy ( mimo, że czułam je ) za to stwierdzono 3 cm rozwarcia. Lekarz zadecydował, że mam zostać na patologii, dostanę zastrzyk rozkurczowy po którym albo skurcze ustaną zupełnie albo zacznie się poród. Nie byłam zachwycona tą patologią, ale co robić, stwierdziłam, że to nawet lepiej, bo ciągle miałam wizję, że urodzę w domu zwłaszcza, że bolało mnie juz od 24 godzin, a oni ciągle, ze poród się nie zaczął na dobre.
Aha i z takich rzeczy które tez sobie skojarzyłam z zaczynającym się porodem to była biegunka która zaczęła się równo z bólami.
Poszłam na patologię, podłaczono mnie pod KTG, dano zastrzyk w tyłek i po jakiś 10 minutach usłyszałam takie pyknięcie i zobaczyłam ze całe majtki mam mokre i cos cieknie na podłogę. Zawołałam pielęgniarkę, która ucieszyła się,że ja jednak na porodówkę a nie na patologię, zawieziono mnie na salę porodów rodzinych z lekka przerażoną ale też szczęsliwą,że to już.
To była godzina 8.20 wieczorem, a dalej poszło naprawdę jak z płatka.
przyjechała połozna z którą się umówiłam, super babka, stwierdziła,że jest 4 cm rozwarcia i mogę dostać znieczulenie jak chcę. Ja na poczatku byłam taka kozaczka, że powiedziałą, że nie wiem bo bardzo nie boli, trochę bardziej jak bóle miesiączkowe. Ale po mniej więcej pół godzienie skurcze miałąm co 2 minuty z tego jeden trwał 3 minuty i na wykresie KTG zobaczyłam wilkę gigantyczną górę – zaczełam już trochę odlatywac z bólu, więc piowiedział że chcę natychmiast znieczulenie.
Przyszła Pani anestezjolog, założyła cewnik – nie boli, może trochę nieprzyjemne, ale wizja końca bólu znacznie przyjemniejsza i po jakiś 10 m przestała odczuwać wogóle jakikowiek ból. Położna powiedziął, że mogę teraz sobie spac, bo rozwarcie będzie postępiowało bez mojego udziału.
Oczywiście o spaniu nie było mowy bo za duzo adrenaliny.
Po znieczuleniu czetotliowść skurczy spadła, połozna powiedziała że to normalne po znieczuleniu i podłaczono kroplówkę z oksytocyną, po które rozwarcie postępowało piorunem. Około 12 w nocy było juz 8 cm zaczęłam troszkę czuć skurcze, więc przyszła natychmiast anestezjoplog i dołozyła znieczulenia. Potem zaczęłam strasznie bac się tych bóli partych tak że zaczęły mi się strasznie trząść nogi, nie wiem może to było ztreszt ą od znieczulenia. Połozna uspokajała mnie mówiąc, że to nie boli i mam robić tylko dokładnie to co ona mi powie. Chwię pózniej poczułm leki ucisk na odbyt. Połozna kazała mi poprzeć dwa razy na próbe, ale głowka nie za bardzo schodziła. Położna powiedziała, że to nieszkodzi poczekamy aż sama zejdzie niżej. Gdy poczułam naprawdę silne skurcze kazała przeć – trzy razy w jednym skurczu, co było dosyć trudne bo miała siły zaledwie na dwa. ale jak przy trzecim skurczu połona powiedziała, że teraz urodzimy dzidziusia to wstąpiły we mnie jakieś nieziemskie siły i urodziała się główka a za chwilę cały Kubuś. Zaczał krzyczeć wniebogłosy i połozyli mi go takiego mokrego na piersiach, po czym natychmiast zasnął. Skurcze parte to wogóle bardzo dziwne przezycie – twoje ciało robi coś nad czym nie możesz zapanować – ja naprawdę wtedy trochę odleciałam, nie wiedziałm nawet gdzie jest mój mąż i co robi, zdaje się, że przytrzymywał mi głowę. Najpiekniejsze uczucie, które mam w sercu cały czas i które zachowam na zawsze to moment jak połozyli go na piersiach i całowałm jego ciepłą główkę.
urodzenie łozyska – to jedno lekkie parcie, potem szycie krocza – nieprzyjemne bo znieczulenie przestało już działac, a lekarz twierdził, że nieopłaca się już dodawać.
Kubuś został zważony i zmierzony – 56 cm, 3620 kg 10 pkt. Urodził się o 1.30 czyli od odejścia wód około 5 godzin.
Co do samego szpitala.
Bardzo dobrze wspominam położną – własciwie to ona prowadziłą cały poród, asysta lekarza – w moim przypadku specjalnie przyjechał – wogóle nie potrzebna – jego rola ograniczyła się do zszycia krocza.
Jeżeli chodzi o warunki po porodzie, miałam odzielną salę więc nie narzekałam na warunki.
Trochę słaba opieka i pomoc pilegniarek – to znaczy o wszystko musisz się pytać, sam nikt niczego ci nie zaoferuje. może miałam jeszcze trochę pecha, bo urodziłąm w nocy z piatku na sobotę, a w weekend – wiadomo jak jest.
Ogólnie poród wspominam super, sam szpital – bez rewelacji, wydaje mi się, że sa lepsze. Na przykłam mimo, że wiele razy prosiłam o pomoc w szpitalu , dopiero wczoraj połozna srodowiskowa ( swoją drogą to barzdo przydatna instytucja ) po raz pierwszy prawidłowo przystawiła mi dziecko do piersi – efekt taki, że po tygodniu mam pogryzione brodawki do krwi – a w szpitalu słyszałam tylko, że brodawki muszą bolec bo muszą się zahartowac.
To tyle, gdyby ktoś miał jakieś pytania to chetnie odpowiem.
Pozdrawiam
Kasia i Kubuś, który skończył dzisiaj tydzień
3 odpowiedzi na pytanie: Mój poród na Madalińskiego
Re: Mój poród na Madalińskiego
Przede wszystkim gratuluje synka no i takze milych wspomnien z porodu:) Wbrew pozorom to tez bardzo wazne. Ja niestety rodzilam bez znieczulenia, ale tez nie bylo najgorzej. Drugi porod tez planuje w znieczuleniu. Co prawda plany dalekie bo nawet w ciazy nie jestem… Ale planuje:) Zawsze zastanawialam sie jak to jest z tym cewnikiem od znieczulenia. Ja rodzilam na fotelu i opieralam sie na plecach a jesli tam bedzie cewnik to nie moge w takiej pozyci urodzic? Moze to pytanie wyda Ci sie smieszne ale juz od dluzszego czasu mnie to intryguje.
Pozdrawiam i zycze wszystkiego najlepszego dla calej rodzinki
Ninka
[Zobacz stronę]
Re: Mój poród na Madalińskiego
Serdeczne gratulacje!!!! Otucha w sercu rośnie, gdy się czyta że ktos dobrze wspomina swój poród 😉
Pozdrawiam
Re: Mój poród na Madalińskiego
Ale Ci zazdroszcze,ja troszke obawiam sie porodu,mam nadzieje, ze tez mi tak lekko pojdzie. Pozdrawiam serdecznie
Monia i chlopaczek (30.08.03)
Znasz odpowiedź na pytanie: Mój poród na Madalińskiego