Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

Termin miałam na 05.09.2003 r. 6 dni po terminie, w nocy o ok 24.00 obudziło mnie takie nie wiadomo co, niby skurcz niby ból. Ale moja intuicja podpowiedziała mi, że to już. Poszłam do toalety i zobaczyłam krwiste plamki na bieliźnie i już wiedziałam, że trzeba jechać do szpitala. Obudziłam tatusia dziecka (który dopiero co się położył, wrócił z delegacji). Do szpitala mamy 5 minut drogi, więc spokojnie się umyłam, ubrałam, spakowałam kilka drobiazgów i w drogę. Jeszcze jak byłam w domu to czułam silne skurcze, dosyć rzadko. W szpitalu byłam ok. 1.00, izba przyjęć(nagle mi się wydało, że bóle minęły, zupełne nic), przebranie się, pójście na oddział. Zrobiono KTG i wyszło, że rodzę. I tu zaczęły się schody… lekarz, obudzony ze snu zbadał mnie dość brutalnie. Ja i tak byłam wykończona tym ostatnim miesiącem ciąży, miałam cholestazę, brzuch mi strasznie już ciążył i po prostu bolał. A ten lekarz od siedmiu boleści, chyba zły, że go obudzono wyżył się na mnie. Jako, ze byłam po terminie to zbadał mi wody, włożył mi taką rurę, później wzierniki. Bolało bardzo, że aż się popłakałam a jak wstałam to krew ciekła mi po nogach a w miseczce zobaczyłam skrzepy krwi. Byłam w szoku jak można tak traktować pacjentkę z bólami porodowymi. Zrobił USG, jak go spytałam, co widzi to odburknął “jak to, co, dziecko” i nic więcej. Więc nie wnikałam, z burakiem lekarzem nie będę rozmawiać… Najgorsze był to, że on miał zmianę. Później było milej, namówiłam przyszłego tatę na rodzinny poród, poprostu postawiłam go przed faktem dokonanym, z minką cierpiącego szczeniaczka poprosiłam, aby ze mną rodził. I DZIĘKI BOGU SIĘ ZGODZIŁ (SPRÓBOWAŁ BY NIE:) Zawsze będę polecać rodzinne porody, to oczywiście zależy od mężczyzny, ale mój baaaaaaaardzo mi pomógł swoją obecnością.
Ja poszłam zrobić płukanie jelitek. No i jak wróciłam to się zaczęło. Myślałam, że jestem odporna na wszelaki ból i że z tym sobie poradzę (w ciąży “urodziłam” 8 kamieni nerkowych – nic gorszego), pytałam się koleżanki, jaki to ból i wywnioskowałam, że będzie ok. Ale nie było, bolało strasznie. Co jakiś czas badał mnie ten lekarzyna, oczywiście również mocno. Mi już było wszystko obojętne darłam się jak opętana, na ile było mnie stać. I tak rodziłam naturalnie 6 godzin. Później okazało się, że dziecko nie schodzi prawidłowo do kanału rodnego, ma przekrzywioną główkę. Kazano mi się obracać na bok, kucać i tak to nic nie dało. Męczyli mnie tak, chociaż prawdopodobnie ten lekarz zdawał sobie sprawę, że to nic nie zmieni i dziecko się nie ułoży dobrze. Widziałam, że był jakiś cięty na mnie, patrzył jak na wariatkę. Ja miałam bóle coraz silniejsze, mąż podrapany, pogryziony. Już prawie odpływałam. Na szczęście zmieniała się zmiana, podano mi jeszcze oksytocynę i dopiero zaczęła się jazda, ból prawie wcale nie ustępował, jeden krzyk (mój) Był obchód, zaczęłam tak przeraźliwie na nich wszystkich krzyczeć “że coś jest nie tak, że to nie możliwe żeby tak bolało” i takie tam. I ordynator po zbadaniu mnie od razu wysłał mnie na cesarkę. Stwierdził, że główka prawidłowo na tym etapie porodu już się dobrze nie ułoży. Miałam wtedy już 7 cm rozwarcia. Tamten lekarz jak się dowiedział, że „idę” na cesarkę to zrobił taką minę, która mówiła „noooo, gdyby to ode mnie zależało to nie byłoby żadnej cesarki”. Tu liczyły się już minuty, jeszcze trochę i zaczęłabym rodzić. Po zwiezieniu mnie na salę kazano mi się przenieść na stół operacyjny, chociaż nie miałam już siły się ruszać. Następny doktorek stwierdził, iż „one powinny oglądnąć przed zajściem w ciąże film z porodu a nie później wariować” + głupi uśmieszek.
Na szczęście już nic nie pamiętam, jak się ocknęłam to pamiętam tylko uczucie niemożności złapania oddechu. Coś tam do mnie gadali, pytali jakie imiona dam dziecku. Mateusz urodził się o 8.35.
Synka zobaczyłam gdzieś ok. 15.00. Później to już standard. W pięć dni później wyszłam do domu.
Po jakimś czasie wzięłam do ręki jaką gazetę i struchlałam. Był tam artykuł o dziewczynie, której poród miał bardzo podobny scenariusz, tylko nie skończył się dobrze wręcz bardzo źle. Dziecko też miało przekrzywioną główkę, tylko, że jej kazali rodzić naturalnie… i urodziła. Dziecko ma pęknięty rdzeń kręgowy i będzie całkowicie sparaliżowane do końca życia.
Jak sobie przypomnę to wszystko to aż nie mogę uwierzyć w szczęście, raz, że zmieniła się zmiana i był na obchodzie ordynator a dwa, że ja chyba wykrzyczałam sobie też w pewnym stopniu tą cesarkę. Aż boję się pomyśleć co by było gdyby Mateusz się rodził z tą przekrzywioną główką naturalnie. Tego się nie dowiem, chociaż mogło się to skończyć jak w opisanym przypadku.
Nie chcę żadnej z Was przyszłe mamy straszyć. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ten lekarzyna czekał, aż mu wręczę chyba jakieś pieniądze (w tym szpitalu cesarka „kosztuje” 1.000 zł). No cóż trzeba było wykrzyczeć swoje, faktyczne zachowywałam się jak wariatka. Możecie mi wierzyć lub nie, ale ja czułam intuicyjnie, że coś się dzieje nie tak.
Mogę Wam tylko nie życzyć takiego przebiegu samego porodu, (chodzi mi o tę pierwszą część). A wszystkim przyszłym mamom takiego zakończenia, czyli zdrowego i pięknego dzidziusia!

Nina + UKOCHANY SYNEK Mateuszek – 11.09.03

10 odpowiedzi na pytanie: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

  1. Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

    soniu, łezki mi poplynęły… gratulacje ukochanego synka i tego, ze tak sie dobrze skonczyło; tez miałam nieciekawy poród zakonczony cc… smutno mi, jestem złą, gdy czytam takie rzeczy… nie popusciłabym im chyba… lekarze mysla, ze porod ma po prostu bolec, chyba nie wiedza, ze boli róznie… co za pogarda z ich strony, swinie

    • Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

      Tak ŚWINIE!!! Zabija ich rutyna, małe pensje, podejście jak do kobiet jak do rzeczy. Ja w tej chwili mam do państwowej służby zdrowia okropne zdanie. Dobrze, że u nas w mieście jest prywatna klinika położniczo – ginekologiczna i teraz tylko tam chodzę do ginekologa. Podejście zupełnie inne. Fakt trzeba płacić ale nikt nie jest w stanie przeliczyć zdrowia naszego i naszych rodzących się dzieci na pieniądze. Jak będę drugi raz w ciąży to tylko tam pójdę.

      Nina + UKOCHANY SYNEK Mateuszek – 11.09.03

      • Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

        Dadzą się wymęczyć mimo że wiedzą że cośjest nie tak jak powinno. I jeszcze optem sąstrasznie zdziwieni, że jak urodzi sięw końcu dziecko które przez ten poród ucierpiało (niedotlenienie czy teżurazy mechaniczne) to rodzice ich skarż. A on przecieżnie popełnił błędu – to był poród naturalny i już. Przy naszej technice nie powinno się coś takiego zdarzać :(((((( A niestety przypadków jest bardzo dużo (a wielu można było uniknąć)

        Gratulacje za siłę i szczęśliwe zakończenie 🙂

        PS. Ja też tylko dzięki temu że przez przypadek zbadał mnie ordynator ginekologii podczas porodu miałam zleconą cesarkę. I zawsze będę dziekowała za to że był tam w tym momencie i nie pozwolił żeby mojemu maleństwu stało się coś złego.

        Ania i Izunia (19 mies.)

        • Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

          ja miałam niestosunek całkiem spory, nie było sznas na poród naturalny tak naprawdę, a rodziłam 16 godzin!!
          wszystko przez to, że pani położna źle zmierzyła mi rozstaw !
          I jeszcze lekarz na mnie nawrzeszczał przy końcowej fazie, że “bezsensownie łaziłam po tym korytarzu zamiast leżeć i zbierać siły”.
          co prawda potem przeprosił, ale to chyba dlatego, że było do niego hmmm parę telefonów od uznanych profesorów medycyny w Trójmieście z pytaniami o moje zdrowie.
          Mój mąż chciał go od razu zastrzelić.
          a ja mam nauczkę – będę tam rodzić drugi raz(kiedyś), tylko wcześniej zacznę chodzić do pana doktora prywatnie.
          a dlatego będę rodzić właśnie tam, że pielęgniarki nie biorą. a winnym, “renomowanym” biorą 600 zł!!! za poród.

          • Re: Mój poród- z´le wspominany, szcze˛s´liwie zako

            ojej ale sie nacierpialas i jeszcze ta swiadomosc, ze z dzieckiem jest cos nie tak, a lekarze jakby ci na zlosc robili! gratulacje zasluzylas sobie na puchar:-) niech Ci synek zdrowo rosnie!
            pozdrowienia

            iwi27 i Natalka ur.06.11.2003

            • Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

              O jej! Strasznie współczuję Ci takiego ciężkiego porodu i gratuluję, że jakoś przez to wszystko przebrnęłaś!
              Całe szczęście, że nie wszystkie porody są takie…!!!

              [Zobacz stronę]

              • Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

                Oj, Ty nasza wrześnióweczko, nacierpiałaś się bardzo. Na szczęście wszystko się dobrze zakończyło i dla malucha i dla Ciebie. Teraz i tak już się nie pamięta tak porodu, ważne, że jest kogo przytulać.

                ,

                • Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

                  Czytając Twój opis łzy staneły mi w oczach- jakbym czytała opis swojego bólu. Ja “naturalnie” rodziłąm 23 godziny, z czego 15 godzin w szpitalu. Miałam takie skurcze,że odpływałam, darłam się i o mało nie umarłam chyba.Lekarz traktował mnie bardzo podobnie jak Ciebie, ja nie pamiętam,ale na moim mężu badanie i puszczanie wód zrobiło straszne wrazenie. Lekarz był chamski, brutalny, lekceważacy mnie i puszczał takie komentarze, że do dziś mi słabo. Sugerował mi,że ja udaję, bo to są za słabe skurcze wg ktg!!! Błagałam,żeby coś zrobili, zeby mi dali znieczulenie, nie sądziłąm,że poród może tak boleć. To było piekło. Na dodatek miałam niemal skurcz na skurczu, a rozwarcie zerowe…Żal mi samej siebie w tej chwili:( Nie wiedziałam,że dla nich rodzić po ludzku (szpital ma nagodę fundacji) to rodzić naturalnie za wszelką cenę. A na moje nieszczeście byli tam sami faceci i jedna położna- to ona dała mi glukozę, bo mdlałam:( Urodziłam niestety sama, ale po wybłaganiu zzo-po nim urodziłam w 1,5 godziny 2 parciami Oliwię i kondycyjnie czułam się jak na wczasach. Ale drugiego dziecka nie planuję.

                  pozdrawiamy
                  Monika i Oliwia (08.04.04)

                  • Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

                    ja jestem na etapie wyboru szpitala. Czy mogłabys napisać w którym rodziaś Synka?

                    • Re: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

                      ja jestem na etapie wyboru szpitala. Czy mogłabys napisać w którym rodziaś Synka?

                      Znasz odpowiedź na pytanie: Mój poród- źle wspominany, szczęśliwie zakończony

                      Dodaj komentarz

                      Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                      Logo