Witam !!!
Na poczatku się przedstawię i moją rodzinkę, mam na imię Ania i w sierpniu tego roku skończyłam 25 lat. Mam też męża Tomasza który również w sierpniu skończył 31 lat. Jednym słowem jesteśmy dwa lwy walczące o szczęście. Nasza droga o nasze małe szczęście rozpoczęła się dokładnie 29 września 2000 roku właśnie tego dnia 20 dni po slubie trafiłam na stół pod nóż i miałąm resekcje klinową, Gdyby ktoś mi powiedział jak to mi zaszkodzi to bym nie poszła na tą resekcję. Po zabiegu buch położyli mnie na izolatkę a za ścianą był zabiegowy czyli tam był słychać serduszko dziecka na cały regulator czyli ktg boze co ja wtedy czułam poprostu sie tak wystraszyłam że ja się tego odgłosu nie usłyszę i tej istoiki nie zobaczę. potem cóż depresja cięzka na każdy wzrok jak padał na dziecko płacz, a u mnie w pracy oto dosć łatwo pracuję w zakładzie krawieckim gdzie 50 kobiet sobie pracują młode, stare, panny i mężatki, matki wiadomo duzo ciąż małych dzieci pradujących sie kobiet po całym zakładzie a ja patrzyłam i łzy łykałam zazdrosć ból cierpienia a one na to ania wejdz moją córeczkę na ręce to sie zarazisz a ja w płaczem do toalety i mówiąc gdyby tak było to już byś moją trzymałą a ja nie chce bo nie moge
i tak na wstępnie. Obecnie jest lżeja le łzy zostały i tak już będą jak długo nie wiem ale będą następny dział będzie o tym jak to jest w rodzinie. cdn.
nn
Znasz odpowiedź na pytanie: