Moja mleczna porażka :(

Pisałam już posty na temat moich problemów z piersiami. Niestety, nie jest dobrze. Praktycznie od początku mam popękane brodawki (w jednej jest dość głęboka wyrwa, rozpadlina – nie wiem jak to nazwać, trochę to wygląda tak jakby brodawka była naderwana), w drugiej dwa razy w ciągu ośmiu dni stan zapalny.
Początkowo jeszcze dawałam jakoś radę (przy dużej pomocy cioci, która wzięła urlop, babci i męża). Teraz, przy drugim zapaleniu to już tragedia.
Mała nie chce ssać chorej piersi (która jest tak spuchnięta, że dorosły miałby problem z jej uchwyceniem, a co dopiero noworodek). Drugą, tę popękaną ssie za płytko, nie najada się, po kilku minutach zanosi się płaczem 🙁
Dwa razy była położna, ale nic nie pomogła. Ula tak silnie ssie, że jest praktycznie niemożliwe żeby włożyć palec między jej usta i próbować przystawiać do piersi ponownie, żeby chwyciła głębiej. Karmienie to straszny ból, ale nie kończy się on po karmieniu, piersi bolą mnie praktycznie cały czas, brodawki tak pieką, jakby je ktoś kwasem oblał 🙁
Położna nam nie pomogła, tylko kazała przystawiać i przystawiać.
Jestem już u kresu wytrzymałości. Ulcia ciągle płakała bo głodna 🙁 W końcu zaczęłam ściągać pokarm, ale nie było tego dużo. Nigdy więcej niż 30 – 40 ml. Wszędzie czytam, że przy ściąganiu, karmieniu trzeba się zrelaksować. A jak tu się zrelaksować gdy ukochane dziecko płacze?
Mąż tyle co może pomaga, ale nie może cały czas, a mój dzień przez ostatni tydzień to było ściąganie, przystawianie, ściąganie, cztery godziny snu góra. Nawet nie miałam się kiedy umyć, wiem, że powinnam się dobrze odżywiać, ale kiedy???
W końcu przedwczoraj nie wytrzymałam psychicznie, kazałam mężowi jechać do sklepu po mieszankę. Kupił Nan. Mała tak się rzuciła na butlę, że zaczęłam żałować, że jej wcześniej nie dałam. Wypiła bardzo dużo i zasnęła. Spała bardzo spokojnie. Potem wypiła jeszcze jedną porcję. Niestety, zwymiotowała wszystko co zjadła 🙁
Nie mogłam się dodzwonić do położnej, bo chciałam skonsultować to mleko. Pomyślałam, że coś z nim jest nie tak i mąż pojechał do apteki po Bebiko Ha 1. Po Beniku już wymiotów nie było.

Ja ciągle płaczę, nie mam siły. Nie mam kiedy zająć się małą, bo ciągle albo walczę z piersiami, albo z raną po cesarce, która zaczęła się babrać. Ale głównie z piersiami. Po konsultacji z lekarzem dostałam Bromergon na wychamowanie laktacji (widok moich zmasakrowanych piersi każdego przerażał). Wzięłam 1/2 tabletki, obwiązałam się bandażem. Płaczę, mam wyrzuty sumienia. Z drugiej strony widzę, że jest najedzona, nie muszę odciągać, zamiast tego mogę ją poprzytulać.
W nocy podawałam Bebiko. Dodzwoniłam się do położnej, dostałam opieprz, że nie karmię piersią.
Zadzwoniłam do pediatry z prośbą o wizytę – bardzo zmartwiłam się tymi wymiotami. Poza tym chciałam skonsultować z nią wybór mieszanki.
Niestety, usłyszałam, że mam karmić piersią, że mleko krowy jest dla cielaków, że dzieci chowane na sztucnym chorują. Mam nie dawać mieszanki.

Zbadała Ulę i na szczęście z maleńką wszystko ok.
Więc rozwiązałam te swoje piersi i znowu do karmienia… Cały dzień w męczarniach, ona nie chce ssać… Płacze:( Na tej popękanej brodawce zrobił mi się strup, mała go połknęła 🙁 To już się kompletnie przeraziłam. Nałożyłam kapturki, ona nadal za płytko chwyta. Ból straszny, ale najgorzej, że mleko słabo leci. I tak cały dzień. O 18 Ula przy piersi drze się z głodu, ja płaczę bo ona płacze. Mąż nie wie co z nami zrobić. Podaje mieszankę. Mała przestaje płakać.
Rozmawiamy, rozmawiamy. Ja już ciągle płaczę. Zupełnie nie wiem co mam robić. Chcę karmić piersią, chcę, żeby mała była zdrowa.
Decydujemy, że będziemy karmić Bebikiem + tym co uda mi się ściągnąć z piersi.
Niestety, dzisiaj to już w ogóle tego mleka jest malutko. Ciocia mi mówi, że to od tego stresu i płaczu zaczęłam tracić pokarm. I pewnie też od tego, że niedojadam.

Podczas ciąży byłam przekonana, że będę karmić piersią. Muszę przyznać, że karmienie było dla mnie wspaniałym przeżyciem (przynajmniej początkowo). Czytałam o różnych problemach, które mają kobiety z karmieniem i byłam przekonana, że “dla chcącego nic trudnego”, dam radę, wycierpię. Myliłam się…

Chciałam jak najwięcej dowiedzieć się o karmieniu sztucznym (w ciązy na ten temat nie czytałam będąc przeświadczona o tym, że karmic będę piersią), szukam informacji w książkach, broszurkach, które dostałam w szpitalu. Ale informacje te sa bardzo skąpe. Wszędzie o karmieniu naturalnym…

ola i maleństwo (16-22 marca)

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Moja mleczna porażka :(

  1. Re: dziękuję za wsparcie

    Tak trzymaj, a na zagojenie brodawek polecam Purelan (ja dostałam go od znajomej ale powinien być w aptekach, jest bez smaku i można smarować piersi przed karmieniem)

    Pozdrawiam dzielną matkę

    ewka i Weronika 06.10.02

    • Re: Moja mleczna porażka 🙁

      słuchaj, nie stresuj się. najważniejsze, zeby mała sie nie stresowała i nie była głodna.podawaj jej Bebiko. w końcu po to jest to mleko, żeby zaradzić w podobnych przypadkach. ja tez bardzo chciałam karmić piersią i niestety, mały nie ma za co chwytać, a że jest głodomorem, to z tych sztucznych koncówek też nie chce, bo mu sie rozlewa. wiec ściagam i podaje z butli, choć tyle się mówi o kontakcie z piersią matki. ale co zrobić?staram mu sie to wynagrodzić w inny sposób – przytulamy się po jedzeniu. Myślę, ze Twoje złe samopoczucie, moze się gorzej na małej odbić niż Bebiko. Mnie lekarz zalecił Bebiko Omneo 1 lub Bebilon 1 gdybym straciła pokarm. Pozdrawiam i napisz co postanowiłas
      Iza

      • Re: Moja mleczna porażka 🙁

        o pokarm walczylam 2 miesiace…pozniej dalam spokoj bo: pokarmu bylo coraz mniej, nabawilam sie jakiejs skornej bakterii i musialam sie kurowac antybiotykami przy ktorych karmic nie wolno, a inne kuracje nie dawaly efektu i nikt mi nie dal pewnosci ze nie zaraze tym swinstwem mlodego… poddalam sie ale juz nie mam wyrzutow sumienia chociaz szkoda mi ze nie karmilam piersia tyle i tak jak planowalam i w tej kwestii czuje sie niezrealizowana. A, i mlody oprocz alergii i przygody z gronkowcem szybko wyeliminowanym jest raczej okazem zdrowia i nie choruje

        Ewa i Jaś – 9 miesięcy!

        • Re: Moja mleczna porażka 🙁

          spokojnie, nie martw się!!!
          wszystko się pomalutku ułoży, brodawki się zagoją, z zatorami w piersiach sobie poradzisz!!!
          Napewno strasznie to w tej chwili przeżywasz, pewnię się już nawet w tym nieźle zapętliłaś. Ja też tak miałam, bo właściwie całe karmienie polegało na walce z zastojami. tylko mojej fenomenalnej przyjaciółce po kursie położnych zawdzięczam tak długie karmienie(do 10 mies). Gdyby nie jej ciągła pomoc, przyjazdy, masowanie, porady zrezygnowałabym na początku. moje dziecko też wypijała mieszankę i też miałam z tego powodu strasznego doła.
          ale daliśmy radę. troszkę dlatego, że się zaparłam a troszkę dlatego, że oswoiłam problem i nauczyłam się dawać sobie z tym radę. miałam takie jazdy 3-4 dniowe – zastój, prawie zapalenie, naokrągło masaże, prysznic, ściąganie, karmienie, masaż itp. zwykle te doby były właściwie nieprzespane. potem kilka dni ok i znów zastój.
          nie pojawił mi się problem z pękającymi brodawkami, bo karmiłam w kapturkach. wiele osób próbowało mi wmówić, że są one szkodliwe dla Julki, ale się nie dałam i uniknęłam cierpień i nerwów a Julka ma się całkiem dobrze. może spróbuj kapturków? aha i maść bepanthen.
          tak na marginesie – przeciez nasze pokolenie w większości było karmine mieszankami, bo taka była wtedy moda!! i były one znacznie mniej doskonałe pod względem składu iż obecne. więc nie zawracaj sobie głowy, karm Ulkę tak, żebyście obydwie miały komfort psychiczny. jeśli lepiej robi wam butla, karmcie butlą, jeśli chcesz tylko dokaramić to dokarmiaj i powolutku lecz swoje piersi. taka udręka ja do tej pory nie ma sensu, to nie o to chodzi!!!
          ze stresu faktycznie może zaniknąć pokarm, bo u mnie właśnie tak się stało. ale nawet wtedy można go odzyskać. jaodzyskałam pokarm po 4 dobach walki 24h na dobę.
          głowa do góry, zajmij się trochę sobą, zrób coś, co poprawi twój komfort psychiczny i zrelaksuj się. na karmieni naturalnym świat się nie kończy.

          • Re: Moja mleczna porażka 🙁

            Oleńko przeczytałam twój post i przypomniało mi się to co ja prawie dwa lata temu przeżywałam. 🙁
            Trochę się rozpisałam ale chyba krócej się nie da

            W czasie ciąży nawet przez ułamek sekundy nie pomyślałam że Zuzankę będę karmiła sztucznie, niestety życie ułożyło się inaczej. Już w pierwszej dobie miałam problemy aby małą przystawić do piersi. Kazali kupić kapturki nic nie pomogło. Nie będę opisywała w szczegółach jak mnie dołował personel pielęgniarki który powinien być dla mnie oparciem. Zuzanka była jedynym dzieckiem na oddziale noworodkowym które ciągle płakało z głodu. Myślałam że jak wrócę do domu to będzie inaczej. Myliłam się było jeszcze gorzej. Mleka miałam tyle że mogłabym wykarmić dziesiątkę, a Zuzanka nie chciała ssać. Siedziała przy mojej piersi przez wiele godzin i ciągle płakała, ja spałam po 3-4 godziny na dobę. Piersi bardzo mnie bolały, brodawki zorane, zamiast mleka płynęła z nich krew. Kazali dawać odciągane, tylko jak to miałam zrobić? Udawało mi się odciągnąć co najwyżej 10 ml. W dzień jak przychodziła położna przystawiała mi Zu do piersi i wyciskała moje mleko do jej buzi poprzez naciskanie na kanaliki, wtedy mała błogo zasypiała z pełnym brzuszkiem. Tylko to nie na tym miało polegać, żeby wyciskać mleko z piersi, dziecko miało samo ssać!!! Do dziś nie wiem w czym był problem, albo niedrożne kanaliki, albo Zuzia leniuszek.
            W każdym razie zamiast położyć się spać gdy niunia w końcu zasnęła to my z mężem walczyliśmy z moją “mleczarnią”, a to kompresy, a to różne polecane sposoby. Pamiętam że pewnej nocy porobiły mi się takie zastoje i dostałam wysokiej temperatury, że mąż przystawił się do piersi aby trochę uciągnąć bo ręcznie się nie dało – biedaczek nie miał siły.

            Położna która przychodziła do domu nawet nie dopuszczała myśli o sztucznym, gdy kiedyś przyznałam jej się ze w nocy dałam małej mieszankę to mnie opieprzyła mówiąc: “wszystko co najlepsze pani może dać dziecku to własne mleko – to jest jego polisa na dorosłe życie”. Boże co ja wtedy przeżywałam. Zamiast rozkoszować się macierzyństwem wpadałam w doły. Walczyłam o pierś jak tylko mogłam, przystawiałam do piersi i wyłam z bólu – karmiąc cały czas w kapturkach. I może trwało by to jeszcze długo, gdyby nie to że pewnego dnia przyszła do nas pediatra i będąc świadkiem następnej próby karmienia, kazała następnego dnia pojawić się z dzieckiem w przychodni. Okazało się że mała zamiast przybierać spada niepokojąco z wagi. To pediatra podjęła decyzję o sztucznym karmieniu. Brałam te same tabletki na zatrzymanie pokarmu co ty. Zuzanka zaczęła lepiej sypiać, mniej płakać, tylko ze mną było coś nie tak.
            Miałam depresję nie poporodową tylko depresję nie udanego karmienia naturalnego, każdy mi mówił że naturalnie bo to dla dobra dziecka, a ja karmiąc sztucznie byłam wyrodną matką. Wszędzie słyszałam że za wcześnie się poddałam, że ta czy tamta też tak miały i dały radę. Że jestem głupia i co ze mnie za matka. Potrzebowałam fachowej pomocy, ale jej nie dostałam. Na całe szczęście oparcie miałam w mężu, mamie i teściach. Nie każdej się udaje i to nie chodzi o to że jesteś słabsza, każda z nas przerabia to na swój sposób.

            Olu myślę że dzieci chowane na sztucznym nie chorują więcej od tych karmionych naturalnie, najlepszym przykładem tego jest Zuzanka, która obciążona po tatusiu alergią jest od samego początku na nutramigenie. Dziś je wszystko i nic jej nie jest, co mnie dziwi ponieważ ok. 15 miesiąca próbowałam wprowadzić jej zwykłe modyfikowane i dostała wysypki. Myślę ze to wszystko zależy od dziecka. Wcale często nie choruje. W pierwszym roku 2 przeziębienia, w drugim roku – 1 przeziębienie.

            Zrób tak jak uważasz za najlepsze dla twojego dziecka i ciebie. Jeżeli zdecydujesz się na butelkę proszę nie popadaj w doły, wytłumacz sobie to że tak musiało być, ze tak się ułożyło. Słuchaj własnego serca i intuicji. Przede wszystkim tu chodzi o twoją miłość jaką obdarzasz maluszka a nie o to w jaki sposób karmisz.

            Pisze ci to ja kobieta która przechodziła mega doły z powodu przegranej walki, dopiero po roku mogłam normalnie rozmawiać na ten temat, nie zalewając się łzami i nie czując się jak najgorsza matka na ziemi.
            Dziś Zuzanka potrafi z 10 razy dziennie przyjść do mnie i powiedzieć jak bardzo mnie kocha mocno się we mnie wtulając i wiesz co tą miłość wyssała z butelki 😉
            Buziaczki i głowa do góry.

            Podaję ci link do strony może ci pomoże
            [Zobacz stronę]

            Izka i Zuzanka (12.V.2002)

            • Re: Moja mleczna porażka 🙁

              Bidulkaaaa. Jak czytam twój post to tak jakbym to ja go pisała jakieś 3-4 miesiące temu. Miałam bardzo podobnie-cesarka, popękane piersi, zapalenia piersi, wprowadzenie nana(radość najedzonego dziecka) i wielka presja otoczenia—mąż, położna, pani doktor—PIERŚ i TYLKO PIERŚ SZOK
              Tylko rodzice namawiali, żebym z tym skończyła i wprowadziła miesznke, twierdząc że zdrowie matki jest równie ważne. Nie posłuchałam-ściągam pokarm do teraz, karmię mieszanie, ale już niedługo.Z tym że ja potrafiłam ściągnąć nawet 200ml, a teraz tak do 100 ml na raz.
              Teraz z perspektywy czasu patrzę na to zupełnie inaczej. Kiedyś było tylko karmienie i wszystko się kręciło wokól niego. Teraz już wiem, ze są większe wartości- ja się nie męczę, nie goączkuję -mogę się bardxziej poświęcić dziecku. Ale zrozumiałam to dopiero po 4,5 miesiąca. Kiedyś pisałam: “nie wiedziałam,że karmienie jest taką sztuką, jescze trudniejsż niż poród” A w będąc w ciąży wszystko było takie banalne. A później doili mnie jak krowe(pewnie znasz ten ból, jak trzeba wymasować obolałe piersi-SZOK)
              Ja Ci mogę polecić tylko tyle-spróbuj ściągać, a jeśli nie masz na tyle pokarmu to daj sobie spokój. Będziesz się źle z tym czuła ale z biegiem czasu zdasz sobie sprawę, że dobrze zrobiłaś. Trzymaj się ciepło i nie słuchaj porad typu “przystawiaj dziecko a pomoże”-ja w to nie wierze. Pozdraiwm
              OLGA I MAJA 17 12 03

              • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                pewnie, ze nattralne karmienie najlepsze, ale nie zalamuj sie nie miej wyzutow sumienia robilas co moglas. wyzuty sumienia to powinny miec te mamuncie co ich dzieci chce ssac, co maja pokarm i idealne do karmienia piersi a rezygnuja z karmienia bo im tak wygodniej, albo sie boja ze im sie cycunie zdeformuja od karmienia (bzdura), bo na impreze sie nie wyjdzie itd….

                co moglas to zrobilas. moze jak sie cycunie podkuruja to sprobuj jeszce raz. moja tesciowa przez miesia po porodzie nie karmila, nie miala pokarmu i nagle jak dostala to migla 5 wykarmic, wiec moze jak wykurujesz sie to mleko niezaniknie i wtedy jeszcze raz sprobujesz?

                Agnieszka mama Jagody(09-10-97) i Kamili(03-04-03)

                • Re: Nawet tak nie mów, nawet tak nie myśl…

                  Wiesz, to o czym piszesz to moje wspomnienia sprzed roku… ciągły ból piersi, popękane, krwawiące brodawki… po ściągnięciu 30-40 ml – to wszystko na co było mnie stać…
                  pewna lekarka powiedziała mi “karmienie piersią jest ważne, ale… nie za wszelką cenę”. Dareczka dokarmiałam mlekiem modyfikowanym, a po 2 miesiącach dałam sobie spokój z “karmieniem” piersią i przeszliśmy całkiem na mieszankę, ponieważ ilość mleka nie ulegała zmianie 30-40 i koniec. Stosowałam cuda na wzbudzenie laktacji, nic nie pomogło… nawet częste przystawianie dziecka, kończące się moim wyciem… i gdy z mężem podjęliśmy decyzję, że kończymy tę szopkę i przechodzimy na mieszankę, ja odżyłam. Zaczęłam normalnie jeść, lepiej spać, nareszcie zmęcznie bólem ustąpiło na tyle, że poczułam miłość do mojego dziecka…
                  Rozumiem Cię w 100%…
                  Mój synek jest zdrowym, podognym dzieckiem. Bałam się, że gdy go przestanę karmić zacznie chorować – nie zaczął Moje obawy nie sprawdziły się.
                  Nie namawiam Cię do sztucznego karmienia, wiem, najlepsze jest mleko mamy, ale… piszę to na wypadek gdy zdecydujesz się na mleko modyfikowane… nie obwiniaj się, nie przypłać tego tak jak ja- depresją, nie watro, nie jesteś gorsza… uwierz mi na słowo, szczęśliwa mama- to jest dla dziecka najważniejsze…
                  Pozdrawiam i czekam na dalsze wieści. Gdybyś chciała rozwinąć temat, czekam na wiadomość

                  GOHA i Dareczek 12 m-cy (02.04.03)

                  • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                    dla pocieszenia powiem Ci tak:

                    moja siostra jak sie dowiedziała że będę miała planowe cc (ułożenie miednicowe) powiedziała: “to ty matka nie bedziesz, bo co to za matko co własnego dzieckanie urodzi”.

                    A po 7 tygodniach zycia moje dziecko przesżło właśnie na nutramigen (dzięki za rady- juz dzisiaj udąło mi sie zacząć podawać czysty nutramigen i źre go :-))) ), więc tez zostało pozbawione najlepszego na świecie i najzdrowszego pokarmu matki – bo jak sie okazało trułam dziecko :-)))

                    Więc nie dość że nie urodziłam własnego dziecka, to jeszcze go nie mam jak karmić. Ja to dopiero wyrodna matka jestem…

                    Pozdrawiam wszystkie wyrodne matki

                    madzia z wiktorią (10.03.04)

                    • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                      hihi, to jedziemy na tym samym wozie, hehe – ja też miałam cc

                      Izka i Zuzanka (12.V.2002)

                      • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                        Skończyło się na tym, że karmię tylko Bebilonem 1 (po tygodniu z Bebika Ha przeszliśmy na Bebilon).
                        Mój mąż, Wasze posty i rozmowa z położną zmniejszyły moje wyrzuty sumienia, poprawiły mi samopoczucie, a uśmiechnięta Ulka utwierdziła mnie w przekonaniu, że tak jest ok.
                        Mała je bardzo dużo, ładnie przybiera na wadze i jest pogodna. Męczą ja tylko gazy (ale na piersi było to samo)
                        Pozdrawiam

                        Ola i Ula (24.03.2004)

                        • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                          Jak przeczytałam Twój post to mi się jakoś tak lżej na sercu zrobiło 🙂 Zwłaszcza, że tego dnia wcześniej byłam na uczelni i gdy koleżanki dowiedziały się, że nie karmię usłyszałam wiele słów dezaprobaty, że to bardzo źle, że one też miały zapalenia, popękane brodawki, ale się nie poddały… Nie dość, że człowiek sam z siebie ma wyrzuty sumienia to jeszcze go dołują…
                          Bardzo Ci dziękuję 🙂
                          Także za nazwanie mojego problemu: depresja nieudanego karienia naturalnego. Chociaż mąż, ciocia, babcie, siostra mówią mi, że tak trzeba było zrobić, ja nadal potrafię się rozpłakać widząc zdjęcie z kobietą karmiącą piersią.
                          Wiem, że muszę pogodzić się z sytuacją i wiem, że najważniejsze, że córka jest zdrowa i zadowolona (mąż mi stale powtarza: “co ty się tak martwisz, przecież wszystko jest w jak najlepszym porządku, mamy wspaniałą córkę”).
                          Jeszcze raz Ci dziękuję 🙂
                          Artykuł też mi pomógł.

                          Ola i Ula (24.03.2004)

                          • Re: Nawet tak nie mów, nawet tak nie myśl…

                            Od ponad trzech tygodni podaję mieszankę i z Ulą jest wszystko jak najlepiej. Co prawda miał niewielkie zapalenie ucha, ale tak niewielkie, że laryngolog powiedział, że inni rodzice by go nawet nie zauważyli bo w zasadzie nic ją nie bolało, była po prostu bardziej marudna, ale ja się tym zaniepokoiłam bo to tak pogodne dziecko. To zapalenie ucha było od tego, że wymiotowała i pokarm naleciał jej do ucha środkowego. Początkowo taż żarłocznie jadła, że często jej się zwracało. Ale już się to ustabilizowało, je dużo spokojniej.
                            Ale i ja też jestem spokojniejsza. Mogę w końcu się nią zająć, poprzytulać, porozmawiać, posmiewać, potańczyć, pójść na spacer itd. Bo wtedy nie było o tym mowy.
                            Cieszę się, że nie jestem sama z moimi odczuciami.

                            Ola i Ula (24.03.2004)

                            • Re: Nawet tak nie mów, nawet tak nie myśl…

                              A ja się cieszę, że wszystko sie unormowało i że możesz odkrywać uroki macierzyństwa Życzę wszystkiego naj…

                              GOHA i Dareczek 12 m-cy (02.04.03)

                              • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                                ja rowniez i Janek rowniez je nutramigen bo jest alergikiem

                                Ewa i Jaś – 9 miesięcy!

                                • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                                  Cieszę się, teraz niech córeczka zdrowo rośnie a ty rozkoszuj się macierzyństwem, które nie polega wyłącznie na karmieniu piersią :). Najważniejsze że masz wsparcie w rodzinie, w najbliższych, a innymi się nie przejmuj, koleżanki widocznie nie przechodziły tego tak jak ty.
                                  A męża słuchaj, bo facet ma 100% rację 🙂
                                  Ja zawsze twierdzę że przy drugim na pewno się uda 🙂
                                  buziaczki

                                  Izka i Zuzanka (12.V.2002)

                                  • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                                    załóżmy klub wyrodnej matki :-)))

                                    pozdrówka

                                    madzia z wiktorią (10.03.04)

                                    • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                                      Olu, wiem co przeżywasz. Ja też plakałam i probowałam odciagać, gdy Miloszek (wcześniak)leżal w inkubatorze i dostawał jedzonko przez sondę. Wszyscy mi tylko mówili, że musze, bo to dla niego najlepsze. A ja przecież sama o tym doskonale wiedziałam. Przecież urodził się w 29 tygodniu, ważyl zaledwie 700 gramów i miał zero odporności. ten maciupki człowieczek walczyl o życie, a ja, choć pobudziłam laktację, szybko mialam coraz mniej mleczka. A to mleko miało Mu pomóc, dzieki niemu mial być silniejszy, zdrowszy…Ale stres robil swoje…A jak sie nie stresować, gdy ciągle nie wiadomo czy dziecko przeżyje, czy będzie zdrowe? I takim sposobem Milosz dostawał moje mleczko tylko około 5 tygodni. Potem juz tylko sztuczne. Nigdy nie ssal piersi. Na szczęście,mąż, mama, prywatne lekarka (ordynator odd. noworodkowego) oraz lekarze z kliniki nie potępiali mnie, nie pouczali, lecz zrozumieli i wspierali na duchu. Tylko “mądre” koleżanki opowidaly o rzece mleka. Mowily co robic by mieć pokarm, bo one przecież mialy. Ale ani jedna nie urodziła po 6 miesiącach ciąży, ani jedna nie musiala walczyć z laktatorem, ani jedna nie drżała o swoje dziecko tak jak ja… Choć przyszlo mi to z trudem, pogodzilam się z faktem, że Milosz je sztuczne. A, że jest po prostu silnym facetem (co pokazal na początku swego życia) nie choruje, choć wiele osób to dziwi. Nie miewa zapalenia oskrzeli, krtani, gardla. Ząbki wychodzily bez bólu i gorączki. Antybiotyk dostał raz w życiu, gdy zostal zarażony w szpitalu gronkowcem. I po tygodniu gronkowca nie bylo. Gdyby nie Jego problemy związane z wcześniactwem, byłby okazem zdrowia. I to na sztucznym mleczku.
                                      Nie przejmuj się więc tak bardzo, nie placz, tylko bąź kochającą mamą. Daj butlę swojej dzidzi, bo to nie jest trucizna. W takim stresie, w jakim teraz żyjesz masz prawo mieć problemy z laktacją. A dziecu też nie jest dobrze. Niech mąż Cię wesprze. I zmień lekarza Nie pozwol sobie, by ktoś Cię w tej sytuacji jeszcze bardziej dołował i próbowal wmowić, że jesteś zlą matką, bo tak nie jest. Bardzo chcialaś, nadal chcesz. Ale nie zawsze chcieć znaczy móc.
                                      A zatem głowa do gory! Przytul i ucaluj swoją kruszynkę i daj jej po prosutu jeść.
                                      Pozdrawiam i życzę lepszego jutra,
                                      mama butelkowego Miloszka rozrabiaki i małego cycusiowego Kajtusia

                                      • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                                        Boze, az mnie moje cycki rozbolaly jak przeczytalam twojego posta! Biedactwo!!! Ja jestem strasznie za karmieniem piersia, ale w twoim przypadku mysle ze i dla ciebie i dla dzieciatka bedzie duzo lepiej jak przejdziecie na formule.

                                        Pozdrowionka

                                        Trzymaj sie Mamuska

                                        Ania i Alicja (12 marzec)

                                        • Re: Moja mleczna porażka 🙁

                                          ja tez w czasie ciąży byłam przekonana, że bede karmic piersią, ale życie pisze własny scenariusz. Moje dziecko nie dostało ani kropli mojego mleka i tez znajoma lekarka suszyła mi głowe, że moja wina, że wina mojego kardiologa, że za mało się starałam, ale neonatolag ze szpitala, która opiekowała się Alą powiedziała, że najwazniejsze aby maluszek był najedzony spokojny i kochany, mleko mamy jest najlepsze, ale sztuczne tez jest dla dzieci. Głowa do góry, nie robisz dziecku krzywdy dajesz mu miłość, bezpieczeństwo i pełny brzuszek. A co do chorób to moja Ala pierwszy raz zachorowała miesiąc temu, ale jak dzieckiem zjmuje się mama z chorym gardłem to i nie wiem jaka odpornośc nie pomoże, więc jak napisała już piechotka, to nie prawda, że dzieci karmione sztucznym mlekiem wciąż chorują

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Moja mleczna porażka :(

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general