Myśli o śmierci…

Kilka dni temu czytałam na edziecku posty o młodych wdowach…siedziałam i płakałam…
Mężowie ginęli głównie w wypadkach samochodowych… Ale wiadomo, są też różne choroby.

Odkąd poznałam mojego męża jestem niesamowicie szczęśliwa… Ale w parze ze szczęściem podąża nieustanny lęk.
Jest on bardzo silny…do tego stopnia, że proszę M o sygnały z tel komórkowego, wciąż się o niego martwię, nie byłabym zadowolona z dłuższych wyjazdów, delegacji… Na szczęście jego takowe nie dotyczą.
Jestem panikarą, a to myślenie, że mogę go stracić…sprawia mi niesamowity ból…
Do tego listopad jest dla mnie tragicznym miesiącem…kojarzy mi się ze śmiercia…Dzień Wszystkich Świętych, kolejna rocznica śmierci mojego Taty…ta przygębiająca pogoda… A zarazem niebezpieczna…oblodzone jezdnie – takie myśli krążą każdego dnia po mojej głowie
Staram się myśleć pozytywnie…wierzyć, że moje największe marzenie sie spełni… Ale to jest takie trudne…takie nieprzewidywalne…

Czy tez macie takie głupie mysli??
Mi jest z tym bardzo cięzko
A do napisania tego posta skłonił mnie przed chwilką jeden przeczytany wątek…wątek, w którym poczułam ból autorki…kilka słów zaledwie… A w tych słowach realny obraz moich najstraszniejszych myśli…

Dodam, że lęk ten dotyczy każdej osoby z mojej rodzinki…
Ja wiem, że to chore jest…
I wybaczcie, że tak pesymistycznie…

Beata i Maciek (11.02.2004)

Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Myśli o śmierci…

  1. Re: Myśli o śmierci…

    Beatko, skąd ja znam te lęki… No skąd
    Trafnie określiła to Justborn:
    takie paranoje wynikają chyba z silnej świadomości tego, co mamy i ile możemy stracić. im człowiek bardziej szczęśliwy i jednocześnie wrażliwy tym łatwiej o tego typu lęki. “

    Jak nie mielismy auta to panicznie bałam sie wieczornych wypraw męża środkami komunikacji miejsckiej… nigdy nie wiadomo, czy jacyś kibice nie przyczepią sie o głupiego papierosa (maz nie pali wiec byłby powód do ataku).
    Teraz jak mamy auto to panicznie boję sie jak gdzies sam jedzie….Kiedys na imprezie studenckiej zaczelismy wszyscy sobie sprawdzac linie zycia na dloni… moj maż mial z nas wszystkich najkrótszą. Po imprezie wyc mi sie chcialo… wszyscy zartowali z tego a mi jakos do smiechu nie było. Przesladuje mnie do dziś ta jego linia zycia…

    Boje sie o Fi… gdybym mogla to chcialabym go miec nan stop przy sobie, bo wg mnie nikt go tak nie upilnuje jak ja (chore to jest wiem).

    Moj tato był marynarzem, rybakiem i dopiero jak przeszedł na emeryturę odetchnęłam z ulgą… Teraz juz nie przesladuje mnie ten paniczny lęk gdy za oknem szaleje wiatr… Jak wypływał w rejsy na kilka miesiecy to bywały chwile, ze nie mielismy kontaktu z ojcem przez miesiac, dwa bo nie mial skad zadzwonić to był koszmar… Nikt tego nie zrozumie kto tego nie przezył… Dopiero teraz po latach opowiada o wypadkach na statkach, o tym jak byli w Brazylii i otarli sie o smierc (rabunek), o strachu jak przeplywali przez kawałek ale jednak Trójkąta Bermudzkiego, o mrozie w Rosji takim, ze statki zamarzaly i sie przewracały… Ja strasznie sie o niego bałam, jako dziecko mialam fioła bo ojciec pracował jako mechanik czyli pod pokładem a tam maszynownie mają kilka pieter… jak statek tonie to ciezko z tej maszynowni się wydostać… Chore te leki ale jednak są…
    Teraz boję sie chorób…. zwłaszcza po tym jak stracilismy bliską mi ciocię… miala 39 lat i raka…. za szybko odeszła. Nawet nie zobaczyła Fi…. Powtarzała ze jedna osoba z rodziny odejdzie a jedna sie urodzi i bilans sie wyrówna…. zmarła jak Fi mial 2 tygodnie…. dzien po swoich urodzinach.

    Miesiąc przed naszym ślubem w wypadku samochodowym zgineła koleżanka wraz z córeczką (4 latka). Wracali z urlopu z Zakopanego do Kołobrzegu. Przed samym Kołobrzegiem wjechał w nich bus. Przezył tylko jej maż. Nigdy bym nie chciala byc na jego miescu. Miesiąc po naszym ślubie zgineła kolejna kolezanka tez w wypadku samochodwym…. Miala 22 lata… Wychodzisz z domu i nie wiesz czy wrócisz…. Boooosze jak ja tego sie obawiam.

    Listopad to trudny miesiac…. zawsze mam takie przemyslenia, sloneczka mniej wiec i częsciej czlowiek wpada w depresję…. teraz staram sie nie myslec o tym, zajać sie czyms ale czasami mi to nie wychodzi.
    Panicznie boje sie odejscia kogos bliskiego…. najbardziej straty meza czy dziecka. Nie chcialabym przezyc najblizszych… to takie chyba egoistyczne myslenie….

    Nie jestes sama Beatko z takimi myslami…. wydaje mi sie, ze my kobiety mamy ten lęk zakodowany w naszych główkach bardziej niz faceci….

    _
    Asia i

    • Re: Myśli o śmierci…

      23 września minęła również 7 rocznica śmierci mojego taty…
      do dziś dnia jak obudzę się w nocy to dotykam męża i sprawdzam czy mój mąż jest ciepły………

      Figusia i Martynka -łobuzek 23.01.04

      • Re: Myśli o śmierci…

        Ale mnie zdołowałaś….
        No ale doskonale znam takie rozterki…
        Cieszmy się tym co mamy….

        MY:)
        ps.friko.pl

        • Re: Myśli o śmierci…

          Może napisze coś głupiego – ale ulżyło mi… Strasznie sie karce za takie mysli – a pojawiaja sie czesto… Widzac, ze jest nas tutaj sporo, pocieszam sie ze to chyba nie jest jednak takie nienormalne… Wlasnie dzisiaj napisalam na watku pazdziernikowek, ze moj maz i coreczka sa dla mnie jak tlen – bez nich nie umialabym zyc…
          Trzymajcie sie!!!!!!!!!!!

          Claudia i Klaudia (14.10.04)

          • Re: Myśli o śmierci…

            U mni tak samo, całe życie wieczne obawy o bliskich.

            Potwornie mnie to wykańcza, czasami nie jestem w stanie przez to normalnie funkcjonować :((,

            Każdy wyjazd na kolonie kończył się temperaturą, nie było to spowodowane tęsknota ale obawa, że nie będę miała do kogo wrócić, nie miałam wtedy rodzeństwa.
            Dość długo wstawałam w nocy i dreptałam do pokoju rodziców aby posłuchać czy oddychają.
            U mnie ta obawa to juz choroba, wolałam zostać z rodzicami niż wypaść gdzies z koleżanką bo bałam się, ze coś im sie stanie :((.
            Kiedy wyjechałam na studia codziennie musiał byc telefon (nie było komórek wiec nie można było puśćić sygnała), wystarczyło mi tylko słowa “u nas ok”.
            Kiedy sie zakochałam, urodził się mój syn moje obawy rozszeżyły się na moich najukochańszych mężczyzn. Boję się każdego wyjazdu, każdej chwili bez nich

            Ten rok jest szczególnie dla mnie ciężki, moja najbliższa przyjaciółka z liceum została w lipcu nagle 27 letnią wdową z dwuletnia córeczką, Boże co ta dziewczyna przeżywa a ja kompletnie nie umiem jej pomóc :((, czuje się kompletnie bezradna,
            kiedy przeczytałam posta Ami w oczach stanęła mi Iza ze swoja tragedią :((
            Biedne dziewczyny

            Nie moge juz dłużej pisac bo zaraz sie rozpłaczę

            Pozdrawiam cieplutko
            Ania

            • Re: Myśli o śmierci…

              Dziękuje Kasiu.
              Przeczytałam i choć mam świadomosc, ze takie rzeczy sie dzieją to chyba nigdy nie bedę umiała przejsć obok nich bez lez.
              Strasznie to przykre i bolesne.

              P. S O Tobie również
              Serdecznie pozdrawiam.

              Jonatan (20.04.2005)

              • Re: Myśli o śmierci…

                Właśnie Kasiu tak jak piszesz nie chcę zgodzic się,aby taki lęk przeżywac na codzień.Jestem bardzo wrażliwą osobą z natury wszystkim sie przejmuję tak było od dziecka i po prostu gdybym poddała sie takiemu lekowi nerwica lękowa gwarantowana.

                Tego posta piszę też do co niektórych z was,które jesteście może słabsze takie jak ja i proszę wasz,abyscie nie doprowadzały się do takiego stanu psychicznego jak ja doprowadziłam się.

                Po 2 dziecku przeżyłam koszmar związany z lękiem. Nie mogłam sobie z tym poradzic sama.Kochajace osoby również nie mogły mi pomóc, lekarstw nie chciałam brac bałam się uzależnienia uważałam je jako sybstytut.
                Po porodzie przyplątały mi się dolegliwosci takie duszenie w gardle. Strasznie sie tego przestraszyłam,a mówiac dokładniej przestraszyłam się swojej śmierci,że mogłabym osierocic swoje dzieci tak malutkie (2,5 roku i 3 mis.)Nie chodziło mi o strach przed tym,że ja umrę ponieważ wiem gdzie bym poszła do mojego kochanego Pana,ale pozostawienie moich dzieci było dla mnie koszmarem. Tym bardziej,że mój tata zmarł w wieku 34 lat,a ten wiek zbliżał sie do mnie. Przez ten lęk coś zaczęło się dziec w moim organiżmie zaczęłam miec coraz więcej dolegliwości nerwicowych
                I czym większy lęk tym więcej dolegliwości takich jak potworne duszności, zawroty głowy,skaczące ciśnienie.Drętwienia ręki i twarzy jednym słowem nie życzę tego nikomu.
                Bardzo chciałam miec wiecej dzieci,ale myślałam jak ja mogę miec ich więcej jeśli tej 2 nie moge wychowywac z takim samopoczuciem.
                Nie chciałam pogodzic się z takim lękiem,cóz za nieszczęśliwe życie.Zamiast cieszyc się rodziną tym co mam i nawet tym czego nie mam bo szczęście przecież nie zależy od posiadania to ja koncentrowałam się na strachu brrrr,paskudztwo jak sobie przypomnę to.
                Okazało się majac takie myśli,że wiele ludzi coś takiego przeżywa. Coraz więcej osób zaczęło mówic mi,że ma dolegliwosci nerwicowe
                Po 2 latach walki z lękiem powiedziałam STOP!
                Nikt nie może mi pomóc,wiedziałm,że tylko do Boga moge przyjśc z tym problemem.Jeszcze to był na dodatek dzień w którym nasz przjaciel wyprawiał pogrzeb swojej matce,na który ja nie mogłam wejśc bo mnie znowu schizy brały. Na ten pogrzeb przyjechał pewien ewangelista,który prowadził wieczorem nabożeństwo. Powiedziałam do siebie,że dzisiaj jest ostatni dzień mojej nerwicy,wierzę,że Bóg mi pomoże.Ewangelista nie znał mojego problemu,a całe kazanie mówił na temat strach,lęku,nerwicy i wierze zaufaniu Bogu.Wiedziałam,że Bóg osobiście przemawia do mnie. Na tym nabożeństwie.Oddałam całą moją przyszłośc Bogu moje dzieci. Po modlitwie zamiast lęku pokój mnie wypełnił.Dolegliwosci przychodziły jeszcze przez pewien czas,ale nie miałam lęku związanego wraz z nimi.
                Póżniej spełniło sie moje 3 marzenie-dziecko.Gdybym miał ten lęk to podczas krwotoku chyba bym umarła ze strachu,póżniej czwarte dziecko i jeszcze więcej problemów związanych z porodem……………………….
                Tak, wiec wiara i zaufanie Bogu powoduje,że mogę cieszyc się każdym dniem i gdyby nie wiara nie mogłabym nawet normalnie życ…

                Pozdrawiam tych,którzy się lękają i tych którzy nie mają z tym problemy bardzo serdecznie

                • Re: Myśli o śmierci…

                  Nie jestes w takich myslach osamotniona….bo ja tez ciagle mysle o smierci i boje sie co moze przytrafic sie tym, ktorych kocham….. Tez nienawidze listopada….26-ego jest rocznica smierci mojej siostry…..zginela w wypadku samochodowym wlasnie wtedy gdy spadl pierwszy snieg….Od tej pory ciagle przesladuja mnie mysli o tym, ze tak nagle jak zginela moja siostra moze zginac maz…rodzice…ja!Nie lubie gdy moj maz gdzies wychodzi…bo moja podsiaidomosc pokoazuje mi takie jakby stop klatki z tego jak naprzyklad napadaja mego meza i ktos mu wbija noz…potem widze siebie w zalobie, rozpaczajaca….takie mysli mam ciagle ale dotycza one rowniez Poli…Jak ide z nia po schodach to nagle zaczynam soebie wyobrazac jak ona mi sie wymyka z rak i spada…. Mnie te mysli potwornie mecza i stresuja… Ale nie potrafie sie ich wyzbyc… To silniejsze ode mnie.A wgralam sobie, ze i ja zgine tragicznie w wypadku samochodowym…i boje sie


                  Aga i POLA 18 m-cy!+II cykl starań

                  • Re: Myśli o śmierci…

                    Niestety ja też ciągle mam takie myśli, jak mój mąż dłużej nie wraca z pracy bo musi coś pozałatwiać to wydzwaniam do niego ciągle/aż się czasami trochę wkurza/.
                    kiedyś jakaś wróżka powiedziała mu że zginie w wypadku, od tamtej pory ta myśl mnie ciągle prześladuje.
                    ciągle rozmyślam o moich bliskich którzy już odeszli:mamie dziadku— a oni ciągle mi się śnią.
                    boję się o mojego Nikolka żeby sie nie rozchorował, żeby nic mu się nie stało, jak śpi ciągle zaglądam do niego i sprawdzam czy oddycha. ja mam jakiegoś zajoba chyba na tym punkcie.
                    i jeszcze coś mnie prześladuje – boję sie sama siedzieć w domu jak tylko usłyszę jakiś szelest w domu, jakieś stuknięcie od razu mi się wydaje że jakiś złodziej mi wlazł do domu.

                    Ela&Nikodem 10-01-04

                    • Re: Myśli o śmierci…

                      Myślę od 2 dni co by ci tu napisać amberuś…….

                      Tak, gnębił mnie strach, że L. może nie wrócic, ale to było kiedyś (częściej i dalej, na dużej wyjeżdżał)…….. teraz ostatnio mam okres godzenia się z koniecznością odejscia każdego z nas (aczkolwiek wolałabym umrzec przed moimi bliskimi, egoistycznie, jeszcze nie teraz naturalnie ). nawet przychodzi mi do głowy, ze nie chciałabym umierac w ten czy inny sposób……. cóż, tego wybrać nie możemy, ani czasu, ani sposobu (przynajmniej tego naturalnego…)

                      ale ten paniczny strach o którym piszesz pożegnałam…. nie chcę by mną rządził…….. po prostu wyszłam z założenia, ze nie wiadomo, co gdzie kiedy, kto pierwszy itd……. mam tylko momenty, gdy się o coś z L. spieramy, lub nie znajdujemy dla siebie czasu- mówie mu “zostawmy to czy tamto, szkoda życia, nie wiadomo ile masz go przed sobą czy ty czy ja”

                      (Miko własnie wymalował się Oli farbami na buzi, jak matka pisała…… łobuz, ale wygląda hihi hihi…… to tak na optymistyczne zakończenie)

                      uszyska do góry ambi!!!!!!!!! jakby co wiesz gdzie mnie szukac

                      ”Makkajaj”-20m, Ola-10l

                      • Re: Myśli o śmierci…

                        Elu, na pewno nie zabiorę Ci tego strachu, który masz w sobie, bo sama mam go cały czas, on po prosru żyje ze mną no i niestety męczy, tak jak widze kazda tu z nas.
                        Mysle, ze te leki chyba powinno sie leczyc…:((
                        Wracajac do tego co chcialam napisac, jesli chodzi o te wrozke. Wiem, ze to co powiedziala, juz sobie zakodowalas i tym gorzej sie z tym zyje i bardziej boli. Ale ja szczerze mowiac nie wierzylabym we wrozki. Moj maz ma dobre do tego podejscie, w nic z tego co mowia nie wierzy, a wszystko jesli sie sprawdza, to dla niego dopasowanie do danej sytuacji, jak cos uslyszysz z zycia, to zaraz szukasz i jakos dopasowujesz. Dzieki niemu troche sie wyzwoilam z tej ufnosci takim “czarodziejkom”.

                        Poza tym uwazam, ze ZADNA dobra wrozka nie powiedzialaby komukolwiek, ze zginie tu czy tu. Mozna ostrzec, zeby uwazal, itd. ale nie przepowiadac smierci. Bo dobra wrozka, powinna byc jednoczesnie i psychologiem, jesli juz za taka dobra sie uwaza, to powinna pomagac, ostrzegac, anie z gory strzelac “A Ty zginiesz w wypadku”. Podejrzewam, ze to sa wrozki, ktore wzielyby 5-10zł, za wielkie przepowiadanie przyszlosci.
                        Przynajmniej tym sie nie drecz posrod swoich lekow.

                        Pozdrawiam bardzo cieplutko.
                        Ania

                        [Zobacz stronę]

                        • Re: Myśli o śmierci…

                          Chciałam powiedziec to samo co Nucha jeśli chodzi o wróżby.Wróżki zarabiaja w ten sposób. Na życie.Wypowiadając słowa o smierci wypowiadaja tak jakby przekleństwo na dana osobę co nie jest prawda,ale jeśli człowiek wierzy w to, często wg wiary tak się dzieje lub wiele rzeczy mozna dopasowac.Lepiej zawierzyc w opatrznośc Bozą aniżeli wierzyc wróżce

                          • Re: Myśli o śmierci…

                            Z tą wróżką to było tak że to ona sama zaczepiła mojego męża i kolegę jego na ulicy i zaczęła nawijać. A martwię się dla tego że mój mąż dużo jeździ samochodem a wypadki niestety chodzą po ludziach i też niestety ta myśl do mnie wraca/mój mąż na szczęście sobie głowy nią nie zaprząta/.
                            masz rację te lęki bardzo męczą i wpływają na życie negatywnie.
                            pozdrawiam serdecznie

                            Ela&Nikodem 10-01-04

                            • Re: Myśli o śmierci…

                              Rozumiem Cie doskonale, bo sama nie lubię jak mąż gdziekolwiek jeździ, jestem najspokojniesza, gdy Go widzę, jest obok, wiem, że jest wszystko w porządku.
                              Kiedyś (dobre pare lat temu, chyba z 5-6), przechodziłam u nas ulicą, gdzie bardzo lubiły sobie stać i czatować cyganki.
                              No i oczywiście jedna mnie zaczepiła (dodam, że mam szczeście do zaczepiania przez te panie, więc jak widzę z daleka, omijam szerokim łukiem, lub przechodzę na drugą stronę, o ile jest taka mozliwość), chciała powróżyć, za 1zł chociaż czy jakoś tak, zaczęła gadać, że kobiecie w ciąży się nie odmawia (bo chciałam sobie iść), że jak odmówię to umrę. Zdenerwowałam sie strasznie, wyjęłam tę złotówkę jak dobrze pamiętam, może mineła minuta, nie chciałam nic słuchać i uciekłam. Potem okazałao się, że nie mam też 5zł, które dodatkowo były w drobnych. Do dzisiaj nie wiem jak i kiedy je wyjęły,. całe szczęście nie więcej. Poryczałam się strasznie…szczerze mówiąc dlatego, że kiedyś słyszałam, że cyganki mogą rzucić urok…w tej chwili przy mężu przestałam w to wszystko wierzyć, tłumaczę sobie jakoś logicznie, jak można przepowiedzieć komuś przyszłosć z kart…lub ot tak na ulicy. To jest naciąganie na kasę, bo wiele osób chciałoby sie dowiedzieć co je czeka. Czasami myślałam, czemu takie pesudowróżki które są ” jasnowidzami” nie potrafią powiedzieć jakie będą liczy w Totka:))

                              Mnie te wszystkie myśli i lęki męczą, bo tak jak pisałam wcześniej chyba nigdy nie zaznam prawdziwego spokoju, ciągle będę żyła w napięciu i strachu…
                              Chyba coś z tym trzeba zrobić…
                              Pozdrawiam cieplutko.
                              Wiem, ze to może tkwić głęboko w głowie i ciężko się z tego wyzwoilć…

                              [Zobacz stronę]

                              • Re: Myśli o śmierci…

                                Dziewczyny “od cyganek” – a moze by tak klin klinem? Tzn. w tym przypadku – skoro gadanie tamtych cyganek tak zapadlo Wam w pamiec (i zaszlo za skore), moze warto by isc do jakiejs poleconej wrozki i posluchac o swojej swietlanej przyszlosci, albo chociaz powiedziec jej o tamtej wrozce i co ona na to?
                                Czasem, skoro racjonalne argumenty nie pomagaja, mozna z nimi powalczyc adekwatna, nieracjonalna metoda.

                                Mateusz majowy ’05

                                • Re: Myśli o śmierci…

                                  ty wiesz,że mnie też zawsze jak idę na stadion/bo mieszkam w warszawie/ zaczepia taka jedna cyganicha, ale ja nawet się nie oglądam tylko przechodzę obojętnie obok niej.jakoś boję sie cyganów. też mnie to zastanawia jak oni kradną te pieniądze. pracowalam w sklepie i też była taka sytuacja że przyszla cyganka i tak zrobila ze o maly wlos mojej kolezanki nie oszukala na 100zl. Na szczęście w porę moja koleżanka sie zorientowala co ona chce zrobić.ciekawe jak one to robią.pozdrawiam

                                  Ela&Nikodem 10-01-04

                                  • Re: Myśli o śmierci…

                                    A ja zamiast panicznego leku mam zaufanie do Stworcy ze bedzie jak ma byc.
                                    W koncu jednak takie leki to nie przelewki i trzeba cos z nimi zrobic bo do niczego dobrego nie prowadza, przeciez czlowiek zyjacy ciagle w takim wielkim napieciu sam sie rozchoruje a takze dla otoczenia jest ciezarem.
                                    Prosze nie odbierzcie tego jak krytyke. Mysle po prostu ze to wielki problem i pewnie kazda z Was powinna dla dobra swojego i swoich dzieci poszukac jakiejs drogi wyjscia.

                                    Moj maz ciagle lata samolotem (owiedza tzw. niebezpieczne kraje) a codziennie przemierza kilometry smochodem, ja zreszta tez duzo jezdze. Sama choruje na chorobe okreslana jako przenowotworowa. Mam jednak swiadomosc ze zeby sie chronic mozemy wykazywac tylko zdrowy rozsadek, np nie pic przed wejsciem do samochodu, zapiac pasy, dostosowac predkosc, robic badania kontrolne itd. Wiecej jednak od nas nie zalezy. Bo wariat z naprzeciwka moze zabic nas sobie nic nie robiac a rak moze nas strawic dwa miesiace po dobrych wynikach badan.
                                    Ale takze mozna wychodzac z domu potknac sie o cokolwiek i udezyc glowa tak ze spowoduje to koniec naszego zycia.

                                    Pragne zyc dlugo i w zdrowiu otoczona najblizyszymi, ale lek nie spowoduje ze to pragnienie bedzie blizsze realizacji.

                                    • Re: Myśli o śmierci…

                                      kiedyś nie myślałam o śmierci..
                                      Przeżyłam wiele, byłam wychowywana bez ojca bo zmarł w wypadku jak miałam 2,5 latka a moja mama została wdową.
                                      Było ciężko…..i nigdy nie chciałabym znaleźć się w podobnej sytuacji jak moja mama.

                                      Dwa lata temu nagle w wypadku umarła moja mama.
                                      Była to śmierć mózgu, okoliczności straszne, widok okropny, najpierw musiałam ją poznać..po paznokciach..
                                      Jednocześnie w tym samym czasie babcia znalazła się u swego syna, miałam jazdy, babcia mnie nie poznała i takie tam..
                                      Przerażająca dla mnie była wizja mamusi, której nie poznałam, nigdy wcześniej nie wiedziałam co to śmierć mózgu.. A tu nagle trzeba było zdecydować czy zgadzamy się na pobranie organów…..dla mnie do dziś to przykre i nigdy nie da się tego wymazać z pamięci.

                                      A schizę mam jak idę po schodach, że tak jak mamusia potknę się lub Julka i dojdzie do śmierci mózgu.
                                      Jak dzwoni ktoś do mnie kogo nie znam, lub ktoś z kim już dłużej nie rozmawiałam to mam dziwne pomyysły: że dzwoni bo coś się stało…..brr

                                      [Zobacz stronę]

                                      • Re: Myśli o śmierci…

                                        Nie przebywam za często na forum, z braku czasu. Ale jak dziś natknęłam się na tego posta, to musiałam napisac. Wcześniej myślałam, że tylko ja mam takie głupie myśli i to jest coś nienormalnego, a tu widzę, że nie jestm osamotiona. Ja też wydzwaniam do męża, jak się trochę spóźnia. Jak się nie mogę dodzwonić to wprost szału dostaję. Nie wiem czy on to rozumie, ale czasem mam wrażenie, że myśli, że go sprawdzam, a to po prostu wynika ze strachu o niego.

                                        • Re: Myśli o śmierci…

                                          Dorotka -masz rację.
                                          Tez bym chciała mieć takie podejście:)
                                          jednak nie zawsze mi to wychodzi…

                                          Aga i Ada 2,5 r. ]ps.friko.pl

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Myśli o śmierci…

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general