Kochani Rodzice,
Jestem tutaj nowa i sama nie mam dzieci, ale bardzo potrzebuję Waszej porady, bo zadanie mnie przerosło.
Kilka lat temu zostałam chrzestną dziecka osoby z rodziny, z którą nigdy nie miałam bliskiego kontaktu. Wiedziałam, że to rodzina trudna i dziecko trzeba będzie wspierać, ale postawa rodziców Małej mnie przerosła. Przez te kilka lat jest coraz gorzej.
Jej mama i tata nie pracują (tata sporadycznie dorabia) i nawet nie szukają stałej pracy. Dzieci nie radzą sobie w szkole (i emocjonalnie i z nauką), jednak nie mają pomocy w domu, bo “szkoła ich nauczy”. Brakuje im podstawowych rzeczy i chodzą niedożywione. W domu ciągłe awantury i wielokrotne interwencje policji. Wypadli z MOPS, bo grozili odebraniem dzieci.
Nie lubię ingerować w niczyje życie i prywatne sprawy rodziny mnie nie obchodzą. Ciężko mi jednak znieść trudny los Małej, która prosi w sklepie o serek i parówki, a także o buty, a nie o zabawki, chociaż ma tylko 6 lat. Odbierając ją nieraz ze świetlicy pani sama z siebie zgłasza mi różne problemy, a później mam awantury przekazując informacje rodzinie, że jak ja mogę się wtrącać i jak pani mogła coś powiedzieć mnie, a nie im. Wiele razy próbowałam rozmów, ale zawsze się oburzają, że jak mogę coś mówić jak sama nie mam dzieci. Jestem skołowana i nie wiem czy i co dalej mogę zrobić, by Mała wyszła z dzieciństwa bez traumy. Mam z nią bardzo dobry kontakt i dziecko mi ufa, mówiąc o problemach, nie wiem jak jej nie zawieźć, a jednocześnie nie popaść w konflikt, który uniemożliwi mi z nią kontakt.
Bardzo dziękuję za zrozumienie i porady.
Znasz odpowiedź na pytanie: