Dziewczyny wszyscy zarzucają mi, że jestem nadopiekuńczą mamą. Wszędzie wokół widzę zagrożnie dla dzieci. Nie spuszczam ich z oczu jak jesteśmy poza domem. W domu nigdy nie zostawiłabym dziecka samego na łóżku, na przewijaku. Jeśli muszę położyć Igora (8 miesięcy) na chwilę to zawsze robię to na podłodze. Tak wpoiła mi moja mama. Patryka (7 lat) nie puszczam samego np do ubikacji w sklepie bo oczyma wyobraźni widzę tam zgraję zboczeńców..
Ale przy mnie moim chłopcom nigdy nic się nie stało. Kiedyś wydawało mi się, że przez to że jestem taka, a nie inna, zrobiłam Patrykowi krzywdę bo on boi się psa na ulicy,sam gdzieś pójść.
Dziś jednak tak sobie myślę, że czasem warto być taką przewrażliwioną i nadopiekuńczą. Moim znajomym spadło dziecko (6 miesięcy)z przewijaka na podłogę i jest w stanie bardzo ciężkim. Łzy w oczach mam jak o tym myślę. Czasem człowiekowi nawet do głowy nie przyjdzie, że coś jest niebezpieczne.
69 odpowiedzi na pytanie: Nadopiekuńcza czy rozsądna….
Hmm…dla mnie to raczej normalne zachowanie.
Odwrotnie byłoby dziwnie.
RAczej normalne – a mnie zastanawia jedno-wchodzisz z nim do męskiej toalety? Pytam z ciekawości, bo ja swoich jeszcze zabieram do damskiej ale syn już ma opory
Nadopiekuńczość jest dobra w granicach normy…. 😉
Sama sobie musisz odpowiedzieć, czy jej nie przekraczasz 🙂
to co napisalas nadopiekunczoscia nie jest (zreszta nie mozna chyba mowic o nadopiekunczosci u 8 mies dziecka),ale skoro starszy jest taki strachliwy, to moze Twoja nadopiekunczosc przejawia sie w innych zachowaniach?
Nie wchodzę, ale sterczę pod drzwiami. Jak go za długo nie ma to go wołam. Raz mi się zdarzyło, że wlazlam bo nie wychodził. Biedny kupkę robił 🙂
Mój mąż z Nadią chodzi do toalet dla niepełnosprawnych.
Jezuuu 🙁 🙁
Ale dramat, jak matka się musi czuć…..
a jak nie ma takowych?
Zgadzam się z przedmówczyniami. Jesli chodzi o maleństwo to nigdy nie będzie za dużo opieki i troski,jakbyś powiedziala ze osmiomiesieczne dziecko zostawiasz na przewijaku albo kanapie chocby na 30sek to bym była zbulwersowana!!! Ja nawet sie nie odwroce do tyłu po ubranko czy zabawke jak mały jest na przewijaku. Moj mąz tez czesto uwaza ze jak urodził sie Krzys to stałam się zbyt przewrażliwiona,ale ja mu na to ze on jest za mało wiec musze go uzupełniac:)
Jesli chodzi o starszaka to trudno mowic bo nie mam,ale wiem ze bede musiala walczyc by z jednej strony go chronic a z drugirj nie ograniczac.Ale latwo sie mowi o nieswoich dzieciach….
Napisz proszę czy z tym biednym maluszkiem jest dobrze!!
Dodam ze dla bezpieczenstwa nie zostawiam mojego polroczniaka w glebokim wozku ani we wpietym do wozka foteliku samochodowym,nie spie z nim z obawy na wiadomo co (nie chce mi przejsc przez gardlo) a wlasciwie bardziej boje sie ze moj maz mniej czujnie spi i zawsze stresuje sie gdy ktokolwiek idzie na spacer z moim dzieckiem,nawet moja starasza siostra ktora ma juz odchowane dziecko… Jestem przewrazliwiona?? Jesli nawet to co z tego:)
Co znaczy boi sie? Ucieka czy po prostu nie wyrywa sie do głaskania?
Jezeli Twoj syn nie wyrywa sie do obcych, nie rozmawia z nimi bez Twojego wyrazniego pozwolenia, nie pojdzie sam w miejsce ktorego nie zna, to moim zdaniem jest to rozsądek. Chyba ze nalezysz Karabello do mam, ktore za 3-4-latkiem chodziły krok w krok po placu zabaw.
To pod krzaczek 🙂
miałam zadać to pytanie;-)
to nie lada problem, gdy ma się małoletnią córkę/syna pod opieką rodzica płci przeciwnej. albo sytuacja, w której tatuś chce pójść do toalety, ale nie może zostawić swojej córeczki samej. co wtedy? (lub mamusia z synem)
wydaje mi się, że nie jesteś nadopiekuńcza, ale to ciężko stwierdzić także dlatego, że to jest subiektywne odczucie.
niektóre kobiety naprawdę strasznie się “trzęsą” nad dzieckiem, ale mam tu na myśli głównie sytuację, w której leci się do dziecka z chusteczką za każym razem gdy dotknie ono ziemi.
ale gdy widzę matkę chodzącą krok w krok (dosłownie!!!) za trzylatkiem to mi ręce opadają i mam ochotę powiedzieć wtedy, że jednak nie chodzi o to by maluch nie upadł, nie zapłakał i nie zabrudził spodenek. tylko o to by po upadku doszedł do wniosku, że musi być ostrożniejszy.
oczywiście nie mówię tu o wspinaniu się wysoko czy wybieganiu na ulicę itd. itp.
sama drżę na myśl, że tosi mogłoby się coś przytrafić i zastanawiam się jak to będzie latem w parku i na placu zabaw.
zajmowałam się dwojgiem dzieci (3 i 5 lat), z obiema jednocześnie wychodziłam na plac zabaw, ustalałam pewne reguły (np. mogą jeździć rowerkiem wokół tego placyku, tak bym je widziała albo że gdy zobaczą biegnącego psa, mają być blisko mnie itd). jakoś się sprawdzało.
czytałam kiedyś, że dzieci, którymi opiekują się babcie (dziadkowie w ogóle) mogą mieć
mylną ocenę rzeczywistości/świata, jako zagrożenia, ponieważ starsi ludzie z reguły są bardziej przestraszeni i ostrożni, szczególnie w kontakcie z małym dzieckiem, za które biorą odpowiedzialność.
widzieliście kiedyś babcię, która namawia wnuczkę do wspinania sie na drzewo?
A czy jest nadopiekuńczością coś takiego:
przejmowanie się, że dzieci dostały zimny sok do picia podczas przerwy w balu karnawałowym? (nie wiem czy był zimny jak z lodówki czy temp. pokojowa, bo mama która tym się przeraziła zawsze swoim dzieciom do soku dolewa ciepłej wody z czajnika, nawet do nowo otwartego soku w kartonie, który stał sobie w pokoju dwa dni) Ja się nawet nie spytałam córki czy to co pili było zimne czy ciepłe, rany! No ale to 3-4 latki, a to samo w przypadku dzieci 9 letnich?? Czy to ja jestem za mało opiekuńcza? jak byście oceniły?
jak dla mnie podałaś przykład “trzęsienia się” nad dzieckiem. 🙂
a co powiesz o zawiązywaniu/zapinaniu butów 4-latce czy odkrawaniu jej w kanapkach skórki od chleba?
Absulutnie nigdy nie chodziłam za Patrykiem krok w krok. On poprostu od zawsze był taki ostrożny. A do tego jak był mały przeszkadzało mu, że coś miał brudne. (Ale to podobno przeze mnie – bo ja taka jestem – tak twierdzi zwłaszcza mój mąż).
Pamiętam jak Patuś jak miał koło dwóch lat chodził do piaskownicy. Kładł sobie wiaderko z jednej strony nóżek, a z drugiej strony miał łopatkę i przesypywał piasek do wiaderka. Pół tego mu się wysypywalo na nóżki. Za każdym razem wstawał i strzepywał piasek z nóg i dalej robił to samo. Dla mnie to było śmieszne, ale innych wcale to nie śmieszyło.
Pamiętam też jak zamknął mnie na balkonie jak pranie wieszłam. Też miał wtedy ze dwa lata. Od tamtej pory już bez telefonu na balkon nie wyszłam.
Specjalnie też odinstalowaliśmy zamek do łazienki.
Jedno co mu wpoiłam to to, że psów obcych trzeba się bać. Ja też się boję, więc pewnie dlatego.
Teraz już taki strachliwy nie jest. Nawet na obóz sam pojechał. Ja sama myślę, że to co robiłam i robię jest w granicach rozsądku.
Teraz mamy z mężem odmienne zdanie w sparwie chodzenia Patryka do szkoły. Szkoła jest 2 km od domu. Droga prowadzi przy dosyć ruchliwej ulicy przez którą w pewnym momeńcie trzeba przejść. Ja twierdzę, że jeszcze nie powinien chodzić sam do szkoły. A mąż twierdzi, że może.
[QUOTE=zadziorka;1456294]Napisz proszę czy z tym biednym maluszkiem jest dobrze!!
[QUOTE]
Dokladnie nie wiem, ale spróbuje się coś dowiedzieć.
Mam podobny egzemplarz, ale ja jej staram sie wpoić troszke otwartości (jednak ze wskazaniem na ograniczone zaufanie i bezpieczne zachowania), dodaje pewnosci siebie i zachęcam do przełamywania lęków. Na placu zabaw nie siedzi grzeczniutko w piaskownicy, ale na drabinkach zachowuje sie bardzo spokojnie, czasami prosi zebym ją asekurowała, “bo moze jej sie posliznąć nóżka” 😉 Inne 4-latki biegają zazwyczaj jak szalone.
Co do zamka – nie usuwam rzeczy, ktore normalnie funkcjonują w domu. Pokazuje tylko zawczasu, ze tu jest cos, co moze byc zródłem jakichs tam problemów. Emilka chyba to rozumie – z założenia do wielu spraw podchodzi z rezerwą.
Z ciekawostek – moja córka, gdy idziemy wzdłuz ulicy, ZAWSZE sama z siebie ustawia sie ze strony dalszej od jezdni – osoba dorosła zawsze idzie blizej jezdni 🙂
Ja tez jestem taka mama, nie spuszczam dziecka z oka, natomiast moj maz spokojnie siedzi przy komputerze i od czasu do czasu rzuci okiem. Nigdy przy nim nic sie dziecku nie stalo, przy mnie natomiast rozbila sobie glowe, posliznela sie na dywaniku antyposlizgowym w lazience i uderzyla glowa w noge od umywalki, widzialam wszystko, nie zdarzylam zlapac ja za reke mimo ze bylam obok niej. Mimo wszystko nie spuszczam dziecka z oka, gdzie nie idzie, najpierw sprawdzam czy nie ma zagrozen, juz sie ze mnie wszyscy smieja, ide z mala do siostry i pierwsze co robie to w kuchni przesuwam garnki z palnikow dalej, noze wkladam do szuflady, reklamowki wkladam do szafek, moze jestem szurnieta ale, lepiej niech sie ze mnie smieja niz zeby sie dziecku cos stalo.
Nie…:)
Znasz odpowiedź na pytanie: Nadopiekuńcza czy rozsądna….