Najważniejsze zapanować nad paniką!

4 letnie dziecko traci przytomność.
Matka w zupełnej panice dzwoni do straży pożarnej zamiast do pogotowia, poruszyło mnie to nagranie, posłuchajcie.

[Zobacz stronę]

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Najważniejsze zapanować nad paniką!

  1. Też to wczoraj widziałam..ja często myślę o tym, co ja bym zrobiła..bo mi do totalnej paniki niewiele trzeba
    I też wczoraj zaczęłam myśleć o kursie pp

    • Zamieszczone przez Vinga
      a tak w związku z tematem… to ja zawsze się boję, że właśnie coś nie tak zrobię (kurs robiłam jakiś czas temu, wiedza nieużywana zanika…) i jeszcze pogorszę sprawę, a wczoraj widziałam w TV wypowiedź ratownika, który mówił, że lepiej jest nieumiejętnie udzielać pierwszej pomocy, nić nie udzielać jej wcale, więc ostatecznie chyba lepiej dziecko złapać za nogi do góry nogami, niż stać w panice i krzyczeć 😉

      I z tym się w 100% zgodzę.
      Tak przykładowo lepiej jest komuś złamać kilka żeber podczas robienia masażu serca,niż pozwolić człowiekowi umrzeć.
      Też jestem po kursie pp – trochę czasu też się szkoliłam na sytuacjach pozorowanych. Sporo niestety mnie życie nauczyło – min. mężczyzna został potrącony przez tramwaj – działałam mechanicznie i do momentu jak nie zobaczyłam ratownika obok mnie nie odeszłam od poszkodowanego. Jak dotarłam do domu stres ze mnie zszedł i b.długo siedziałam w łazience trzęsąc się jak galareta. Przeszłam swój chrzest bojowy z wypadku komunikacyjnego i wiem, że teraz nie będę się bała na ulicy udzielić pomocy obcej osobie.

      Także ze swojej strony ja gorąco polecam zrobić taki kurs.

      • Zamieszczone przez Asik.
        Ja też mam za sobą podnoszenie za nogi
        J. zakrztusiła się jakimś syropem, miałą wtedy chyba niecały rok
        ale to był stres

        Malutki M. mi sie zakrztusil syropem-gestyym…..
        Nienawidze syropow gestych;)

        • Zamieszczone przez kurczak
          Ja już parę akcji z dziećmi miałam (zaksztuszenie, takie, że młoda przyszła z wybałuszonymi gałami, bo nie mogła się zaciągnąć – chyba nigdy nie zapomnę tych jej oczu…, poparzenie (nie mojego dziecka, ale ja “ratowałam”. Tatuś – lekarz spanikował zupełnie ;)), rozwalenie głowy…
          Jakoś tak działam, że najpierw robię “coś” (po późniejszej analizie okazuje się prawidłowo), a potem mam zjazd – nogi mi się uginają i niemal mnie trzeba cucić ;).

          Za to raz jak byłam świadkiem wypadku samochodowego i mnie przypadła rola dzwoniącego na “112” to tak mi się łapy trzęsły, że ledwo numer wystukałam…

          Mam tak samo.

          Kiedys mialam przejsc z kumpelka na druga str ulicy. Stanelysmy przy przejsciu dla piszych, z nami jeszcze jedna babka.
          I ja nagle sie rozmyslilam i powiedzialam jej, zebysmy poszly ta str ulicy…

          Tamta kobieta weszla na te pasy….i tylko jak w zwolnionym filmie widzialam jak w nia uderza TIR, lecace cialo, wypadajacy but…..Gdybysmy bweszly z nia to by nas zgarnal tez. Czesto o tym gadamy…( zawsze w tamtym miejscu przechodzilam na druga str ulicy-to byl most i tam byl szeroki chodnik)

          • wysłuchałam… Nie chciałabym być w takiej sytuacji…
            nie wiem jak sama bym się zachowała…

            • Jestem panikarą, ale uważam że kursy pierwszej pomocy są potrzebne. Byłam rok temu na dwóch (z pracy i na prawo jazdy) i dziwiłam się, czemu ludzie (zwłaszcza starsi) wstydzą się czy co ćwiczyć pierwszą pomoc na manekinie

              Niestety największy nacisk był kladziony na resuscytację, a reszta bardzo po łebkach i z tej reszty niewiele pamiętam. Chętnie bym miała takie szkolenie przynajmniej co roku, żeby nie zapominać…

              • ja też raz musiałam złapać niemowlaka swojego wtedy i głowę nisko waliłam z całych sił ręka po pupie, zlał mnie zimny pot. Wypadło mu z buzi (nie pamietam co to było) ale ten strach do dziś pamietam 🙁

                • Ja myślę, że ona pod 112 zadzwoniła i zgłosiło jej się centrum powiadamiania ratunkowego, a tam często przekierowuje się na straż pożarną.

                  A dla strażaka brawa 🙂

                  • Zamieszczone przez beamama
                    Ja niestety z tych panikujących

                    Zamieszczone przez alice82
                    witaj w klubie 🙂

                    Mnie się też wydawało, ze panikara jestem, ale jak coś się zaczyna działać, to mnie jakiś spokój wewnętrzny ogarnia, wyostrzają się zmysły, czas zwalnia, a reakcje przyspieszają. Ważne, żeby mieć podstawy – najlepiej coś wyuczonego, ale i teorię, która się hasłami uaktywnia w głowie w momencie jakiejś akcji. Dwa razy, jadąc samochodem, miałam sytuacje, ze w ułamku sekundy przeanalizowałam kilka wariantów działania i wybrałam tę opcję, która pozwoli mi a) przeżyć, b) nie zabić nikogo, c) zminimalizować zniszczenie auta. Nie spodziewałam się tego po sobie. Ale po wszystkim musiałam zatrzymać się na 15 minut, bo nogi tak mi się trzęsły, ze nie mogłam trafić w pedały…

                    Zamieszczone przez Nunak
                    taaa… ten manewr wykonałam z 1,5 roczną Domninika….
                    zakrztusiła się jabłuszkiem….
                    siedziała w foteliku i jadła – ja siedziałam obok niej….
                    gdy zaczęła się dusić
                    wyciągnęłam ją z fotela (naszczęscie nie była przypieta)
                    obróciłam ją do góry nogami
                    jednocześnie waliłam ja po plecach i wkładałam paluchy do buzi żeby wzbudzic odruch wymiotny…..

                    nie wiem jakim cudem zrobiłam te wszytskie czynności jednoczesnie….

                    w każdym razie – nienawidze jabłek….. cukierków szkalków itp.
                    do tej pory kroję jabłuszko Mikołajowi na przeźroczyste plasterki….

                    Jabłuszko… Wizje mojej mamy, która mnie nimi zaraziła… DOpiero niedawno pozwoliłam młodej (1,5 roku) samodzielnie jeść jabłko w kawałku i to tylko i wyłącznie miękkie, niezbyt kruche

                    Pamiętam też, ze dzieci za nogi się nie powinno łapać, bo się stawy uszkodzi. Ale już doczytałam, że to skrót myślowy był 😉

                    A to wywoływanie wymiotów… Jak wpadnie coś do tchawicy, to wymioty nic nie dadzą chyba, nie?

                    Właśnie to mnie przeraża. Bo co innego jest zachłyśnięcie się, czyli ciało obce w tchawicy, a co innego zadławienie, czyli utknięcie ciała obcego w przełyku. Działanie w jednym i drugim przypadku jest podobne? Jak dziecko nie może przełknąć kawałka jedzenia i dławi się patrząc na mamę wybałuszonymi oczami (miałam to – masakra ), to co? Na kolano i wytrząsamy. A jak się zachłysnęło jedzeniem, albo płynem tak, że kaszle i się dusi, bo tchu złapać nie może, to co robić?

                    • W ciągu 6 miesięcy znalazłam się trzy razy w sytuacji ratowania życia.
                      1. Będąc w 5 m-cu ciąży z J, trzyletni Antoś nie pogryzł kawałka parówki i wpadł mu do gardła. Ekspresowo złapałam go głową do dołu i klepałam po plecach. Parówka wypadłą w stanie nie naruszonym, a dziec był przerażony…ja też. Dodam, że ciąża była zagrożona, ale na szczęście nikomu nic się nie stało.
                      2. Tygodniowa Jagoda o 12- stej w nocy zakrztusiła się mlekiem z piersi tak, że poszło jej nosem. Przestała oddychać i klepanie po pleckach głową do doły nic nie dawało. Próbowałam tak 3-4 razy, ale niestety oczka jej leciały i usteczka zmieniały kolor na siny. Krzyczałam do M, aby dzwonił po pogotowie. Sama przypomniałam sobie, że maluchy nie potrafią oddychać buzią, tylko noskiem, więc ekspresem znalazłam fridę i wyciągnęłam jej z noska to mleko. Było tego bardzo dużo. Mała od razu zaczęła oddychać. Nie spałam cała noc tylko nad nią czuwałam, a po godzinie z ryczałam się jak mops. Mogłam ja stracić po raz drugi, bo w czasie porodu zginęło tętno i cieli mnie na cito w znieczuleniu ogólnym, bo na inne nie było czasu.
                      Początki z J były bardzo trudne.
                      3. Wypadek samochodowy facet nieprzytomny, wydolny oddechowo i krążeniowo. Wezwaliśmy pogotowie i czekaliśmy z poszkodowanym ułożonym w bezpiecznej pozycji.

                      • Zamieszczone przez anek79
                        W ciągu 6 miesięcy znalazłam się trzy razy w sytuacji ratowania życia.
                        1. Będąc w 5 m-cu ciąży z J, trzyletni Antoś nie pogryzł kawałka parówki i wpadł mu do gardła. Ekspresowo złapałam go głową do dołu i klepałam po plecach. Parówka wypadłą w stanie nie naruszonym, a dziec był przerażony…ja też. Dodam, że ciąża była zagrożona, ale na szczęście nikomu nic się nie stało.
                        2. Tygodniowa Jagoda o 12- stej w nocy zakrztusiła się mlekiem z piersi tak, że poszło jej nosem. Przestała oddychać i klepanie po pleckach głową do doły nic nie dawało. Próbowałam tak 3-4 razy, ale niestety oczka jej leciały i usteczka zmieniały kolor na siny. Krzyczałam do M, aby dzwonił po pogotowie. Sama przypomniałam sobie, że maluchy nie potrafią oddychać buzią, tylko noskiem, więc ekspresem znalazłam fridę i wyciągnęłam jej z noska to mleko. Było tego bardzo dużo. Mała od razu zaczęła oddychać. Nie spałam cała noc tylko nad nią czuwałam, a po godzinie z ryczałam się jak mops. Mogłam ja stracić po raz drugi, bo w czasie porodu zginęło tętno i cieli mnie na cito w znieczuleniu ogólnym, bo na inne nie było czasu.
                        Początki z J były bardzo trudne.
                        3. Wypadek samochodowy facet nieprzytomny, wydolny oddechowo i krążeniowo. Wezwaliśmy pogotowie i czekaliśmy z poszkodowanym ułożonym w bezpiecznej pozycji.

                        U nas z parówką było to samo – straszne. Teraz kroję na małe kawałki i nie daję do samodzielnego gryzienia, bo młoda łapczywa i wielkie kawały gryzie. To samo z bananem – zakleja się dokumentnie i wtedy naprawdę nie wiem, co robić.

                          • Zamieszczone przez taurus

                            Trochę to pomaganie chaotyczne było… Ale dobrze, że się szczęśliwie skończyło.

                            • Zamieszczone przez a-polonia
                              Trochę to pomaganie chaotyczne było… Ale dobrze, że się szczęśliwie skończyło.

                              ja nie bardzo rozumiem tego zalecenia naciskania na brzuszek przy braku oddechu – jak to niby miało pomóc?

                              • Zamieszczone przez taurus
                                ja nie bardzo rozumiem tego zalecenia naciskania na brzuszek przy braku oddechu – jak to niby miało pomóc?

                                Facet był tak samo przestraszony, jak matka i nie za bardzo potrafił sklecić sensowne zdanie. Podejrzewam, ze chodziło o to, żeby dziecku ucisnąć brzuszek w celu wypchnięcia ciała obcego. Ale do tego musi być pozycja i w ogóle. Poza tym uciskanie “dwoma paluszkami” na brzuch ośmiolatka, to nie jest zbyt delikatny masaż serca?

                                Pod koniec już kolo się trochę uspokoił. Ale gdyby u babki w domu nie było nikogo innego, to nie wiem, czy ona by dała radę skorzystać z jego pomocy telefonicznej…

                                Ale nie ma co krytykować. Chciał pomóc i jakoś się udało.Jednak, jak ktoś już siedzi “na dyspozytorni”, to chyba powinien być przeszkolony, łącznie z opanowaniem nerwów i swobodą wypowiedzi sensownej.

                                Znasz odpowiedź na pytanie: Najważniejsze zapanować nad paniką!

                                Dodaj komentarz

                                Angina u dwulatka

                                Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                Czytaj dalej →

                                Mozarella w ciąży

                                Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                Czytaj dalej →

                                Ile kosztuje żłobek?

                                Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                Czytaj dalej →

                                Dziewczyny po cc – dreny

                                Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                Czytaj dalej →

                                Meskie imie miedzynarodowe.

                                Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                Czytaj dalej →

                                Wielotorbielowatość nerek

                                W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                Czytaj dalej →

                                Ruchome kolano

                                Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                Czytaj dalej →
                                Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                Logo
                                Enable registration in settings - general