We Wtorek 5 sierpnia o godzinie 14.35 urodziłam synka.
A zaczęło się to tak….
Około 4.30 odszedł mi czop śluzowy, ale spokojna że mam jeszcze około 2 dni czasu, położyłam się spać. Nie pospałam zbyt długo, bo za 15 szósta obudziło mnie chluśnięcie do łóżka i zaczęły mi gwałtownie lecieć wody płodowe. Nie czułam żadnych skurczy, alarm w domu, wszyscy tzn. mój mąż, moi teściowie i ja zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Tam oczywiście musiałam zostać ze względu na odchodzące wody płodowe, rozwarcia jeszcze nie miałam, więc odesłano mnie na patologię, gdzie podłączone mi KTG, była godzina 7.30. Ok. 8.30 zaczęły pojawiać się skurcze, najpierw kilka nieregularnych, a za chwilę już takie co 5 minut, niezbyt bolesne. O 10 zostałam zbadana i stwierdzono rozwarcie na 3 cm, polecono zabrać mnie na porodówkę. Przedtem poszłam na włąsne życzenie na lewatywę i pod prysznic. O 11 znalazłam się na łóżku porodowym i po badaniu stwierdzono rozwarcie na 6 cm, a ponieważ brzuch nie opuścił mi się i główka była wysoko, musiałam siedzieć na piłce. Mój mąż dzielnie ocierał mi czoło z potu, podawał picie i pomagał w oddychaniu, kiedy na skurczu nie miałam już na nic siły. On oddychał a ja dostosowywałam swój oddech do jego oddechu. Szybko dostałam rozwarcie na 8 cm, tylko nadal główka była dosyć wysoko, bołało mnie bardzo podbrzusze, tak jak przy kilkakrotnie wzmocnionych bardzo bolesnych bólach miesiączkowych. W szole rodzenia uczono mojego męża jak masować plecy przy bólach krzyżowych, a tu niestety nie mógł wykorzystać swoich umiejętności 😉
OK. 14 bóle tak się wzmogły (po podłączeniu kroplówki z oksytocyną, że nie było juz przerw na odpoczynek, to był jeden długi skurcz, myślałąm, że się uduszę z braku tlenu a nie miałam już siły oddychać. Na szczęście za chwilę pojawiła sie silna potrzeba parcia, lekarz p[rzebił pęcherz płodowy i mogłam zacząć przeć. NAcięto mi krocze, co nie należy do przyjemności i po 3-4 (teraz już nie pamiętam) seriach parcia, KAżde parcie składało sie z trzech wyszła główka a potem reszta ciałka mojego synka.
Mój mąż się wzruszył i rozpłakał i to był najpiękniejszy prezent jaki dostałam od niego z okazji narodzin Bartusia. Do mnie wszystko dotarło później, kiedy urodziłam łożysko i zszyli mi krocze, niestety nie ominęło mnie też łyżeczkowanie. Łzy popłynęły mi dopiero kiedy zobaczyłam sowjego synka na sali poporodowej. Był taki śliczny, dostał 10 pkt Apgar, ważył 3650 g i mierzył 55 cm. Mój poród był 6 tego dnia a Bartek był pierwszym chłopczykiem który się urodził.
Opiekę w czasie porodu miałam naprawde wspaniałą i nie żałuję, że nie wynajmowałam swojej położnej, cały czas ktoś przy mnie był, bardzo się o mnie troszczyli. Naprawdę wspaniały personel i jestem im za wszystko ogromnie wdzięczna.
Anitka i Bajbusek
10.08.2003
5 odpowiedzi na pytanie: NArodziny Bartka w Szpitalu Kamińskiego we Wrocław
Re: NArodziny Bartka w Szpitalu Kamińskiego we Wro
gratuluje mamusku! i…strasznie ci zazdroszcze, ze masz juz synka przy sobie, ja bym tez chciala przytulic mojeo franucha, ale on jakos nie chce:-((
duzo zdroweczka dla ciebie i maluszka!!!!!!
Effcia+ niepunktualny FRANUŚ (11.08.03)
Re: NArodziny Bartka w Szpitalu Kamińskiego we Wrocław
Gratulujemy wspaniałego synka!!!!!
Nika i Dominika (6,09)
Re: NArodziny Bartka w Szpitalu Kamińskiego we Wrocław
Gratuluję syneczka!!!
A ja jestem w kropce po Twoim opisie…już nie wiem, który szpital wybrać
Monika i Basia (05.10)
Re: NArodziny Bartka w Szpitalu Kamińskiego we Wrocław
No to pięknie. Serdecznie gratulujemy i zyczymy całej rodzince dużo zdrówka i szczęścia. Niech Wam się synuś zdrowo chowa.
,
Aga i Martynka – 15.08.’03.
Re: NArodziny Bartka w Szpitalu Kamińskiego we Wrocław
Samych pięknych chwil Wam życzę! A swoją drogą, zawsze gdy czytam o reakcjach świeżo upieczonych tatusiów ( najcześciej są to łzy wzruszenia) sama mam oczy zaszkolone:-) Faktycznie, to piękny prezent dla kobiety, widzieć swojego mężczyznę w takim niecodziennym nastroju:-)
Esiowa lat 27. Termin 18.08.2003r.
Znasz odpowiedź na pytanie: NArodziny Bartka w Szpitalu Kamińskiego we Wrocław