Nie taki poród straszny jak go malują…

Termin miałam na 11 lutego. W 37 tygodniu ciąży byłam na ostatnim usg. Okazało się że dzidzia waży ok. 3700, więc moja lekarka od razu kazała mi odstawić fenoterol. Te trzy tygodnie dłużyły mi się strasznie, tym bardziej że spodziewałam się że urodzę w każdej chwili, a tu zanosiło się na to, że maleństwo nie zamierza wychodzić. Już się zastanawiałam czy nie zrobić listy lutówek 2005.
10 lutego byliśmy na wizycie u mojej lekarki – rozwarcie na 3 cm, ale ani pół skurczu. W piątek pojechaliśmy do szpitala upewnić się czy z dzidzią wszystko w porządku. Rozwarcie wciąż takie samo, i jakieś minimalne skurcze, których zupełnie nie było widać na ktg. Lekarz na izbie przyjęć stwierdził, że zostaje w szpitalu. Uzgodnił tylko z moją lekarką (akurat miała dyżur tego dnia) czy na porodówkę czy na patologię. Porodówka. Hurra!!!
Podreptaliśmy za położną na oddział wprost do sali wiśniowej. Tam mieliśmy trochę czasu na przebranie się i oswojenie z otoczeniem. Była godzina 20, może parę minut po. Bałam się strasznie, ale mąż robił wszystko żeby mnie rozśmieszyć i dodać otuchy. Muszę przyznać, że spisał się na medal.
Koło godziny 21 położna przebiła mi pęcherz, bo moje skurcze nadal były prawie nieodczuwalne. Ja już na tym etapie marudziłam, że jakby co to ja chce znieczulenie. Tyle się naczytałam o dziewczynach, które chciały znieczulenie, ale było na nie za późno, że bałam się, że i mnie się to przytrafi. Po jakiejś pół godzinie rzeczywiście znieczulenie było mi potrzebne. Przyszła pani anestezjolog i najpierw w skrócie opowiedziała mi o zzo. „ma pani jakieś pytania?”, „tak, jedno. Kiedy dostane to znieczulenie?”, „wszystkie o to pytają ”. Po 15 minutach czułam się jakby ktoś postawił mój korpus na obcych nogach. Tułów przechylał mi się na bok i nie mogłam go sama ustawić do pionu. Tak więc, idąc do kibelka wlokłam obok siebie kroplówkę, a za mną szedł mąż i trzymał mnie w pasie żebym się nie przekrzywiła na bok. Humory nam dopisywały. Potem kazano mi skakać na piłce. Oczywiście mąż miał przy tym niezły ubaw. Ja zresztą też. I tak na wesoło dotrwaliśmy do godziny 23. Powoli zaczęły się skurcze parte. Najpierw miałam przeć leżąc na boku z zadartą nogą. Na ostatnie dwa skurcze obróciłam się na plecy. Po 15 minutach miałam małego, mokrego szkraba na brzuchu. Czas na łożysko. Niestety nie wyszło całe, więc musiałam być wyłyżeczkowana. W między czasie pojawił się jeszcze krwotok. Wszyscy biegali zdenerwowani dookoła mnie, a mi się gęba cieszyła do tego włochatego stworka na moim brzuchu i było mi zupełnie wszystko jedno co się tam dzieje. Biedny tatuś nie wiedział co ma ze sobą począć. Z jednej strony urodziła się upragniona córeczka, z drugiej ze mną było nie najlepiej. Ale lekarze opanowali sytuację szybko i sprawnie. Założyli mi szwy (a było ich sporo, bo popękała mi szyjka) i sobie poszli. Zostaliśmy w trójkę sami. Po ok. 2 godzinach zabrali mi córeczkę i męża na badania (córeczki oczywiście). A ja miałam się umyć i napić herbaty. Powolutku zaczęło mnie dopadać zmęczenie. Konrad odprowadził nas na salę, ucałował swoje dwie kobietki na dobranoc i zostałyśmy same. No może nie zupełnie same. Szczęśliwy tatuś kiedy tylko mógł siedział u nas, a jak nie mógł wysyłał sms’y i dzwonił.
13 lutego o godzinie 23:25 spełniło się kilka naszych marzeń. Bardzo chcieliśmy mieć córeczkę. Chcieliśmy żeby była wodnikiem. Jedną z obstawianych, fajnych dat był 13 luty piątek (mniej węicej od godziny 23 patrzyliśmy na zegarek i zastanawialiśmy się czy zdążymy – zdążyliśmy). I jeszcze miła niespodzianka: poród w sali wiśniowej….oboje uwielbiamy wiśnie i ten kolor.
Poród wspominam bardzo pozytywnie (gorzej było później – dwa tygodnie nie mogłam siedzieć). Trafiła nam się naprawdę świetna położna. Bardzo sympatyczna i wesoła, a co najważniejsze znająca się na rzeczy.
Wszystkim bardzo polecam zzo (dzieki niemu poród przebiegał w wesołej atmosferze. Ja nie marudziłam, że boli, a mąż nie martwił się tym, że mnie boli a on nie może mi pomóc. A napracować się przy parciu i tak musiałam – nie można więc nazwać tego pójściem na łatwizne) i szpital na Żelaznej.

ania z małą olivią (13.02.2004)

13 odpowiedzi na pytanie: Nie taki poród straszny jak go malują…

  1. Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

    nio to cieesze sie ze mialas tak szybki pord i tak milo go wspominasz napewno wiele przyszlych mam podniesie twoj opis na duchu:)

    Dorota i Zosia <16.07.2003.>

    • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

      Myslę, ze wiele przyszlych mam po przeczytaniu opisu Twojego porodu odetchnie z ulga.

      • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

        a ja jak zwykle beczę.Zawsze jak przeczytam opis porodu i gdy czytam o samym finale,jak już mama trzyma dziecko w ramionach to bucze jak głupia.Jestem szczęsliwa razem z tą mamą bo przypomina mi sie własne szczęście z przed 7 lat kiedy to urodziła sie moja Zuzanka.Jeszcze była tak strasznie podobna to Twojego czarnego,owłosionego szkraba!!!Gratuluje Ci z całego serca.Jestem pełna nadzieii,że za parę dni i mnie spotka w końcu to szczęście,że w końcu zobaczę mojego Franulka,przytulę Go i skończy sie ten najgorszy okres oczekiwania,strachu i niepewności. Serdeczne pozdrowienia i życzenia wszystkiego dobrego!!!

        • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

          ja też przed porodem nabeczałam się jak głupia czytając opisy porodów 🙂 teraz nie becze, bo po prostu nie mam czasu czytać :((
          życzę ci szybkiego i bezbolesnego porodu.
          ciekawe czy Franek też bedzie tak włochaty jak siostra 🙂

          ania z małą olivią (13.02.2004)

          • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

            no właśnie aż mi głupio że tak późno napisałam ten opis porodu. jeszcze niedawno sama krzyczałam żeby wszystkie mamy zabrały się za robote i napisały jak to było u nich :)….a sama zwlekałam 4 tygodnie…
            a poród rzeczywiście miałam świetny. jak tak mam rodzić to mogę zdjąć z kogoś taki ciężar 🙂 byle tylko ominąć ten czas zaraz po porodzie :)ania z małą olivią (13.02.2004)

            • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

              no właśnie aż mi głupio że tak późno napisałam ten opis porodu. jeszcze niedawno sama krzyczałam żeby wszystkie mamy zabrały się za robote i napisały jak to było u nich :)…. A sama zwlekałam 4 tygodnie…
              a poród rzeczywiście miałam świetny. jak tak mam rodzić to mogę zdjąć z kogoś taki ciężar 🙂 byle tylko ominąć ten czas zaraz po porodzie 🙂

              ania z małą olivią (13.02.2004)

              • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

                Oj, pamiętam jak dłużył nam się ten początek lutego na oczekujących. Jak przeczytałam Twój opis zaczęłam żałować, że nie powalczyłam jednak trochę o to zzo. Super, że tak długo miałaś córcię przy sobie od razu po, mi po 3 minutach zabrali do badania.

                Reno & Nadia (07.02.2004)

                • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

                  dluzylo sie, dluzylo… i to jak….:)
                  przy nastepnym porodzie walcz o zzo. 🙂 naprawde warto. ja teraz wszystki polecam 🙂

                  ania z małą olivią (13.02.2004)

                  • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

                    Aniu a ile placilas za znieczulenie i kiedy o nie poprosilaś?

                    • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

                      za znieczulenie zapłaciłam 500 zł. a marudziłam o nim jak tylko weszliśmy na porodówke 🙂 na początku powiedziałam że jakby co ta ja będę chciała zzo i żeby byli gotowi na taką ewentualność (żeby mi nie powiedzieli później że za późno). miałam wtedy 5 cm rozwarcia.

                      ania z małą olivią (13.02.2004)

                      • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

                        Dziekuje ci aniu za odpowiec i zycze milych chwil spedzanych ze swoim malenstwem. Pozdrawiam

                        • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

                          Witaj Aniu:)
                          Ale Twoja córcia jest piękna:) i ma tyle włosków co mój Adaś:)
                          Widzę, że Twój poród przebiegał tak samo sprawnie jak mój:)no i dobrze, gratuluję córeczki !
                          iwonka i Adaś 28.01.04.

                          • Re: Nie taki poród straszny jak go malują…

                            ja tez miałam ZZO i było fajnie, jakos odlotowo sie czułam,

                            i przy parciu az tak mocno się nie napracowałm, młody szybko wyskoczył

                            kiedys wszystko opisze….może

                            Znasz odpowiedź na pytanie: Nie taki poród straszny jak go malują…

                            Dodaj komentarz

                            Angina u dwulatka

                            Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                            Czytaj dalej →

                            Mozarella w ciąży

                            Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                            Czytaj dalej →

                            Ile kosztuje żłobek?

                            Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                            Czytaj dalej →

                            Dziewczyny po cc – dreny

                            Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                            Czytaj dalej →

                            Meskie imie miedzynarodowe.

                            Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                            Czytaj dalej →

                            Wielotorbielowatość nerek

                            W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                            Czytaj dalej →

                            Ruchome kolano

                            Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                            Czytaj dalej →
                            Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                            Logo
                            Enable registration in settings - general