Mnie również dotknęła strata ukochanego dziecka…
Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży rozpłakałam się..sama nie wiem czy ze szczęścia czy ze strachu… Ale takie wahanie trwało tylko jeden dzień..potem była ogromna radość…i modlitwy żeby dzidziuś był zdrowy..
Cała ciąża przebiegała książkowo czyli żadnych nieprawidłowości…samopoczucie świetne… wszyscy mi zazdrościli w pracy…że Synek zdrowy, że ja się tak świetnie czuję, że dobrze wyglądam, że jaka to szczęściara jestem…i tak sobie trwała sielanka…przygotowywaliśmy wyprawkę, kupiliśmy wózek, łóżeczko, wszystko co potrzebne…pozostawało tylko czekać aż nasz mały rozrabiaka zawita do nas…
Przyszedł czas na szkołę rodzenia…pojechaliśmy z mężem…dookoła pełno kobiet z brzuchami, mówią jak to ich dzieciaki rozrabiają…mój też… Ale ale: czuję jakąś dziwną pustkę… Ale to na pewno przez ten stres spowodowany szkołą rodzenia…
Na drugi dzień wizyta u lekarza rodzinnego…rano nie mam w ogóle apetytu…jestem już zaniepokojona bo mały nie kopie…tylko tak jakby się wypinał.. Ale cały czas w tym samym miejscu…zaczynam się bać…
U lekarza oczywiście kolejka…przede mną kobieta z maleńkim dzieckiem, które się cały czas na mnie patrzy.. A mi się chce płakać…
w końcu moja kolej…mówię, że moje dziecko się chyba nie rusza…pielęgniarka uspokaja, że to 35tc więc mały ma mało miejsca więc już mogę mniej odczuwać ruchy…
zaczyna detektorem szukać bicia serduszka…słychać tylko jakieś szumy…ja płaczę ona idzie po lekarza…dalej tylko szumy…lekarz mówi że wyśle mnie do szpitala na usg bo ten ich detektor czasem się psuje…
dzwoni po mojego męża…ja dalej płaczę…
w szpitalu najpierw szukają tętna detektorem, potem przychodzi pani doktor, robi usg…jedno moje spojrzenie na ekran…widzę moje dziecko… Nie rusza się…
“Przykro mi, nie widzę akcji serca…”-najgorsze słowa jakie w życiu usłyszałam..
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Niedługo pierwsza rocznica…
Aga tym razem wszystko będzie idealnie, tak jak ma byc!!!! pozdrawiam!
A dziś mój Marcelek skończyłby 11 m-cy!
Cóż ja mogę poza świeczuszką dla Niego??
(*)(*)(*)
Aga i ja zapalam dla Niego światełko [*]
i ja
[*]
[*]
[*]
[*]Marcelkowi
A Tobie dużo uśmiechu i wiary.
Szczęśliwego rozwiązania.:*
Za parę dni minie 14 m-cy od odejscia mojego Marcelka…wciaz boli…wciaz tesknie…mimo ze w lozeczku spi sobie smacznie nasze szczescie – Kubus.. Nasz malenki cud… Nie moge sie pogodzic z tym ze nie dane mi bylo zobaczyc oczek,usmiechow mojego pierwszego synka…. Ale dziekuje Bogu ze mam Kubunia…tymbardziej ze jak sie okazalo podczas porodu tez byl owiniety pepowina wokol szyi… Boze jak to uslyszalam to myslalam ze umre… Na szczescie wszystko sie dobrze skonczylo… A kubus po urodzeniu wygladal tak samo jak Marcelek….i wiecie co???zaczelam wierzyc ze dzieci nie odchodza….zmieniaja tylko swoja date przyjscia na swiat….i wierze ze w Kubusiu Bog oddal mi czastke Marcelka…. Ale dalej tesknie…i placze za Nim…i bardzo kocham…Obu moich synkow….
Marcelku (*)(*)(*)(*)
Też jak patrzę na moją Natusię to jestem przeszczęśliwa,ale to nie Zuzia…
Ja nie wierzę,że dzieci wracają w następnych. W moim odczuciu, każde życie, to inna dusza, inny człowiek, inne życie. Mimo fizycznych podobieństw, dla mnie to nie są te same osoby.
Pierwsza rocznica jest trudna…chyba każda zresztą…
dla Marcelka[*]
współczuje straty synka:(
ja też w to wierzę : moja córcia miałaby w tym roku 4 latka, teraz za to mam dwie śliczne córcie i myśle sobie że jedną z nich jest tamta, ze ona jednak nie odeszła… bo jak to inaczej wytłumaczyć? Bóg wynagrodził mi tamtą stratę podwójnym szczęściem
I wiem ze to moze głupie co napiszę : ale…. dzisiaj patrząc na jedną z córek pomyślałam sobie czy to ty córeczko???
Dla mnie to trochę przerażające, przepraszam, jeśli urażę,ale wydaje mi się to być jakby…krzywdzące dla żyjącego dziecko…właśnie szukanie zmarłego w tym innym życiu, w tej innej osobie…
Oczywiście, że cechy wspólne będą, zarówne w zachowaniu, jak i w wyglądzie,bo w końcu z jednej matki te pociechy, ale czy to sprawiedliwe dla żyjącego dziecka? Zresztą dla zmarłego też,że może nie doceniło się jego istnienia i jest brak pogodzenia,że jeo po prostu w fizyczny sposób tu nie ma. Tu mi powstaje dylemat i pewien zgrzyt. To takie moje rozmyślania…A Wy jak tłumaczycie? Że tamto dziecko, gdzie się podziało? że dwa życia, są jednym (skoro żyjące dziecko, to osoba zmarłego)? Jak to sobie “rozgryzłyście”?
A może ja za dużo sama sobie pytań zadaję… Może łatwiej jest nie analizować, nie zagłębiać się…hm…
to nie jest tak jak piszesz, ja nie porównuje bo nie miałam takiej okazji, nie widziałam mojej córci i niewiem jak wyglądała, jaki miała charakterek itp 🙁 szkoda
tak mi przyszło do głowy i pomyslałam sobie ze moze Bóg zwrócił mi moją córcie w innej osobie, kiedys nawet mama mi powiedziała: widzisz Bóg wynagrodził ci tamto i dał ci dwie córeczki
niewiem…………. Ale coś w tym jest
Nasunęła mi się kolejna “zagadka”…A jak już będzie Sąd Ostateczny i wszyscy się spotkamy, to spotkasz się z tymi dziećmi, które masz tera przy sobie, a gdzie tamta córeczka?
No chyba,że jest coś takiego, jak reinkarnacja…
Jak ja zasypie Boga swoimi pytaniami, tak mi chyba od razu da odpust,co bym go nie męczyła;)
Ja się bardzo dużo nad tym wszystkim zastanawiam, jak już wyczerpuję zasób odpowiedzi i w rzanej nie widzę sensu, dopiero odpuszczam i zostawiam, na TO spotkanie:)
Ale wiecie, czasem warto tak sobie porozmawiać, wymienić się swoimi gdybaniami.
Mi tam też gadają,że Natalka mi wynagradza. Mi tam nikt nie wynagrodzi. Czy jak bym umarła, to inna kobieta byłaby matką mojego dziecka? Nie,więc i dziecka mi nikt inny nie zrekompensuje i nie odda w nikim i w niczym. BYło moje, jedyne, niepowtarzalne.
Dość często kobiety, które poroniły, czy urodziły martwe dziecko, mówią,że w tym następnym jest pierwsze. Ja tego nie neguję, bo nie wiemy jak jest. Mogę się tylko zastanawiać, ale logika gdzieś się kończy…
Ewasilek i to są właśnie tematy, których ja nawet nie próbuję zgłębiać… Za płytki rozum mam…
Ja mam znów inny “problem”. Otórz kilka dni wcześniej, zanim dowiedziałam się o wadzie Remika, mój m miał bardzo poważny wypadek. Cudem uniknął śmierci… Czasem myślę, że śmierć w ostatniej chwili odpuściła ale żeby mieć równy rachunek, zabrała nam syna…
oczywiście że masz rację nikt i nic nie wynagrodzi straty, to nie jest tak że ja próbuje na siłę zobaczyć tamto dziecko-NIE
niewiem dlaczego i skąd mi to przyszło, pierwszy raz mi sie to zdarzyło ale tak sobie pomyślałam wtedy 🙂
no własnie, jednak takie myśli przychodzą do głowy
ja nieraz tez sie zastanawiam nad różnymi rzeczami….
Ja tez wierze ze moj zmarly synek Marcelek i Kubus nasze ziemskie szczescie to dwie rozne osobowosci… Ale jak zobaczylam Kubusia po porodzie to sobie tak pomyslalam ze Bog dal mi jakas czastke Marcelka w drugim synku bo taki byl podobny… Nie wiem skad takie mysli…wiem ze Kuba nigdy nie zastapi mi pierwszego synka i ze juz zawsze bede miec o jedno dziecko za malo… Ale ta moja teoria pozwala mi choc troche zlagodzic bol i tesknote za utraconym dzieckiem… Ale mimo wszystko Kubus jest dla mnie kims wyjatkowym…i jedynym w swoim rodzaju… a Marcelek???moge sie tylko domyslac jaki by byl… Ale tez zajmuje szczegolne miejsce w moim sercu…
a w sumie to czasem mi sie wydaje ze nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnac…ehhh zycie…
Znasz odpowiedź na pytanie: Niedługo pierwsza rocznica…