Już naprawdę nie mam siły…
Siedzę sama z Hanią i psem… Mąż mi nie pomaga: przewinął dziecko 2 razy, jak zrobiła kupę, kiedy miałam wychodne, na spacerze sam był również 2 razy, ze mną może z 10. Nie kąpie Hani, nie karmi Jej. I to nie mówię, że rzadko to robi, tylko w ogóle! Nie usypia Jej, tylko siedzi przed telewizorem. Wczoraj obudził Małą kichaniem, ona nie spała przez następne 3 godziny wrzeszcząc w niebogłosy a on wziął kołdrę i poszedł spać do drugiego pokoju, bo ma przed sobą ciężki dzień.. Wiem, że kichnięcie siła wyższa, ale chyba można schować się pod kołdrę?!!! NIGDY nie wstał do Hani w nocy, mimo, że karmię butelką. Jedyne co robi, to jakieś pół godzinki Ją ponosi, bo woli to niż zabawę z nią na kocyku.
Teściowa mieszka 5 minut drogi od nas. Jest na emeryturze, teść też. Są sprawni i nie mają nic do roboty. Byli u Hani 3 razy za każdym tak naprawdę potrzebowli coś dla siebie (raz teściowa przyjechała po dwie reklamówki, w których dała mi jakieś przetwory…). Mogą się zająć wnuczką tylko wtedy, kiedy Ją do nich zawiozę a i wtedy nie wyjdą np. na spacer, bo im się nie chce. Zresztą z tej opieki skorzystałam jakieś 3 razy…
Nie mam już siły, złoszczę się na Hankę, że nie chce spać w dzień, bo nie mam od niej nawet chwili wytchnienia.
Jak mój mąż wraca z pracy, to potrafi tylko mi powiedzieć, że źle gospodaruję czasem, bo jest brudno w domu. Że powinnam sobie ułożyć plan sprzątania (!), każdego dnia inne pomieszczenie, to się nie zmęczę. A czy widziałam, jak czysto jest u jego matulki? To powinien być dla mnie wzór. Ja wtedy nie wytrzymuję i mówię, co myślę o matulce i awanturka gotowa…
Chyba się wypaliłam, nie dam rady… Nie nadaję się na matkę. Nie powinnam mieć dzieci. Nie mam cierpliwości, nie nadaję się do niczego, nawet nie umiem posprzątać.
Siedzę sama w obcym mieście, bez Mamy i Siostry, które są zawsze gotowe do pomocy, i myślę o tym, żeby cofnąć czas i zmienić swoje życie.
Ale tego nie mogę już zrobić.
Gosia i Hania 20.05.2004
29 odpowiedzi na pytanie: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Wiele z nas (albo prawie wszystkie) przez to przechodzi i niestety nie bardzo da sie znalesc jakies wyjscie. Tak jest przy malym dziecku i jeszcze duzo bedziesz musiala sie nameczyc az dziecko podrosnie i bedziesz miala wiecej czasu a mniej obowiazkow. Popros meza i tesciow zeby jednak czasami pomagali ci przy Hani i badz stanowcza ale spokojna. A balaganem sie nieprzejmuj ! Jesli w domu jest dziecko to jest i balagan, jesli nie ma balaganu to oznacza ze albo mama nie zajmuje sie dzieckiem tylko sprzata albo ze zatrudnila pomoc domowa.
Pozdrawiam cie i zycze wszystkiego dobrego
Jola i Adrianek (30.10.2000)
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Oj nie mów tak – oczywiście że nadajesz się na matkę – ale jesteś tylko człowiekiem a nie jakimś cyborgiem – to naprawdę świństwo że rodzina Ci nie pomaga – a może powinnąś postawić sprawę jasno i po prostu ustalić zasady?
np. ze 2 popołudnia mąż zajmuje się dzieckiem a ty wychodzisz, albo zadzwonić do tesciowej i poprosić o zajęcie się dzieckiem przez kilka godzinek – nie dzwonić i pytać czy by mogła tylko postawić przed faktem.
Albo zapakuj Małą do wózka, np. w niedzielę i KAŻ mężowi iść z nią na spacer…
Jak mąż trochę posiedzi z dzieciątkiem to moze zrozumie jak to jest i że przy takim dziecku nie da się nic w domu zrobić – bo tak to skąd ma to wiedzieć?
Albo po świętach spakuj się i pojedź z Małą na tydzień lub dwa do Mamy – na małe ferie – odpoczniesz trochę, Mama pomoże, mąż zatęskni…
U nas jak narazie wszystko trzyma się jako tako kupy tylko dlatego ze dzielimy obowiązki domowe z mężem – on nie tylko zajmuje się dzieckiem kiedy ja jestem w pracy, ale czasem coś ugotuje, skoczy na zakupy, obleci odkurzaczem – ja wychodzę z psem rano a on wieczorem…. i jakoś się kulamy 🙂
Agata + Ania 7.09.2004
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
To przykre co napisalas…tym napewno Cie nie pociesze. Byc moze nie szukasz nawet pocieszenia, bo zadne slowa pewnie nie pociesza w takiej sytuacji, wydaje mi sie, ze chcialas sie po prostu wyzalic i dobrze, ze to zrobilas, troszke lepiej pewnie zrobilo sie na serduszku. Moge powiedziec tylko tyle, ze ja wierze, ze jestes dobra mamusia dla Hanulki, a to, ze denerwujesz sie, ze nie spi, to rozumiem, mam podobnie, siedze sama z Olusiem w ciagu dnia i tylko co jais czas czekam az pospi troche, a ja cos zrobie, bo jak nie spi, to marudzi (efekt tragicznego spania w nocy-straszne zmeczenie w ciagu dnia). To normalne, ze chcialabys troszke wytchnienia, ze chcialabys sobie na chwilke siasc i po prostu odpoczac, albo pomyslec o czymkolwiek. Przeciez to nic zlego. Dlaczego nie powinnas miec dzieci, ja tak nie mysle. To szczescie, ze masz Hanulke obok siebie, osobke, malego czlowieczka, ktory Cie nigdy nie zawiedzie, nie sprawi Ci przykrosci, nie powie zlego slowa, a gdy na nia spojrzysz, od razu obdarzy Cie usmiechem, nie zrobi niezadowolonej miny i nie skomentuje, ze naczynia nie umyte, a pokoj nie posprzatany. W koncu do cholery jasnej (przepraszam za wyrazenie), jestes czlowiekiem, napewno wartosciowa osoba i cos Ci sie tez od zycia nalezy, a nie wieczne niezadowolenie i brak pomocy ze strony meza. Jesli ma sie zajmowac Hanulka, z jakiejs dziwnej laski (co wydaje mi sie, byloby niedopuszczalne, w koncu to ojciec), robic to od tak sobie, a nie z uczuciem i miloscia ojcowska, to lepiej, jak Ty bedziesz caly czas przy niej. Bedziesz miala dobry kontakt z corunia i to napewno zaprocentuje w przyszlych latach. Smutne, ze nie masz bliskiej osoby przy sobie, ze jestes w obcym miescie. Nie zalamuj sie, do wszystkiego sie nadajesz i wszystko potrafisz, przykre tylko, ze nie ma osoby, ktora by to docenila. Sciskam Cie mocno, napisalam to co czulam, mysle, ze dla Ciebie najwazniejsze bylo sie wyzalic przed kims, kto przeczyta Twoja wiadomosc.
Pozdrawiam Cie serdecznie.
Buziaki dla Ciebie i slicznej Hanusi.
Ania i Olus (24.06.2004)
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Widzę że jestes rozgoryczona i smutna, nie dziwię Ci się.
Przede wszystkim masz śliczna córeczkę i napewno mocno ja kochasz i dla niej musisz byc silna. A z mężem mozna sobie poradzić
U mnie było troszke podobnie, mój małzonek uważał że ZAWSZE z wszystkim powinnam dac sobie radę i czasem zamiast zabawy z dzieckiem wolał usiąc przed komputerem. Było mi smutno….
Sytuacja troszkę sie zmieniła kiedy poszłam do szpitala z drugim dzieckiem a z Szymonem nikt inny nie mógł zostać (zawsze od tego była moja mama….) i musiał wziąć wolne.
I wtedy tez, przez te trzy dni, zdał sobie sprawę że dziecko je, trzeba je umyć ubrać i poświęcić duuużo czasu. To była dobra szkoła
Teraz, choc naprawde dużo pracuje, potrafi zająć sie i córką i synem ( oczywiście bez przewijania)
I nie wspomina już o swojej mamusi jako ideale bo raz konkretnie usłyszał co o tym sądzę i woli tego tematu nie poruszać, wie że i tak zrobie po swojemu
Myślę że pomału musisz uświadomić swojemu mężowi że jesteście najważniejsze i on tez musi brac czynny udział w Waszym zyciu.
Podzielcie sie obowiązkami i w domu i jesli chodzi o Hanię.
Życzę Ci wszystkiego dobrego, zobaczysz napewno wszystko się ułoży.
Pozdrawiam
P. S. Nawet nie wiesz ile razy mój obudził kichaniem małą, teraz się pilnuje bo zagroziłam że sam będzie ją wieczorem ponownie usypiał (tzn. nosił na rękach dłuuugi czas)
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Gosiu uwierz w siebie i nie oceniaj się negatywnie 🙂
powiedz dla męża, że nie radzisz sobie ze wszytskim i może wynajmij kogos na 2 godzinki codzień wieczorem do pomocy : studentkę, starszą Panią
moje zdanie jest takie, że mąż za dużo od ciebie wymaga a za mało oferuje pomocy
Kaśka + Synuś 11m
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Chyba każda z nas miała lub ma takie chwile.
Moi rodzice pracują i choć mieszkają dwa kroi ode mnie, to też nie zawsze mogę im Artka “podrzucić”, a teśiowie mieszkają 25 km od nas i też nie zawsze mogą się nim zająć.
Gdy już na serio nie potrafię sobie dać rady, to dzwonię do jednych lub drugich i pytam czy mogą się nim zająć. Jeszcze nigdy nie odmówili, no bo i w sumie jak mogli by to zrobić. Przecież to ich jedyny ukochany wnuk.
Gosia i Artek
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Nie jesteś złą matka. Nie powinnas tak o sobie myśleć. to że masz dosyć to chyba normalne skoro wszystko robisz sama!!! Ten mąż Twój – to brzydko bym powiedziała co o nim sądzę – ale nie wypada. Czy on chciał mieć dziecko? Widac to zwykły mamisynek!!! Zastanawiam się czy Wy sie długo znacie i jak Wam się wcześniej układało?
Co do pomocy to rzadko zdarzają się tacy ciepli i czuli teściowie chętni do pomocy. Teściów się nie wybiera. Więc po prostu na nich nie licz i nimi sie nie przejmuj!!! Trudno się mówi.
Ale z Twoim mężem to gorsza sprawa. Widać źle Cie traktuje skoro kaze Ci plany sprzątania robić. ktos powinien mu do dupy nakopać (miałam brzydko nie mówić!!!)
Mój mąż mi bardzo dużo pomaga i sobie nie wyobrażam, żeby było inaczej. ja też miałam taki okres, że byłam zła i miałam dosyć wszystkiego. Mały spać nie chciał i trzeba było być cały czas przy nim. I nie byłam sama a miałam takie odczucia. Więc Ty naprawdę długo wytrzymałaś!!!!! Sama ze wszystkim. Może uda Wam się razem z mężem porozmawiać o tym?
A może zrób eksperyment i wypuść sie na cały dzień na miasto. Niech Twój mąż zobaczy jak to jest cały dzień z dzieckiem a i Ty psychicznie i fizycznie odpoczniesz. Czasem faceci nie mają wyobrażenia o tym ile czasu pochłania dziecko i że naprawdę niewiele można przy nim czasem zrobić.
Ja do południa często nie mam czasu na nic czyba że mały kimnie ale to krótkie chwile. Dopiero jak mój mąż z pracy wróci moge posiedziec przy kompie, trochę posprzątać i odpocząć.
Jesteś bardzo dzielna i wierzę, że dzieciątko Ci to wynagradza i wynagrodzi chociażby uśmiechem, pierwszym słowem mama!!! Pomyśl jakbyś cofnęła czas to nie miałabyś ttakiej cudownej ślicznej Hani!!!!
Może byś na troche do mamy lub siostry pojechała? Masz taką możliwość? Odpoczęłabyś sobie w miłym towarzystwie a i rodzinka by sie Hanią mogła nacieszyć. Pomyśł o TYM tym bardziej że idą święta !!!! Odpoczynek jest Ci POTRZEBNY bo się wykończysz!!!! Ja czasem jeżdze do rodziców i wedy jest cudownie. Oni sie ciesza małym i ja mam w końcu więcej czasu dla siebie.
Naprawdę nie myśl o sobie żle!!! Współczuję Ci bardzo że jesteś sama z wszystkim. I nie wiem jak Ci pomóc!!!
Ps. Ja małego karmię wyłącznie piersią i czasem mam dość bo za daleko wypuścić sie nie mogę. I czuję sie wtedy wściekła i uwiązana więc domyślam się jedynie jak Ty czuć sie musisz!!
Trzymaj się cieplutko – jesteś cudowną mamą!!!
Marta i mateuszek (19.10.2004)
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Potwory. Nikt nie nadaje się na matkę, sprzątaczkę, kucharkę itd naraz. A wychowanie dziecka to bardzo ciężka praca. Z czasem będzie Ci łatwiej. Ale musisz chociaż podjąć próbę angażowania męża w zajmowanie się dzieckiem. Jak sprzątasz to on zajmuje się dziekiem i już. Jak gotujesz to też. Jak idziesz na zakupy też. Nie ma się co unosić ambicją i próbować robić wszystko samej. A jak się nie zajmie to sorry ale nie ma jedzenia i jest taki burdel że nie można czystej szklanki znaleść i sobie herbaty zrobić. Może w ten sposób – u mnie się sprawdza. Ewentualnie Ty zajmujesz się dzieckiem to małżonek jest łaskaw sprzątać i gotować. Trzymaj się i walcz o swoje. Jak teraz tego nie wywalczysz to już tak zostanie że wszystko będziesz robiła sama.
Aga, Pawełek, Paulinka (04.09.04)
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Wiesz po tym co piszesz to powie Ci szczerze co myśle….
Ty jesteś wspaniałą matka bo cały swój czas poświęcasz dziecku które jest dla cIEBIE NAJWAŻNIEJSZE…
Natomiast twój mąż nie dorósł do roli ojca – wcale…wiem, ze chłopy to zupełnie inny gatunek i mój tez uważa, że jak ja jestemw domu to powinnam obowiązki domowe w większości sama robić, jak by zapominał, ze mamy małą córcie, która wymaga nieustannej opieki.. Ale z małą chodzi na spacery w weekendy – sam, jak jest w domu przebierze, z przewijaniem gorzej a po kupie to już wcale codziennie kąpie, nosi na rękach a ja i tak uważam, ze mógł by robic o wiele więcej może nie przy dziecku ale w domu… bo oprócz odkurzania, wyrzucania smieci szorowania wanny, zmywania jak zagonie no i gotowania od czasu do czasu nic więcej nie robi albo robi na tyle dużo, ze ja za wiele wymagam.
Musisz porozmawiac z męzem poważnie, by wzioł sie do roboty, bo ty nie jesteś maszyna a dziecko jest tak samo twoje jak i jego…
Życze powodzenia i “pogoń” chłopa.. A jak Ci na drugi raz powie, ze coś jest nie zrobione, to powiedz mu by sam to zrobił skoro to widzi i tak mu to bardzo przeszkadza
Głowa do góry dasz rade.
Buziaczki
Edysia z Natalką (25.08.04)
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Ty sie nie nadajesz na matkę????
To twój mąż nie nadaje sie na ojca.
Jest też troche i twojej w tym winy. Pozbawiasz go tych obowiązków.
Nie odpuszczaj,niech tez poczuje że ma dziecko.
Po pracy do sprzątania zagonic jak mu nie pasuje.
Duzo by pisać…….
Bierz sie szybko za chłopa bo nic z niego dobrego nie bedzie.
LESZCZYNKA,Mati,Natka i Emi.
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
🙁 ciemno buro i zima, a jak zima to i przesiadywanie w domu i frustracja. Rozumiem Cię Gosiu, bo mój mąż wprawdzie posprząta i robi obiad typu zupka chińska, ale dłużej niż 30 min z małą nie posiedzi, wcześniej było lepiej, a teraz się przyzwyczaił. Mówi, że ja Ją znam lepiej, bo jestem matką i mam piersi?!?! tak tak, niedawno własnie to mi powiedział. Postuluję więc do mam chłopców :Kochane uczcie i uświadamiajcie synków, że praca w domu i praca przy dzieciach to nie zawsze czysta przyjemność i czasami można mieć dość, może następne pokolenie będzie w pełni partnersko podchodzić do związków. Jeśli chodzi o Twoich teściów, to faktycznie cudownie odnależli się w roli dziadków, u mnie jescze gorzej, ale to już inna historia.
🙁 Podpisuję się pod radą shiby, wrzuć na luz i jedż do siostry i mamy, a męza zostaw z całym domowym majdanem, zatęskni i może zrozumie. Tymczasem pomyśl o lecie, o spacerkach ze śliczną Hanią ja zawsze tak sobie radzę z zimowymi smutami.
Gorąco pozdrawiamy
sat_anka i Weronika 17.08.04
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
to jesienno-zimowe zmęczenie powoduje że masz takie negatywne odczucia.ja też siedze całymi dniami sama z marcinkiem i nieraz mam dosyc.dzis np.myłam okna,prałam prasowałam i wieszałam firanki w asyscie juniora…. A wiesz jak robi sie takie rzeczy jak małe dziecko łazi ci pod nogami i co chwila musisz przerywac żeby do niego podejśc…..i tak niestety wygląda większośc moich dni….mąż pracuje po 12-14 godzin dziennie i siłą rzeczy nie ma okazji mi pomagac,a jak ma wolne to akurat trzeba zrobic zakupy,narąbać drzewa,przynieść węgla,cos naprawić i…wolne mija.ja zawsze sobie powtarzam <<byle do wiosny>>juz nie mogę sie doczekac ciepełka i długich spacerów.jakoś latem mi tak nie dokucza samotnośc,najgorzej zimą kiedy dni krótkie.też jestem tu zupełnie sama i nie mogę liczyć na niczyją pomoc.
głowa do góry,trzymaj sie. Nie masz czasu ugotowac -nie będzie obiadu,nie masz kiedy posprzątac -szanowny małżonek potknie sie o coś wracając do domu….takie życie. A jak będa pretensje to powiedz żeby spróbował zrobić w domu cokolwiek z małym dzieckiem na ręku…. Nic nie zrobi, założe sie.tylko my matki potrafimy sobie tak rozplanowac zajęcia że jakos nam sie udaje robić 5 rzeczy na raz.ja dzisiej szłam z marcinkiem na strych wieszać pranie,musiałam jakos sobie poradzic bo samego go nie zostawie w domu….można by tak mnozyć przykłady i mnożyć….jednym słowem mało jest facetów którzy ogarnęliby dom siedząc cały dzień z dzieckiem a kobiety musza.powodzenia.
Monika i Marcinek (15.01.04)
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Gosienko…jestes wspaniala mama-nawet nie mysl ze jest inaczej….Ja tez czasem zloszcze sie na Polcie bo jest bardzo marudnym dzieckiem i bardzo malo spi w dzien.W nocy zreszta tez daje do wiwatu….. NIe moge powiedziec ze moj maz nic nie robi-to raczej ja go nauczylam ze tylko ja sie Polcia zajmuje ale potrafi wszytsko przy niej zrobic-tylko ze sam na to nie wpadnie-trzeba mu o tym powiedziec….. Tez jestem sama….rodzice i tesciowie(akurat z tego drugiego sie ciesze) sa daleko i tez nie mam nikogo do pomocy. Maz wraca pozno z pracy wiec tez nie mam wpgole czasu dla siebie.W domu balagan, obiad nie ugotowany i tez czasem mi sie zdaje ze marna ze mnie gospodyni.Ostatnio maz tez zwroil mi uwage ze obiadu drugi dzien nie ma.Ale ja nie mam jak go zrobic-mieszkamy w kawalerce jeszcze wiec jak Pola zasnie to musi byc cicho jak makiem zasial..wiec wieczorem nie moge nic przygotowac na drugi dzien…. A w ciagu dnia Polka raczkuje i wspina sie na wszystko co napotka wiec musze miec ja ciagle na oku. Nawet w ubikacji z nia siedze!!!!
Trzymaj sie Gosienko i nie zamartwiaj sie.A swojemu mezulkowi zostaw kiedys Hanie na kilka godzin… Niech zobaczy jaka to ciezka praca-zajmowanie sie dzieckiem.
Buziaczki
Aga&Polcia (30.04.04)
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Gosiu nie mow ze jestes zla matka bo dla Hani jestes wlasnie ta najlepsza. wiem ze Ci trudno, rozumiem to choc ja mam naprawde duza pomoc od meza. Moze troszke w tym Twojej winy bo nie “zatrudnilas” go do roli ojca od samego poczatku? ja od poczatku kazalam mu przeiwjac, kapac itp…bo ja jestem zmeczona po porodzie, jestem kobieta w pologu i musze lezec…tak mu tlumaczylam i switne sie wdrozyl w role ojca. wiem co czujesz bo sama mam czasem ochote wiac z domu i nigdy nie wracac, chce by czas sie cofnal, bym nie miala takiego obowaizku jak dziecko…to straszne ze tak mysle ale przyznaje ze sa momenty kiedy tak wlasnie mam. ostatnio w niedziele mialam taki dol ze myslalam ze sobie podetne zyly…bylam zmeczona, nadodatek mnie przewialo i mialam sparalizowane plecy i szyje, Goska sie darla caly dzien…maz byl w pracy od 6 do 22, zadzwonilam do mamy… Nie mogla przyjechac bo sprzatala, zadzwonilam do tresciowej…tez nie mogla bo miala obiad na glowie…wscieklam sie straszliwie, zaczelam wrzeszczec na Goske…potem nawrzeszczalam na mame przez telefon ze ja ledwo laze, ze na nic nie mam czasu i sil a ona sobie sprzata…jezu jak ja krzyczalam….do dzis mam wyrzuty sumienia, do dzis wale sie w glowe jak tak moglam nakrzyczec na malego czlowieczka, tez mam mysli ze nie nadaje sie na matke, ze jestem gowniara ktora do tego nie dorosla… Nie wiem Gosiu jak Cie pocieszyc…wiem ze to zle pocieszenia ale ja sobie zawsze mowie “juz za dwa lata Gosia pojdzie do przedszkola i bede miec swiety spokoj przez pol dnia”…i wiesz co mi to pomaga, moze i Tobie pomoze?:))
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Gosiu, jestes wspaniała mamą!!! tylko jestes zmęczona, koniecznie pogadaj z mężem, musisz mu uswiadomic ze dziecko to wspolna odpowiedzialność i wspólne obowiązki, a moze on po prostu boi się zajmować córeczką? nie bardzo wie jak się z nią bawić? czasem jest tak ze kiedy tata bawi się z dzieckiem stoimy obok i mówimy – tak nie rób, weź ją tak a tak, ono tego nie lubi… sama się na tym złapałam na poczatku 😉 ale w porę ugryzłam się w język 😉
będzie dobrze, tylko porozmawiaj z męzem
powodzenia i pozdrawiam
Ola z Natalią- 2.06.2003
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Tak jak pisały dziewczyny – każda z nas w większym lub w mniejszym stopniu to przechodziła lub przechodzi. U mnie było podobnie i są jeszcze momenty dziś, że mam wrażenie, że tylko ja jestem matką, a Julka nie ma ojca. U nas było podobnie do momentu jak byłam na macierzyńskim – wszystko na mojej głowie. Mąż wracał z pracy (a ma taką pracę, że na pewno się nie przemęcza) i oczekiwał obiadu, porządku no i spokoju, by odpocząć, bo wrócił z pracy. A ja po całym dniu opieki nad Julką marzyłam o chwili dla siebie. Nie było też lepiej w weekendy – prosiłam wiele razy, by wyszedl z małą na spacer – doczekałam się tego może z 5 razy, a Julka ma prawie 10 miesięcy. Zawsze słyszałam, że skoro siedzę w domu to mam się Julią zajmować, wstawać w nocy itd. Jak kiedyś zapytałam kto to będzie robił gdy ja wrócę do pracy to niestety odpowiedzi się nie doczekałam. I zmieniło się – jak poszłam do pracy. Nie jest to może raj, ale widać zmiany. Tatuś więcej czasu poświęca dziecku, wyręcza mnie z zakupów, wstaje do niej rano w niedzielę, a ja mogę wówczas dłużej poleniuchować i wiesz – przy każdej drobnej okazji wciskam mu Julkę pod opiekę – ja w tym czasie co prawda sprzątam, obiad jakiś szybko gotuję, piorę i prasuję, a on siedzi z małą. Sam widzi, że musi mi pomóc, bo inaczej nie byłoby obiadu, dom byłby w stanie rozkładu (chociaż tak naprawdę nie da się utrzymać porządku przy dziecku i ogólnie już się przyzwyczailiśmy, że nasz dom nie lśni czystością) i to się tak jakoś samo ułożyło.
Niestety też przez tą gonitwę – praca, w niej stres, potem zakupy, potem coś w domu do zrobienia itd sama widzę, że mam mało cierpliwości i łapię się na tym, że swoją frustrację czasami wyładowuję na bezbronnym dziecku. Źle mi z tym, bo co ona winna, że matce brakuje doby, by wszystko zrobić. Ale niestety – czasami szybko się złoszczę i po chwili refleksji też myślę, że jestem złą matką i jest mi żal Julki.
Myślę, że powinnaś:
1. bardziej angażować męża do opieki nad małą albo do dbania o dom – nie rób tylko czasem nagle rewolucji – powolutku wdrażaj go do nowych zadań, pod byle pretekstem sadzaj Hanię z nim, by musiał się nią zająć, odpuść sobie szorowanie i pucowanie mieszkania, czasmi niech zabraknie obiadu;
2. jeżeli tylko możesz jedż do mamy i siostry. Tam odpoczniesz, nabierzesz dystansu, zbierzesz siły.
3. pamiętaj, że dla Hani jesteś najwspanialszą osobą na świecie, bo jesteś jej mamą. Ona nie widzi, że nie dajesz sobie rady. Dla niej jesteś jeszcze ucieleśnieniem spokoju, bezpieczeństwa, opieki, zabawy, utluenia, gdy jest źle. To Ty jesteś dla niej wszystkim, czego ona potrzebuje. Nikt – żadna teściowa czy ktokolwiek inny Tobie nie dorówna i nie myśl, że jesteś złą mamą – jesteś najwspanialszą mamusią Hani, która Cię potrzebuje i kocha bezinteresownie.
Do góry nosek – zbliżają się Święta więc pogodny okres. Bądź dla Hani wzorem, pokaż, że stoi choineczka postawiona specjalnie dla niej, że palą się lampki, że to, co robisz robisz z myślą o niej i dla niej. Ona na pewno to zauważy.
Duża buźka
Gacka i Julka 01.03.2004
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
dokładnie, wszystko się robi w asyscie dziecka, duuuzo wolniej ale da się zrobić ale to tak jak piszesz – tylko mamy wiedza jak naraz zrobić kilka rzeczy ;-))
pozdrawiam
Ola z Natalią- 2.06.2003
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
A czy angazowalas męża do pomocy? Od początku? Żeby Hanię przewniął? Wykąpał? Nakarmił? Polulał? Chyba padłaby tu z Twojej strony odpowiedź “Nie”. Po prostu mąż nie przywykł do tego, żeby dzieckiem się zajmować, moze widzi, że Ty od początku robisz wszystko, nie narzekasz, więc po co jego pomoc? Pewnie dużą rolę mają tu wzorce wyniesione z domu. Bo skoro tam nie byl angażowany do pomocy w domu, nie ma cudow, zeby zachowywal się inaczej w swoim własnym małżeństwie.
Posłużę się przykładem z rodziny. Dziewczyna i jej mąż mają dziecko, ona wszystko przy dziecku robi. Po rozmowach z nią wiem, że:
– a, bo on tak ciężko pracuje,
– bo nie wie, jak sie z nia bawic,
– bo zmeczony musi odpoczac, albo przy komputerze, albo Tv. Wtedy ewentualnie potrzyma dziecko.
Takie slyszę “tlumaczenia’ z jej strony. Jeszcze moze jej to nie doskwiera, bo za jakis czas pewnie zacznie (jak Tobie). Jesli dziecko w nocy płacze, zatyczki do uszu idą w ruch, bo on musi się wyspać… Przykłady można mnożyć…
Niestety, często same jesteśmy sobie winne.
Ale na szczęśćie, jeszcze nie jest za późno, żeby wziąć się za męża i probować zmienic sytuację, jak to ladnie napisala Lesczynka. Może zacząć od półgodzinnego zostawienia malej z ojcem? Stopniowo zwiększając czas Twojej nieobecnosci?
Zyczę powodzenia !
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
No kobitko! I kto tu się nie nadaje na rodzica? Ty czy Jaśnie Pan Mąż? Na męża też ma zresztą małe kwalifikacje.
To co napisałaś dało mi do myślenia i z bólem stwierdzam, że to często my – kobiety, same się w taką sytuacje pakujemy, wyręczajac swoich mężczyzn w wielu sprawach z obawy, że zrobią coś nie tak (nie mówię, że tak było u ciebie!). A im to bardzo pasuje i szybko przyjmują to za normę. Nam też trudno się przełamać żeby to zmienić, bo strach, że dzidziuś będzie głodny, nieprzebrany itp. dla mamy jest często nie do pokanania – no i dalej w to brniemy. No ale przecież nawet nienajlepszy ojciec nie zrobi dziecku krzywdy na złość żonie.
Myślę, że rady typu co powinnas zrobić – to nie to, bo pewnie wiele razy próbowałaś coś zmienić i tak naprawdę bardziej od braku pomocy ze strony męża boli cię fakt, iz mąż twierdzi, że nie nie robisz i nie docenia twojej pracy ( o przepraszam! zapomniałam, że nie pracujesz tylko siedzisz w domu )
Nie mniej jednak nie mogę się powstrzymać, żeby nie powiedzieć, że ja na twoim miejscu zapytałabym męża (kiedy wspomni o matulce) – jaka to matka, co tak wychowuje syna, że nie szanuje żony i jej pracy a w domu palcem nie kiwnie.
Trzymaj się! Kiedy patrzysz na Hanię wiesz, że warto.
Re: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady
Gosienko, bedzie dobrze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Masz gorsza chwile, musisz przeczekac! Nie tylko Ty masz takie mysli- ja tez mam chyba za malo cierpliwosci……i tez sie zloszcze na mala……. A potem mam wyrzuty sumienia……
Taka juz nasza rola- nie zawsze bedziemy happy, bo mamy cudowne dzieci. Sa tez dni na smutek, zlosc, lzy. Musimy byc dzielne dla naszych maluchow- dla nich jestesmy przeciez calym swiatem! Moj maz tez wiecznie zalatany- praca, budowa- ja tez sama calymi dniami- do 19, 20 i tez mam niekiedy dosc…. Ale coz poradzimy, musimy przetrwac te gorsze chwile! Wiesz, wydaje mi sie, ze i ta pogoda za oknem tak wplywa na nasze nastroje- przyjdzie wiosna i bedzie lepiej.
Trzymaj sie cieplutko, nie jestes sama w rozterkach…
Pozdrowki serdeczne i buziaki dla Twojego Malego Slonca!
Marta & Amelia 11 maja ’04
Znasz odpowiedź na pytanie: Nikt mi nie pomaga – chyba nie dam rady