Taka jest moja historia:
Jak w styczniu 2003 poszłam do lekarza aby upewnić się co do tego, że jestem w ciąży to zamiast odczucia ogromnej radości od razu dostałam “obuchem w łeb”. Diagnoza lekarza: ciąża 7 tydzień ale i torbiel lewego jajnika i to duża. Skierowanie do szpitala, pobyt w szpitalu (nie był przyjemny, nie było widać zarodka, tydzień niepewności, w persektywie “pusta ciąża” = koszmar). Oczywiście wszystko się dobrze skończyło. Z torbielą też nic nie robiono bo przecież ciąża. Powiedziano mi tylko, że może się w ciąży pod wpływem hormonów wchłonie. Po wizycie u lekarza prowadzącego ciążę, trochę się uspokoiłam. Stwierdził, że lekarze się pomylili, i że to nie torbiel tylko zobaczono jelito. Tak więc temat torbieli poszedł w niepamięć. I bardzo dobrze, że żyłam w takiej nieświadomości. Dobiero teraz włos mi się na głowie jeży, co by było gdyby pękła mi ona w czasie ciąży. Po porodzie poszłam do kontroli i mówię do lekarza, żeby mi zrobił USG, bo wcześniej miałam tą torbiel i niech sprawdzi. Zbadał mnie ręcznie i mówi do mnie, że nie ma potrzeby USG bo on tu nic nie wyczuwa. No i minęło kilka miesięcy, mnie brzuch pobolewa. No więc chcąc nie chcąc trzeba było iść prywatnie na USG. USG wykazało dużą torbiel 8,5 cm średnicy. No więc do ginekologa (już prywatnie), który stwierdził, że tak duża zmiana nie nadaje się do leczenia lekami i operacja. Na szczęście jest u nas prywatna klinika dla kobiet, z podpisaną umową z NFZ, więc płaciłam tylko koszt pobytu.
I tak 02.06 zrobiono mi operację (na szczęście zmiana była łagodna, ale jeszcze jest podejrzenie endometriozy, ale to będę wiedziała gdzieś za tydzień).
Niestety oprócz torbieli usunięto mi także cały jajnik. Cieli mnie po bliźnie po cesarce, już się ładnie zagoiło.
Wg lekarza nie powinno to wpłynąć zbytnio na moje życie. Teraz tylko biorę tabletki antykoncepcyjne, aby odciążyć na kilka miesięcy zdrowy jajnik.
I jeszcze raz potwierdza się reguła (w moim przypadku), że na publiczną służbę zdrowia nie ma co liczyć.
Tak więc dziewczyny pamiętajcie PROFILAKTYKA i jaszcze raz PROFILAKTYKA.
Nina + UKOCHANY SYNEK Mateuszek – 11.09.03
4 odpowiedzi na pytanie: No i jestem po operacji…
Re: No i jestem po operacji…
Jak to dobrze, ze juz masz to za sobą i w miarę dobrze się wszystko zakończyło. Wracaj do zdrowia!!
,
Re: No i jestem po operacji…
oj ta służba zdrowia!!!
ale się musiałaś nacierpieć…
Życzę dużo zdrowia, niech Cię omijają wszelkie choróbska.
Ola i Ula (24.03.2004)
Re: No i jestem po operacji…
jejku, dobrze, z e wczesniej
nie wiedziałas, ale bys sie martwiała. ale szkoda, ze tak poózno ja potem wykryli.
Dobrze, ze tylko tak sie skonczyło!
pozdr
Re: No i jestem po operacji…
Raaaaany – przecież badali Cie lekarze!
… i tak zbagatelizowali sprawę!!!???
Mnie to przeraża!
Prywatnie, czy nie – jeśli lekarz bada pacjenta to jest zobowiązany zrobić to jak się należy!
W każdym razie dobrze, że wszystko dobrze się skończyło.
!
izolka i Filip (25.01.2004)
Znasz odpowiedź na pytanie: No i jestem po operacji…