Czy tez tak macie? Kupuję sobie buty i KAŻDE robią mi “coś”. Żrą po paluszkach, czasem po pięcie, czasem boli sródstopie zwłaszcza w butach na obcasach. Po pewnym czasie to się uspokaja rzecz jasna, ale pierwsze dni to droga przez mękę… Niezależnie od marki. Chyba tylko nowe kozaki moje nogi akceptują bez problemów… Mam dwie wiosenne pary, wczoraj jedne mnie “dobiły”, dziś drugie… Jutro chyba pójdę w półbutach zamiast w moich nowych, boskich itp 😉 Macie jakieś sposoby na nowe buty? To nie jest kwestia złego rozmiaru, chyba tylko stopy za delikatne 😉 Jak myślę o zakupie nowych sandałów na lato to mam dreszcze, najdelikatniejszy skórzany paseczek potrafi obetrzeć mnie do krwi 🙁
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Nowe buty – co za horror…
Widzę, że nie tylko ja mam nogę ze wsi a but z miasta;)
ja to na obcasach latam, więc nie raz cierpiałam
przeważnie obcierały mnie raz, potem jak się wygoiły (najjczęściej pięty), więcej juz nie obżerały
od kilku lat kupuje w 1 firmie me szczudła i sa tak skrojone, że nic nie obdzierają i nie pieką podeszwy
Kotagus, a nie kupujesz za małych?
Mnie urosła w ciążach stopa o prawie cały numer. Buty zaczęły dramatycznie obcierać, aż się rozciągnęły. Kupuję teraz nr większe i nagle nie obcierają.
Mnie też urosła
aż się boję co będzie po drugiej ciąży
Może nie będzie źle. Mnie urosła tylko w drugiej.
poza tym numer numerowi nie zawsze jest równy.
zawsze mierzę dwa sąsiednie zanim kupię, i ostatnio ( tfu tfu tfu ) mi się otarcia nie zdarzają
[]
mnioe urosła w I ciązy a w II wróciła do normalnego stanu…..
Hmmm…
Mierzyłam 40, a jakże, i kłapała, a ta 39 w sklepie była wygodna, no ale w sklepie nigdy nie boli 😀 Dziś już jakby lepiej jeszcze parę dni i luz
Mnie przeważnie półbuty obcierają,dla pocieszenia dodam,że każde buty muszę”odchorować”,jedne szybciej rozchodzę inne dłużej.
Mój mąż nie ma takiego problemu,jeszcze nigdy buty go nie obtarły.
współczuję i rękę podaję, bo ja cierpię przy każdym nowym obuwiu… no… przy adidasach nie i przy sandałkach “cichobiegach” też nie jest źle… ale jak tylko coś bardziej “kobiecego” to masakra…
a najgorsze są sandałki na obcasie… nawet na niewysokim… czasami mam ochotę zdjąć i biegać na bosaka… tylko te chodniki… brrr….
Znasz odpowiedź na pytanie: Nowe buty – co za horror…