ocena z religii

Wiadomo, ze same tego nie zmienimy
ale podzielcie się opinią
gdzie Waszym zdaniem powinny odbywać się lekcje religii

Strona 6 odpowiedzi na pytanie: ocena z religii

  1. Zamieszczone przez arkek
    Tak, misję kanoniczną wystawia i udziela biskup. Ale to dyrektor zatrudnia katechetę i jeśli ten mu się nie “spodoba”, to nie podpisuje z nim umowy. Bo umowę podpisuje się pomiędzy dyrektorem a nauczycielem. W większości przypadków jest tak, że najpierw katecheta rozmawia z dyrektorem, jesli ten się zgadza to katecheta zgłasza to do wydziału katechetycznego i tam biskup podpisuje misję imienną do danej szkoły.
    Ps. Z księżmi jest zazwyczaj tak jak piszesz, oni mają “zagwarantowane” miejsca w szkole, czasem kosztem inych katechetów.

    U nas tak właśnie jest.
    Moja koleżanka katechetka tak została zatrudniona, najpierw rozmowa z panią dyr.

    • Zamieszczone przez Olinja

      kosmiczna niekompetencja kogos kto chyba jako jedyny powinien sie orientowac we wszystkich niuansach prawa, ktore reprezentuje nijednokrotnie je ustanawia, szok.

      A żebyś widziała tę odpowiedź do związków opublikowaną w necie.
      PDF zrobiony z krzywego skanu, każda kartka przekrzywiona w inną stronę 😉
      (może już poprawili? )
      Ujęło mnie to, bo ministerstwo tyle mówi o komputeryzacji i nauce formatowania tekstu – np. na j. polskim 😉

      Moją opinię jako nauczyciela znasz.
      Całe środowisko jest obecnie chyba skupione na różnych tematach – typu zmiany programów (wyrzucenie z historii w gimnazjum nauczania o II wojnie światowej), podręczników i coroczne dorzucanie kolejnej godziny pracy z uczniami za darmo.
      Teraz doszło kilka nowych rozporządzeń, perspektywa zmiany statutów każdej szkole do 30 listopada, wydłużenie roku szkolnego, zmiana kształtu egzaminu gimnazjalnego dla osób, które już od roku w gimnazjum są (przyszły rok będzie eksperymentalny). Dzieje się, mamy o czym gadać. Religia nie jest na pierwszym planie.

      • Zamieszczone przez Lea
        Teraz doszło kilka nowych rozporządzeń, perspektywa zmiany statutów każdej szkole do 30 listopada, wydłużenie roku szkolnego, zmiana kształtu egzaminu gimnazjalnego dla osób, które już od roku w gimnazjum są (przyszły rok będzie eksperymentalny). Dzieje się, mamy o czym gadać. Religia nie jest na pierwszym planie.

        Czyli dochodzimy do tego, że aby cos zmienic musieliby sie sami zainteresowani rodzice zebrac, zorganizowac i wystapic pod Belwederem?
        Tak np dzisiaj rodzice dzieci niepełnosprawnych.

        Utopia.

        • Zamieszczone przez ulaluki
          U nas tak właśnie jest.
          Moja koleżanka katechetka tak została zatrudniona, najpierw rozmowa z panią dyr.

          Ale musi mieć pozwolenie na pracę w tej szkole. Od biskupa. Jeśli będzie konkurować z księdzem, kto zostanie zatrudniony?
          A u nas księża są nawet w podstawówkach (np. jeden mógł do zawodówki iść, gdzie katechetka i tak by nie mogła, ale miał o 500 metrów dalej; katechetka – fajna, do tego dziecko na utrzymaniu – straciła pracę).

          Oczywiście, że umowę o pracę podpisuje się z dyrektorem.
          Jeśli nauczyciel sobie nie radzi, to niekoniecznie to widać przed podpisaniem umowy. Jasne, że dyrektor zatrudni osobę, z którą rozmawiał, jeśli dostanie ona misję.
          A jeśli na rozmowę przyszły trzy osoby, kto zadecyduje, która dostanie pracę?

          • Zamieszczone przez arkek
            Tak, misję kanoniczną wystawia i udziela biskup. Ale to dyrektor zatrudnia katechetę i jeśli ten mu się nie “spodoba”, to nie podpisuje z nim umowy. Bo umowę podpisuje się pomiędzy dyrektorem a nauczycielem. W większości przypadków jest tak, że najpierw katecheta rozmawia z dyrektorem, jesli ten się zgadza to katecheta zgłasza to do wydziału katechetycznego i tam biskup podpisuje misję imienną do danej szkoły.
            Ps. Z księżmi jest zazwyczaj tak jak piszesz, oni mają “zagwarantowane” miejsca w szkole, czasem kosztem inych katechetów.

            Właściwie podobnie sprawa zostala przedstawiona w przedszkolu – w niuanse prawne nie wnikałam bo mnie to zbytnie nie interesuje – W ubiegłym roku w p-lu religii nauczał ksiądz, niezbyt zgadzał się z dyrekcję, poproszono o nowego “nauczyciela”, religia chwilowo wstrzymana bo nie ma jeszcze decyzji “z góry”, jak przyjdzie zobaczymy jak sprawa się potoczy

            Co do wynagrodzenia – uważam, ze skoro ktos jest zatrudniony – dostaje za to wynagrodzenia, czy to ksiądz, czy katecheta, czy Pani od polskiego, Pan od Basenu – zajęcia sportowe, zwłaszcza te dodatkowe też wybierane przez garstki uczniów i dostają za to pieniądze – a nikt kto na te zajęcia nie uczęszcza latami smrodu z tego powodu nie robi.
            Jestem zdania że nie ma nic lepszego w szkole jak możliwość doboru zajęć dodatkowych wedle uznania, a aby te zajęcia mogły się odbywać potrzebne są pieniądze – część z tych pieniędzy idzie oczywiście na wynagrodzenia dla prowadzących

            • Zamieszczone przez ania_st
              Właściwie podobnie sprawa zostala przedstawiona w przedszkolu – w niuanse prawne nie wnikałam bo mnie to zbytnie nie interesuje – W ubiegłym roku w p-lu religii nauczał ksiądz, niezbyt zgadzał się z dyrekcję, poproszono o nowego “nauczyciela”, religia chwilowo wstrzymana bo nie ma jeszcze decyzji “z góry”, jak przyjdzie zobaczymy jak sprawa się potoczy

              Co tylko podkreśla wyjątkowość sytuacji, uprzywilejowanie roli biskupa w nauczaniu przedmiotu szkolnego oraz związanie rąk dyrekcji. Czy z jakimkolwiek innym przedmiotem mogłaby być taka sytuacja, że dyrektor czeka na czyjąś decyzję?
              Owszem, decyzja ta może będzie korzystna i po myśli dyrektora, ale nie jest jego, musi czekać, plan ma rozkopany, a dzieci chętne nie uczą się przedmiotu i czekają na decyzję osoby spoza szkolnictwa.
              —–

              Ja o wynagrodzeniu piszę w tym sensie, że pozostałe zajęcia szkolne zależą od tego, kto je finansuje (pośrednio), a religia jest na innych prawach, kto inny podejmuje ważne decyzje, a kto inny płaci katechetom. Jak najbardziej to nie wina katechetów i powinni mieć zapłacone, i to jasne, że Kościół tego nie zrobi. Ale to tupet.
              Zwykle mówi się o religii w szkole w aspekcie przeniesienia miejsca nauk z salek do klas, a ma to szerszy wymiar, ot…

              Trudno też religię nazwać zajęciami dodatkowymi na równi z innymi.
              Z zajęć dodatkowych często nie ma stopni, ew. jest zaliczenie, ale nawet jeśli, to na świadectwie wpisywane jest na końcu – lub wcale. Religię wpisuje się ponad wszystkimi przedmiotami, a ocenę liczy do średniej, zaś ją samą wkłada do planu tak, że niezainteresowani uczestnictwem na ogół mają okienka, choćby było to ponad 50 % osób w klasie. Może dlatego “robią smród”? (to określenie pokazuje, jak traktowani są ci, którym się ta sytuacja nie podoba i o tym mówią…)
              To przedmiot uprzywilejowany, a nie zwykły dodatkowy.

              Zamieszczone przez ania_st

              Co do wynagrodzenia – uważam, ze skoro ktos jest zatrudniony – dostaje za to wynagrodzenia, czy to ksiądz, czy katecheta, czy Pani od polskiego, Pan od Basenu – zajęcia sportowe, zwłaszcza te dodatkowe też wybierane przez garstki uczniów i dostają za to pieniądze – a nikt kto na te zajęcia nie uczęszcza latami smrodu z tego powodu nie robi.
              Jestem zdania że nie ma nic lepszego w szkole jak możliwość doboru zajęć dodatkowych wedle uznania, a aby te zajęcia mogły się odbywać potrzebne są pieniądze – część z tych pieniędzy idzie oczywiście na wynagrodzenia dla prowadzących

              Zajęcia dodatkowe w obecnej szkole prowadzone są przez nauczycieli za darmo w wymiarze 2 obowiązkowych dla nauczyciela godzin tygodniowo na łebka (do odpracowania, jeśli w danym dniu miał zwolnienie lekarskie albo było święto).

              • Zamieszczone przez Lea
                Co tylko podkreśla wyjątkowość sytuacji, uprzywilejowanie roli biskupa w nauczaniu przedmiotu szkolnego oraz związanie rąk dyrekcji. Czy z jakimkolwiek innym przedmiotem mogłaby być taka sytuacja, że dyrektor czeka na czyjąś decyzję?

                Pewnie nie nie wnikam
                Mnie nie przeszkadza, ze dyrekcja musi się liczyć z czyimś zdaniem
                Moze dlatego, że na własnej skórze ja/moje dziecko doznaliśmy smaku(zupełnie nie o religię tutaj poszło) tego, że “wszystko w rękach dyrekcji” i guzik mogłam zrobić, dziecko nie miało żadnych praw.Jasne, ze czasami trudno cokolwiek zrobić ze związanymi rękoma, ale życie też czasami pokazuje, że skupienie pełni władzy w jednych rękach nie zawsze na dobre wszystkim wychodzi. Myślę, ze wszystko ma jakieś swoje uzasadnienie – nie zastanawiałam się nigdy jakie akurat ta decyzyjność w tej sprawie – może kk chce by jego nauki wykładał ktoś kto nie tylko wiedzę na dany temat posiada ale też ktoś kto praktykuje i żyje zgodnia z nauczaną religią. Pamiętam czasy jak prosto, niemal każdy z ulicy mógł skończyć kursy pozwalające na nauczanie religii, kończył je powiedzmy 15 lat temu, dlaczego teraz nie dać tym wyzej na weryfikacje czy osoba ta nadal praktykuje? (zaznaczam, ze zupełnie nie wiem czy o to chodzi)

                Owszem, decyzja ta może będzie korzystna i po myśli dyrektora, ale nie jest jego, musi czekać, plan ma rozkopany, a dzieci chętne nie uczą się przedmiotu i czekają na decyzję osoby spoza szkolnictwa.

                Też uważam, ze czas na załatwienie takich spraw był w trakcie wakacji, wierzę, ze poślizg spowodowała jakas sytuacja losowa a nie opieszałość decydujących, Plan w p-lu raczej nie jest jakoś szczególnie rozkopany, myslę, ze tutaj duuużo łatwiej niż w szkołach, ponadto założenie, że dzieci cieszą się z jej braku też nie zawsze słuszne.

                Ja o wynagrodzeniu piszę w tym sensie, że pozostałe zajęcia szkolne zależą od tego, kto je finansuje (pośrednio), a religia jest na innych prawach, kto inny podejmuje ważne decyzje, a kto inny płaci katechetom. Jak najbardziej to nie wina katechetów i powinni mieć zapłacone, i to jasne, że Kościół tego nie zrobi. Ale to tupet.

                Tupet tupetem, jeden zrozumie to jako tupet, inny jako walke by nauka była przekazywana przez osoby godne jej przekazania…Ja mam mieszane uczucia co do tej decyzyjności, chwilami wydaje mi się słuszne, chwilami niesłuszne powodów mam w głowie wiele. Tez wolała bym by me dzieci miały możliwość poznania różnych religii ale nie lubię z góry wrogiego nastawienia do kk, złego nastawienia do religii w szkole, wmawianie katechetom przez osoby na religie nie chodzące oceniania wiary, nie mając bladego pojecia co dany prowadzący tak naprawdę ocenia. Dla mnie wkładaniem kija w mrowisko jest wywlekanie przez takie osoby “a wiecie kto płaci” za nauczanie religii. Zaraz się zacznie nie życzę sobie by moje pieniądze szły na religię, ja nie chcę by moje pieniądze szły na dofinansowanie kółek naukowych bo czemu mam dopłacać za czyjeś pasje, a ja nie chcę by płacono za zajęcia wyrównawcze bo moje dzieci są we wszystkim świetne a jak któreś ma kłopoty to niech rodzice zapłacą za korepetycje

                Z zajęć dodatkowych często nie ma stopni, ew. jest zaliczenie, ale nawet jeśli, to na świadectwie wpisywane jest na końcu – lub wcale. Religię wpisuje się ponad wszystkimi przedmiotami, a ocenę liczy do średniej, zaś ją samą wkłada do planu tak, że niezainteresowani uczestnictwem na ogół mają okienka, choćby było to ponad 50 % osób w klasie. Może dlatego “robią smród”? (to określenie pokazuje, jak traktowani są ci, którym się ta sytuacja nie podoba i o tym mówią…)
                To przedmiot uprzywilejowany, a nie zwykły dodatkowy.

                Zajęcia dodatkowe w obecnej szkole prowadzone są przez nauczycieli za darmo w wymiarze 2 obowiązkowych dla nauczyciela godzin tygodniowo na łebka (do odpracowania, jeśli w danym dniu miał zwolnienie lekarskie albo było święto).

                Nie wiem dlaczego religia jest u góry świadectwa – nigdy nie przypisywałam temu szczególnego znaczenia, na świadectwie oprócz religii (która za moich czasów nie liczyla sie do średniej) miałam wpisaną z oceną (liczącą się do średniej) całą masę zajęć dodatkowych – potocznie przez nas nazywanych fakultetami, dodatkowe języki obce – nierzadko kiedy ja siedziałam na astronomii koledzy z klasy mieli okienko, podobnie jak ja okienkowałam jak inna część klasy inne fakultety pobierała
                Nie do końca zrozumiałam darmowe prowadzenie zajęc dodatkowych przez nauczycieli-ja to rozumiem tak – nauczyciel ma umowę o pracę-za nią wynagrodzenia, w umowie +2h ma zajęcia dodatkowe -zwolnienia /śnawięta trzeba odrobić czy jakoś tak.

                • Zamieszczone przez aborka
                  ah tak….. 🙂

                  I w sumie to bez sensu. bo po co robić dwa rodzaje zajęc i rozdzielać klase. To co, ci katolicy nie maja wiedziec nic o żydach czy muzułmanach. bez sensu. Niech juz będzie jedna wspólna religia ale ŚWIECKA czyli obojętna światopoglądowo……

                  tylko kto by to uczył z sensem….. Bo katecheci po KUL-u moga być “nacechowani” 😉

                  no raczej nie tylko moga na pewno są i nawet nie muszą być po KUL-u
                  no ale to nie bylaby religia tylko religioznawstwo
                  nikt by dzieci nie uczyl chyba np modlitw wiec religii takiej w domu katechetycznym by to nie zastąpilo

                  • Zamieszczone przez ania_st
                    Pewnie nie nie wnikam
                    Mnie nie przeszkadza, ze dyrekcja musi się liczyć z czyimś zdaniem

                    Ma to nosa mu utrzeć, czy jak? 😉 To zupełnie inna sprawa.
                    Tak naprawdę dyrektor nie jest niezależny przecież i musi się liczyć ze zdaniem wielu osób.

                    Ale odpowiada za organizację procesu kształcenia, a nie jest to realizowane.
                    I gdyby ubiegało się o posadę kilka osób, nie on wybierze, tylko ten, kto da misję. To może spokojnie wygląda ze trony rodziców, ale utrudnia pracę placówki – czekanie na pracownika, którego nie ma.

                    I nie wiem, czy to lepiej, czy gorzej dla ucznia, może lepiej, żeby biskup z dalekiego miasta decydował, może z nim rodzice rzeczywiście mają lepszy kontakt i możliwość wywarcia wpływu przy niewłaściwej decyzji? U mnie na wygwizdowie raczej nie… Ale może gdzieś tak.

                    Co więcej – uważam, że to oczywiście dość logiczne, że biskup zarządza tymi katechetami, a nie dyrektor. Nielogiczne jest tylko to, że to potem dyrektor podpisuje umowę, dyrektor się tłumaczy (Ty nie jesteś niezadowolona, bo trafiło na przedszkole, ale analogicznie mogłoby być w szkole i wtedy byłby rozkopany plan i niedługo zmiana). Nielogiczne jest, że to wszystko się dzieje w szkole zamiast w salkach 😉

                    Ja nie uważam, że w sprawie religii w szkołach błędem jest oddanie zbyt wielu decyzji do rąk Kk. Te decyzje są dla mnie oczywiste. A raczej byłby – gdyby po prostu nie udawano, że religia ma coś wspólnego ze szkołą.

                    Może dla kogoś nie jest to dziwne, że pracownika kto inny wybiera do danej pracy i poświadcza jego kwalifikacje, a potem kto inny mu płaci i na co dzień jest z nim na dobre i na złe, a gdy przeważa to złe i każdy to widzi (np. rodzice), to musi czekać, bo sam nic nie może.
                    To rzecz gustu, dla mnie to nie jest ok, a sposobów na owocną kontrolę pracy dyrektora znalazłabym parę innych.

                    Zamieszczone przez ania_st

                    Moze dlatego, że na własnej skórze ja/moje dziecko doznaliśmy smaku(zupełnie nie o religię tutaj poszło) tego, że “wszystko w rękach dyrekcji” i guzik mogłam zrobić, dziecko nie miało żadnych praw.

                    Macie za sobą przykre doświadczenie, ale przecież nie o to chodzi, że to akurat dyrektor. Gdyby wszystko było w rekach biskupa, byłoby lepiej? A może on w razie problemu Was wysłucha i zmieni zdanie?
                    Nie chodzi o to, czy dyrektor jest dobry, czy nadużywa swojej władzy.
                    Kościół organizuje naukę religii na koszt państwa w państwowych pomieszczeniach dyktując państwowym pracownikom dezorganizację pracy. W tym rzecz. Powiem Ci więcej: ja się naprawdę nie dziwię Kk, że on to robi! Z jego punktu widzenia to logiczne i nie świadczy o tym, ze Kk jest zły.

                    Ja się temu świeckiemu państwu jeno dziwię 😉

                    Zamieszczone przez ania_st

                    Jasne, ze czasami trudno cokolwiek zrobić ze związanymi rękoma, ale życie też czasami pokazuje, że skupienie pełni władzy w jednych rękach nie zawsze na dobre wszystkim wychodzi.

                    Naprawdę uważasz, że zatrudnianie przez dyrekcję pracowników, by realizować pracę podległej jednostki, to przejaw skupiania władzy?
                    Przecież za to, co dzieje się w szkole, odpowiada dyrektor. Lepiej, by pracownika nie było, ale niech dyrektor broń Boże nie podejmuje decyzji?

                    Wg mnie to nie jest dobry przykład.

                    Tak, dyrektorzy powinni ponosić odpowiedzialność, nie być panami świata.
                    Ale co do tego ma Kk i doprowadzenie do wakatu?

                    Co do kwalifikacji, przecież nie tylko katechetom się je ustala. Dyrektor to robi u innych nauczycieli i ma sobie dać radę, choć nie jest specjalistą z wszystkich przedmiotów. Wystarczy pokazać dyplom i sprawdzić, czy wykształcenie (kierunek, uczelnia, liczba godzin, niezbędne kursy, cokolwiek) odpowiada przepisom. Dyrektor umie to zrobić w przypadku nauczyciela fizyki, nawet jeśli jest humanistą, więc w przypadku religii też by umiał. Nie dlatego potrzebny jest biskup.
                    Czasami dyrektor ma wątpliwości lub jest złośliwy/niedouczony, wtedy sprawę rozstrzyga prawnik.

                    A w przypadku katechetów bywa tak, że biskup zagrozi cofnięciem misji na daną szkołę, jeśli katecheta np. chce uczyć także etyki. Dla dyrektora nie byłby to konflikt interesów, tylko wygoda. A czy ze szkodą dla ucznia?

                    Zamieszczone przez ania_st

                    Tupet tupetem, jeden zrozumie to jako tupet, inny jako walke by nauka była przekazywana przez osoby godne jej przekazania…

                    ?? Przecież ja pisałam o tym, że tupetem jest zrzucenie spraw finansowania nauczania religii na świeckie państwo. Co to ma wspólnego z walką o godne nauczanie przez odpowiednie osoby?

                    Jestem jak najbardziej za godnym nauczaniem religii przez odpowiednie osoby. W moich przekonaniach najważniejszą rolę odgrywa dobro uczniów, przestrzeganie Konstytucji oraz zasmucenie współczesnym wizerunkiem Kk, odchodzeniem od niego młodzieży. Nie kieruje mną postawa roszczeniowa związana z płacami i wielokrotnie to podkreślałam.
                    Dostrzegam jednak niespójność w prawie i odpowiedzialności.
                    Nazywanie kurczowego trzymania się obecnej sytuacji walką o godne nauczanie uważam za nieporozumienie 🙁
                    Czuję się zaszufladkowana.
                    Nie oczekuję zgody ze swoimi przekonaniami, ale… Ja o jednym tupecie, a Ty o czymś innym.

                    Zamieszczone przez ania_st

                    Ja mam mieszane uczucia co do tej decyzyjności, chwilami wydaje mi się słuszne, chwilami niesłuszne powodów mam w głowie wiele. Tez wolała bym by me dzieci miały możliwość poznania różnych religii ale nie lubię z góry wrogiego nastawienia do kk, złego nastawienia do religii w szkole, wmawianie katechetom przez osoby na religie nie chodzące oceniania wiary, nie mając bladego pojecia co dany prowadzący tak naprawdę ocenia.

                    No właśnie. Niech tylko ktoś ma swój pogląd na sprawę i wykaże, że religia jest uprzywilejowana (a nie jedna z wielu i przecież nieobowiązkowa), nieuczęszczanie na nią sprawia problemy uczniom niezainteresowanym (przymus siedzenia 2 godzin w świetlicy chociażby) – a padają takie argumenty – o wrogim nastawieniu do Kk. Nie widzę takowego w tym wątku.

                    Problem “wiedzenia lepiej” przez osoby, które nie mają zielonego pojęcia, występuje na forum w co drugim wątku. Szczególnie gęsto będzie występować wątkach szkolnych, gdzie niejeden ujmie coś przez swój pryzmat, bo miał jakieś doświadczenia, choć nie było go przy opisywanej na forum sprawie. Czy tylko ocenianie przez katechetów jest problematyczne? O innych przedmiotach też było (na forum dowiedziałam się, że rzekomo jest przepis mówiący, iż z niektórych przedmiotów przysługuje piątka za same starania… było też analizowanie ocen z angielskiego, z niemieckiego – łącznie z ogólnoforumowym orzeczeniem, ze ocena jest niesprawiedliwa).
                    Taki jest fakt, że na religii spotykamy się z różnym ocenianiem. Niektórzy mają takie doświadczenia, że oceniano ich praktyki religijne. Czy taki jest program nauczania z religii? Oczywiście, że nie.
                    Pisałam jednak już o tym, że w tym temacie nie chodzi o to, że ktoś nam znany słabo uczy, słabo ocenia. Chodzi o wady systemu.
                    Będąc przeciw religii w szkole, nie kieruję się tym, że ktoś u mnie słabo uczy (wręcz podkreślałam, że znam też dobrych katechetów) ani nie wyrażam negatywnego stosunku do Kk (moje dziecko chodzi na religię i gdybym oceniała tę sprawę jedynie przez pryzmat jego zajęć, to byłabym zadowolona, więc nie kieruje mną osobiste rozgoryczenie).
                    Nie chodzi mi o prztyczek w nos Kk. Mnie boli to, jak wyglądają czasami lekcje religii – niekoniecznie z powodu prowadzących. Żenujący brak szacunku… Ile dzieci tam chodzi bez przekonania i bez szacunku, bo tak wypada w planie, bo byłaby wolna godzina, bo mamie zależy na bierzmowaniu… Itd. pamiętacie w ogóle, dlaczego religię włączono do średniej? Przecież to jest od kilku lat… Powodem miało być m. in. zmobilizowanie uczniów do poważniejszego traktowania tego przedmiotu. Bo Kk i MEN wiedzą, co czasami się dzieje…
                    I być może wyniesienie religii do salek wiele by nie pomogło, choć będę utrzymywać, ze najmniej zainteresowali by jednak odpadli. Lecz o tym się nie przekonamy… Zresztą jeden z biskupów powiedział ostatnio przecież, że gdyby religia odeszła ze szkół, to w szkołach działoby się jeszcze gorzej (wobec tego zdania trudno mi zachować powagę, choć ogólnie do tematu staram się nie podchodzić z ironią; religia siłą ratująca szkolnictwo???)

                    Zamieszczone przez ania_st

                    Dla mnie wkładaniem kija w mrowisko jest wywlekanie przez takie osoby “a wiecie kto płaci” za nauczanie religii. Zaraz się zacznie nie życzę sobie by moje pieniądze szły na religię, ja nie chcę by moje pieniądze szły na dofinansowanie kółek naukowych bo czemu mam dopłacać za czyjeś pasje, a ja nie chcę by płacono za zajęcia wyrównawcze bo moje dzieci są we wszystkim świetne a jak któreś ma kłopoty to niech rodzice zapłacą za korepetycje

                    🙁

                    Pisałam – widziałaś? – że wiem, że ktoś może podjąć temat z punktu widzenia w ogóle płacenia za szkolnictwo (swoją drogą – nie mam nic przeciwko temu, by szkoły nie były państwowe, a praca nauczyciela – by była opłacana wg efektywności i zaangażowania, a nie każdemu jak leci z pieniędzy państwowych – ale to też nierealne).
                    Tłumaczyłam też, że dodatkowe kółka i zajęcia wyrównawcze nie są finansowane z Twoich pieniędzy, bo w większości są darmowe, więc spokojna głowa.
                    Przykre są dla mnie wnioski idące kompletnie w drugą stronę, jakbym wysuwała tu roszczenia finansowe i zazdrościła swoim kolegom, że ich państwo finansuje.
                    “Wywlekanie przez takie osoby”… ech
                    Jak dotąd nikt, prócz Ciebie, nie wyciągnął z tego wniosku, że nie życzy sobie, by płacono za jakiś zajęcia dodatkowe.

                    Zamieszczone przez ania_st

                    Nie do końca zrozumiałam darmowe prowadzenie zajęc dodatkowych przez nauczycieli-ja to rozumiem tak – nauczyciel ma umowę o pracę-za nią wynagrodzenia, w umowie +2h ma zajęcia dodatkowe -zwolnienia /śnawięta trzeba odrobić czy jakoś tak.

                    ? Nie ma czegoś takiego w umowie.
                    To zapis w Karcie Nauczyciela, wprowadzany stopniowo od 2 lat, bez zmieniania ludziom umów. Umowę mam bez zmian, a pracuję co roku o godzinę tygodniowo więcej i nie wchodzą te godziny ani do etatu, ani do nadgodzin, ani do planu lekcji (choć w niektórych szkołach do planu tak, ale sporadycznie).
                    W umowie nie ma też żadnego odrabiania zajęć opuszczonych z powodu choroby. Właśnie nic się nie odrabia (w innych zawodach odpracowuje się godziny, za które ma się L-4?), tylko i wyłącznie zajęcia darmowe.
                    I od razu uprzedzę ewentualne uwagi – dla mnie osobiście to nic nie zmienia i nie użalam się nad sobą, że robię coś za darmo, bo koła dodatkowe od lat prowadzę za darmo z własnej nieprzymuszonej woli; chciałabym jednak sprostować równanie takich zajęć z jakimiś godzinami płatnymi typu religia.
                    Koła płatne w szkołach bywają, ale jest ich malutko, a odkąd są obowiązkowe kółka darmowe – jeszcze mniej, bo po co płacić, jak jest za darmo.

                    Oczywiście katecheci tez pracują 2 godziny za darmo.
                    Dla nas te godziny są bardzo wyróżniające się nie przez darmowość (dla mnie 2 godziny dodatkowo za free mniej czy więcej to kropla w morzu), a przez to, że sami musimy wszystkie terminy zaplanować po lekcjach, walcząc o uczniów, którzy mają do wyboru kilkadziesiąt kółek. A ponieważ to bywa problemem organizacyjnym (np. nie dość że kółko za darmo, to jeszcze czeka się na nie np. godzinę i nie każdy chętny może przyjść, bo ma inne zajęcia dodatkowe), więc nie zgadzam się na porównywanie takich zajęć z religią i wyjaśniam różnicę.

                    I nie wiem, jak inni, ale – a odpisywałaś teraz cytując mnie – aspekt finansowy nauczania religii opisuję nie z powodów roszczeniowych, tylko dla pokazania złożoności i absurdu tej sprawy, gdy kto inny finansuje, a kto inny organizuje zajęcia i wymaga np. zwalniania uczniów ze szkoły na 3 dni. I oczywiście nie jest to sprawa dla mnie najistotniejsza, a moim celem nie jest rozliczanie nikogo z pensji (i tak pensje nauczycielskie są najlepiej znanymi i najczęściej omawianymi pensjami w tym kraju, czyż nie? 😉 ).
                    Ja rozumiem, że rodzicom najwygodniej jest przystać na te wszystkie zasady, a moje gadanie nic nie zmieni. Patrzę z punktu widzenia działalności placówki świeckiej, państwowej, co nie znaczy, ze z pogardą do Kk albo z zamiarem wkładania kija w mrowisko.
                    Prosiłabym też, by mojej argumentacji nie nazywać wywlekaniem czegoś.

                    • Szczerze pogubiłam się w Twojej odpowiedzi, mam wrazenie, ze Ty piszesz o jednym, ja nie mając wiedzy co dokładnie dzieje się “w szkole” piszę o zupełnie czymś innym i nie łapię co do mnie odpisujesz

                      Zamieszczone przez Lea

                      Ale odpowiada za organizację procesu kształcenia, a nie jest to realizowane.
                      I gdyby ubiegało się o posadę kilka osób, nie on wybierze, tylko ten, kto da misję. To może spokojnie wygląda ze trony rodziców, ale utrudnia pracę placówki – czekanie na pracownika, którego nie ma.

                      Ja uważam, ze katechetę tak jak każdy nauczyciel ma do zrealizowania materiał i na równi z innymi pracownikami powinna być możliwość egzekwowania jego pracy zarówno przez dyrekcję jak i osobę która go deleguje – nie dopuszczalna jest dla mnie samowolka tak samo nauczyciela matematyki, plastyki czy religii

                      I nie wiem, czy to lepiej, czy gorzej dla ucznia, może lepiej, żeby biskup z dalekiego miasta decydował, może z nim rodzice rzeczywiście mają lepszy kontakt i możliwość wywarcia wpływu przy niewłaściwej decyzji? U mnie na wygwizdowie raczej nie… Ale może gdzieś tak.

                      Nie odniose się bo nie łapię o co chodzi 🙁

                      Co więcej – uważam, że to oczywiście dość logiczne, że biskup zarządza tymi katechetami, a nie dyrektor. Nielogiczne jest tylko to, że to potem dyrektor podpisuje umowę, dyrektor się tłumaczy (Ty nie jesteś niezadowolona, bo trafiło na przedszkole, ale analogicznie mogłoby być w szkole i wtedy byłby rozkopany plan i niedługo zmiana). Nielogiczne jest, że to wszystko się dzieje w szkole zamiast w salkach 😉

                      Tak jak pisałam taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, czy to w przedszkolu czy w szkole, zakładam, ze to incydent/przypadek losowy – ktos się wycofał/zachorował itp.

                      Ja nie uważam, że w sprawie religii w szkołach błędem jest oddanie zbyt wielu decyzji do rąk Kk. Te decyzje są dla mnie oczywiste. A raczej byłby – gdyby po prostu nie udawano, że religia ma coś wspólnego ze szkołą.

                      A ja nie rozumiem argumentu dlaczego religia nie ma nic wspólnego ze szkołą. Pomijając całe procedury zatrudnianie i takie tam…dla mnie z punktu widzenia matki…przedmiot obieralny przez 80(? strzelam)% uczniów, zakładam, ze prowadzący wywiązuje się z obowiązków, realizuje program…dziecko nabywa wiedzę, do niczego nikt mnie nie zmusza, uczestnictwo w religii nie wiąże się z musem przyjmowania sakramentów świętych, koniecznością życia wg tej wiary (chyba, ze coś się zmieniło – za moich czasów na lekcje religii w szkole mej chodziła koleżanka będąca innego wyznania, nikt jej nie bronił, uczestniczyła w lekcjach, pisała sprawdziany, była oceniana)

                      Może dla kogoś nie jest to dziwne, że pracownika kto inny wybiera do danej pracy i poświadcza jego kwalifikacje, a potem kto inny mu płaci i na co dzień jest z nim na dobre i na złe, a gdy przeważa to złe i każdy to widzi (np. rodzice), to musi czekać, bo sam nic nie może.

                      W ramach ciekawostki w firmie w której pracuję(państwowej) chcąc kogoś zatrudnić we własnym grancie, całkowicie go finansując potrzebuję zgody dyrekcji – dyrekcji której nic do mego grantu, do kasy z niego, nic jej będzie do egzekwowania tego co od pracownika oczekuję

                      To rzecz gustu, dla mnie to nie jest ok, a sposobów na owocną kontrolę pracy dyrektora znalazłabym parę innych.
                      Macie za sobą przykre doświadczenie, ale przecież nie o to chodzi, że to akurat dyrektor. Gdyby wszystko było w rekach biskupa, byłoby lepiej? A może on w razie problemu Was wysłucha i zmieni zdanie?

                      Tu nie rozumiem, nie łapie tematu

                      Kościół organizuje naukę religii na koszt państwa w państwowych pomieszczeniach dyktując państwowym pracownikom dezorganizację pracy. W tym rzecz.

                      O widzisz mnie bardziej drażni mnie jak 6-letnie dziecko podczas zajęć ma wciskane oferty zajęć dodatkowych-uważam, ze taka oferta powinna być ale dla mnie na zebraniu przedstawiona a nie dziecku podczas lekcji z kuszącym dla malucha tekstem “wszyscy na koniec roku wezmą udział w turnieju i wszyscy dostaną medale” i do domu dziecko przytaszcza karteczkę “oferta ważna dwa dni” czy jakoś tak

                      Naprawdę uważasz, że zatrudnianie przez dyrekcję pracowników, by realizować pracę podległej jednostki, to przejaw skupiania władzy?
                      Przecież za to, co dzieje się w szkole, odpowiada dyrektor. Lepiej, by pracownika nie było, ale niech dyrektor broń Boże nie podejmuje decyzji?

                      Pisałam to w zupełnie innym kontekście, uważam, ze nic złego się nie stanie jak ktoś oprócz dyrekcji będzie miał czasami wpływ na poszczególne sprawy(nie tylko nieszczęsna religie mam tu na myśli). Oczywiście za bezsens uważam sytuację blokowania działania dyrekcji przez biskupa ale o takiej sytuacji nie słyszałam

                      Co do kwalifikacji, przecież nie tylko katechetom się je ustala. Dyrektor to robi u innych nauczycieli i ma sobie dać radę, choć nie jest specjalistą z wszystkich przedmiotów. Wystarczy pokazać dyplom i sprawdzić, czy wykształcenie (kierunek, uczelnia, liczba godzin, niezbędne kursy, cokolwiek) odpowiada przepisom. Dyrektor umie to zrobić w przypadku nauczyciela fizyki, nawet jeśli jest humanistą, więc w przypadku religii też by umiał. Nie dlatego potrzebny jest biskup.

                      Tez o tym myślałam i tak jak już wcześniej zaznaczyłam być może nie tylko o posiadane papiery chodzi – to w przypadku akurat religii może nie być wystarczające – tu akurat o praktyczne życie w wierze może chodzić – nie umiem wyrazić jasniej o czym myslę ale to tak jak przynajmnie wedle założeń wiary rodzicem chrzestnym dziecka powinien być katolik praktykujący a nie osoba mająca papier z bierzmowania.

                      Czasami dyrektor ma wątpliwości lub jest złośliwy/niedouczony, wtedy sprawę rozstrzyga prawnik.

                      sytuacje incydentalne wszędzie mają miejsce, ogólnie nie mam nic do nauczycieli a tym bardziej dyrekcji, zakładam, ze znakomita większość najlepiej jak potrafi wykonuje swoje obowiązki

                      A w przypadku katechetów bywa tak, że biskup zagrozi cofnięciem misji na daną szkołę, jeśli katecheta np. chce uczyć także etyki. Dla dyrektora nie byłby to konflikt interesów, tylko wygoda. A czy ze szkodą dla ucznia?

                      Na pewno nie i takich rzeczy tez nie rozumiem. Uważam, że nawet ksiądz może byc świetnym matematykiem.

                      ?? Przecież ja pisałam o tym, że tupetem jest zrzucenie spraw finansowania nauczania religii na świeckie państwo. Co to ma wspólnego z walką o godne nauczanie przez odpowiednie osoby?

                      Tu rzeczywiście nie zrozumiałam stąd uwaga o odpowiednich osobach.
                      Ale mimo, ze kk nie współfinansuje nauczania religii w szkole nie odbierała bym im prawa głosu tylko z tego powodu. Dla mnie zgaśnie idea tego przedmiotu jeśli pominięte będzie zdanie tych którzy wiarę tą podtrzymują.
                      Fakt nie oni sami i nie wszystkie decyzje winni wnosić
                      Nie wyobrażam sobie by jednego dnia wstali i zażyczyli sobie 5h tygodniowo swego przedmiotu – a tak teraz zaczynam postrzegać fakt tupetu i nadużyć do jakich może dochodzić bo im wszystko wolno

                      Nie oczekuję zgody ze swoimi przekonaniami, ale… Ja o jednym tupecie, a Ty o czymś innym.

                      Szczerze nie rozumiem nas obu bo czytam i w wielu kwestiach się z Tobą zgadzam jednak Ty o jednym ja o drugim…

                      No właśnie. Niech tylko ktoś ma swój pogląd na sprawę i wykaże, że religia jest uprzywilejowana (a nie jedna z wielu i przecież nieobowiązkowa), nieuczęszczanie na nią sprawia problemy uczniom niezainteresowanym (przymus siedzenia 2 godzin w świetlicy chociażby) – a padają takie argumenty – o wrogim nastawieniu do Kk. Nie widzę takowego w tym wątku.

                      Lea a czym różni się 2h okienka bo ktos ma religie od dwóch godzin okienka bo ktos inny ma akurat siatkówkę?

                      Czy tylko ocenianie przez katechetów jest problematyczne? O innych przedmiotach też było (na forum dowiedziałam się, że rzekomo jest przepis mówiący, iż z niektórych przedmiotów przysługuje piątka za same starania… było też analizowanie ocen z angielskiego, z niemieckiego – łącznie z ogólnoforumowym orzeczeniem, ze ocena jest niesprawiedliwa).
                      Taki jest fakt, że na religii spotykamy się z różnym ocenianiem. Niektórzy mają takie doświadczenia, że oceniano ich praktyki religijne. Czy taki jest program nauczania z religii? Oczywiście, że nie.

                      O tym tez już gdzieś pisałam – nie spotkałam się oceniania za praktyki, choć o takowych słyszałam i dla mnie to niedopuszczalne z wielu powodów. Ale tak samo jak ktos spotkał się z niesprawiedliwym ocenianiem z religii, znajdzie się ktos inny co własnej skórze został nieuczciwie/nieodpowiednio oceniony powiedzmy z historii (bo tez znam takie osoby)

                      Nie chodzi mi o prztyczek w nos Kk. Mnie boli to, jak wyglądają czasami lekcje religii – niekoniecznie z powodu prowadzących. Żenujący brak szacunku… Ile dzieci tam chodzi bez przekonania i bez szacunku, bo tak wypada w planie, bo byłaby wolna godzina, bo mamie zależy na bierzmowaniu… Itd. pamiętacie w ogóle, dlaczego religię włączono do średniej? Przecież to jest od kilku lat… Powodem miało być m. in. zmobilizowanie uczniów do poważniejszego traktowania tego przedmiotu. Bo Kk i MEN wiedzą, co czasami się dzieje…

                      Mnie też przerażał brak szacunku i na lekcji religii, angielskiego, polskiego…dalej na studiach w stosunku do wykładowców 🙁

                      I być może wyniesienie religii do salek wiele by nie pomogło, choć będę utrzymywać, ze najmniej zainteresowali by jednak odpadli. Lecz o tym się nie przekonamy… Zresztą jeden z biskupów powiedział ostatnio przecież, że gdyby religia odeszła ze szkół, to w szkołach działoby się jeszcze gorzej (wobec tego zdania trudno mi zachować powagę, choć ogólnie do tematu staram się nie podchodzić z ironią; religia siłą ratująca szkolnictwo???)

                      Z biskupem raczej się nie zgadzam, czy religia była, jest czy będzie imo nie ma żadnego wpływu

                      Tłumaczyłam też, że dodatkowe kółka i zajęcia wyrównawcze nie są finansowane z Twoich pieniędzy, bo w większości są darmowe, więc spokojna głowa.

                      Jak dotąd nikt, prócz Ciebie, nie wyciągnął z tego wniosku, że nie życzy sobie, by płacono za jakiś zajęcia dodatkowe.

                      A wyczułas ton mojej wypowiedzi? Bo zdaje się wogle mnie nie zrozumiałaś.
                      To było gdybanie do czego rozmowy o finansowaniu mogą doprowadzić.
                      Moje zdanie już pisałam, jestem za tym by dzieci miały jak najwieksze możliwośc, by miały jak najwiekszy pakiet na równi dostepnych zajęc dodatkowch – Krzys chce ma religię, Agata wybierze koło żywego słowa a Maksiowi na dzień dzisiejszy najbardziej potrzeba zajęć wyrównawczych z matematyki – uważam, że my wszyscy powinniśmy to naszym dzieciom zagwarantować i nie powinno mnie ściskac, ze za religię pośrednio płacę a me dziecko nie uczestniczy, w tym nie uczestniczy ale ma możliwość uczestniczenia w innych zajęciach

                      Przykre są dla mnie wnioski idące kompletnie w drugą stronę, jakbym wysuwała tu roszczenia finansowe i zazdrościła swoim kolegom, że ich państwo finansuje.
                      “Wywlekanie przez takie osoby”… ech

                      Prosiłabym też, by mojej argumentacji nie nazywać wywlekaniem czegoś.

                      Przepraszam jeśli słowa wzięłaś do siebie, nie taki był mój zamiar
                      Pisałam w kontekście tego jak ostatnie dni grzmią w temacie, jak jeden z drugim by dolać przysłowiowej oliwy do ognia nagle rzuca “a wiesz, ze Ty też za religie płacisz” tylko po to by ogień jeszcze raz buchnął

                      • Zamieszczone przez Lea

                        . Religię wpisuje się ponad wszystkimi przedmiotami, a ocenę liczy do średniej.

                        Nie daje mi to spokoju…serio uważasz, że ta pozycja na świadectwie to jakies wyróżnienie? Ja byłam w błogim przekonaniu, ze to relikt z czasów gdy przedmiot nie był liczony do średniej i ta pozycja wspólna z zachowaniem miała na celu poprawienie czytelności dokumentu

                        • Tak Aniu, zdecydowanie w kilku punktach na pewno piszemy o różnych sprawach.
                          A w wielu sprawach uważam podobnie jak Ty, natomiast piszesz do mnie o nich tak, jakbym ja miała zdanie przeciwne albo nie pisała tego samego kilka postów temu. No ale teraz już sporo powyjaśniane 🙂

                          Na szybko dla usprawnienia odpowiedzi Twoje wpisy na fioletowo.

                          O widzisz mnie bardziej drażni mnie jak 6-letnie dziecko podczas zajęć ma wciskane oferty zajęć dodatkowych-uważam, ze taka oferta powinna być ale dla mnie na zebraniu przedstawiona a nie dziecku podczas lekcji z kuszącym dla malucha tekstem “wszyscy na koniec roku wezmą udział w turnieju i wszyscy dostaną medale” i do domu dziecko przytaszcza karteczkę “oferta ważna dwa dni” czy jakoś tak

                          Rozumiem, że to drażni… To jest jednak inne zaganienie. Tez bym znalazła sprawy, które drażnią mnie w szkole bardziej niż religia i wliczanie jej do średniej 🙂 Słowo 🙂
                          Nie będę tu ich licytować.

                          Jestem pracownikiem szkoły, więc dostrzegam paradoksy przepisowe, które nie muszą być solą w oku kogoś innego i rozumiem, że nie są. Nie muszą być też najważniejsze na świecie…
                          Nie odniose się bo nie łapię o co chodzi

                          Chyba jednak załapałaś, poznaję po tym, co pisałaś dalej 🙂

                          Pisałam to w zupełnie innym kontekście, uważam, ze nic złego się nie stanie jak ktoś oprócz dyrekcji będzie miał czasami wpływ na poszczególne sprawy(nie tylko nieszczęsna religie mam tu na myśli).

                          Ja to wiem, że kontekst był inny, co nie zmienia faktu, że cytowałaś mnie i pod moją wypowiedzią o roli biskupa w pracy dyrektora napisałaś, że nie widzisz nic złego w kontrolowaniu dyrektora. Tak wyszło.

                          Co do dyrektora, to zgadzam się niemal w całości – dyrektor nie powinien sam podejmować wielu decyzji; powinny one być kontrolowane w zdrowych granicach; itd.

                          Tez o tym myślałam i tak jak już wcześniej zaznaczyłam być może nie tylko o posiadane papiery chodzi – to w przypadku akurat religii może nie być wystarczające – tu akurat o praktyczne życie w wierze może chodzić – nie umiem wyrazić jasniej o czym myslę ale to tak jak przynajmnie wedle założeń wiary rodzicem chrzestnym dziecka powinien być katolik praktykujący a nie osoba mająca papier z bierzmowania.

                          Wg mnie teraz wyjaśniłaś jasno 🙂 No wiesz, jak nauczyciel słyszy słowo “kwalifikacje” to rozumie je w sensie prawnym, bo w tym sensie się do niego odnoszą, widnieją na akcie nadania stopnia awansu i stanowią podstawę do zatrudnienia (nauczyciele na akcie nadania awansu mają wypisane typu szkół, w których mogą pracować; dotyczy to także katechetów i IMHO stanowi podstawę prawną do możliwości zatrudnienia).

                          Teraz rozumiem, co Ty masz na myśli, pisząc o kwalifikacjach.
                          Z jednej strony logiczne, a drugiej… no właśnie za dużo chyba widziałam – to raz 🙁 już pisałam, jakie znam kulisy zatrudnień katechetów. Gdzie wcale nie chodziło o to, kto jest lepszym katolikiem. Bo o ile w przypadku, gdy katecheta miał w szkole pracować, bo udzielał się w życiu parafii (ale w klasie był koszmarny i niebezpieczne to lekcje były), rozumiem, że w oczach dającego misję był po prostu dobrym człowiekiem (bo był);
                          o tyle w przypadku innym… po prostu z ust samego księdza, który o tym decydował (bo przecież biskup jest daleko, nie zna życia katechety i zrobi tak, jak zasugeruje lokalny ksiądz), słyszałam, na jakiej podstawie wybrał pracownika… I to nie miało nic wspólnego z byciem lepszym katolikiem, ani z metodami lub efektami nauczania. Ani z tym, ze katecheta był jego znajomym. O szczegółach jednak nie napiszę, bo to zbyt osobiste.

                          A jeszcze inna sprawa z innej szkoły – też znana mi dobrze (nie powołuję się tu na sprawy wyczytane z netu i zasłyszane przez głuchy telefon), gdy wiem, iż katecheta się jawnie źle prowadzi (bardzo gorszące zachowania wszelkiej maści, ze zrozumiałych względów nie opiszę, ale powiem tak: wg mnie taka osoba nie powinna być nie tylko katechetą, ale i nauczycielem, co więcej, nie widzę jakoś zawodu, w którym zatrudniłabym ją bez strachu…). I co? I ta osoba oczywiście dostała poparcie księdza, i to w sytuacji, gdy o pracę ubiegał się ktoś inny – rzetelniejszy człowiek, nienaganny religijnie, do tego człowiek w dużej potrzebie pracy. O tym, kto dostał pracę, zadecydował Kk.

                          I wiem, że równie dobrze jakiś dyrektor może tak źle dokonywać wyborów. Bez myślenia o dobru ucznia i szkoły. Ale on przynajmniej potem ponosi konsekwencje – to jego placówka ma złą opinię (w dobie walki o ucznia to bolesna konsekwencja).
                          Tu jest dla mnie sprzeczność nie do przeskoczenia, że tylko jeden typ pracowników jest tak niezależny od swego pracodawcy, a jednocześnie wpływa na efekty jego pracy i wizerunek placówki. Naprawdę fajnie, jak się trafi szkoła, która nie ma z tym problemu i w której pomiędzy dyrektorem i kościołem jest dialog. Ale nie zawsze tak jest… i to jest słabość prawa, że jest taka luka.
                          Poza tym to bardzo przykre, tak po ludzku, kiedy to właśnie ksiądz wybiera do pracy taką osobę… Naprawdę wykraczającą w świetle dnia przeciwko wielu ważnym przykazaniom… Dla mnie taka sytuacja to zgorszenie… szczególnie dla tych, którzy wiedzą, że to ksiądz wybrał kogoś takiego, a odrzucił tamtego…

                          Ale mimo, ze kk nie współfinansuje nauczania religii w szkole nie odbierała bym im prawa głosu tylko z tego powodu.

                          Ja też nie. I gdy stwierdzam, że ów głos jest ważący, nie postuluję odebrania go.
                          Szczerze, jestem dość zaskoczona, że ktoś nie wiedział, kto finansuje naukę religii.
                          Na co dzień to dla mnie oczywiste i nigdy się tym nie bulwersowałam, skoro religia jest w szkole.
                          Dla mnie wyjście z sytuacji jest kompletnie inne; jestem zdania, że każde wyznanie powinno samo zająć się nauczaniem swojej wiary, w ramach swojej struktury – bo wtedy byłoby widać równość, a nie siłę jednego wyznania ze względu na liczbę wyznawców (ok, niejednego wyznania, ale na ogół tak jest, poza niektórymi regionami, że nauczana jest tylko jedna religia).
                          Uczę w szkole, gdzie są osoby innego wyznania, nie mają nauki swojej religii w szkole, a organizowanie przez szkołę apeli religijnych, lekcji religii – jest dla nich uciążliwe (nie są prześladowani, ale odczuwają dyskomfort; wg mnie jest to niezgodne z zapisami prawnymi o niedyskryminacji).

                          Lea a czym różni się 2h okienka bo ktos ma religie od dwóch godzin okienka bo ktos inny ma akurat siatkówkę?

                          Nie rozumiem pytania. Jakie okienka z powodu siatkówki? Tak nie powinno być chyba? Zwykłe, państwowe szkoły tak robią i dodają zajęcia dodatkowe w środku planu?
                          Przyznaję, że nie znam podstawy do tego, by się tak działo. Jest coś takiego? (przepis taki?)
                          O tym, że w czasie religii pozostali uczniowie muszą być w szkole, a szkoła ma obowiązek zorganizować wtedy zajęcia – mówi rozporządzenie w sprawie nauczania religii.

                          O tym tez już gdzieś pisałam – nie spotkałam się oceniania za praktyki, choć o takowych słyszałam i dla mnie to niedopuszczalne z wielu powodów. Ale tak samo jak ktos spotkał się z niesprawiedliwym ocenianiem z religii, znajdzie się ktos inny co własnej skórze został nieuczciwie/nieodpowiednio oceniony powiedzmy z historii (bo tez znam takie osoby)

                          No jasne. Dlatego dla mnie potencjalna niekompetencja katechetów nie jest przedmiotem dyskusji, chyba że w ujęciu jw. – odmienność procedury zatrudnienia/zwolnienia. Tzn. widziałam, jak ciężko było zwolnić katechetę, który nie powinien pracować w szkole… I nie w tym rzecz, że tylko katecheta może być taki mierny. Po prostu każdego innego nauczyciela dyrekcja zwolniłaby wtedy w inny sposób, łatwiej i czasami mniej boleśnie dla samego zainteresowanego. I nie jest tak, że dyrektor zrobi samowolkę, ma nad sobą OP, ale tam jest prosta zależność, a na linii dyrektor – biskup jej nie widzę.
                          Mnie też przerażał brak szacunku i na lekcji religii, angielskiego, polskiego…dalej na studiach w stosunku do wykładowców

                          Wiesz, mnie jakoś mniej przeraża brak szacunku do mojego przedmiotu niż do religii 😉 Powody niezliczone, a wśród nich 2 najważniejsze:
                          – mój przedmiot jest obowiązkowy, więc rozumiem, że chodzą na niego wszyscy, niezależnie od zainteresowań, łącznie z tymi, którzy mają do niego obrzydzenie; religia natomiast jest wyborem ucznia i rodzica; zakładam, że w pewnym wieku uczestnik już jest świadomy tego faktu i nie rozumiem, czemu niektórzy chodzą tam po to, by siebie i innych męczyć;
                          – religia dotyka tak intymnych spraw dla wierzącego i tak ważnych dla niego, że zawsze będzie mnie w inny sposób poruszać szykanowanie Jezusa lub innej istoty boskiej z jakiejkolwiek religii i szykanowanie abstrakcyjnego i wydumanego Mickiewicza…
                          nie rozumiem, dlaczego okazuje się na tych zajęciach czasami nienawiść do wiary
                          prowokacje
                          i brak szacunku dla duchownego (cokolwiek bym o duchownych nie myślała, to to, co się czasami dzieje w szkole…)

                          Z biskupem raczej się nie zgadzam, czy religia była, jest czy będzie imo nie ma żadnego wpływu

                          Ja z osobistych doświadczeń mam raczej wrażenie negatywnego wpływu, ale nie przenosiłabym tych wrażeń na cały kraj.
                          Egoistycznie podchodzę 😉

                          A wyczułas ton mojej wypowiedzi? Bo zdaje się wogle mnie nie zrozumiałaś.
                          To było gdybanie do czego rozmowy o finansowaniu mogą doprowadzić.

                          Powtórzę się, że pisałam ze 2 strony temu o tym samym, że to może do tego doprowadzić.
                          Jestem tego świadoma, szczególnie że sama się podkładam, wszak to siebie narażam na dyskutowanie o mojej pensji 😉

                          Moje zdanie już pisałam, jestem za tym by dzieci miały jak najwieksze możliwośc, by miały jak najwiekszy pakiet na równi dostepnych zajęc dodatkowch – Krzys chce ma religię, Agata wybierze koło żywego słowa a Maksiowi na dzień dzisiejszy najbardziej potrzeba zajęć wyrównawczych z matematyki – uważam, że my wszyscy powinniśmy to naszym dzieciom zagwarantować i nie powinno mnie ściskac, ze za religię pośrednio płacę a me dziecko nie uczestniczy, w tym nie uczestniczy ale ma możliwość uczestniczenia w innych zajęciach

                          Mnie nie ściska, więc nie podzielam ujęcia tematu.
                          Ja mam w ogóle o tyle dobrze, że nie ściska mnie na tle tego, kto ile zarabia, ile państwu oddajemy i na co to idzie. Tak, to boli, jak się pomyśli o podatkach… Na co dzień jednak nie mam tego spojrzenia, na szczęście 🙂 cieszę się tym, co mam.

                          Ja też już pisałam wcześniej, że religię w szkole mogłabym widzieć na zasadzie prawdziwych zajęć dodatkowych – a takowe są organizowane po lekcjach (lub rano). Nieujmowane z reguły na świadectwie, a już w ogóle do średniej. Niezmuszające pozostałych do siedzenia wtedy w świetlicy (wyprowadzanie małego dziecka z religii jest ciężkie, potem pewnie przywyka).

                          Ale religia to nie po prostu jakieś zajęcia dodatkowe tylko nieobowiązkowy, płatny dla nauczyciela, realizowany przez większość i ujęty na przywilejach w planie przedmiot liczony do średniej w szkole świeckiej.

                          Co do zajęć dodatkowych, to w szkole jest ich bardzo dużo, im większe dzieci, tym bardziej pewnie będzie to widać (maluchy nie na wszystko się łapią). Łatwo policzyć, jak duża jest oferta – gdy szkoła ma 40 nauczycieli zatrudnionych na etatach, prowadzi co najmniej 80 godzin zajęć dodatkowych tygodniowo, wśród których uczniowie mogą wybierać. Oszalałabym, gdyby “za moich czasów” tyle było 😉

                          Pisałam w kontekście tego jak ostatnie dni grzmią w temacie, jak jeden z drugim by dolać przysłowiowej oliwy do ognia nagle rzuca “a wiesz, ze Ty też za religie płacisz” tylko po to by ogień jeszcze raz buchnął

                          A to nie słyszałam. Bo tu w wątku to oczywiście wzięłam do siebie, bo to ja o tym kilka razy pisałam

                          • Zamieszczone przez ania_st
                            Nie daje mi to spokoju…serio uważasz, że ta pozycja na świadectwie to jakies wyróżnienie? Ja byłam w błogim przekonaniu, ze to relikt z czasów gdy przedmiot nie był liczony do średniej i ta pozycja wspólna z zachowaniem miała na celu poprawienie czytelności dokumentu

                            No ale to świadectwo to przecież żart?
                            Ja się pod nim nie podpisuję 😉

                            Ok, wyjaśniam.

                            Wzory świadectw i arkuszy ocen zmieniane są co jakiś czas, więc nie chodzi o relikt, bo sprawy nieaktualne się zmienia, jeśli ministerstwo dostrzeże taką potrzebę. Oj, nawet w tempie takim, że buty można pogubić. W ubiegłym roku MEN wydał rozporządzenie 28 maja i w ciągu niecałego miesiąca trzeba było przepisać arkusze ocen wszystkich klas I gim. (nie wiem, jak w podstawówce, nie znam się na ich arkuszach ocen). Wywalić do kosza założone i wypisane we wrześniu arkusze – w imię drobnych zmian, które koniecznie trzeba było wprowadzić na sam koniec roku, a nie np. od września.

                            Umieszczenie religii na świadectwie wynika z rozporządzenia, na które już się powoływałam (tego, które było skarżone do TK). Nie jest więc reliktem, tylko wynika z osobnego zapisu prawnego, który definiuje, ze ma to być pod oceną z zachowania i bez wymieniania, jaka religia jest nauczana. Czy muszę dodawać, że inne przedmioty nieobowiązkowe nie mają gwarantowanego rozporządzeniami miejsca na świadectwie? I tylko pod tym względem uważam, że jest to jakiś przywilej. Nie tyle wobec innych przedmiotów, że się śmiała znaleźć przed nimi 😉
                            Po prostu i Ty, i niektórzy inni, mówią o religii jakby była na prawach innych dodatkowych przedmiotów, a ja wymieniam sprawy, które ją wyróżniają.
                            Oczywiście, że to pierdoła, że religia jest na 2. miejscu na świadectwie, a matematyka pod koniec całej listy.
                            Ale świadectwo ma takie “działy”
                            – wyniki klasyfikacji rocznej (nagłówek) – i tu zachowanie i religia – gdy ktoś nie uczęszczał, to to widać, bo nie ma oceny,
                            – obowiązkowe zajęcia edukacyjne – nagłówek i lista zajęć,
                            – dodatkowe zajęcia edukacyjne – puste miejsca do wpisania; gdy ktoś nie chodzi na te zajęcia, nie wypisuje się ich nazw i nie widać, na co nie chodził.

                            Gdyby religia była wyróżniona jako relikt z czasów, gdy nie była liczona do średniej, jej miejsce logicznie byłoby w rubryce “dodatkowe zajęcia edukacyjne”. Przecież jej zwolennicy akcentują jej dodatkowość i nieobligatoryjność. Skoro to zajęcia dodatkowe, to czy poprawia czytelnośc dokumentu fakt, że zajęcia dodatkowe dzieli się na te umieszczone nad innymi ocenami i pod nimi?

                            I naprawdę podkreślam: miejsce religii na początku świadectwa, na początku arkusza i w pierwszej rubryce ocen w dzienniku nie podnosi mi ciśnienia. Nie bojkotuję jej w pracy i robię co mogę na swoim poletku, by przebiegała dobrze, skoro jest w szkole. Nie wygłaszam w miejscu pracy uwag takich jak tutaj.
                            Ale gdy padają tu głosy, że to zwykły dodatkowy przedmiot, że nie ma uprzywilejowania, że świecka szkoła nie traktuje wyjątkowo spraw religii – wymieniam sprawy, które mi się nasuwają jako zaprzeczenie tym zdaniom. To nie znaczy, że wysokie miejsce religii na świadectwie to jakiś skandal. Po prostu: ziarnko do ziarnka… Całokształt 😉

                            Znasz odpowiedź na pytanie: ocena z religii

                            Dodaj komentarz

                            Angina u dwulatka

                            Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                            Czytaj dalej →

                            Mozarella w ciąży

                            Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                            Czytaj dalej →

                            Ile kosztuje żłobek?

                            Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                            Czytaj dalej →

                            Dziewczyny po cc – dreny

                            Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                            Czytaj dalej →

                            Meskie imie miedzynarodowe.

                            Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                            Czytaj dalej →

                            Wielotorbielowatość nerek

                            W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                            Czytaj dalej →

                            Ruchome kolano

                            Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                            Czytaj dalej →
                            Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                            Logo
                            Enable registration in settings - general