Pamiętnik AguQ

Witam,

postanowiłam pisać swój pamiętnik tutaj, po przeczytaniu kilku historii uznałam że jest to bardzo dobry moment na uwiecznienie moich uczuć, emocji, niesprawiedliwości życia…

To był lipiec, a dokładnie jego końcówka, kiedy po tygodniowym opóźnieniu @ zrobiłam test – dwie kreseczki – panika, stres, radość, w końcu wielkie wielkie szczęście…

Ciąża przebiegała rewelacyjnie, pierwsza, nieplanowana, ale od pierwszych kreseczek ukochana i wyczekiwana… bez ślubu, ostatni rok studiów, dobra praca… B ( narzeczony) bardzo się cieszył, tak się cieszył, że zaczął mnie zaniedbywać, odsunął się do kolegów, do imprez, alkoholu.. myślał, że to jego ostatnie miesiące na wyrywki i rozrywkę.. poniekąd.

20 tygodni później dowiedzieliśmy się, że nasze dzieciątko jest chłopcem, nazwaliśmy go Kubuś, wszystko było pięknie, studia dobrze szły, z pracy zrezygnowałam, bo “B” dał radę mnie utrzymywać, spokój, szczęście, oczekiwanie…

w 33 tygodniu wizyta u GINA, usg, wszystko wporządku, Synuś zdrowy, badania rewelacja..

34 tydzień nie czuję ruchów, jestem obolała – jedziemy do szpitala po najgorszą wieść w moim życiu – 05.02.2011 Kubuś umarł w brzuszku poprzez odklejenie łożyska… Byliśmy w szpitalu od razu, dlaczego nie zdążyliśmy??? Dlaczego nie poczułam nic wcześniej:( Jeszcze dzień wcześniej kopał mnie w brzuszku i urządzaliśmy mu pokoik 🙁 Po szpitalnym USG zaczęłam krwawić, od razu dostałam pełną narkozę i cesarka. Nie widziałam mojego maleństwa, nie pożegnałam się z nim. B i rodzice opowiadali mi tylko, że miał włoski… ważył niecałe 3 kg i miał 49 cm, był zdrowiutki, więc DLACZEGO MNIE OPUŚCIŁ??? Kubuś był moim sensem na kolejne dni, był częścią mnie i moją nadzieją, że mam dla kogo żyć, teraz już nie mam… nawet do B mam jakiś taki dystans, którego nie potrafię pokonać, wiem jak bardzo go tym ranię, ale po prostu nie umiem stanąć i wziąć się w garść, powiedzieć, że będzie dobrze, bo nie jest!!!

Dziś mija 2 miesiące a ja nie potrafię sobie tego wybaczyć, nie potrafię przestać myśleć. Przecież tydzień wcześniej na USG było wszystko wspaniale:( Nie wiadomo do dziś dlaczego tak się stało…

Lekarz kazał odczekać rok do następnych starań, dlaczego cały rok??? Myślę tylko o tym, że straciłam całe moje szczęście w życiu, nie widzę siebie za miesiąc, dwa, czy nawet za rok… przygasam….

Będę tu dopisywać co u mnie, może znajdę więcej bratnich dusz.. może sama się odnajdę, chcę w to uwierzyć, ale na razie nie potrafię…

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Pamiętnik AguQ

  1. kroki…

    Bywa tak, że robię krok w przód, po czym dwa kroki w tył.. cofam się? Nie.. zaraz potem nadchodzi pełna mobilizacja i robię dwa kroki w przód, czyli dalej stoję w miejscu. Kiedy coś mnie pchnie do przodu? Cały czas natłok niezałatwionych spraw.. nagłych i tych…które moga jeszcze chwilkę poczekać, wszystko na ostatnią chwilę… i tak cały czas.
    Czy jest przepis na kolejne dni? Szczypta wiary, plasterek nadziei, kropla cierpliwości…? Jednak cierpliwość nie rozpuszcza się w nadziei, wiara osiada na cierpliwości… Brakuje złotego środka, którego wciąż szukam.
    Nie wiem, co to za przystanek w moim życiu, nie poznaję go, a właśnie na nim stoję. Zapadłam w głeboki sen i obudziłam się w nie swoim życiu, gdzie wszystko jest inaczej, wszystko ma inne barwy. Ludzie dookoła niby żyją dalej, toczą ten swój marny żywot, to im się powodzi, to spadają w przepaść… Tylko do mnie zwracają się inaczej, niektórzy z uwagą i ostrożnością, inni zaś z przerażeniem, kolejni nie widzą we mnie zmian. A ja? Na twarzy rzadko pojawia się uśmieszek z iskierką w oku, stałam się niekreatywna i nawet skórę mam taką szarą… Kryzys…kryzys duchowy, emocjonalny, coś co nieprzerwanie boli i jakby zdawało się, że ból ten zamieszkał we mnie. Przemieszcza się tylko cicho z serca do żołądka, do głowy, oczu, a czasem się rozdwaja, roztraja i jest wszędzie. Mimo to, nie pozwalam mu wyjść. To mój ból i tylko ja go zrozumiem, tylko ja go uśpię, choćby na chwilę.
    Smutne, że nigdy się nie obudzę, bo to realny świat a nie koszmarny sen…

    • Raz na dnie, raz jeszcze niżej…

      Wczoraj dopadł mnie dół. Niepojęty, niewyjaśniony. Dół zwykle dopada mnie z jednego powodu, aczkolwiek to był jakiś zupełnie inny stan. Odrzuciłam mnóstwo kolorowych opcji spędzenia popołudniowego czasu z PM, oddałam się uwolnieniu duszy – łzom. Przewijały mi się przez myśli różne kwestie usłyszane przez ten cały czas. Ludzie często odczuwają potrzebę powiedzenia czegoś mądrego, nie tyle, by pocieszyć, ale tyle, by się po coś przydać…:
      “SILNA JESTEŚ” – nie. Nie jestem silna. Człowiek jest tak skonstruowany, że ciosy w duszę, sercę, psychikę nie zabijaja go. Nie świadczy to o jego sile. Więc jak inaczej to nazwać? Jestem poskładana w całość, lecz brakuje kilku kawałków, sporo kawałków – w tym kawałka serca, oraz kawałka planów.
      “DZIELNA JESTEŚ” – nie. Nie jestem dzielna. Dzielne są dzieci zaciskające zęby przy szczepionkach, bądź żołnierze na wojnie (oni też nie są silni).
      “PODZIWIAM CIĘ” – wiesz co mówisz? Za co mnie podziwiasz? Że jeszcze, mimo bagażu bolesnych doświadczeń żyję? Że rano wstaję, robię kawę i szukam pracy mimo, że jestem bardzo nieszczęśliwa? Że staram się żyć dalej? Nie wiem, czy powinno się podziwiać takie rzeczy.
      “TRZEBA ŻYĆ DALEJ” – tak. Trzeba żyć. Żyję. Po prostu, po zwojemu, swoim tempem, nie oczekuj więcej. Na wszystko potrzeba czasu, jednak nie będę już nigdy tą samą sobą.
      “BĘDZIE DOBRZE” – może będzie, może nie będzie. Chcę, by kiedyś było. Mocno w to wierzę i to trzyma mnie na nogach.
      “NA POCIESZENIE POWIEM CI…” – nie zaczynaj i nigdy nie kończ tak głupiego zdania!

      • taka tragedia zawsze zmienia człowieka,moja ciocia 15 lat temu dowiedziała się,że jej dziecko nie żyje, z tego samego powodu co Twój maluszek.Dzisiaj po 15 latach nadal o tym pamięta i wspomina. Niektóre sytuacje odmieniają człowieka,sama mam za sobą stratę. Straciłam dziecko ponad 2 lata temu i codziennie je wspominam,nie ma dnia w którym o nim nie myślę…
        żyć trzeba dalej,bo napewno jest dla kogo,choćby dla Tojego stróża jakim jest Kubuś 🙂 on by tego chiał

        • Zamieszczone przez kwiatuszekz
          taka tragedia zawsze zmienia człowieka,moja ciocia 15 lat temu dowiedziała się,że jej dziecko nie żyje, z tego samego powodu co Twój maluszek.Dzisiaj po 15 latach nadal o tym pamięta i wspomina. Niektóre sytuacje odmieniają człowieka,sama mam za sobą stratę. Straciłam dziecko ponad 2 lata temu i codziennie je wspominam,nie ma dnia w którym o nim nie myślę…
          żyć trzeba dalej,bo napewno jest dla kogo,choćby dla Tojego stróża jakim jest Kubuś 🙂 on by tego chiał

          Na pewno. Liczę na to, że on tego chce. Czuję, że mam tutaj jeszcze wiele do zrobienia, bo jeśli nie, to na pewno zabrałby mnie ze sobą…

          • Bardzo ci współczuję ja też mam za soba straty wiesz czułam dokładnie to samo co ty miałam hustawki nastrojów chciałam kolejnej ciązy potem nie chciałam juz dzieci…..taka rana na sercu pozostanie na zawsze o tym sie nie zapomni to nie przestaje bolec z czasem poprostu jest łatwiej z tym zyc…
            ludzie nie wiedzą jak do Ciebie podejsc co powiedziec czasem lepiej zeby nie mówili nic bo np słowa jeszcze będziesz miała… działały jak płachta na byka ja już miałam ja czekałam kochałam to dziecko i los ze mnie zadrwił, oszukał, skradł moje szczęscie a razem z nim kawałek mnie…
            co mogę Ci napisac..kolejna ciąza to będzie zupełnie co innego nie bedzie już tym pięknym samym w sobie stanem bo bedzie przepełniona strachem…łatwo nie bedzie
            ja schizowałam jeszcze przez jakis czas po urodzeniu malucha zrywałam sie w nocy i sprawdzałam czy oddycha spałam przy jego łóżeczku kazdy szmer zrywał mnie na nogi…z czasem mi przeszło zrobiło sie normalnie
            będe podczytywała twój wątek i trzymała kciuki

            • Czekać na cud… nie planować go

              Jutro mija 7 miesięcy bez Ciebie… czasem łapię się na tym, że nie mam czasu się wypłakać.
              Dostałam staż w kancelarii. W końcu zaczynam coś, gdzie się odnajduję w nowej roli. W roli nowej Agnieszki. Mam to co chciałam – czysta kartę i ludzi wokół, którzy nie znają naszej historii Synku. Dzięki temu jestem traktowana normalnie. Postanowiłam, że tak będzie lepiej. Mam Cię w sercu Syneczku i każda Aniołkowa mama będzie to czuła.
              Ostatnio byłam z B. w sklepie szukać butów na wesele. Obsłużyła nas młoda kobieta… w oczach miała coś, co nie dawało mi spokoju, B. milczał. Ona była taka jak ja… trochę przestraszona, przez maskę uśmiechnięta. Dowiedziałam się potem od B., że ta kobieta faktycznie jest jak ja… też straciła dziecko poprzez odklejenie łożyska… w zaawansowanej ciąży… A do tego – była w szpitalu kilka godzin przede mną.

              Boli mnie serce, bardzo boli.

              Chcę poznać cud macierzyństwa i cud narodzin żywego, płaczącego dziecka. Zaczynam drugi cykl starań o ziemskie rodzeństwo Kubusia[*]

              • Dobrze że zmieniłaś środowisko ja do teraz pamiętam spojrzenia jak wróciłam do pracy a potem głupie pytanie osoby która nie wiedziała co się stało i wyskoczyła z gratulacjami…i zapytała co się urodziło

                smutne że tyle mam traci swoje dzieciątka kiedyś i ja nie miałam pojecia że jest nas tak dużo…

                • kolejny etap

                  Odkładaliśmy to w nieskończoność, ale należy się naszemu Synkowi pomniczek.
                  Bardzo boli mnie to, że nie jesteśmy w stanie zrobić mu takiego pomniczka, jaki chcielibyśmy, niestety fundusze są w większości pożyczone i dlatego staramy się znaleźć coś… co będzie oddawało miłość, która się zrodziła do Kubusia.

                  Pół dnia spędziłam dzisiaj w zakładach kamieniarskich, podejście do osób po stracie jest naprawdę różne. Niektórzy uprzejmi, z uśmiechem, niektórzy traktowali nas jak wrzód na D..:( Kilka razy przechodziliśmy się po cmentarzu podglądać pomniki aniołków. Bardzo chciałam żeby był biały, potem brązowo-czerwony, w końcu stanęło na ciemno-szarym, bo dalsza koncepcja postawienia przy grobie dużej figurki anioła i białe piaskowane napisy utwierdziły nas w przekonaniu, że to będzie to. Nie jest czarny… Boże…czy ja dobrze robie? Może taki być? Na pewno zasłużył na coś lepszego….

                  Na malutkim grobiku Kubusia będzie dodatkowa płyta z leżącym pod skosem sercem, sama zaprojektuję kształt, zostanie odpowiednio dużo miejsca na figurkę, którą tam postawimy i miejsce na znicze.

                  Myślę jeszcze nad dopiskiem… mam tak mało miejsca na tak mało słów, a tyle chcę Ci powiedzieć:(

                  • Wczoraj serduszko poszło do obróbki. Chcę, żeby Kubuś już miał ten pomniczek. Chce żeby tu na ziemi miał coś “stałego”.

                    • Boje się…. tak, jestem w ciąży. To już nie będzie to samo, nie będzie beztroski, szczęścia, tylko 8 miesięczny strach, czy wszystko wporządku i pilnowanie, by niczego nie zlekceważyć.

                      To radość z paniką.

                      Szczęście kontrolowane.

                      Mimo wszystko zabijam te złe myśli tymi pozytywnymi.
                      Nasz okruszek ma braciszka Aniołka w niebie, wierzę, że będzie czuwał…wierzę…

                      w piątek skończymy 7 tygodni :Kocham:

                      przeczucie: Julka 🙂

                      • Aguś serdecznie gratuluję! 🙂
                        Kubuś będzie opiekował się z Nieba swoją Siostrzyczką (lub Braciszkiem;)) jak na starszego Brata przystalo:)

                        Tak bardzo, bardzo życzę Ci spokojnych 8 miesięcy….
                        Niech Dzidzia rośnie zdrowo!!!

                        • AguQ starach będzie niestety my mamuski aniołków nie możemy juz beztrosko cieszyc się z ciąży
                          Bardzo ci kibicuję i będę trzymac kciuki

                          • Myślę o Okruszku jak o Julce. Tak mi łatwiej. Dzisiaj poranne kilkugodzinne nudności uszczęśliwiły mnie, że cośtam się w środku dzieje.

                            M chodzi cały szczęśliwy, co chwile powtarza, że nas kocha.

                            Z drugiej strony codziennie myślę o Kubusiu. Rzadko jednak o samym Kubusiu jako moim aniołku, a o TYM dniu. Co chwilę mam przebłysk w głowie jakiegoś obrazu, słów, dotyku. Tak bardzo mi smutno.

                            Ostatnio byłam u lekarza pierwszego kontaktu. Spytała o poprzednią ciążę… powiedziałam ledwo, że straciłam dziecko. Łzy nie wiem kiedy zaczęły spływać po moich policzkach, doktorka na to:

                            “No i czego Pani płacze, urodzi pani następne”…

                            Czego sie boję? Od TEGO dnia (od lutego…) boje się ludzi. Ich reakcji, zachowań, nieudolnego pocieszania, bądź całkowitej obojętności.

                            Wolę być gdzieś obok niż tego doświadczać.

                            • Ja się łapie na tym że częściej myślę o Adasiu niż o tej ciąży. Boję się przyzwyczajać 🙁
                              Tak wiem, że to dziecko zasługuje na moją radość, dobre samopoczucie itd. W teorii łatwo powiedzieć a emocje robią swoje. Do tego ciągłe bóle i tryb oszczędzania przecież każdy ból może okazać się końcem.

                              A ludzie…Doskonale Cię rozumiem. Ja unikam spotkań jak ognia. Mam swoje towarzystwo (znamy się z podstawówki) i wiem, że z nimi mogę i popłakać i się pośmiać. A mimo to jak słyszę pytanie jak się czujesz to mam ochotę uciec. Uciekam tylko wzrokiem i mówię dobrze. Zamknęłam się, nawet Piotrkowi boję sie cokolwiek mówić bo on martwi się chyba bardziej ode mnie bo nie tylko o dziecko ale jeszcze i o mnie.

                              Lekarkę masz bardzo taktowną, nie ma co…Ja u mojej jeszcze nie byłam… Na samą myśl o pytaniu jak maluszek tracę oddech…

                              Dziś byliśmy z Teściami u Adasia. Część rodziny dała znicze do postawienia, nikt na pewno nie przyjedzie we WŚ mają za daleko.
                              Piotrek uspokaja mamę, że już nie płaczemy…tak jasne, publicznie już nie.
                              Postanowiliśmy, że jak na WŚ nikt nie zjawi się u Aniołka Julki koło Adasia zaopiekujemy się trochę tym grobem. Wyrwiemy trawę, zrobimy nową tabliczkę, bo grób z 2007roku a tabliczka zniszczona. No i oczywiście zapalimy światełko Aniołkowi NN.

                              • Czasami wydaje mi się, że to, że nie chodzę ze zwieszona głową i z zapuchniętymi oczami już oznacza dla ludzi, że jetem “wniebowzięta” i szczęśliwa…

                                Starzy znajomi nie rozumieją, że czasem nie mam ochoty na imprezę, a jak przychodzę na czyjeś urodziny z grzeczności to po prostu po krótkim czasie mam ochotę wyjść.

                                W sobotę obiecaliśmy znajomym że napijemy się wódki weselnej bo nie byli na weselu. Już mnie trzepie na samą myśl, że dużo ludzi mi się do domu zjedzie i nie będę miała się gdzie podziac… ie będę mogła wyjśc kiedy będę miała dośc. ehhhh

                                • Zamieszczone przez AguQ
                                  Czasami wydaje mi się, że to, że nie chodzę ze zwieszona głową i z zapuchniętymi oczami już oznacza dla ludzi, że jetem “wniebowzięta” i szczęśliwa…

                                  Starzy znajomi nie rozumieją, że czasem nie mam ochoty na imprezę, a jak przychodzę na czyjeś urodziny z grzeczności to po prostu po krótkim czasie mam ochotę wyjść.

                                  W sobotę obiecaliśmy znajomym że napijemy się wódki weselnej bo nie byli na weselu. Już mnie trzepie na samą myśl, że dużo ludzi mi się do domu zjedzie i nie będę miała się gdzie podziac… ie będę mogła wyjśc kiedy będę miała dośc. ehhhh

                                  to problem i to raczej z tych bez wyjścia w dosłownym tego słowa znaczeniu…

                                  • Widziałam dzisiaj śliczne malutkie pikające serduszko :Kocham:

                                    • Zamieszczone przez AguQ
                                      Widziałam dzisiaj śliczne malutkie pikające serduszko :Kocham:

                                      Gratuluję raz jeszcze

                                      • Ogromne gratulacje… Musisz wierzyć, dla tego maluszka,że teraz wszystko będzie dobrze.
                                        Przeżyłam odklejenie się łożyska przy synu…. Na szczęście od razu zaczęłam krwawić, szpital, cc i mam zdrowego syna.
                                        Jesteś wspaniałą mamą Kubusia i będziesz wspamiałą mamą Julki.

                                        • Jutro Święto zmarłych…

                                          Pomyśleć, że jakby moje życie inaczej się potoczyło, nie spędzałabym ostatnich dni NA TYM cmentarzu przy pomniczku dziecka.
                                          Wszystko dookoła jego miejsca ożyło, ludzie (matki, ojcowie, babcie, dziadkowie) przypomnieli sobie o zmarłych, wspólnie grabili liście, czyścili, pielęgnowali, stawiali kwiaty. Możnaby rzec, że zrobiło się ciepło w tym zimnym ponurym miejscu…
                                          Minie kilka dni, może 2-3 tygodnie i wszystkie bóstwa i pamięć coniektórych pokryje warstwa śniegu. Malutkie miejsca dzieci, które odeszły zostaną znów zapomniane na kolejny rok. Są kolejne dzieci, rodzina, wnuki… boje się, że i ja kiedyś na dłużej zostawię to miejsce bez światełka, a do tego bardzo nie chcę dopuścić. Nie chcę nigdy zapomnieć o Kubusiu, nie chcę nigdy poczuć, że zaniedbałam jego miejsce na ziemi – bo tam w niebie wierzę, że ma wszystko, o czym kiedyś się na pewno przekonam…

                                          Dla wszystkich duszyczek [*]

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Pamiętnik AguQ

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general