Forum: Tematy, których nie znalazłam w forum
pielęgniarka winna zadławienia się dziecka
nie wyobrażam sobie podać dziecku butelkowy smoczek
przerażeniem napawały mnie praktyki butelek z mlekiem podpieranych na poduszkach na oddziale noworodkowym…
35 odpowiedzi na pytanie: pielęgniarka winna zadławienia się dziecka
O Matko, paranoja jakaś. Nie mieści mi się w głowie, żeby doświadczona pielęgniarka podała taki smoczek. Szok. Mam nadzieję,że to dzieciątko dojdzie do siebie.
jak urodził się Nikodem
dostał żółtaczkę
na salę przywieźli lampy
małego ustawili pod
oczywiscie zaczął wyć
miałam smoka, ale chyba był za duzy czy cuś
w każdym bądź razie nie chciał go ssać
to “mądra” pielęgniarka wzięła właśnie taki od butelki, wypchała go pieluchą tetrową i mi daje bym mu go dała
ja byłam wtedy młoda, głupia, pierwsze dziecko, po cc, obolała itd
ale na TAKI WYNALAZEK się nie zgodziłam, powiedziałam jej niech on sobie tu wyje a ja przeczołgam się do apteki, to była obużona, że jak, ze nic mu sie nie stanie, ze ja wymyślam, ze ja po cc ze nie powinnam tyle chodzić itp
jak przeczytałam tytuł tego wątku to przeszły mi ciarki po plecach!
straszne!
Alina, jesteś z Lublina?:)
U nas było identycznie.
Ja skorzystałam z takiego smoczka, ale cały czas czuwałam i pilnowałm go. Na drugi dzien kupiliśmy zwykły.
Tak jest prawda, że większosc pielęgniarek nie zajmuje się, albo niewiele dziećmi bez rodziców.
A jeśli co rodzice i głownie to oni się opiekują swoimi dziećmi, podają leki, to i tak są traktowani jak intruzi.
jak leżałam po porodzie z Nikolą, dali taki smoczek wypchany tetrą – dziewczynce leżącej na tej samej sali, pielęgniarka nazwała taki smoczek- oszukaniec. Myśle że to nie incydent tylko standart.
Chyba rzeczywiście tak jest.
To czemu nie dają zwykłych smoczków w takim razie?
Dziewczyny u mnie standardem jest zawijanie kostek cukru w pieluchę i dawanie dziecku…
Oczywiściście wszysto nieoficjanlnie
I pamiętam widok tych dokarmianych dzieciaków z butelkami mleka i potem ustwione prawie pionowo w tych kokonach do odbicia
straszne….
a najgorsze jest to, ze tak naprawde w calej PL jest to praktykowane….chore i straszne…
Też uważam, że to niestety standard. Ciekawe ile szpitali po tym zdarzeniu zmieni podejście do tematu?
nie Ula 🙂
rodziłam w Kościerzynie, pomorskie
oszczędność?
cooo? teraz to ja w szoku jestem
O rany
Nie odstępowałam ani na chwilę żadnego z moich dzieci w czasie ich szpitalnych pobytów. Też byłam po cc. Przy Miriam naświetlanej lampami w innej sali siedziałam godzinami i czytałam Kubusia Puchatka. W sali obok leżały inne noworodki,widziałam je przez szklaną ścianę, ich mamy w innych salach. Często długo płakały a pielęgniarki siedziały obok i piły kawę.
Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, że moje dziecko płacze, bo czegoś mu potrzeba a nikt nie reaguje. Pielęgniarki patrzyły na mnie jak na dziwoląga, bo w nocy kazałam się budzić, żeby karmić dziecko…
Potem mieliśmy jeszcze kilka pobytów w szpitalu. Maks na przykład prawie nic przy sobie obcej osobie nie pozwalał zrobić. I tak robiłam mu inhalacje, mierzyłam saturację, podawałam leki…trochę uciążliwe ale przynajmniej “miałam tą opiekę pod kontrolą” Ok, nie pobierałam krwi do badań i dożylnie antybiotyków nie podawałam ale wszytko przede mną 🙂
Mnie w szpitalach przeraża popadanie przez personel w rutynę i znieczulica.
Szczególnie na oddziałach dziecięcych powinny pracować osoby z powołaniem. Mi kiedyś oddziałowa w trakcie jednej z rozmów,kiedy poszłam ze skargą na zachowanie personelu powiedziała: No wie Pani, lekarze i pielęgniarki to ostatnio jedna z najbardziej sfrustrowanych grup społecznych…stąd takie zachowania….:mad: Że niby mają usparwiedliwienie, bo mało zarabiają i takie tam…
Normalnie krew mi się zagotowała.
Ja jestem może i przewrażliwiona w kwestii opieki nad dziećmi, i chucham na nie ale zwyczajnie za dużo już widziałam i wiem, że trzeba ciągle i ciągle patrzeć lekarzom i pielęgniarkom na ręce i dociekać diagnoz i sposobów leczenia, w końcu chodzi o nasze dzieci.
Przykre bardzo.
Współczuję rodzicom tego maluszka. Jak znam życie to pielęgniarka wróci za chwile do swoich obowiązków i sprawa ucichnie aż do czasu, gdy znów się coś nie wydarzy.
Ja tez nie oddawalam zadnej do pielegniarek. Przy pierwszej mialam latwiej, bo byl z nami moj maz caly czas, przy drugiej tylko raz oddalam na chwile pielegniarkom, jak poszlam pod prysznic, a maz jeszcze nie przyszedl. Nie ufam nikomu… Pamietam, ze jako jedyna mylam i przebieralam swoje dzieci przy pomocy pielegniarek, inne przyjezdzaly same (tzn. z pielegniarka), a mamuski korzystaly z wolnosci ;-)) Ale u nas dawali normalne smoczki!!
Nikt o tym nie mówi, ale to chyba powszechne, jak Werka leżała 3 tygodnie to też tak robili, jak dziecko się nadzierało, a nie był to czas karmienia – smok butelkowy w paszczę; zabezpieczony pieluchą czy czymkolwiek innym by nie wypadł…
Wiele różnych rzeczy się robi na takich oddziałach – dlatego mimo że wcześniej zarzekałam się, że bez W. nie wyjdę – wyszłam, bo zaczynałam mocno świrować ;-(
milw - też kazałam się budzić na karmienie, potem sama nastawiałam budzik i w nocy drałowałam podać butlę by mieć pewność, że coś do picia mała dostanie [W. tylko spała, nie budziła się na jedzenie, a one jej nie budziły bo uważały, że nie jest głodna – na pewno były zadowolone, ze jedno do obrobienia mniej]. Patrzyły na mnie jakbym się z choinki urwała, były bardzo niemiłe i chamskie – w środku nocy obcy na oddziale może za dużo zobaczyć…
Koszmarny strach w ciąży o dziecko nie zakończył się w chwili cięcia, a przedłużył o jej pobyt w szpitalu…
Też nie o wszystkim dowiadywałam się od razu, o paru rzeczach pewno bym się nie dowiedziała gdyby nie wścibstwo…
Tam też pracują tylko ludzie i nie mówię, bo raczej dzieci były dobrze traktowane, ale z mojego punktu widzenia to trochę inaczej powinno wyglądać.
Dziewczyny mam pytanie, czy ja moge sobie kategorycznie zyczyć żeby mi w szpitalu dziecka nie dokarmiali?
Bo pamietam, że młodego mi przynosili najedzonego full, babka twierdziła, że po cc pokarmu nie mam i taka jest procedura?
Teraz zamierzam powalczyc o nienapychanie mojego dziecka jakims świństwem.
Ja sobie tak zażyczyłam, efekt – ja sobie, a oni i tak sobie…
Później i tak musiała być butla ze sztucznym, ale wtedy jak prosiłam jeszcze nie było nic przesądzone.
A u nas było duże parcie na karmienie piersia.
W drugę stronę też niedobrze. Bliźniaki nie jadły a żarły duże ilości mlaka. Mi pokarm pojawił się po trzech dniach. Pielęgniarki za nic nie chciały mi dokarmić maluchów, no i były głodne. Później nieco im dawały mleka, a zawsze tak było, że który był ze mną, przybierał na wadze, drugi nie.
Wupuscili nas do domu, no i waga szybciutko obydwum skoczyła, pomimo że byli raz, czy dwa dziennie dokarmiani sztucznym
mnie budziły na karmienia jak mały pod lampami leżał
raz tylko widziałam takiego smoka obok Olka w tym inkubatorze
jak moja szwagierka miała cc to potem przyszli z jakimś pismem żeby wyraziła zgodę na dokarmianie małej
ja akurat ani przy jednym ani przy drugim problemu z pokarmem nie miałam
mimo ze dwie cc
to pokarm jakiś tam był i dzieci me głodne nie były
ale wiem, ze w szpitalu gdzie ja rodziłam to był właśnie problem w odwrotne stronę, tak jak u Uli, za nic w swiecie nie chciała dać sztucznego jak maluszki z głodu babkom wyły
czasem trochę glukozy by sie maluchy uspokoiły na chwilę
twierdziły ze mleka nie mają
kuzynka moja rodziła ze 3 miesiace temu, też miała cc, zero pokarmu
jednej nocy musiała płaczem wyprosić by małej dali sztucznego mleka, bo mała jej płakała z głodu juz od trzech dni
rano juz jej mąż dowizół, miała swoje ale i tak w ukryciu musiała ją dokarmiać
masakra jakaś jest w tych szpitalach
Tak mi się nasuwa że w tych szpitalach to nie ma żadnego wyczucia
Tylko ze skrajności w skrajność się popada
Znasz odpowiedź na pytanie: pielęgniarka winna zadławienia się dziecka