jestem wsciekła… byłam wczoraj na bilansie, niby wszytko było ok, podstawowe pytanka o rozwój, badanie, wazenie, mierzenie, spacerek po gabinecie…
pani dr podsumowałą, ze wszytko jest w porzadku…
z wielką dumą i zadowoleniem wyszłam i dopeiro jak usadowiłam sie w samochodzi otworzyłam ksiązeczkę i zaczęlam czytam…
a tam taka “nic nie znacząca ” informacja- koslawośc kolan…
hmm. nawet o tym nie pisnęła.. napisala i tyle..
nie wspomnę, jak zalała mnie krew.. byłam tak sciekła, ale przecież bez sensu było do tej kobiety wracać….
zostawiła mnie tak na pastwę losu z myślami, a włąściwiwe z pustką w głowie, bo co to niby ma znaczyć ta koślawość kolan..
dobiero dzis w pracy nieco czytam.. ale to suche informacje..
wobec tego mam prosbę, jeśli ktoś miał taki problem, to prosze o kilka słow, a glowie o informajcje, jak postępować, czy iśc do ortopedy itd…wszelkie zalecenia….
dzieki. pozdrawiam Ewapn
2 odpowiedzi na pytanie: po bilansie 2-latka…
Re: po bilansie 2-latka…
A ja bym wróciła do lekarki i poprosiła o wyjaśnienie.
Niestety nic nie wiem o tej koślawości.
[i] Asia i Julia (24 m-ce)
Re: po bilansie 2-latka…
My od ortopedy dowiedzielismy się o koślawości, ale on powiedział,że Marcel koślawi nogi, a nie,że ma koślawosć kolan, ale myślę,że to to samo. Nam ortopeda dał kilka wskazówek, kazał kupić zdrowotne butki i kapcie do domku i teraz już jest chyba dobrze.A przede wszystkim Lumcio musi siedzieć na podłodze z nogami wyprostowanymi przed siebie, żadnego siedzenia na kolanach i to jeszcze jak się rozjeżdżają na boki. Także może idźcie od razu do ortopedy.
monika i marcel (03.03.03)
Znasz odpowiedź na pytanie: po bilansie 2-latka…