pisałam kiedyś taki wątek:
problem niestety jest nadal i powiedziałabym w bardziej nasilonej formie 🙁
teraz bywają takie sytuacje:
Maciek coś chce na co ja nie chcę lub nie mogę się zgodzić, w każdym razie odmawiam..
najpierw negocjuje, próbuje mnie przekonać
jak nadal odmawiam zaczyna marudzić, płakać, jęczeć 🙄
jak i to nie pomaga zaczyna się akcja:
-“opluć cię?”
-“zbiję cię”
-“głupia mama, głupia mama..”
-“mama nie ma rozumku”
-“zaraz cię opluję” (co gorsza czasem na prawdę pluje :()
do wyboru z tego repertuaru..
ja staram się nie reagować, jak już mu przechodzi rozmawiam..
to że się staram nie reagować, to niestety nie zawsze się udaje i czasem po kilku takich tekstach robi się burza
kiedy rozmawiamy, on mówi, że jak tak się odzywa do mnie, to mu się coś w głowie miesza i on wtedy nie wie że to jest złe.. no ja to nawet rozumiem.. wczoraj wyrecytował mi na pamięć już, czemu tak nie wolno mówić, czemu to jest złe i w ogóle wszystko już wie, gorzej z praktyką..
no i podpowiedzcie, jak reagować? bo chyba to ignorowanie nie przynosi efektu? tak sobie kombinowałam, że jak nie będę reagować, to mu się znudzi, zobaczy że nic taka gadka nie zmieni, że i tak nie zmienię zdania.. no ale to nie działa..
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Podpowiecie?
Hehe… No dziwne;) ale co tam! działa….
Czytam i widze, ze 5 -latki bywają trudne. Chłopcy zwłaszcza?
Mati ma podobny repertuar-ale w razie kary wpada w histerię.
Zauwazyłam, że dziala na niego mówienie wtedy cichym, spokojnym i monotonnym głosem.
Odstawia obrazenie sie kilka razy dziennie-gorzej niz jego 2-letni brat!
Bywa nieznośny- np. dostanie coś to zamiast sie cieszyć wpada w furie bo jakiś szczegol nie podpasował. I zachowaj tu zimną krew;)
Wtedy kara-natychmiast-i wieksza furia.
Niektórzy uważają, że klaps też działa 😉
Oj, ja też. Wydaje mi się to upokarzające. A sama z dzieciństwa najbardziej pamiętam właśnie upokorzenia, naprawdę trudno pewne rzeczy zapomnieć.
ANneta, jak chcesz, zeby działały kary musza byc nagrody.
przynajmniej u nas.
tez sie zdarza eskalowanie konfliktu i nakladanie si ekar ale zawsze potracane sa z przywilejów:
– nie nadejdzie dzien czekolady
– nie bedzie czytania wieczornego
– nie ma wyjscia do kolezanki ktora ma basen w ogrodzie
– nie bedzie lodow
– szlaban na tv ale to juz weszlo jako kara lzejszego kalibru
itd.
to ten ciezszy kaliber kar – normalnie jest time out
ale dokladnie te same rzeczy maja miejsce jako nagroda:
– sa dwie/trzy ksiazki wieczorem czytane
– pojedziemy wczesniej do kolezanki i posiedzimy dluzej i po drodze kupimy ukochane soki dla wszystkich
– idziemy znienacka na lody
– dostaje jakas pierdole
– moze pomagac kroic prawdziwym nozem
no i podkreslam kiedy jest nagroda a kiedy kara – nie informuje tylko wtedy kiedy karze ale 3x bardziej podkreslam kiedy nagradzam.
u nas raczej takie historie miejsca nie maja, (chociaz ma na swoim kacie teksty typu: ja sie wyprowadzam) w podobnych chwilach po prostu mowie, ze sprawia mi tym przykrosc, podkreslam, ze ja sie tak do niej nie odnosze. ze jezeli chce ze mna rozmawiac, to ja bardzo chetnie, bo ja bardzo kocham, ale w taki sposob rozmawiac z nia nie bede, niech przyjdzie do mnie, jak ochlonie i bedzie gotowa. bywam przy tym dosc stanowacza.
i nie dyskutuje z nia dalej. przychodzi. czasem potrzebuje troche wiecej czasu, czasem mniej, ale przychodzi.
zawsze wtedy nie zaczynam takiej rozmowy od strofowania, mowie raczej, ze ciesze sie, z e juz jest.
Maciek też tak ma.. ostatnio czekał na prezent na urodziny, chciał dostać komputer i jakiś tam widział w sklepie ale ustaliłam z nim, że obejrzę wszystkie i mu wybiorę najlepszy jaki będzie dla niego.. no i wybrałam nie ten upatrzony niestety..
foch był przez pół dnia..
dopiero jak mu wytłumaczyłam czemu ten, dlaczego tamten nie do końca był fajny i jak w końcu powiedziałam, ze ok, pójdę wymienić zmienił zdanie 😉
są u nas i nagrody.. nawet dużo 🙂 i też zawsze jak daję nagrodę to mu mówię, że był bardzo grzeczny i dlatego robimy cośtam..
a tego ostatniego zdania nie rozumiem – jak dajesz karę nie mówisz, że to kara? czy masz na myśli, że podkreślasz i to, że jest kara, ale też innym razem, że nagroda?
ja właśnie zwykle od strofowania zaczynam..
duży problem w tym wszystkim to moja nerwusowatość 😉 bo najlepiej by było zachować stoicki spokój i zimną krew i być stanowczą
ale ja niestety często zbyt porywcza jestem
oj, tez bywam
ale zwykle, kiedy pamietam o tej stanowczosci i spokoju, to dziala.
Nic mnie tak nie wkurza, jak nie docenienie MOJEJ dobrej woli;)
Np. robię mu dzień taki dla niego-kino, lody jakaś inna przyjemność.
No i się zaczyna- innego loda, a to od samochodu nagle coś odpadło-nie z mojej winy-no ale furia, bańki kupiłam- ale nie robią się odpowiednio duże? furia! itd itd. A mnie sie odechciewa wtedy kupować mu cokolwiek.
nie odzywam sie do niego, udaje, ze go nie widze, ze go nie ma (np. pytam meza, czy nie widzial gdzies adacha, pewnie poszel sobie, bo mu sie bardzo nie podobalo, bo nie wolno robic tego i tego)
u nas efekt murowany, w kilka chwil zaczyna sie dobrze zachowywac
No to teraz ja nie kryje zdziwienia
Wyobraziłam sobie taką sytuację i normalnie oplułam monitor ze śmiechu
Wam się nie wydaje upokarzające, ale jednak dziecko odbiera to jako karę? Bo to jest jako kara stosowane? Więc na jakiej zasadzie jest to karą? Jest czymś niemiłym czy śmiesznym dla dziecka?
Rozumiem, że Wy nie chcecie upokorzyć dziecka. Jejku, to wydaje się oczywiste, że nie ma tu złych intencji.
Wspomniałam o biciu, ty też to przywołałaś jako swoje złe wspomnienie…
A zatem w biciu jako karze karzący też chyba (?) rzadko uważa, ze ma na calu upokorzenie. Niektórzy wręcz tak zostali wychowani, że widzą w tym po prostu konkretną twardą szkołę i dobro dziecka, inni czują swoją bezsilność, jeszcze inni czekają po prostu na bezpośredni skutek kary i tyle.
A mimo to kara ta tak chyba właśnie oceniana jest przez specjalistów – że jej głównym złym skutkiem obok okaleczeń fizycznych jest upokorzenie dziecka. Mam wrażenie, ze nie sam ból nią powodowany (dzieci same sobie brykaniem zadają często więcej bólu codziennie, niż powodują klapsy, a mimo to klapsy sa przez specjalistów źle oceniane), ale upokorzenie i strach – to są chyba (?) własnie minusy w stosowaniu bicia dziecka (mam na mysli te średnie klapsy, a nie skatowanie dziecka oczywiście).
Na tej zasadzie ja sama, w swoim laickim odbiorze karę, jako stosujecie, tak właśnie odbieram, jako niewiele się różniącą. Nie wiem, co na to psycholodzy, nie wiem, jak to odbiera dziecko i jak na to spojrzy w przyszłości, żadna z nas nie wie, nie chcę się mądrować, że to złe ani oceniać, czy to u Was działa i czy dziecko będzie się z tego śmiało albo czy rozumie Wasze intencje. Po prostu powiem Ci tak: ja się na myśl o takiej karze na mnie stosowanej wzdrygnęłam… W dodatku u dziewczynki przez tatę. A rysowanie na pupie nie wydaje mi się pomysłowe tylko jakieś takie… nienaturalne i wymyślne… zastanawiam się, czy kary powinny być wymyślne i związane z rysowaniem po intymnych częściach ciała. (U mnie w przedszkolu wypełniało się ankietę, jakie stosujemy metody wychowawcze, dzieci rozmawiały też o karach w grupie – wyobraziłam sobie, że syn opowiada, że za karę rysujemy mu po pupie 😉 )
Rozumiem, że macie dobre intencje, nie chcę Cię oceniać, to tylko mój prywatny odbiór tych kar, skoro rozmawiamy tu o karach, które polecamy innym jako skuteczne.
Po prostu wyobraziłam sobie jak sama bym się czuła dziś na wspomnienie tego, że mi mój tata wymierzał taką karę w dzieciństwie…
Nie wątpię, ze rysowanie po pupie czy trzymanie w wyciągniętych dłoniach schodka z Ikei może osiągnąc skutek jako kara… jakoś mi to się jednak kojarzy z kęczeniem na grochu albo zabawami z “Panny Nikt”.
kary
daję straszne
bo to takie rzeczy które najbardziej lubi
kara odosobnienia u nas nie działa
sama musisz wyczuć co u was przejdzie
nagrody
zazwyczaj rzeczowo nie nagradzam Zuzi za dobre zachowanie
ale przy każdym mile spędzonym czasie
bez krzyków, wrzasków i kłotni
mówię jej jak miło i przyjemnie spędziliśmy czas
chwalę za każdą rzecz, zachowanie
mówię o tym głośno
ale z tego co piszesz kij i marchewka nie zadziałały tak do końca
czy zareagowałas jakoś na powrót do niegrzecznego zachowania
pokazałaś mu że zdobycie nagrody to nie wszystko
nie daję kar za każde przewinienie
robię to z wyczuciem
mam w domu terrorystę, ale b. wrażliwego
moje dziecko tylko raz powiedziało na mnie głupia mama
na męża więcej razy próbowała
ale mąż miętki jest 🙂
to ja jestem tym twardym rodzicem 😉
nie jest łatwe aby nerwy trzymać na wodzach
Klucha, a propos twardego i mietkiego 😉 rodzica 🙂
Kilka z nas zwróciło uwagę na to, że różnimy się w dawaniu kar – my i ojcowie dzieci.
Co myślicie o tym aspekcie?
Czy jest konieczne, czy tylko wskazane – a może zbędne – stosowanie konsekwentne tych samych kar przez dwójkę rodziców? (Oczywiście w miarę możliwości i stosownie do sytuacji… Mnie ta konsekwencja wydaje się kluczowa – i jednocześnie oczywiście jak każdy ideał – trudna do osiągnięcia 😉 wydaje mi się jednak dobra i dająca dobre owoce).
w przedszkolu stawiano nas w kącie i kazano trzymać ręce do góry
od ojca dostawałam wpieprz jego paskiem wojskowym
jedną i drugą metodę karania do dziś niemile wspominam
i wcale mi nie jest do śmiechu z tego powodu
Lea
to że mój maż jest miętki to mi w większości nie przeszkadza
bo nie mamy podziału
na tego złego
i tego dobrego
nie ma czegoś takiego unas: “poczekaj tylko mama przyjdzie”
po prostu to co ja osiagnę w minutę czy pięć
on nie raz potrzebuje godziny
i najważniejsze
nigdy ale to nigdy nie podważamy swojego zdania
przy dziecku
jeżeli coś jednemu się nie podoba
omawiamy to na osobności
edit: system kar mamy opracowany
lub w zalezności od dorastania dziecka dopracowujemy 🙂
nie ma podziału kary mamy – kary taty
są wspólne
Też mi się wydaje, że samo postawienie do kąta wystarczy, jest komunikatem, że za złe zachowanie jest się na parę minut wykluczonym z zabawy i z innych atrakcji. Proste i zrozumiałe. Mogą być i inne kary, ale np. pisanie po pupie, albo stanie na jednej nodze z rękami do góry to jakaś masakra, ja tego sobie nie wyobrażam. Wiem jak trudno wymyślić skuteczną i odpowiednią karę – po to tyle się o tym rozmawia na forum, ale jak widzę niektórzy mężowie są pomysłowi aż nadto!
Co do zgadzania się z mężem w karaniu to fakt – są i u nas różnice. Mój mąż działa bardziej impulsywnie, potrafi zagrozić, że da w pupę (a ja się go pytam wtedy “naprawdę masz zamiar ja uderzyć? ja na to nie pozwolę, wymyśl inną karę”), straszy, że wyrzuci coś tam (a i tak wiem, że by nie wyrzucił), no mówi to co mu przyjdzie do głowy w danej chwili nerwów, a nie jest to dobre. Bo ja uważam, że należy straszyć taką karą, którą naprawdę można wykonać. Np. mówienie, że jak coś tam, to nie pojedziemy na wakacje jest idiotyczne, bo co, ona powtórzy złe zachowanie i co? nie ma mowy o konsekwencji w przypadku takiej kary, albo jak mówię z daniem klapsa, ja tego nie praktykuję i mąż też nie, ale nie raz mu się wymknęło, że “zaraz dam ci w dupę” – no niestety (taki choleryczny charakter nad którym pracuję).
Mąż jednak przyznaje, że skoro ja jestem więcej w dziećmi to raczej ja rządzę, wiem przecież na jakie zachowania reagują, wiem kiedy lepiej zignorować dziecko, a kiedy postawić do kąta. Ja stosuję kary w miarę wynikające z przewinienia, ale powiem, że u nas do dawania kar dochodzi rzadko, gorzej jest z rozmową z Emilką, czasem nie możemy się dogadać. Mam z nią takie inne problemy, nie niegrzeczne zachowanie, świadome postępowanie tylko nieświadome, które trudno karać. Ale to na inny temat sprawa.
Za to nagrody działają super, np. ostatnio. Emi całe swoje 5 lat przecież miała różne etapy przesypiania nocy, od dłuższego czasu funkcjonowało, że zasypia sama w swoim łóżku ale w nocy do nas przychodziła. Twierdziła, że się budzi w nocy i boi, tak, że musi szybko do nas przybiec. Bez wchodzenia w szczegóły – nie dało się tego wyplenić w żaden sposób. Jakiś czas temu w rozmowach było, że jak skończy 5 lat to chyba już będzie przesypiać noce, a ona “no tak chyba tak” Skończyła 5 lat i przypomniała mi o tym, że obiecałam, że zrobię jej system naklejek i potem nagroda, więc jeszcze tego samego dnia rozpoczęłyśmy, 8 naklejek do zdobycia za przespanie 8 nocy, i od razu sukces, od razu 8 kolejnych nocy przespane bez budzenia się i wędrowania! Dostała nagrodę, i dalej przesypia noce, będzie już 3 tygodnie od tego sukcesu 🙂
klasyk, nie? 😉
mnie się to stereotypowo kojarzy z tekstem dziadków 😉
daga, oj tak, nie można komuś grozić czymś, czego się nie spełni i tak…
to bardzo szybko przestaje mieć jakąkolwiek wartość, łącznie z autorytetem osoby, która rzuca takie słowa na wiatr
w tych naszych karach i nagrodach bardzo ważne jest przecież nie tylko to, żeby w danej chwili osiągnąć posłuszeństwo
przed nami jest całe życie 🙂
to może dołować (waga odpowiedzialności w całym nieprzerwanym procesie wychowawczym, którego owoce, których dziś czasami nie przewidzimy, zbierzemy po latach) jak i pocieszać (np. przy świadomości, że pewne buntownicze zachowania naszych pociech to norma a nie wyraz naszych nieodwracalnych błędów)
Znasz odpowiedź na pytanie: Podpowiecie?