Dziewczyny, moze Wy cos mi poradzicie, bo jestem w kropce. Rzecz tyczy się zasypiania mojej Ameliny.
Karmię piersią, a mała od nowości nie chce ani smoka, ani butelki. Smoczka pociągnęła na samym początku w szpitalu, butelkę pije okazjonalnie (herbatka), ale bardzo opornie jej to idzie. Najprościej mówiąc – po co jej silikonowe badziewie, skoro obok mięciutki cycuś? 🙂
Pogodziłam się z faktem, że najprawdopodobniej będzie bezsmokowa. Ok, najwyżej mniej problemów będzie z późniejszym odstawianiem.
Ale…
Powiem Wam teraz jak wyglada nasz dzień – całą noc śpi z cyckiem w buzi na naszym łóżku, później je kiedy jest marudna (teraz upały, więc częściej jej daję), drzemka na naszym łózku z cyckiem w buzi. Po 30 min. przebudza się, ja lecę na górę, ładuję się do łóżka i zatykam jej buzię wiadomo czym :/
Później pośpi jeszcze może z godzinę (tak ma od niedzieli – wczesniej zasypiała kołysana w kołysce, albo w leżaczku, teraz się nagle odwidziało).
Na spacer wychodzimy, to wrzeszczy w wózku (nie wiem, czy chce cycka, czy co jest grane) – trzeba czasami przystanąc i mocno ją bujać w przód i w tył, bo normalnie iść się z nią nie da i wstyd jak nie wiem co :/
Później po dawce adrenaliny zasypia na 30 min. I jak się obudzi to znowu się drze i najczęściej lecimy do domu.
Więc ja już nie wiem, co robić.
Wczoraj wymysliłam, ze bedę ściągac mleko do butelki i może przy okazji mała załapie nieszczęsnego smoka? Może jak zupełnie pierś pójdzie w odstawkę, to jakoś inaczej będzie?
Z drugiej strony ciągle się łudze, ze jak dostanie pierwsze stałe jedzonko, to moze się cos zmieni? Ale co, skoro dalej będzie spała z nami w łózku? (na razie spimy wszyscy w jednym pokoju, razem z Natka, bo mieszkamy u moich rodziców i przeprowadzamy się za jakiś miesiąc, może wcześniej).
Czy może lepiej konsekwentnie odkładać do kołyski, w nocy też (ale kiedy ja będę spała???), dawać smoka i dalej karmić cycem? Ale drzeć się bedzie strasznie, to już wiem 🙁
Co ja mam począć?
Nie mogę tak latać z cyckami co trochę, bo normalnie psychicznie czuję się nieswojo. Podkładać się, wywalać na wierzch i ładować do małej buzi :/ Nie w smak mi to jest, ale robię to, by mała złapała trochę więcej snu, bo sypia po 30 min. i nic z nią później zrobić nie można, tylko na rękach by chciała siedzieć.
Chaotyczne to strasznie wyszło, ale może coś mi podpowiecie? Może ktoś miał podobne doświadczenia?
A może butla wcale nie równa się smoczek?…
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Poradźcie madre kobitki – o niekończącym się cycowaniu
a chcesz ja nauczyc? bo to jest podstawowe pytanie
jesli tak, to musisz zrozumiec, ze niemowle nie zna innej metody komunikacji ze swiatem jak placz
bedzie plakac, kiedy jest mu za cieplo/za zimno/ma mokra pieluche/uwiera je kocyk/piesc nie chce sie utrzymac w buzi/ swedzi nos
ale tez, kiedy nagle zaczniesz zmieniac cos, do czego jest przyzwyczajone
czy jest cos zlego w zasypianiu samodzielnie? czy jest cos zlego w spaniu we wlasnym lozeczku?
czestym zarzutem wobec matek, ktore ucza dzieci spac jest poczucie odrzucenia, osamotnienia dziecka, padaja argumenty o rumunskich sierocincach itp
ale sama nauka polega na tym, zeby dziecku pokazac: “jestem przy tobie, nic zlego sie nie dzieje, nie znikam (stad pomysly na wchodzenie do pokoju dziecka co chwile, wedlug innych podrecznikow przebywanie z dzieckiem w jednym pokoju, choc u nas ta metoda w ogole sie nie sprawdzila), nie ma niczego zlego w spaniu w lozeczku, nie ma sie czego bac… (w tym celu np. przemawia sie do dziecka spokojnym i pewnym siebie glosem)
to nie jest wojna
trzeba sobie uswiadomic, ze jestesmy z dzieckiem po tej samej stronie barykady
dla mnie macierzynstwo to partnerstwo miedzy mna a dziecmi
szukanie kompromisow, a nie bycie dla dziecka 24/7 kosztem wlasnego samopoczucia
oczywiscie, zeby uprzedzic ewentualne odpowiedzi, kiedy dziecko czuje dyskomfort, cos je boli, itp. najpierw nalezy przyczyne usunac, a dopiero potem pokazac dziecku, ze zasypianie/spanie we wlasnym lozeczku bez wspomagania nie boli
nie wiem, dlaczego w ogole to pisze, moze dlatego, ze do tej pory cztery pierwsze miesiace zycia mojego starszego syna wspominam jako koszmar, ktory przyplacilam gleboka depresja
Tusia miała rok, kiedy przeczytałam Język niemowląt. Zabrałam się od razu za naukę spania, ale różnie bywało. Najpierw wprowadziłam cowieczorny rytuał: kąpiel, czytanie książeczek, wyciszanie.
Walczyłam ostro o łóżeczko, ale i tak wygrało nasze łóżko na prawie rok jeszcze :/
Później, kiedy miałąm już serdecznie dosyć, postanowiłąm najpierw rozprawić się ze smokiem, a później ze spaniem. Obydwa przedsięwzięcia wspominam koszmarnie, był ogromny płacz, histerie, noce spędzone na krześle z brodą między kolanami (stosowałam tzw. stopniowe wycofywanie się z pokoju – co kilka dni odsuwałam krzesło dalej w kierunku drzwi. Nie pytaj, proszę, co przeżyłam, by w ogóle wynieść się z jej łóżka, gdzie usypiałam ją zawsze leżąc obok i gdzie spałam z nią przez pół roku…)
Koniec końcem – podziałało. Po wielu stoczonych bitwach, okupionych łzami moimi i córki, mogłam triumfować. I mogłam wreszcie spać we własnym łóżku, z mężem obok, mogłam wyjść z pokoju i zostawić ją tam samą bez wyrzutów sumienia, że ją krzywdzę.
Zrozumiałam wiele i wiedziałam, że każde dziecko jest w stanie nauczyć się samodzielnie zasypiać. Żałowałam jedynie, że tak późno trafiłam na książkę Tracy…
Po latach, kiedy pod swoim sercem nosiłam już drugiego malucha, obiecałąm sobie, że nie będę taka durna i od początku będę konsekwentnie odkładać dziecko do łóżeczka. W szpitalu jednak moje plany skutecznie rozwiewało moje nowonarodzone – skurcze jelit, płacz, gazy, ból brzuszka. Moje ręce i łzy bezsilności – jeszcze wtedy nie wiedziałam, że tak pozostanie.
W domu to samo, ręce, kołysanie, łażenie w kółko. Kołyska w nocy pusta, w dzień też – zamiast niej moje ramiona i brzuch męża.
Łatwiej mi było pozbierać siebie do kupy, kiedy w nocy podstawiłam cyca i zmrużyłam oko. Tak robię do dziś…
Długo by pisać, ale chcę powiedzieć, że książki Tracy znam prawie na pamięć. Szkoda tylko, że nie zawsze teoria idzie w parze z praktyką.
Wiem jednak, że nie należy być niecierpliwym. Wiem, że będę próbować nauczyć Mesię spać tak, jak kiedyś uczyłam Tuśkę (pierwszą metodą była ferberyzacja, opisane m.in. w Uśnij wreszcie – tragiczne dla mnie doświadczenie), muszę tylko do tej decyzji dojrzeć.
Na dzień dzisiejszy szokuje mnie to, że mała się drze wsadzona do wózka, że śpi w nim po 30 min, i człowiek zapierdziela z językiem na brodzie do domu, bo wstyd z takim rozdarciuchem gdziekolwiek pójść 😉
Nutramigen stoi nietknięty, a ja znów zaczynam podejrzewać jakieś problemy z laktozą…
Echhhhhhhh, przynudzam już… 🙁
jak na moj gust: drze sie, bo jej nie nosisz
pewnie, tez by mi bylo fajniej na rekach u mamy niz w obcym mi wozku
tak sobie zartuje, ale bardzo ci wspolczuje i moge ci powiedziec, ze taki wlasnie byl adach
kolki i ulewania non-stop
ale, paradoksalnie, to byl rowniez jeden z powodow, dla ktorych musialam go oduczyc cyca w ustach
jadl wiecej, niz potrafil przerobic zoladek, wiec ulewal a jego uklad pokarmowy nie nadazal
nie, nie przestal ulewac, kiedy zaczal sam spac, ale nie robil tego ciagle a i natezenie kolek, gazow i problemow jelitowych zdecydowanie zmalalo
trzymam kciuki, zebys znalazla wlasciwie dla was wszystkich rozwiazanie
Oliweczko, przeszłam przez to wszystko z Nadią. Sama usypia dopiero od 2 tygodni a ma ponad 4 lata.
Naprawdę dużo łatwiej nauczyć czegokolwiek takiego malucha, zanim jeszcze utrwali sobie nawyki i wypracuje skuteczne metody manipulowania rodzicem :D.
Ja też przeczytałam wszystkie te książki, z każdej coś dla siebie wzięłam.
Ale punktem wyjścia jest Twoja decyzja, poczytaj, posłuchaj jak kto zrobił i zrób to, do czego będziesz przekonana.
Ja też trzymam kciuki, żeby było dobrze!
Dzięki dziewczyny 😉
nie uwazasz oliweczko, ze to pocieszajace, ze nie tylko my mamy taki problem :p;):D
Kantalupko,powiedz mi jeszcze kochana od której godziny śpi w tej samej pieluszcze bez przewijania nocnego. Bo ja to jakąs schize mam- 5 h to absolutny maks mimo,że kupka co trzy dni zawsze w dzień.Kąpana jest moja córcia o 19.30-zasypia w swym łożeczku ok. 20.30 i wstaje o 4(do tej pory w nocy przewijałam). Tzn.że mogłaby w tej pieluszcze być do 7???Pytam,bo widzę,żeś Ty specjalistka cała buzią.
ja nie kantalupa ale przewijac w nocy przestalam jak przestala sie kupa pojawiac. Czyli pewnie jak mialy po jakies 3 tyg zycia za soba albo miesiac. A chodza spac kole 19 i do rana czyli 12h w jednej pielusze.
nio, nio, nie przesadzaj z ta specjalizacja;)
jak chlopaki byly male, zakladalam im pieluche po kapieli, ok 20 – 20.30 i zostawialam tak do rana, do 6, moze 7
zawsze dbalam tylko, zeby na noc dostawaly porzadna pieluche, u nas sprawdzaly sie chyba huggies (ups, to tak dawno bylo, ze nie pamietam:)), bo za dnia dzieci nosily pieluchy z lidla
sprobuj jedna noc i zobacz, czy dziala:)
moze uda sie pospac do samiutenskiego rana?
czego zycze!
Ja również od dłuższego czasu nie zmieniam w nocy pieluszki, chyba że trafi sie kupa, ale to naprawdę bardzo rzadko. Mesia wytrzymuje od 19 do 7 rano, czasami kiedy obudzi się koło 22, to ją przewijam.
Hmmmmm… wolałabym nie mieć takiego problemu, ale pocieszenie jakoweś zawsze jest 😉
Nie wiem jak Ty, ale ja się zabieram za spanie. I to już wkrótce.
wiem, ze to nie pocieszenie ale przynajmniej wiem, ze to nie jest jakas straszna porazka z mojej strony skoro wiele mam ma taki sam problem, ja zabiore sie za nauke spania jak wroce z wakacji, za tydzien lecimy do Polski i wracamy po 2 tygodniach to wtedy zaczne, nie bede robic tego wczesniej bo i tak jak bedziemy w Polsce to nie bedzie miala swojego lozeczka i pewnie w obcym tym bardziej nie zasnie.
U nas nauka spania od 1 lipca 😀
oj jak dobrze,że się mądrych babek można poradzić.Ja ju od tygodnia miałam ochotę nei przewijać w nocy,bo kupy nie ma ale obawy miałam i wyrzuty,ż eleniwa wyrodna matka jestem i katuję dziecko na mokro;-))Od dziś nie przewijam w nocy, zobaczymy co będzie.A i używamy na przemian pampersów i huggiesów.
Eeeee… yyyyyy… Ja się przymierzam już od poniedziałku :/
paradoksalnie latwiej bedzie w obcym
bo nowe inne i nie trzeba sie drzec bo znane i sie chce na rece.
Kurcze, ale te dzieciaki cwane 😉
Znasz odpowiedź na pytanie: Poradźcie madre kobitki – o niekończącym się cycowaniu