No, to będzie długo, jak obiecywałam.
Czwartek, 5.12.2002, godz. 8.30.
jedziemy na KTG, skurczy brak, coś jest nie tak z tętnem dzidziusia, szyjka skrócona do 0,5 cm.
po wyjściu z gabinetu i bolącym badaniu coś się zaczyna dziać, tzn. zaczynają się jakies skurcze; jedziemy do domu;
godz.10.00
skurcze się nasilają, stają się bolące
godz.14.00
skurcze stają się regularne, tak co 12-15 min; da się je wytrzymać, więc kładę się do łóżka; udaje mi się pospac do 20.00, do 23.00 krzątam się po domu bez celu, potem znów próbuję zasnąć
Noc
skurcze przebudzają mnie co jakieś 10-12 min, o godz. 5.00 wchodzę do wanny, siedzę tam godzinkę, skurcze nie przechodzą, są co jakieś 8-10 min.
Piątek 6.12.2002.
Dziś jesteśmy umówieni na KTG na 10.30, ale o 8.00 dzwonimy do położnej, z którą mamy rodzić. Ona radzi spokojnie położyć się i czekać na skurcze co 5 min. Kiedy się kładę i próbuję zasnąć skurcze są równiutko co 10 min, kiedy wstaję i chodzę nawet co 3 min. Już nie czekam na skurcze co 5 min.
Jedziemy na KTG.
Oczywiście zastanawialiśmy się, czy brać torbę. Na wszelki wypadek wzięliśmy. Od momentu wyjścia z domu skurcze minęły, nawet się śmieliśmy z mężem, że będziemy wracać, zastanawialiśmy się czy jest sens torbę wnosić do domu, czy zostawić w samochodzie. Przed gabinetem czekaliśmy jakieś 20 min (skurczy brak !), weszliśmy, podłączono mnie do KTG i przez 20 min pojawił się tylko 1 mały skurcz. Wtedy byłam juz pewna, że jeszcze nic się nie dzieje, a po rozmowie z położną stwierdziłam, ze to skurcze przepowiadające (bo tylko w dole brzucha, a ponoć czasem też bardzo bolą). No ale dla świętego spokoju położna postanowiła mnie zbadać i ze zdumieniem stwierdziła, że mam rozwarcie na 6 palcy i połowę porodu za sobą. Kazała nam jak najszybciej iść na izbę przyjęć i od razu dzwonić po “naszą” położną. W konsekwencji zrobiła to sama (bo nam już ciśnienie nieźle skoczyło). Tak więc z przychodni powędrowaliśmy na izbę przyjęć. Tam już czekała na mnie położna i jakiś lekarz, darowali mi na szczęście badanie (no bo byłam przecież badana jakieś 15 min wcześniej w ich przychodni). Formalności trwały jakieś 20-30 min. Lekarz żartował, że może mnie wypuści jeszcze do domu i mam przyjechać na 16.00 na samo parcie.
Z izby przyjęć stażystka zaprowadziła nas na porodówke, wybraliśmy salę morelową (niestety agrestowa była zajęta). Kiedy się przebierałam przyjechała nasza położna- była godz. ok.12.00.
Następnie przyszła jakaś pani doktor (młoda, b.miła), zbadała mnie, sprawdziła dane z historii choroby i wyszła. Przyszła stażystka, założyła wenflon. W końcu podłączono mnie do KTG. Atmosfera między skurczami była super, położna z męzem opowiadali sobie dowcipy, a ja z bólu się skręcalam. Ale ich śmiech przynosił mi dużą ulgę. Położna zaproponowała mi zastrzyk z papaweryny; zgadzałam się na wszystko, w końcu wiedziała lepiej, co ma robić. Potem weszłam do wanny, ale woda mi nie pomagała; kiedy nachodziły kolejne skurcze czułam, że chce mi się “puścić bąka”, więc chciałam wyjść z wanny i iść do WC. Ale wtedy przyszła położna żeby mnie zbadać; podczas badania, które wykazało rozwarcie na 7 palcy odeszły mi wody ZIELONE. I wtedy zrozumiałam, co może się stać, zobaczyłam przerażenie w oczach mojego męża i nagłe zamieszanie. Położna wybiegła na korytarz po lekarza i pediatrę, momentalnie wróciła, podała mi przez wenflon muskarynę (oczywiście zapytała, czy się zgadzam) i kazała się położyć na boku. W wannie łatwe to nie było, tym bardziej, że miałam unosić jedną nogę do góry. I wtedy zaczęły się BÓLE. Skurcze były tak silne, że prawie się poddałam, ale wtedy i położna i mąż naprawdę wspaniale pomagali mi oddychać i dzięki nim nabierałam dużo siły, żeby te bóle przetrzymać. Trwało to może jakieś 5 min, położna kazała wychodzić z wanny. Ja się ucieszyłam, że w końcu będę mogła skoczyć do WC, a ona na to że nic z tego. No łóżeczko i przeć. No i rzeczywiście, te “bąki” okazały się moim maluszkiem, który był już blisko wyjścia. Trzy parcia i o godzinie 13.35 urodziłam. W tym czasie mąż i lekarka trzymali mnie za nogi, położna najpierw wydobyła główkę małego, odssysała, potem wyszedł calutki, też go odssysali, położyli na sekundę na moim brzuchu, mąż przeciął pępowinę i go zabrali. Mąż poszedł razem z nim i z pediatrą. A ja zostałam spanikowana, czy wszystko ok, ale położna zapewniała, że mały zdrowy, że nie nałykał sie za dużo smółki i że musiał był przyduszony niedawno (okręcony był pępowinką, ale na szczęscie nie szyjka, lecz klatka piersiowa). No i urodziłam łóżysko (nic nie bolało, nawet nie wiem kidy czułam tylko takie ciepełko, kiedy wychodziło), a potem już było tylko szycie, bolesne jak diabli. Nacięcia nie czułam, ale słyszałam ten dźwięk przecinanych powłok- nic przyjemnego. Kiedy byłam już zaszyta (trwało to jakieś 20 do 30 min) przyszła pediatra z Małym i mężem i w końcu mogłam go zobaczyć. Był juz wytarty i wcale nie przypominał noworodka. Miał ładniutką cerę, żadnych opuchnięć czy zniekształconej główki. Był prześliczny. No ale to pewnie dzięki temu, że od tych 7 cm rozwarcia do urodzenia minęły zaledwie 20 min, mały nie wymęczył się w kanale rodnym, szybciutko wyszedł na ten świat. No i był nieduży 3150g i 54 cm. A najważniejsze, że dostał 10 pkt.
Położna pomogła przystawić mi go do piersi, niestety mały był leniuchem i nie chciał ssać (i tak mu juz zostało). Po jakimś czasie położna go ubrała, ułożyła w wózeczku (tym szpitalnym), a mi pomogła się umyć. Jak schodziłam z łóżka miałam ochotę zamdleć, całe szczęście że chłop był blisko, bo położna sama nie dała by mnie rady złapać. Po kąpieli przebrałam się w moją koszulkę, zjadłam obiad i po ok,20 min przyszła po mnie położna z położnictwa i zabrała na oddział. Leżałam na sali 2 os. z łazienką, do północy byłam na niej sama, ale mąż nie mógł i tak dłużej z nami zostać (buuuuuuuuuuuuu). A i tak pierwszej nocy nie przespałam tylko wpatrywałam się w największy na świecie cud.
Jednak nie wiedziałam do końca czym jest miłość, dopóki nie urodziałam mojego Krzysia
Pozdrawiam
Ewa i Krzyś
6.12.2002
36 odpowiedzi na pytanie: Poród EwkiM
Re: Poród EwkiM
JA też tak chce !!!!!!!!
Pozdrowienia
Ksantia i 35tyg. syneczek
Re: Poród EwkiM
Ewcia gratulacje nasze największe dla całej trójki i moc uścisków! trzymajcie się ciepło!
pozdrawiamy
Asia z cudnym Zuzulcem (18.11.2002)
Re: Poród EwkiM
Slicznie dziekuje Ci za opis porodu. Zawsze czekam wlasnei na to po sygnale, ze jakas mamusia urodzila:) Gratulacje! jestes bardzo dzielna!
kosia w 38 tygodniu
Re: Poród EwkiM
Serdeczne gratulacje!!!! I jednocześnie życzenia świąteczne dla całej Waszej rodzinki.
Ewa, jeśli tylko będziesz miała czas odpisać, to mam pytanie z która położną rodziłaś???
Pozdrawiam
Ewa (termin 03.06.2003)
Re: Poród EwkiM-do ewak
z Małgosią Gierada-Radoń;
gorąco polecam
Pozdrawiam
Ewa i Krzyś
6.12.2002
Re: Poród EwkiM
No i znowu się popłakałam… gratulacje dla Was i wesołych świąt 🙂
Lea i dzieciątko (11.03.03)
Re: Poród EwkiM
jestem jak zwykle po przeczytaniu takiego postu – pod nieustajacym wrazeniem…
gratuluje raz jeszcze….
pozdrawiamy serdecznie
kasia i 30-tyg chlopaczek
Re: Poród EwkiM
Gratulacje!
Re: Poród EwkiM
Witaj!
Jestem pełna uznania, Twój opis porodu wzruszył mnie aż do łez, których nie mogę powstrzymać. Ja rodzę w marcu, termin mam na 15-go i już nie mogę się doczekać.
Życzę całej Waszej Trójeczce dużo szczęścia i miłości w Nowym Roku!!!
Julia i Skarbek
Re: Poród EwkiM
Gratulacje wiekie.
Ja tez juz chce trzymac mojego maluszka w objeciach (to znaczy niech tam siedzi w brzuchu do terminu) ale juz sie nie moge doczekac.
Dorotka i Chłopczyk (2.03.2003)
Re: Poród EwkiM
dziś przeczytałam jeszcze raz swój post…… o rany, to byo tak dawno, a ja wszystko nadal pamiętam ze szczegółami; no może nie wszystko, bo zapomniałam juz o bólu, nieprzyjemnym traktowaniu na połoznictwie;
zostały tylko miłe wspomnienia: ciepło położnej, obecność męża i pierwsze tulenie małego Krzysia
dziś Krzyś ma juz 2,5 miesiąca i tulę go za każdym razem tak samo mocno… chyba nigdy się nim nie nacieszę
Ewa i Krzyś (6.12.2002)
[Zobacz stronę]
Re: do EwkiM
Witaj!
Mam jeszcze kilka pytanek dotyczących “wynajęcia” położnej do porodu. W końcu chyba zdecydowałam się na poród na Żelaznej i właśnie myślę o Małgosi Gierada-Radoń.
Na ile przed porodem powinnam się z Nią skontaktować i podpisać umowę? I w ogóle jak to wygląda, płaci się przed porodem czy po??? Czy znałaś ją wcześniej czy po porostu zadzwoniłaś i umówiłaś na poród??
Pozdrawiam serdecznie Krzysia i Ciebie
Ewa (termin 03.06.2003)
Re: Poród EwkiM
takie coś znalazłam 🙂
Izka i
4 latka
Re: Poród EwkiM
jak fajnie powspominac 🙂
Aga i dzieciaki
Re: Poród EwkiM
oj fajnie poczytac bardzo fajnie – a co Ci sie zebrało na wspominki?
Re: Poród EwkiM
ło matko, chyba naprawdę Ci się w nocy nudzi 🙂
Ewa i Krzyś (06.12.2002)
Re: Poród EwkiM
nie, spać nie mogłam…
Izka i
4 latka
Re: Poród EwkiM
prawda fajnie powspominać jak rodziły się forumowe przedszkolaki 🙂
Izka i
4 latka
Re: Poród EwkiM
Klusia
mniej kawy, plissssssss
A ja znów się poryczałam, jak tak Klucha powyciąga jeszcze trochę to spędze dzień na płaczu….
Re: Poród EwkiM
dziś już nie 🙂 niedługo wsiadam w auto i lecę 100 kilosów do lekarza na pewne badania.
Nerwy mnie zżerają…..
Izka i
4 latka
Znasz odpowiedź na pytanie: Poród EwkiM