Witam,
Jestem już 3 dni po terminie i dostaję szału. Mam wszystkie objawy które znalazłam necie i nic się nie dzieję. Czy może coś przeoczyłam???
1. Obniżony brzuch – 4-5 tygodni temu
2. Skurcze przepowiadające – od 4 tygodni (ostatnio chyba jakoś ich mniej)
3. Miękka szyjka macicy przepuszczająca palec – od 3 tygodni
4. Nisko opuszczona główka naciskająca na szyjkę – od 3 tygodni
5. Baaaardzo częste oddawanie moczu – od 4 tygodni
6. Wydalenie czopu śluzowego – 4 dni temu
7. Rozwolnienie – od 2 dni
Niby wszystko jest – a nic się nie dzieje
Czy ja coś przeoczyłam???
Metod przyspieszających też próbowałam:
Spacery
Sex (do odejścia czopu po podobno nie można z racji ryzyka infekcji)
noszenie dziecka
ostre potrawy
oleju rycynowego nie piłam ale się boje bo i tak mam rozwolnienie.
Sama nie wiem co mam robić. Jeżdżę ta ktg co drugi dzień – zapisy są prawidłowe…
W nocy budzę się co godzina… nie mogę się przekręcić przez sen – i zastanawiam się czy nie zaczynam rodzić i boleśnie nic się nie dzieje
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Poród – objawy zwiastujące?
mój synek z dnia na dzień został sam… mąż był za granicą, a ja nagle wylądowałam na patologi na 7 dni, a po porodzie na kolejnych 6 na położnictwie, bo malutka miała wysoką bilirubinę… synek został z dziadkami, po prostu odebrali go z p-la i został u nich prawie 2 tyg… on szybko się dostosował ale ja przezyłam to strasznie
ja również miałam takie zalecenie od lekarza (myslałam, że jaja sobie robi, bo to taki typ figo fago) a ma to ścisły związek z wyzwalaniem się oksytocyny, która powoduje skurcze macicy.
znam karową… i ja na pewno tam nie pojadę… A same wyremontowane sale to nie wszystko jak dla mnie.
jeżdziłam tam do pani dr przy staraniach a póżniej miałam tam zabieg….
więc spędziłam tam tak ok 1,5 roku. Ale to moje zdanie, na pewno znajdą się Osoby które były zadowolone.
Moja Siostra rodziła zawsze w Zośce( 2 tyg.temu ostatnio-ma czwórkę).
Ale wiem że często odsyłają bo nie mają miejsc-choć jak rozmawiałam z Panem z szatni to ma być/lub jest remont następnego skrzydła(mam nadzieję że do marca się wyrobią )
dlatego częściej myślę żeby od razu jechać do bielańskiego.
generalnie rodząć w szpitalu klinicznym decydujesz sie na poród w obecności studentów
to jest placówka, w której oni sie uczą i każdy o tym wie
ale z drugiej strony przed kazdym badaniem w obecności studentów powinnaś być zapytana o zgodę
i możesz sie na to nie zgodzić
ale czy nie lepiej wybrać szpital w którym nie ma uczących sie?
tu znalałam dyskusję na ten temat:
to co dziewczyny przeżyły, to normalnie ręce opadają.
dziewczyna opisuje swoją przykrą przygodę w gabinecie gin, lekarz poinformował ją że w badaniu będą uczestniczyli studenci bo tak trzeba, muszą się uczyć etc. Nie spytał, tylko poinformował. Dziewczyna rozpoznała w nich swoich uczniów z kursu angielskiego. Chyba ją sparaliżowało umysłowo, bo zamiast zaprotestować, przeżyła to jakoś, ale z płaczem jeszcze tego samego dnia złożyła rezygnację z pracy, żeby już nigdy więcej się z nimi nie spotkać. Obłęd normalnie!
Irytujące jest to, że lekarz nie pyta o zgodę na badanie w obecności osób trzecich, ale z góry zakłada że zgoda jest, i to pacjent ma protestować jeśli nie chce.
Wiele kobiet gdyby wiedziało że mogą odmówić, gdyby nie były sytuacją zaskoczone, i generalnie osaczone, odmówiłyby.
Inna pani opowiadała, że została poinformowana przez pielęgniarkę o obecności studentów podczas badania. No dobra, mówi sobie, poświęcę się dla nauki. Lekarz zbadał, a następnie wskazał studenta który również miał zbadać i wyciągnąć wnioski. Po nim to samo miał zrobić drugi student, ale pacjentka zauważyła głupawe miny studenta, nerw ją szarpnął i zrobiła karczemną awanturę. Student uciekł z gabinetu. Skończyło się przeprosinami.
Aaa to w tym momencie to było, no to się nie dziwię, ze mnie nie pytano [w P-niu na Polnej] o zgodę na studentów – choć wtedy i tak bym się zgodziła.
Największą traumę mam za to po studentach w innym szpitalu [Św. Rodziny], jak w strasznie małym pomieszczeniu lekarz mi aplikował tabletkę na wywołanie skurczy i ci młodzi ludzie dookoła
Który szpital ma neonatologię na przyzwoitym poziomie, ale nie jest szpitalem klinicznym?
każdy który ma drugi stopień referencyjności
Jak sobie przypominam co mi koleżanka opowiadała o badaniach przy studentach to faktycznie dramat !!! Ona leżała 3 tyg przed porodem w szpitalu (podobno jakiś fascynujący przypadek z niej był) i co dziennie na obchodzie badało ją po kilku studentów…
Studentki opowiadają na forach internetowych, jak się potem zachowują panowie przyszli lekarze, jakie sobie śmichy chichy robią z pacjentek, wulgarne komentarze, no faktycznie można czuć się wyróżnioną, że to na mnie uczyli się przyszli lekarze…. można powiedzieć, moralny obowiązek każdej rodzącej. 🙁 🙁 🙁
na szczęście tylko moralny. Bo pamiętajcie wszystkie, że to my decydujemy o tym czy studenci będą przy badaniu czy nie.
ech… sprawdziłam. Przepisy mówią że masz prawo do poszanowania i do decyzji, bez twojej zgody w badaniu nie mogą uczestniczyć osoby trzecie… ale jest też napisane że przepis ten nie dotyczy szpitali klinicznych, między innymi. Tam twoja zgoda nie jest potrzebna.
Więc jeśli chcesz rodzić w szpitalu klinicznym, nie masz prawa protestować.
Dlatego zastanawiam się, gdzie ja mam rodzić tym razem?!
Urodziłam!
Panna Alicja pojawiła się na świecie o 14.10, 06 grudnia (ale prezencik na mikołajki) 3500 g. i 56 cm.
Już jesteśmy w domu
Chyba jest tak, że o zgodę pytać Cię nie muszą, ale masz prawo zastrzec sobie z góry odmowę, sprawdź to.
”I dodaje, że żadna placówka medyczna, w tym także dydaktyczna, nie może uzależniać udzielenia świadczenia od wyrażenia zgody przez pacjenta na obecność innych osób.”
Olenka, gratuluję 🙂
Gratulujemy i zazdrościmy mamie, że ma już ten etap za sobą !!!!
jak dzidzia? prosimy o zdjęcie i relację, jak było.
Olenka- gratulacje!!!
Gratuluję oLenko:-)
Dzidzia super! grzeczna i kochana, ładnie śpi, zdrowo przybiera – sama słodycz
Z porodem to było tak:
Wylądowałam na patologii ciąży w niedzielę 4 grudnia, w poniedziałek zrobili mi test oksydocynowy – kroplówkę przez 1,5 godziny żeby zobaczyć czy łożysko jest wydolne – okazało się że było – i czy może ruszy się po tym poród. Skurcze wywołane oksydocyną wyciszyły się do wieczora… ale wróciły o 2 w nocy. O 9 rano były już dość intensywne chociaż nieregularne co 5 lub 10 minut na zmianę. Rozwarcie okazało się na dwa palce i szyja na 0,5 cm więc wzięli mnie na porodówkę. Skurcze były dość słabe – z perspektywy ktg – bo bolały jak jasny gwint. Więc postanowili przebić błony płodowe żeby wody odeszły. Dostałam znieczulenie około 11 – straszne, czasami warto się zastanowić zanim się o nie poprosi bo jakoś źle mi się wkłuli i zamiast tylko znieczulić zostałam totalnie sparaliżowana na 2 godziny, nie mogłam ruszać ani nogami ani rękami, założyli mi maskę z tlenem, podawali jakieś leki na podniesienie ciśnienia bo mi spadło do 60 na 40 – na szczęście były tam jakieś dobre dragi bo byłam za bardzo przymulona żeby się wystraszyć ale mąż był przerażony. A to jeszcze nie był koniec…
Skurcze dalej słabe ale regularne, ale jak się okazało mimo wszystko “ładnie się pcha” i o 14 zaczęła się druga faza, błyskawicznie, jeszcze nie ogarnęłam się że to już a główka była na wierzchu – 10 minut później wszystko się skończyło razem z doczyszczaniem kawałka łożyska – byłam w szoku że tak szybko
Mała dostała 10 na 10 punktów – różowiutka i i rozwrzeszczana
Ale horror znieczuleniowy się nie kończył – zaczęła mnie strasznie boleć głowa i szyja – okazało się że wystąpiły skutki uboczne w postaci popunkcyjnego bólu głowy – do wieczora bolał mnie cały kręgosłup nie mogłam nawet wyjąć małej z łużeczka Ból był znośny tylko w pozycji leżącej – zupełnie na płasko – podobno to wycieka płyn mózgowo – rdzeniowy i to powoduje różnicę w ciśnieniu tego płynu i dopóki się nie zregeneruje to boli. Trzeba dużo pić – to pomaga, nie za bardzo ale pomaga. Ból może się utrzymywać nawet do miesiąca – mi na szczęście przeszło po 5 dniach – ale te 5 dni są naprawdę wyprane z radości z maleństwa. Nie mogłam się nią zajmować, pielęgniarki musiały mi ją podawać do karmienia, jak płakała to próbowałam się podnieś i chociaż ją pogłaskać a z bólu łzy mi ciekły po policzkach. W ciągu dnia ktoś z rodziny cały czas ze mną siedział i zajmował się nią. Ryczałam codziennie – chyba mnie w tym szpitalu depresja dopadła, ze zmęczenia i bólu (tam non stop płaczą dzieci – fatalnie jak cały czas boli cię głowa – nie ma gdzie uciec) pod koniec pobytu w szpitalu prawie już nic nie jadłam – nie mogłam się zmusić. Wyszłyśmy w niedzielę w 6 dobie – mała miała fototerapie z powodu żółtaczki na szczęście tylko 2 dni moja koleżanka tydzień musiała malca swojego na lampy kłaść. W domu dosyłam do siebie.
Dopiero teraz zaczynamy nawiązywać więź, pojawiają się uczucia i emocje… kiedy mogę ją potrzymać na rękach i popatrzeć jak śpi, powąchać główkę – ten różowy dzidzusiowy zapaszek
Wszystko dobrze co się dobrze kończy ale naprawdę zastanówcie się nad tym znieczuleniem bo nie jest to wzięcie aspiryny…
Znasz odpowiedź na pytanie: Poród – objawy zwiastujące?