wczoraj się zjeżyłam. wpadł szwagier mojego męża, luźna rozmowa z dzieciakami- a one z przejęciem opowiadają, że już listy do Gwiazdora wysłały itp.
Szwagier oburzony i przy dzieciach, że jak można dzieciakom takie bzdury wygadywać, że jego dzieci- rówieśnicy moich- nie wierzą w takie pierdoły.
myślałam, że mnie krew zaleje.
po pierwsze- dzieciaki się wystraszyły o czym w ogóle gada wujek
po drugie- jakim prawem mówi moim dzieciom takie rzeczy
ja rozumiem, każdy wychowuje po swojemu ale ja nie widzę nic nienormalnego w tym aby sześcioletnie dziecko i młodsze wierzyło w kogoś takiego jak Gwiazdor i tym podobne
sama pamiętam jak bardzo czekałam aż do mnie przyjdzie w wigilię
u nas mamy takiego fajnego sąsiada, ktory zawsze się za niego przebiera i chodzi po wszystkich domach, gdzie są dzieci
czy naprawdę ww dzisiejszym swiecie nie można zafundować dzieciom trochę magii???
a może to ja przesadzam???
Strona 8 odpowiedzi na pytanie: "Pozwalacie" dzieciom wierzyć w Gwiazdora, Mikołaja itp?
co tu kotus bedzie sie rozwodzic madry jet i tyle 😉
niedawno obsługiwałam w sklepie panią z córeczka około 10 letnia -pani kupowała dziewczynce jakies ubranka -w trakcie kasowania rozmawiałysmy i pani mówi ze pierwszy rok kiedy kupują prezenty razem bo juz nie ma co liczyc na mikołaja dla takich duzych dziewczynek bo moze nie trafic w gust i cos pomylic:):) dlatego kupuja same:):)
jakos mnie to rozbawiło -fajnie to ujeła… Nie że mikołaja nie ma -tylko że moze byc nietrafny w pewnym wieku…
za ten tekst gdybym mogła dałabym Ci Oskara albo jakies Złote Usta czy cos
piękny, naprawde udał Ci sie
Tak z ciekawości zapytam- a jak np. Twoje córka wygląda koszmarnie w jakimś ubraniu to też jej prawdę powiesz? albo upiekła okropne w smaku ciasto…z którego się bbb cieszy…
To taki przykład ale wiesz o co chodzi…ja bym wtedy skłamała;)
ja w obu przypadkach powiedziałabym prawde 🙂
pewnie zwróciłabym szczególną uwage na forme ale jednak bym powiedziała
olinko z ciuchem rozumiem, ale z ciastem to juz nie. gdyby marta sie nastarala i cieszyla z niego to nie przeszloby mi przez gardlo ze mi nie smakuje. przeciez byloby jej bardzo przykro, robila je, zeby zrobic mi radosc
jeszcze kumam jeden prezent, mozna nie trafic i mozna wymienic w sumie to zaden problem. ale wszystkie?
a tak jeszcze sobie przypomnialam moje pierwsze swieta w kanadzie. tesciowa raczej nie oszczedza i mowi wprost jak dostanie cos, co jej sie nie podoba.
kupilismy krem (dokladnie taki jakiego uzywa, dosc drogi) klaser na plyty (od jakiegos czasu napomykala ze chcialaby dostac, oraz album ze zdjeciami z zabawnymi komentazami meza.
krem okazalo sie, ze “juz” jej nie pasuje, klaser mial byc inny, a fotki uloznone w innej kolejnosci niz by sobie zyczyla. (nie bardzo dalo sie przelozyc, bo komentaze byly) ogolnie byla niezadowolona. ja sie czulam ogromnie niezrecznie i bylo mi po prostu przykro, bo wydawaloby sie ze nie kupowalismy czegokolwiek, a w album wlozylismy tez troche pracy. no przykro. czemu ta prawda sluzyla wtedy? tak sie zastanawiam.
sztuka dla sztuki?
Tak sobie podczytuję i widzę, że Kotuś już nie chce odpowiadać, ale mnie korci, żeby zapytać o ten przykład z chorym (umierającym dzieckiem) jeśli lekarz nie daje szans na wyleczenie.
Kotuś powiedziałaś, że można nic nie mówić i wtedy to nie jest kłamstwo, ok, ale jeśli jest to dziecko nastoletnie i zapytało dosłownie co powiedział lekarz? Odpowiesz, że umrzesz kochanie, ale będziemy się o Ciebie i o zdrowie dla Ciebie modlić?
Ja bym w takiej sytuacji w życiu nie powiedziała swojemu dziecku, że umrze. Jakoś bym się wykręciła, że będziemy się modlić o zdrowie i na pewno wszystko się ułoży.
Nie skazałabym chorego dziecka na taki szok.
Jakoś nie przekonuje mnie takie mówienie 100% prawdy zawsze i wszędzie.
Przykładów można by podawać dziesiątki:
-niejadkowi ukrywa się np. warzywa w jedzeniu, owszem można nic nie powiedzieć, ale jeśli dziecko zapyta? mówisz, ok nie jedz, bo ukryłam tam warzywa? A może przestać te warzywa podawać ze szkodą dla zdrowia dziecka?
-małe dziecko histerycznie płacze kiedy matka np. wychodzi do sklepu, bo chce iść z nią, mówi się wtedy, że mama idzie, nie wiem, wyrzucić śmieci itp.. i zaraz wróci, bo wleczenie ze sobą zbuntowanego 3-5 latka po bułeczki jest koszmarem, co wtedy robisz bierzesz dziecko z sobą czy skazujesz np. ojca na słuchanie półgodzinnego ryku?
Można mnożyć i mnożyć…
Rozumiem mówienie prawdy, ale czasem to jest aż nie zdrowe takie postępowanie. Można wiele osób skrzywdzić takim zachowaniem. Tak jak tu na forum właśnie kilka mam poczuło się obrażonych przez Ciebie a Ty na koniec urywasz temat i mówisz, że nas kochasz? Odważę się stwierdzić, że kłamiesz. Nie wiem…żeby uniknąć dalszych tłumaczeń? albo po prostu skończyć temat?
Kotuś z całym moim szacunkiem do Ciebie, bo wiem, że jesteś mądrą kobietą i lubię czytać większość z tego co piszesz, ale tym razem chyba troszkę przesadziłaś i jakoś tak nie ładnie skończyłaś temat.
Pozdrawiam.
aniu tak z ta smiercia dziecka to mi skojarzyla sie ksiazka. piekna, jedna z piekniejszych jakie czytalam: oskar i pani roza. (ryczalam przez cala ksiazke) w tej ksiazce dziecko ma zal do rodzicow, ze nie mowia mu prawdy.byc moze zalezy to od dziecka, ile prawdy moze poznac, niektore wola znac, inne niekoniecznie. to samo z doroslymi, niektorzy do konca chcieliby wierzyc, ze jest dla nich szansa.
ciezkie tematy poruszacie, od Mikolaja do smiertelnej choroby… ale…
annapl calkowicie sie z Toba zgadzam.
Jestem sklonna klamac w pewnych kwestiach dla dobra dziecka… do pewnego momentu i wieku oczywiscie. Tak jak podajesz z pozoru glupie przyklady o warzywkach itd..
Tak samo z Mikolajem, bede sciemniac, ze istnieje;) Uwazam, ze taki to juz jest dzieciecy swiat. Bede opowiadac bajki – chyba kazda mama opowiada bajki -no nie? Dzieci lubia je sluchac… czy ktoras z was na koniec powiedziala “to jest zmyslona historyjka”. Dzieci maja inny swiat… ten kolorowszy, ciekawy…
Jakby do mnie ktores dziecko w przedszkolu powiedzialo… “prosze Pani, co Pani mowi, Sw. Mikolaj nie istnieje, to dorosli nam sciemniaja” pomyslalabym ze owa mamusia i tatus zniszczyli marzenai tego dziecka…
Kotus, jresli maz ma urodziny czy imieniny oczywistym jest, ze nie przychodzi Mikolaj:D Mikolaj chodzi tylko w Wigilie Bozego Narodzenia. (To tak dla scislosci)
Przyklad z choroba nie ma nic wspolnego z Mikolajem, pislam to w kontekscie do klamstwa, a nie Mikolaja. Jezeli dziecko pytana co powiedzila lekarz to co? niec nie mowisz? tylko tyle, ze bedziesz sie za nie modlic? nic nie mowiac tez oszukujesz dziecko, bo w koncu nie mowisz mu prawdy:) Oczywiscie nadejdzie moment, w ktorym trzeba prawde powiedziec, ale nie pierwszego dnia po diagnozie!
Kotus, zbyt powaznie podchodzidsz do tego tematu. Dzisiaj ide do spowiedzi i porusze z ksiedzem ta kwestie, no w koncu oszukuje, tak?:D
wczoraj robilam zakupy swiateczne z siostra cioteczna, ma tka 12-latka. wyobraz sobie, ze nie wierzy w Mikolaja(oczywiscie jak wiekszosc dzieci odkryl to bezbolesnie), ale list napisal – z wyszczegolnieniem sklepow i cen:D Dodam, ze jest to BARDZO inteligentny chlopiec:)
Oczywiscie gdy dziecko ma powiedzmy 12 lat i nadal wierzy w Mikolaja, wtedy byc moze sama powiedzialabym mu jak to jest, ale dla malych dzieci nie odebralabym tej radosci.
Mam nadzieje, ze czytasz nasze posty i spojrzysz na to z przymrozonym okiem, bo uwierz, my nie traktujemy wiary w Mikolaja tak serio jak ty – i nie mowmy tu o wierze, Jezeusie, Bogu, bo tu o co innego chodzi.:)
Dwa lata temu pojechaliśmy z mężem do mojego siostrzeńca dajemy mu prezent ja się produkuję że Gwiazdor zostawił u Nas w nocy na balkonie prezent itd a On rozpakowuje patrzy na Nas i mówi ” przecież ciociu ja wiem, że to Wy mi go kupiliście a nie Gwiazdor” w zeszłym roku nic takiego nie powiedział
a w teraz co chwilkę dopytuje czy Gwiazdor przypadkiem już prezentów nie zostawił
dzieciaki są niemożliwe
Wiecie co, tak sobie myślę, że wiara w Mikołaja przychodzi jakoś tak naturalnie bardzo, bo już od zupełnego oseska (prawie ;)) mówimy dzieciom, “niedługo przyjdzie Mikołaj i przyniesie Ci prezent” i dziecko przyjmuje to jako zupełnie oczywistą rzecz, prawda?
Nie drąży, nie pyta, czy Mikołaj to jest ktoś przebrany, bo Mikołaj to Mikołaj i już. 🙂
Co do Kotuś, mam inne zdanie niż ona, ale rozumiem jej punkt widzenia….
Annapol, co jeszcze Twoim zdaniem powinna zrobić? Przeprosiła za niefortunne użycie tego dennego słowa ;), wyjaśniła swój punkt widzenia, a że nie ma ochoty na dalszą dyskusję? Chyba ma prawo?
Mnie też zrobiło się niefajnie w pierwszej chwili, jak przeczytałam, że się dennie z dzieckiem bawię, ale w zupełności wystarczy mi słowo przepraszam, każdemu w ferworze dyskusji coś się czasem wymknie 😉
Dośc to okrutne…potrafi odebrac wiarę w siebie taka “prawda”.
Czytałam, mam…
Tora, masz rację.
Trudno nam gdybać, co byśmy zrobili, gdyby dziecko było śmiertelnie chore.
To zupełnie ekstremalna sytuacja, wcale powiedzenie prawy nie jest czymś złym, nagannym, a tym bardziej okrutnym. Tak jak piszesz, sprawa jest bardzo indywidualna. Niedawno był wątek o umierających dzieciach, chorych na nowotwory. O ile pamiętam rodzice mówili prawsdę, aczkolwiek to nie chodzi, aby powiedzieć z grubej rury, umrzesz. Dopóki piłka w grze, nalezy dawać nadzieje, ale nie oszukiwać, że wszystko będzie dobrze. Bo w pewnym momencie dziecko, zda sobie sprawę, że jest źle i że się go oszukuje.
Będzie miało żal, że się go oszukuje, na pewno.
Lekarze, pielęgniarki z hospicujum twierdzą, że każdy ma prawo do prawdy, ja myślę, że każdy powinnien do tego indywidualnie podejść, czy kłamie, czy mówi prawdę w kwestii śmierci, należy to uszanować.
Powiedzenie prawdy jest bardzo trudne, zresztą jak jeden duchowny powiedział, że nadzieja umiera pięć minut po śmierci dziecka.
beamama Zgadzam się z Tobą w zupełności, to już na temat mikołajowy
No własnie z ciuchem to nie mam problemu i w zasadzie nie stanowiłoby to dla mnie problemu. I nawet jesli Jonek uparłby sie isc tak np do szkoły to prosze bardzo.
Co do ciasta.
To wydaje mi sie, ze nie fair byłoby udawac, że ciasto jest pyszne keidy nie jest. Bo zakładam, ze samo dziecko tez spróbowałoby tego ciasta.
Jestem pewna, że samo by wiedziało, ze ciasto jest do bani.
I teraz co?
Udawac, ze “o jakie smaczne”?
Czy powiedziec cos w rodzaju “ciesze sie, ze zrobiłas/łes takie wspaniałe ciasto ale nad smakiem (nad nim) to musimy jeszcze popracowac”?
Ja wybrałabym na pewno ten wariant 🙂
Dokładnie.
Nie będziemy dla dziecka wiarygodni, gdy w “żywe oczy” będziemy kłamać.
Można na wiele sposobów powiedzieć prawdę, niekoniecznie okrutnie.
Nas dorosłych, co bardziej cieszy ocena osoby szczerej(nie mylić ciągłego zrzędzenia, wiecznego niezadowolenia ze szczerościa), czy osoby delikatnej, zawsze mówiącej komplemanty? Tak w wielkim uproszczeniu.
Mówić prawdę, ale nie podcinać skrzydeł, moim skromnym zdaniem oczywiście
Znasz odpowiedź na pytanie: "Pozwalacie" dzieciom wierzyć w Gwiazdora, Mikołaja itp?