Już jakis czas temu zastanawiałam się czy obowiązujące u nas prawo do autoryzacji wywiadów udzielanych prasie ma sens. Czy rozmowa dziennikarz – gwiazda, polityk itp ma jakieś zanaczenie skoro i tak efekt końcowy (czyli to co czytamy) może byś skrajnie różny od tego co dana osoba powiedziała… Może wywiady w prasie które czytamy to laurki na temat rozmówcy? Bo skoro rozmówca ma prawo “wyciąć” wszystko co powiedział nie tak… to może zamiast nazywać to wywiadem powinniśmy podejść do tego jak do monologu?
Tu ciekawy artykuł na ten temat:
[Zobacz stronę]
Co o tym sądzicie? Ja zgadzam się z twierdzeniem że jesli ktos cos powiedział to tak powinno to zostać zapisane i przedstawione czytelnikowi, bo inaczej co za różnica czy rozmowę prowadziła “ciocia Jadzia” czy np Najsztub skoro i tak to Jak jest prowadzona rozmowa po autoryzacji nie ma znaczenia.
Ooo a tu prawie moje zdanie na ten temat 😉
[Zobacz stronę]
16 odpowiedzi na pytanie: Prawo do autoryzacji czyli powiedział to czy nie?
Zdania nie mam, gdyż ponieważ:
– zawód dziennikarza przestał być zawodem budzącym zaufanie, więc brak autoryzacji oznacza brak pewności, że to co jest napisane to jest to samo co zostało powiedziane
– mieszanie osoby dającej wywiad często niszczy jego sens
Jako kontrprzykład podam ten art z Polityki,
czytałam go z zapartym tchem 😉
Figa pozwole sobie zacytować część “Twojego” artukułu:
Teraz nie wiem, czy liczne (i na ogół sympatyczne) wywiady z panią minister Bieńkowską zostały kupione?
Nie musiały zostać kupione (choć oczywiście mogły) wystarczyło ze taki wywiad pani minister zautoryzowała i już zamiast np zdania “część funduszy została wydana zgodnie z przeznaczeniem” my przeczytamy: “znaczna większość funduszy została wydana zgodnie z przeznaczeniem” niby to samo a jednak nie do końca…
Jeśli tak na to spojrzeć to…
Jeśliby autoryzacja tekstów przestałą byc praktykowana, wtedy gorzej dla nas czytelników,
bo arty kupione i cukrowane byłyby chętniej odbierane jako prawdziwe.
Ja wogóle obserwuję ze zdumieniem całkowite zafałszowanie rezczywistości w mediach!
Przecieram oczy czasem ze zdumienia i się zastanawiam czy oni – ci dziennikarze, politycy etc. żyja aby na pewno w tej samej co ja rzeczywistości!
Tak czy siak z prawdą obie sytuacje mają niewiele wspólnego.
Powinien być obowiązek oznaczania tekstów sponsorowanych czy tez reklamowych (nie znam prawa prasowego ale chyba takie prawo istnieje skoro ostatnio pojawiły sie w tv napisy “audycja zawiera lokowanie produktu”)
Ooo znalazłam:
Artykuł sponsorowany jest zawsze oznaczony zgodnie z Art. 36.3. Prawa Prasowego.
“Art. 36.3
Ogłoszenia i reklamy muszą być oznaczone w sposób nie budzący wątpliwości, iż nie stanowią one materiału redakcyjnego.”
a tu
“Tymczasem Ministerstwo Rozwoju Regionalnego? jak relacjonują uczestnicy spotkania? w materiałach konkursowych informuje, że projekty prasowe (inne media pominę)?muszą mieć typową dla danego tytułu formę redakcyjną, layout zintegrowany ze strukturą i grafiką tekstów redakcyjnych danego tytułu?. Mówiąc prościej: ministerstwo oczekuje, że za przydzielane publiczne pieniądze powstaną?normalne? artykuły dziennikarskie, koniecznie?w grzbiecie głównym? gazety, wszakże ?budujące i utrwalające pozytywny wizerunek FE?, bo w konkursie premiowane będą projekty?pokazujące poprawne realizacje projektów z FE oraz płynące z nich korzyści?.”
Z linkowanego wcześniej art.
Czy kupiony artykuł jest ogłoszeniem lub reklamą?
Zawsze da się nawet w sądzie podyskutować,
tylko kto będzie ciągnął ministerstwo do sądu?
Kupiony artykuł jest reklamą – dla mnie. Ale fakt że istnieje część prasy, która skorzysta z tej oferty swiadczy o jej wiarygodnosci. Wystarczy poczekać na wyniki konkursu powinny zostać ogłoszone do wiadomości publicznej jako wynik przetargu – bedzie wiadomo z czytania kogo (czego) zrezygnować 😀
Fakt że istnieje rynek “kupowania artykułów” dodatkowo utwierdza mnie w zdaniu że autoryzacja wywiadu jest błędem.
Ten kto kupił artykuł musiał za niego zapłacić (i jak fakt ten wyjdzie na jaw najprawdopodobniej będzie przynajmniej niesmak) a ten kto go zautoryzował ma rekalame za zupełną darmoszkę – to jest dopiero ciekawa sytuacja 🙂
mozliwosc edycji posta na forum przez autora jest wlasnie forma autoryzacji swojej wlasnej wypowiedzi – w nerwach cos napisze to potem zmienie- albo ktos mi doradzi ze dla wizerunku bedzie lepeij wygladalo (przekoloryzowalam celowo)
z autoryzacjami tektow jest tak samo – kilka razy puscilam tekst bez auoryzacji i zawsze to zaznaczalam – ze pan xyz nie znalazl czasu na autoryzacje.
ale tez widzialam co mi wracalo po autoryzacji – nawet pytania zadalam inne
imo powinno sie brac odpowiedzialnosc ze tyo co sie mowi
wywiady z reguly nagrywane sa dyktafon – mozna spokojnie bez autoryzacji sprawdzic jaka jest ingerencja redaktorska
i tak np. mowiac na zywo w tv czy w radioi kazdy musi sie liczyc ze slowami – bo to idzie w eter
a papier przyjmie wszystko 😡
No z tym spokojnym sprawdzaniem to chyba jednak nie jest tak różowo,
ja – zwykły czytelnik gazety – nie mam możliwości sprawdzenia,
jaka częsc serwowanego mi tekstu jest prawdą a jaka koloryzowaniem.
Co do postów na forum – sorry, ale to imo jednak niecelne porównanie.
Tu się przychodzi pogadać a nie publikować teksty,
robia to amatorzy a nie dziennikarze
i – w końcu – piszemy tu często o sobie a nie o innych (a tak zwykle jest w artykułach prasowych).
Imo to zupełnie różne sprawy i nie mogą byc jednakowo traktowane,
a podobieństwo jest tylko pozorne.
I co jest ostatnio z tym wybielaniem?
Gdzie się nie obejrzę, tam o wybielaniu 😉
Właśnie o to mi chodzi – w takiej sytuacji mniej czasu zająłby telefon do rozmówcy z prośbą:
“Przydałby sie nam wywiad z Panią (Panem) tak na 2 strony na temat związków damsko – meskich – kiedy możemy sie umówić na odbiór” 😉
Efekt ten sam a jaka oszczędność czasu 😀
no ale jakby nie bylo milego zwyczaju autoryzacji
i komus by sie nie podoboalo co powiedzial
to moglby sie odwolac do sadu
celem sprawdzenia rzetelnosci dziennikarskiej
i zaufanie do wywiadow byloby wieksze bo nie byloby watpliwosci czy jest manipulacja tekstem czy nie jest
i odpowiedzialnosc za slowo inna
a dzieki autoryzacji nigdy nie wiem ile z tego powiedzial – a ile sobie dopisal rozmowca – na ile te poglady sa jego – a na ile jego piarowcow, cioci steni ktora doradzila w czytaniu itd.
Nie przekonują mnie te argumenty.
Po pierwsze – kto tak przejmuje się wywiadami, żeby lecieć do sądu i sprawdzać czy tam prawdę napisano?
Po drugie – kto tak naprawdę w ogóle przejmuje sie wywiadami? 😉
Brak zaufania do słowa pisanego i dziennikarzy
to nie skutek autoryzacji czy nawet lipnych wywiadów, a zwykłęgo braku rzetelności niektórych dziennikarzy.
Zaufanie zostało utracone, odzyskać jest trudniej niz podtrzymywać.
Moja teza jest taka, że w obecnej sytuacji likwidacja autoryzacji niczego właściwie by nie zmieniła.
I tak ludzie nie bardzo wierzą w to co czytają, i tak.
W roli pragnacych prawdy widzialam raczej wywiadowanego, ktory nie moze uwierzyc ze takich bzdur nagadal i domaga sie udowodnienia ze nie
Podtrzymuje swoje ze autoryzacja duzo zlego zrobila i czyni nadal.
mysle, ze powinno istniec lepiej zdefiniowane pojecie autoryzacji (ale sama sie nie pokusze)
zdarzylo mi sie kompletne wypaczenie ogolnego sensu moich slow poprzez wybiorcze ich zacytowanie – kiedy dwa fragmenty po edycji czegos w srodku zmieniaja generalny sens wypowiedzi
generalnie odczuwam tez autoryzaje jako dostosowanie tekstu do wymogow slowa pisanego
mowimy inaczej niz piszemy, czesto o wiele prosciej w doborze slow, ale jednoczesnie lubimy mowic zawile, bo najzwyczajniej nie ma czasu na przemyslenie ukladu argumentu
rzecz jasna istnieja niezwykle jednostki, ktore potrafia mowic z sensem tak naturalnie, jak oddychac
ale to raczej wyjatki
rzadko ktory czytelnik potrafi tez opedzic sie od wrazenie mega prostoty tekstu, tylko dlatego, ze jest on wierna kopia wypowiedzi slownej – uslyszany zrobilby lepsze wrazenie
nie dziwi mnie “autoryzacja” sama w sobie
dziwi mnie tendencja do naduzyc i manipulacji
Znasz odpowiedź na pytanie: Prawo do autoryzacji czyli powiedział to czy nie?