Witam
Mam problem z moim młodszym synkiem (2 lata 3 miesiące).
Jest tzw. żywym sreberkiem, jest bardzo dynamiczny, pogodny, nie boi się niczego.
Teraz byliśmy tydzień w przedszkolu na tzw próbę i oddawał każdemu dziecku, które go nawet pchnęło, zabierał zabawki i bardzo walczył jak ktoś mu chciał zabrać jego zabaweczkę.
Do tego źle się zachowuje w miejscach publicznych.
Ja jestem raczej konsekwentna, mamy ustalony rytm dnia, bawię się z dzieckiem, jest – można śmiało powiedzieć – w centrum uwagi całej rodziny. Jeżeli mogę napisać – jestem bardzo zorganizowana i “poukładana” co raczej powinno wpłynąć na “spokojność” dziecka.
Nie stosuję kar cielesnych i nie stosowałam.
Dodam, że syn bardzo dobrze sypia i zasypia zupełnie sam.
Mam też starszego syna- totalna odwrotność – dosłownie we wszystkim. Spokojny, wrażliwy, cichutki itd… Tu też musiałam wypracować jakieś metody postępowania z takim wrażliwcem i ciągle się uczę – ale ten dwulatek to dla mnie “NOWOŚĆ”.
Jak bracia mogą być tak różni? Dwa bieguny.
Czuję, że nie radzę sobie z dzieckiem – co mam robić…ciągle mu wszystko tłumaczę, jakie kary mam stosować?
Pytam serio, bo czuje się bezradna.
Proszę o rady.
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Problem wychowawczy – 2 latek. Prośba o radę.
A,możesz jeszcze raz napisać tytuł i autora? Muszę to przeczytać i przetrawić po swojemu 😀
żeby wiedzieć czego się spodziewać 😉
Znalazłam w necie coś takiego,pana Julla oczywiście 🙂
Dzieci do piątego roku życia nie potrzebują wychowywania. Potrzebują przyjaznego przewodnictwa. Kiedy dziecko ma 2 lata i chce się wspiąć na dach domu po drabinie, potrzebuje kogoś, kto powie mu:?wiesz, to jest bardzo wysoko i to niebezpieczne. Jeśli chcesz mogę iść z tobą?. Albo:?wiesz, musisz poczekać, żeby to zrobić? zamiast mówić NIE, albo karać dziecko. Tego potrzebują. I naprawdę myślę, że jedyne o czym powinni myśleć rodzice to to, że dostajesz to, co dajesz. Jeżeli dasz dzieciom przyjaźń (nie mówię o zachowywaniu się jak dziecko, co też czasem jest miłe, ale traktuj je tak, jak traktujesz najlepszego przyjaciela)? one zrobią dokładnie to samo
I,kurka,jak ja jestem mądra bez czytania tego pana 😀 Dokładnie to stosuję w stosunku do mojego dziecka,przy czym jestem konsekwentna.
Opowiem krótką historię, którą widziałem w Sztokholmie ostatnio. Czekam, żeby przejść przez ulicę, czekam na zielone światło. Matka i jej sześcioletni syn nadjeżdżają na rowerach. Syn odkrywa, że matka nie zauważyła, że jest czerwone światło. Więc kładzie rękę na jej ramieniu i mówi:?mamo, jest czerwone?. A ona mówi:?Ups, przepraszam?. Potem 15 sekund ciszy, kiedy nikt nic nie mówi i on się odzywa:?Tak myślałem, że się zamyśliłaś i nie zauważyłaś, że jest czerwone?. A ona odpowiada:? Miałeś rację, zamyśliłam się. Dziękuję ci?. Stałem tam wśród 50 dorosłych osób i wszyscy płakali. Bo ten chłopiec mówił tak pięknie.
Nadjeżdżają na rowerach,stoi stado ludzi i matka nie zauważa że jest czerwone
A już nie nabijając się,mój Młody rozmawia podobnie ze mną albo ja z nim 🙂
Jesteśmy na spacerku,nagle Szy woła “mama uaua”,rozglądam się wszędzie,nigdzie nie widzę ani karetki ani policji. Pytam się,”gdzie synku” i gdzieś w zakamarku pokazuje mi kawałek radiowozu. Mówię mu “no,widzisz,mama nie zauważyła ale Ty jesteś spostrzegawczy synku “.
Do tej pory jak się go zapytasz czego mama nie widziała to powie Ci “mama uaua nie “
to jeszcze cos wrzuce:
Konsekwencja a kara – zrozumieć te dwa pojęcia.Jakiś czas temu odpowiadałem na pytanie babci pewnego trzylatka. Przyjechali do niej z wizyta córka, zięć i wnuczek. Cała rodzina siedzi przy stole i je, dziecko już skończyło ale ojciec postanowił, że małemu nie wolno odejść, dopóki wszyscy nie zjedzą.Obiad się przeciąga, po godzinie dziecko pyta czy może iśc się pobawić. “Nie” – opowiada ojciec. Będziesz tu siedział, bo jak nie to nie dostaniesz deseru. Mały bez słowa zszedł z krzesła poszedł się bawić.Za jakiś czas wrócił, już zapomniał co było powiedziane, poprosił o kawałek tortu.Ojciec stanowczo odmówił. Babcia napisała tak: “Spróbowałam kawałek tortu ale nie mogłam go przełknąć, dosłownie rósł mi w ustach.Zastanawiałam sie czy mogę sabotować metody wychowawcze córki i zięcia? MOże powinnam schować kawałek tortu do lodówki i później dać wnuczkowi?”
JJ: Uważam, że doszło tu do częstego nieporozumienia.Odpowiedziałem tak: “Twoja córka i zięć chcieliby, żeby każde wydarzenie miało swoje konsekwencje. Ale pomylili znaczenie tego słowa. Gdyby dziecko siedziało przy stole, zjadło 2 kawałki tortu i poprosiło o trzeci, należałoby je przestrzec : jeśli zjesz 3 kawałki to może rozboleć cię brzuch. Załóżmy, że ono mimo to zjadłoby ten trzeci kawałek i na prawdę rozbolał je brzuch. To byłaby KONSEKWENCJA. Natomiast zachowanie Twojego zięcia nie miało nic wspólnego z konsekwencjami. To była zwyczajna kara. Tata użył teog słowa dla usprawiedliwienia swojego postępowania. NIe istnieje na świecie taka konsekwencja, że jeśli zbyt wcześnie wstaniesz od stołu to nie dostaniesz deseru. Wielu rodziców żyje w błędnym przekonaniu, że nie karze swoich dzieci – uczy jedynie konsekwencji.
Fasolada,po pierwsze przytoczony cytat – zgadzam się z panem Julem że to jest kara,po drugie dla mnie niedopuszczalne zachowanie dorosłego wobec dziecka.
I jeśli min. z takich przykładów bierzesz pojęcie o konsekwencji to troszkę się mylisz.
Pisałam wcześniej o bułce- powiedziałam Młodemu że bułka,którą chce nie będzie mu smakować,decyzji nie zmienił to oznajmiłam że nie ma wymiany 🙂
No i zakończyło się jak przewidywałam.
Moje postępowanie wynika też stad że u Młodego co sklep to bułka której nie je 😀
Chciałabym link do książki która Cię zainspirowała 🙂
To ja lepiej pojde spac bo już nic z Twoich wypowiedzi nie rozumiem. wydaja się być takie, hmm, niekonsekwentne 😉
Jutro zapewne spojrzysz świeżym okiem to zrozumiesz 🙂
Gdy wchodzę do sklepu to proszę Szy nie biegał po sklepie bo może się pośliznąć,przewrócić się albo wpaść na jakiś wózek i zrobi sobie krzywdę.
Często jest tak że posłucha a czasem w sekundzie robi to samo.Więc wykonuję to co zapowiedziałam.
I nie widzę w tym nic niekonsekwentnego.
Z resztą już wcześniej o tym pisałyśmy. Czyżby zaczynało brakować argumentów że konsekwencja jest beeee?
A tak w ogóle to zauważyłaś że Ty wciąż atakujesz? My,tzn ja,Mama i Kawa się bronimy a Ty wciąż zadajesz ciosy.
no i nie poszłam spać 🙂
wg juula to co opisujesz to wlasnie kara nazywana konsekwencja.
nie, nie zauwazylam ze wciąż atakuje- ale chętnie poczytam jeśli bylabys uprzejma wylistować moje ciosy.
przeciwnie, mam wrazenie, ze nie wolno mi się odzywac, bo mam grzeczne, spokojne dziecko. z pewnościa po mamusi 🙂
czy ja nie powtarzam do znudzenia, ze chodzi mi wyłącznie o zwrócenie uwagi na inny punkt widzenia?
Dziewczyny, mylicie konsekwencje w postepowaniu dziecka z konsekwencja rodzicielska.
W przypadku przykladu z obiadem i wozkiem w sklepie rodzic sobie cos zalozyl i byl konsekwentny w wykonywaniu swojego dzialania.
Konsekwencja naturalnegi zachowania dziecka byl np. Obrazek z bulka, ktora jednak nie smakuje, czy musztarda.
W sklepowym przypadku konsekwencja zachowania naturalnego dziecka byloby uderzenie sie w cos. Matka ostrzegla: nie biegaj bo sie uderzysz. Kiedy smyk by sie uderzyl, to bylaby onsekwencja jego zachowania.
To sa dwie rozne definicje konsekwencji na moje oko
Dziewczyny, mylicie konsekwencje w postepowaniu dziecka z konsekwencja rodzicielska.
W przypadku przykladu z obiadem i wozkiem w sklepie rodzic sobie cos zalozyl i byl konsekwentny w wykonywaniu swojego dzialania.
Konsekwencja naturalnegi zachowania dziecka byl np. Obrazek z bulka, ktora jednak nie smakuje, czy musztarda.
W sklepowym przypadku konsekwencja zachowania naturalnego dziecka byloby uderzenie sie w cos. Matka ostrzegla: nie biegaj bo sie uderzysz. Kiedy smyk by sie uderzyl, to bylaby onsekwencja jego zachowania.
To sa dwie rozne definicje konsekwencji na moje oko:
Ja pozwolilabym dziecku odczuc konsekwencje wlasnego wyboru i uderzyc sie :). Serio. Potem byc moze sam zechcialby wejsc do wozka.
Halina,w sumie z tą konsekwencją to masz chyba rację,że są dwie.
A mój Młody nie raz się uderzył,spadł itd Pamięta na chwilę.
Mam w domu niebezpieczne schody. Nauczyłam go po nich wchodzić i schodzić ale zawsze proszę by nie wchodził na nie sam tylko mnie zawołał. Tłumaczyłam że jak spadnie to będzie go bolało. No i kiedyś spadł,na szczęście tylko z dwóch schodków.
Pamiętał dwa dni
Dodkladnie tak tez uwaza pan juul 🙂
naturalna konekwencja jest jak najbardziej wskazana.w ten sposob dziecko poznaje swiat. oczywisscie w granicach rozsadku, czyli kiedy dzieciak yczu sie chodzic nie zakladamy mu kasku i nie wsadzamy do pokoju wylozonego materacami. ale ostre kanty zabecpieczamy-taka rola rodzica.
konsekwencja rodzicielska to zwwyczajna kara.
i zeby nie bylo-nic mi do tego aktyde ze stosujesz takie ‘kary’. moze sa slusze, moze nie-Ty jako rodzic wiesz lepiej. nazywajmy jednnak rzeczy po imieniu.
Podpiszę się i zgadzam sie w 100%. Chyba to wlasnie mamy na mysli, choc Halina, Fasolada chyba staracie sie nam cos innego udowodnić..
Mam duzo mniejsze doswiadczenie niz Ty Klucho, ale juz widze, ze malymi kroczkami osiagamy nasze male sukcesy:).
Co do ojca i jego kary, to przegięcie, ale skoro przytaczasz ten przyklad to chyba naprawde nadal nie wiesz co chcemy przekazac.
Aktyde pisala, ze pozwala dziecku dokonac wyborow, sprobowac. U nas jest tak samo, ostrzegam, a jak zrobia po swojemu to ponosza sami konsekwencje.
Wyznaczamy granice a Wy ciagle uderzacie w skrajnosci kary, podajecie jakies max trudne przyklady.
znow musze sie tlumaczyc ze nie jestem wielbladzica.
nie odpowiadam na to co aktyde pisala o probowanniu bulki poniewaz nie widze w tym nic kontrowersyjnego. szczegolnie ze byl to przyklad w odpowiedzi na moj opis z zakupami i wwyborem jednej rzeczy. czyli jja cos powiedzialam, ona odpowiedziala ze tez tak robi, i koniec tematu.
wczesniej natomiast zdefiniowala mi kontrowersje zupelnie inaczej. i ta definicja (dziecko laduje w wozku) nie jest zgodna z moim sumieniem. dyskutuje z ludzmi ktorzy maja odmienne ode mnie zdanie. nie widze sensu w przytakiwaniu sobie wzajemnym.
I po 2 dniach pozwolilabym mu spasc ponownie 🙂
W sposob kontrolowany oczywiscie.
A potem jeszcze raz i kolejny.
Nie wiem w jakim wieku masz dziecko, ale moje 5 letnie nawet 2 dni by nie pamietalo. Musialabym zadbac, zeby bardziej go zabolalo przy upadku 😉
Mlody jest od poznawania swiata, ja krok za nim od kontroli….
Muszę przyznać, że bardzo wiele dał mi ten wątek.
Bardzo interesują mnie wszystkie spojrzenia na ten mój problem.
To chyba jasne, skoro sama się przyznałam do porażki (niestety w takich kategoriach to widzę) i szukam pomocy.
Fasola – nikt nie odbiera Ci prawa głosu – ja tylko chciałam zaznaczyć, że mam spojrzenia na “grzeczne” i “grzeczne inaczej” dziecko.
To są dwa światy.
To prawda – trzeba wypracować jakieś metody wychowawcze – ja uważam że macierzyństwo to najtrudniejsza sztuka.
Dzisiaj czuję że nie mam pojęcia o wychowaniu – jak stary człowiek, który w końcu stwierdził że im dłużej żyje tym mniej wie.
Jestem zmęczona.
Znasz odpowiedź na pytanie: Problem wychowawczy – 2 latek. Prośba o radę.