Witam
Mam problem z moim młodszym synkiem (2 lata 3 miesiące).
Jest tzw. żywym sreberkiem, jest bardzo dynamiczny, pogodny, nie boi się niczego.
Teraz byliśmy tydzień w przedszkolu na tzw próbę i oddawał każdemu dziecku, które go nawet pchnęło, zabierał zabawki i bardzo walczył jak ktoś mu chciał zabrać jego zabaweczkę.
Do tego źle się zachowuje w miejscach publicznych.
Ja jestem raczej konsekwentna, mamy ustalony rytm dnia, bawię się z dzieckiem, jest – można śmiało powiedzieć – w centrum uwagi całej rodziny. Jeżeli mogę napisać – jestem bardzo zorganizowana i “poukładana” co raczej powinno wpłynąć na “spokojność” dziecka.
Nie stosuję kar cielesnych i nie stosowałam.
Dodam, że syn bardzo dobrze sypia i zasypia zupełnie sam.
Mam też starszego syna- totalna odwrotność – dosłownie we wszystkim. Spokojny, wrażliwy, cichutki itd… Tu też musiałam wypracować jakieś metody postępowania z takim wrażliwcem i ciągle się uczę – ale ten dwulatek to dla mnie “NOWOŚĆ”.
Jak bracia mogą być tak różni? Dwa bieguny.
Czuję, że nie radzę sobie z dzieckiem – co mam robić…ciągle mu wszystko tłumaczę, jakie kary mam stosować?
Pytam serio, bo czuje się bezradna.
Proszę o rady.
Strona 9 odpowiedzi na pytanie: Problem wychowawczy – 2 latek. Prośba o radę.
Dla mnie pokazujesz najgorsza forme, skrajność.A my tu ciagle o srodku mowimy.
przeciwinie mama, nie odrzucam wszystkiego co wiaze sie z dostosowanieem! skad ta opinia!? uwazasz holdowanie demokracji nie jest dostosowaniem do spoleczenstwa (nota bene zyjacego w ustroju demokratycznym?).
sprzeciwiam sie wlassnie tworrzeniu nowych,nienaturlanych bytow!
A kto niby tworzy taki byt? Obie z kawa zgadzamy sie zeby dzialac wspolnie, nie ze mama czy tato jest tym zlym. Dla mnie tj najgorsze!
fasola bo ciagle skrajne przyklady podajesz, dlatego tak napisalam. Zadne z nas nie jest wyrocznią, a to, ze trzymamy sie wspolnego frontu, to wlasnie dlatego, zeby dzieci nie tracily poczucia bezpieczenstwa i czuly sie rozchwiane…
Dla ciebie to znowu jakas tyrania,a dla mnie błędnie odczytujesz co pisze… ja ciagle staram sie srodek utrzymac, zaden super luz i znowu zaden totalny rygor.
1.rodzice demokratycznie podejmuja decyzje i obwieszczaja ja dziecku (oczywiscie po wysluchaniu jego argumentacji,obrony itp)
2.rodziece wspolniee z dzieckiem dysskutuja nad problemem, kazdy jako jednostka posiada wlasne niezalezne zdanie i ddemokratycznie zostaje podjeta decyzja
ktora wersja brzmi wg Was fair?
mama, to Ty zarzucilas mi odrzucenia wwszelkiego dostosowania sie, dodatkowo oceniajac je…
sama wysnulas przyklad wyjscia na impreze, po prostu go pociagnelam. jesli macie z m zawsze wspolne niezalezne zdanie to po co w ogole nazywac koniecznosci jednomyslnosci. wychodzi ona naturalnie-idealniee. ale zycie czesto pokazuje, ze zdarzaja sie inne sytuacje, eksteremalne.
nie wiem dlaczego uwazasz, ze ja propaguje luz? rowne trraktowanie kazdego z czlonkow rodziny to luz?
A czy ja napisałam że nie może uczestniczyć?
Może – ale zwraca się do rodziców – i oni powinni razem mieć wspólne zdanie.
czyli wersja 1-nie przypommina Wam to sali sadowej? 🙂
swoja droga zastanawiam sie jak to fizyycznie wyglada…
poza tym naprawde sadzicie, ze dziecko rozmawiajac z rodzicami nie wyczuje nie wyczyta miedzy wierszami kto ma jakie zdanie?
doppiero teraz zauwazylam-mama skad jestes? poszukaj ssobie na fb szkol demokratycznych-w krk to Wolna Chata edukacja deemmokratyczna
a w ogole-srodek to zazwyczaj jest prosty i wychodzi dobrze niezaleznie od metody 🙂
Tutaj się wtrące i zgodzę w 100% 🙂
No baaa
Kazde jedno wyczuje.
Nawet niezbyt bystre.
My nie podwazamy swojego zania nawzajem, ale absolutnie nie jestesmy jednomyslni i zgodni.
Chyba dopiero Halina napisała o co chodzi Bo myślę że źle zrozumiałyście się dziewczyny 🙂
Z dzieckiem powinno się rozmawiać i rodzice nie mogą sztucznie utrzymywać że są tego samego zdania,o ile nie są. To jest prawie coś takiego jak udawanie miłości w małżeństwie dla dobra dziecka.
Nie muszę mieć tego samego zdania co M ale nigdy przy dziecku nie powiem że nie ma racji czy że źle coś robi. Później na spokojnie mówię że mnie akurat się to nie podobało i bym inaczej zrobiła.
A co do imprezy – jeśli bym się nie zgadzała z M to powiedziałabym np tak ” mam inne zdanie niż tata,wolałabym żebyś wrócił wcześniej,ale nie będę zła jak będziesz później “
No chyba źle się zrozumiałyśmy.
Ja jestem odwrotnością mojego męża i zdania mamy wręcz skrajnie różne ale chodzi mi o to że co do przekazu w stosunku do dziecka trzeba wypracować wspólny front.
Myślałam, że to jasne.
Dla mnie wspólny front to właśnie przede wszystkim NIE podważanie zdania,decyzji itd drugiego rodzica.
I np jeśli rodzice stosują jakieś kary to matka nie może “znieść” kary którą wyznaczył ojciec,i na odwrót oczywiście. Bo dla mnie jest to pokazanie dziecku że to co mówi ojciec jest nieważne.
Ale są sytuacje jak np taka u nas – jesteśmy na placu zabaw,Młody szaleje,robi się późno i próbuję go ciągnąć w kierunku domu. Młody zaczyna robić focha,na to M podchodzi do niego i mówi ” myślę że mamusia się nie pogniewa jak jeszcze dwa razy zjedziesz na zjeżdżalni ale potem idziemy już do domu bo jesteś już zmęczony i głodny ”
I nie uważam tego że M zrobił coś przeciw mnie – myślę że to było ok a Młodego jakoś w końcu opanowaliśmy 😀
Następna sprawa to jest to co chcemy przekazać swojemu dziecku – jakieś wartości,nauczyć go czegoś. To wydaje mnie się że rodzice powinni mieć raczej zbieżne poglądy 🙂
Dziewczyny śledzę wątek bo też mam w domu 2-latka – rozmawiałyście min o rodzicielstwie bliskości – tutaj jest rozmowa z psychologiem na ten temat 🙂
Fajny artykul!
Znasz odpowiedź na pytanie: Problem wychowawczy – 2 latek. Prośba o radę.