11 miesięcy temu urodziłam córkę. Mam płaskie brodawki, co mi powiedziano w szpitalu, raz czy dwa pokazali jak przystawiać do piersi, ale namęczyłam się nieźle, i pomocy prawie żadnej nie odczułam.
Córka w szpitalu bardzo dużo spała, podobnie po przyjeździe do domu, potrafiła spać nawet 8 godzin, nie zdawaliśmy sobie wtedy z mężem sprawy z tego, że to niedobrze. Budziła się, to w domu czy w szpitalu karmiłam ją, ale nie umiałam poznać czy coś zjada, szybko zasypiała.
W domu okazało się, że miała coraz większą żółtaczkę. Zdaje się, że z jej powodu była słaba i nie umiała ssać, dużo spała. Albo na odwrót, nie wiem. Robiło się chyba błędne koło, ja myślałam, że ona coś zjada, ona nie zjadała, przez co była jeszcze słabsza i spała. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, że chyba ją głodziłam.
Zaczęliśmy dokarmiać butelką, na godziny, polepszyło się. Chociaż ciągle trzeba było ją przy butelce budzić.
Raz butelka, raz pierś. Ale przy piersi była męczarnia. Nie umiała jej chwycić, albo ja nie umiałam jej dać. Ssała potem przez kapturki, ale też się męczyłyśmy, płakała, jak już trochę possała, wydawało mi się, że ssie tylko dla uspokojenia, nie miałam pojęcia czy coś jej leci. Piersi oczywiście poranione. Miałam też zapalenie jednej, i antybiotyki, po których były problemy.
Dostałam od kogoś laktator, i zaczęłam odciągać mleko. Na początku płakałam tylko, nic nie umiałam ściągnąć, laktator był narzędziem tortur. Coś tam ściągnęłam, dałam jej. Raz ściągałam, raz przystawiałam (na moje oko nic z tej piersi nie wypijała), raz piła mleko sztuczne? coraz więcej, bo baliśmy się, że moim mlekiem tylko się głodzi.
Kupiłam lepszy laktator. Ponieważ przystawianie było męczarnią, już prawie tego nie robiłam, a tylko się odciągałam. Mleka było malutko, więc zlewałam z różnych odciągań aż było tyle, że na jeden posiłek, większość piła sztucznego. (Jedną pierś miałam większą? nie wiem, z czego to wynikało, i w drugiej nie było prawie nic.) Po jakimś czasie doszłam do wprawy, mleka zrobiło się więcej. Odciągałam się równo co 3 godziny, nieraz 4. Piersią nie karmiłam wcale. Ściągałam i dawałam jej butelką. Sztucznego piła coraz mniej. Trwało to pół roku, aż w końcu przestałam.
Problem jest taki, że planujemy z mężem drugie dziecko. A ja mam uraz do karmienia piersią. Strasznie się boję, że znowu historia się powtórzy.
Nie wiem teraz, co robić. Jak się przygotować, od czego zacząć po urodzeniu dziecka. A może to drugie będzie po prostu lepiej umiało ssać? a jak nie będę umiała go przystawiać?
Czy może mam się od początku zacząć odciągać? Czy wtedy lepiej mu będzie leciało? Ale jak się do tego zabrać? Kiedy? Samo odciąganie od samego początku cały czas, i podawanie tylko z butelki odpada. Już nie wyobrażam sobie tego drugi raz, przy małym dziecku tym razem (wtedy nie miałam na nic czasu, a co dopiero teraz).
Chociaż mąż to chciałby, żebym się znowu odciągała, a nie karmiła piersią,?bo wtedy przynajmniej widzieliśmy ile zjada?, i nie chciałby, żeby drugie dziecko głodzić. Ale ja nie dam rady.
Karmić tylko sztucznie też nie chcemy, chociaż do pół roku.
Co robić?
Tylko nie piszcie, że pomogą mi w szpitalu, bo jak sobie przypomnę, na jaką pomoc mogłam wtedy liczyć, to nie wierzę, żeby było lepiej teraz.
2 odpowiedzi na pytanie: Problem z karmieniem piersią
Co robić- przede wszystkim pozytywnie się nastawić, ze bedzie dobrze i dacie radę.
Wklęsłe brodawki nie są właściwie żadnym problemem- jak dziecko ssac potrafi nic sobie z tego nie robi, jak nie potrafi jest nieco utrudnione ale wszystkiego można się nauczyć, ważne by mama miała siłę i chęci do walki i optymistycznie na przyszłość patrzyła bo wtedy wszystko idzie prościej.
Ja na odciąganie i patrzenie ile dziecko zjadło bnym nie poszła bo dla mnie odciąganie na dłuższą metę to jakiś koszmar a niestety jak dziecko takie maciupkie wyłapie sztucznego smoka to wielce prawdopodobne, ze z piersi z której ssanie wymaga większego wysiłku nie bedzie mu się chciało.
Na bank bym dziecko budziła do karmienia, nie pozwalając tyle spac, jeśli macie obawy czy wystarczająco się najada jest metoda ważenia przed i po jedzeniu.
Moje młodsze dziecko urodziło się bez odruchu ssania – całe dnie i noce w szpitalu spędziłam na nauce, niemal 24/24 przy piersi ale się udało. Uczyłam się sama bo uważam, ze to mama i dziecko musza nauczyć się siebie wzajemnie, żadne położne, doradcy tego nie zrobią za nas
Powodzenia i nie zadręczaj się problemami których nie ma i wielce prawdopodobne, ze nie będzie
Lucy.. Ale czemu Ty się zadręczasz takim mnóstwem rzeczy..teraz..kiedy jeszcze, na dobrą sprawę, w ciąży nie jesteś..Kochana..wyluzuj..to, że były problemy z karmieniem Julki.. Nie oznacza, że powtórzą się przy drugim dziecku..wiem po sobie, że stres to największy wróg laktacji..wiem też, że pozytywnym myśleniem można zdziałać cuda..mówię Ci to ja, nadal karmiąca pięrsią i odrobinę o problemach z laktacją wiedząca;)
..karmienie piersią to nie wszystko..to nie Twój mąż, ale Ty powinnaś chcieć karmić..i jeszcze jedno..czasem warto, jeśli ma się wybór, zrezygnować z tego, co nam przysparza tyle niepokoju..choćby po to, żeby móc w pełni i ze szczęściem oddać się macierzyństwu..powodzenia!!!
Znasz odpowiedź na pytanie: Problem z karmieniem piersią