…wczoraj poszłam do warzywniaka, poprosiłam o 1 kilogram kapusty kiszonej…pani nałożyła z beczki do woreczka, położyła na wagę, zapytała się czy dołożyć bo nie było kilograma…. a się spytałam czy mogę prosić o wersję bezmięsną bo w worku ruszało się aż od muszek owocówek… pani się zmieszała i po zajrzeniu do beczki z której wyleciała niezła chmurka muszek stwierdziła że nie ma wersji bezmięsnej, po czym ze zdziwieniem rzekła do swojej koleżanki (tamta układała towar na półce): no popatrz nawet do kwaśnego się pchają….. matko i córko, gdzie to babsko żyje??? przecież dla owada taka kapusta to kolejne psujące się, czyli smaczne żarcie…. chyba nie chodziła na biologię,… a tak nawiasem to jak są duże muchy to i larwy gdzieś tam muszą być…. obrzydlistwo i niedouczenie maksymalne…wrrrr…
….. a gdybym była starszą niedowidząca panią to czy by mi wcisnęła takie gówno???… bo ja myślę że tak,….. ciekawe czy taki sprzedawca ma sumienie??? czy własnej matce sprzedałby towar wzbogacony o proteiny????
…..
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Proszę kapustę kiszoną wersję bezmięsną…..
Bardzo apetyczny wątek, więc wracam z dokładką 😉
Kiedyś pracowałam przy inwentaryzacji Carrefoura na warszawskim Targówku… Taka fucha na studiach, raz się trafiła, bo więcej nie chciałam. A nie chciałam, bo np. na półkach z przyprawami gniazda miały myszy… i żeby tylko.
A kilka dni temu kupowałam kilogram jabłek i jednego pomidora w niewiadomodlaczego burżujskim cenowo sklepie. Oczywiście napis: “towar podaje sprzedawca” itp. Jeszcze gdyby to jajka były (nie macajcie po jajach, hihi), to rozumiem, ale żebym jabłka dotknąć nie mogła? Oczywiście pan mi nałożył takie cuda (nie tylko nadgniłe, ale nawet z lekka żywe…), że Ala biegała z reklamacją nim odeszłyśmy na 15 metrów od sklepu. Swoją drogą, podziwiam moją córę – ja w jej wieku bałam się odezwać w sklepie 😉
a fuuuuuuuuuuj!
Cait, no fucha w tym carrefour, wymarzona;)
hihihi przepraszam tak jakos smiac mi się chce…
Basiek, u nas chyba już owocówki wymarzły, niedługo i u Was będzie po problemie. 😉
No ba, chyba z 14 godzin tam siedziałam, a Głębocka WTEDY to była wieś daaaleka 😉
No jasne, że rączką, tu nie mam wątpliwości:) Bardziej mnie brzydzi, że ona tak kilku klientów po kolei częstuje. A moja wyobraźnia pracuje i już widzę, jak jeden z jedzących np. ten nóż przez przypadek oblizał, bleee. Ja to właśnie tak widzę, jak ten widelec oblizywany:D
Ale to fakt, że z wiekiem więcej rzeczy mnie brzydzi. W dzieciństwie np. babcia brała jajko prosto z kurnika, robiła nożem dwie dziurki a ja wysysałam zawartość. Z tego co pamiętam, to bardzo mi smakowało:eek: Teraz pewnie bym pawia puściła…
Uh, u mnie tak samo – im starsza, tym więcej rzeczy mną wstrząsa.
tak a propos wstrzasania
moim najwiekszym koszmarem zycia szkolnego bylo haslo : daj gryza
zawsze bylo mi glupio odmowic, wiec dawalam cala kanapke czy jablko, nawet jesli ssalo mnie z glodu 😮
też nie cierpiałam
zawsze wtedy dawałam połowę 🙂 całą też się zdarzało hmmm
byłam niejadkiem, to mi było w sumie obojętne 😀
a swoją drogą byli i tacy co czyjeś lody oblizywali 😀
Znasz odpowiedź na pytanie: Proszę kapustę kiszoną wersję bezmięsną…..