Święta to czas przebaczania – tak mówią. W praktyce wygląda to różnie, prawda?
Wczoraj słuchałam świątecznych piosenek, trochę się wyciszyłam i naszła mnie taka refleksja : każda z nas ma komuś coś do przebaczenia, coś do powiedzenia kiedyś bliskiej osobie. Często nie ma już okazji do tego ale gdyby tak się zastanowić to jeśli przebaczymy w naszych sercach to może będzie nam samym lepiej? Zdejmiemy ciężar z siebie.
Ja przebaczam:
Grzesiowi – za odłamanie kawałka serca dawno temu
Gośce – za zniszczenie wielkiej przyjaźni
mojemu tacie – za łzy
mojemu byłemu mężowi – za złe słowa
czy któraś z Was odważy się komuś przebaczyć?
Aga i Ania 3,5
sentymentalna fotka 🙂
Strona 6 odpowiedzi na pytanie: Przebaczanie…gdybyście mogły….
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
Hmm…. A ja zawsze myślałam, że miłość nie jest kwestią ” decyzji”! Tylko emocji raczej, chemii itd. I nie ważne o jaki rodzaj miłości chodzi.
i lipcowy dzidziol
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
…emocje przemijaja, chemia się zmienia a miłosć?
miłosć nie ustaje :o))))))))))
Jonatan (20.04.2005)
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
Guciu, niewiele ostatnio piszę na forum, ale przeczytawszy Twojego posta, pomyślałam, że to niemożliwe, że nie tylko mi się coś takiego zdarzyło…
Sama jestem zaskoczona tym, ile jestem w stanie wytrzymać i jak nabieram pewności siebie, przywracam siebie samą, przeciwstawiając się temu.
Ściskam serdecznie 🙂
Ania + Szymon (lipiec 2004)
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
podepnę się pod Twój post, bo dał mi sporo do myślenia, bo dzięki niemu spojrzałam na kilka spraw troszkę inaczej – z dystansu….
ostatnie dni były chyba najcięższe od roku…. o moim konflikcie z teściową pisałam w październiku…wtedy wydawało się, że gorzej być nie może…otóż było gorzej z każdym dniem…. chodziło o posłanie Krzysia do przedszkola czemu teściowa była przeciwna – zrobiła awanturę jakich nigdy w życiu nie byłam sobie wstanie wyobrazić, wyklęła z rodziny mnie i męża…. mimo to wyciągnęłam do niej dłoń – ze względu na dzieci (to ich jedyna babcia i do tej pory była niemal bez zarzutu w tej kwestii) poszłam do niej z męzem i maluchami…. dwa dni później usłyszałam od niej najgorsze wyzwiska jakie może usłyszeć człowiek, matka, kobieta…zaliczyłam kilka siniaków na rękach….. mąż zadecydował, że to koniec kontaktów z nią…. żal mi go było i kiedy po długim czasie złamał się i poszedł do niej porozmawiać o wszystkim nie miałam pretensji – to jego matka, rozumiem, ze nie jest łatwo odciąć się od rodziny…. doszli do względnego porozumienia…stanęło na tym że dzieci będą tam chodzić raz w tygodniu (ona nie pofatyguje sie do nas mimo, że nie robiłam z tego problemu, bo nie do mnie ma przyjść tylko do dzieci…. nie będę kometnować tego, bo w sumie nie o tym chciałam pisać)…. mąż z kazdym dniem probował mnie nakłonić by wyciągnąć dłoń do niej i spróboać tolerować sie wzajemnie…. nie umiałam, ciągle w głowie słyszałam jej słowa, czułam jak mną szarpie…. koszmar…. pokłociłam się z mężem nie raz o tą sprawę…. tuż przed swiętami cała sytuacja wymknęła się zupełnie spod kontoli i efekt był taki, że po tym jak wyszłam “przewietrzyć się” po awanturze, mąż nawtykał swojej matce że unosi się dumą i nie przychodzi do dzieci (były chore i nie mogły iść do niej) itp. na co teściowa jak zwykle wpadła w histerię i jej córka przyszła do mnie z awanturą, wypomniała mi śmierć mojej mamy………. trudno o tym pisać…. ale jej słowa bardzije mnie zabolały niż wyzwiska i szarpanie teściowej………… czułam, że nie dam rady tak dłużej zyc… gdyby nie sąsiadka która była u mnie wtedy nie wiem jakby się to wszystko potoczyło…. byłam wykończona psychicznie… miałam tylko jedną myśl i jeden cel….zniknąć, nie być……… święta były straszne, przepłakane, wycierpiane…… musiałam w wgilię znieść obecność szwagierki która z teściem przyniosła podarki dla dzieci…………..
wczoraj mąż poprosił mnie żebym zgodziła sie na jego wyjazd z Krzysiem do tesciów w góry…. powiedziałam tak…powiedziałam że będzie mi przykro….. pojechali dziś rano…jutro wrócą….. A ja…… postanowiłam wybaczyć matce męża i jego siostrze… nie będzie już nigdy jak kiedyś, bo osób tych będę nadal unikać, ale ogarnął mnie spokój, pierwszy raz od długiego czasu spojrzałam w lustro bez smutku i lez w oczach…. pierwszy raz od długiego czasu mam podniesioną głowę, wzięłam się w garść i zadbałam o siebie….. wybaczyłam…. temat zamknęłam….. kiedy mąż wróci powiem mu o mojej decyzji…..
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
Współczuję bardzo, okropne przejścia i to na Święta Życzę żeby Wam się jak najszybciej poukładało i cała sytuacja uzdrowiła.
Cyprianek (listopad 2005)
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
Współczuję bardzo i zycze siły… oraz otwartosci tych osob.
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
Wspolczuje Ci bardzo. Najtrudniej, jak pisalam, wybaczyc kiedy krzywda wciaz sie dzieje. Nie bedzie Ci latwo, chociaz tak naprawde chyba w tym wszystkim najsmutniejsze, ze nie masz wsparcia od meza, ze on pozwala na takie ich sceny i zachowania. Ale faceci chyba czesto tak maja, ze sa zaslepieni swoimi matkami… :/
Trzymam kciuki, zeby Wasze dalsze relacje przebiegaly mozliwie najspokojniej…
mama majowego synka ’05
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
Czasem nie warto wybaczać. Czasem lepiej zrobić coś, co da poplić tym ludziom, bo nie oszukuj się – szacunku od nich nie uświadczysz! a tylko ich utwierdzisz w przekonaniu, że są ok. Z szacunku dla siebie zrób coś z tym!
ps. co zrobiłaś, jak ona Cię szarpała? ja bym wywałiła w pysk babie, jeśli by mnie tylko tknęła!
ps. zewałabym wszelkie kontakty aż do opamiętania tej baby! A to i tak musiałoby dłuugo potrwać. Sory ale takie zachowanie jest niedopuszczalne!!!!!!
i lipcowy dzidziol
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
podziwiam
ja bym nie potrafiła wybaczyć
Julinka [2 lata]
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
nie uderzyłam jej… Nie chcę być taka jak ona… nie dam się sprowokować tylko po to by mogła znowu coś mi zarzucić….poza tym czułabym się z tym okropnie (inna sprawa byłaby gdyby ktoś skrzywdził mi dziecko…. nie podarowałabym i nie miałabym żadnych hamulców)
to, że jej wybaczam nie oznacza, że będę utrzymywać z nią kontakty tak jak dawniej…. np nie pójdę do niej chyba że zostanę zaproszona (wyrzucono mnie i zabroniono wstępu do tamtego mieszkania – mam swój honor), nie poproszę o przysługę nawet najmniejszą, nie zwierzę się ze smutków i kłopotów….. ale przynajmniej jeśli ona (lub jej córka)kiedyś zdecyduje się przyjść w odwiedziny do dzieci nie będę “chodzić po ścianach” żeby się na nią nie natknąć, nie będę się stresować, że spotkam ją na korytarzu czekając na windę lub zobaczę ją w sklepie (do tej pory każde wyjście z domu było jednym niewyobrażalnym stresem)
wszystko wyglądałoby inaczej gdybym nie mieszkała tak blisko niej…zresztą pewnie nie doszłoby do takich absurdalnych sytuacji…. nie ma co gdybać…. ja wyciągnęłam lekcję – umiesz liczyć – licz na siebie… “długi” zaciągnięte u niektórych ludzi trzeba spłacać z atronomiczną nawiązką, przez niektórych życzliwość uznawana jest za oznakę słabości… teraz będę ostrożniejsza….
a to czy “dać jej popalić” czy nie….. na tym ucierpiałby przede wszystkim mój mąż i nasze małżeństwo…odnoszę wrażenie, że ona miałaby satysfakcję gdybym pograła w jej stylu (potrafi odwrócić “kota ogonem” – w jej wersji to ja się na nią rzuciłam z pięściami)….
tak czy inaczej ja czuję się silniejsza i pewniejsza siebie i swoich racji….
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
A teraz nie cierpi???? Czy Twój mąż nie zastanawia się, jak to wpływa na CIEBIE? Bo chyba powinien! I stanowczo odciąć pępowinkę. Niestety…rodzinę to on ma teraz jedną – WAS!
i lipcowy dzidziol
Re: Przebaczanie…gdybyście mogły….
Jestem bardzo szczesliwa w swoim zyciu z moim mezem… dlatego moze latwiej mi przebaczyc… choc rozni ludzier rania kazdego dnia… ale chyba najgorzej gdy robi to rodzina… Przez mojego ojca wyprowadzilam sie z domu jak mielam 13 lat… nie mam do niego zalu juz o nic… prze moja bratowa zdecydowalam sie wyjechac z Polski najpierw tymczasowo, ale zycie potoczylo sie inaczej i w sumie na dobre mi to wyszlo…
Przebaczylam… i czuje sie zwyciesca, jest mi tak lekko:)
ewa
Znasz odpowiedź na pytanie: Przebaczanie…gdybyście mogły….