PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

Dzisiejszy dzien zwalil mnie z nog- nie tylko z powodu tego, czego sie dowiedzialam, ale takze “profesjonalnego” podejscia lekarzy i wszystkich dookola. Jakby mi ktos opowiadal, nie uwierzylabym. Rzecz sie dzieje w NY, wiec niech juz naprawde nikt nie narzeka na opieke w Polsce (ja na pewno nie bede)- moje przezycia z tutejsza sluzba zdrowia juz tu opisywalam i niestety okazalo sie, ze nie jestem jedyna.
Dwa tygodnie temu mialam USG polowkowe. Babka, ktora mi je robila stwierdzila ze z maluszkiem jest wszystko w najlepszym porzadku (i naprawde byla pewna siebie, zreszta ona takie badania wykonuje codziennie). Sprzet byl bardzo dobry, badanie bylo dokladne i trwalo dlugo, bylismy po nim szczesliwi. Ale opisywac wyniki mial ktos inny. Dzisiaj mialam normalna, kontrolna, comiesieczna wizyte u lekarza. Mojego nie bylo, bylam umowiona z jakas inna lekarka.
Poinformowala mnie, ze z dzieciaczkiem wszystko jest w porzadku, oprocz serduszka- dopatrzyli sie w lewej komorze jakiejs plamki- tzn nie wiadomo nawet, czy sie dopatrzyli, wiec trzeba zrobic dodatkowe badanie, zeby to wyjasnic. Po oswiadczeniu nam tego wyszla z gabinetu, bo tutaj to jest nagminne, ze lekarz cos tam zrobi, po czym wychodzi (zapewne odwalic nastepnego pacjenta) i potrafi wrocic po 20 minutach (a ty siedz czlowieku jak ten debil).
Ja juz zaczelam wpadac w panike, co z tym serduszkiem moze byc, ledwo sie opanowalam, zeby sie nie rozryczec.
W koncu krolowa wrocila i powiedziala, ze da nam skierowanie na echo serca maluszka, zeby wyjasnic sprawe. Zadalismy jej pare pytan dotyczacych innych rzeczy, po czym ona stwierdzila, ze w ogole to, co mozliwe, ze jest w serduszku zdarza sie czasem w zespole Downa wiec da nam tez skierowanie do poradni genetycznej. Dala swistek i tyle ja widzielismy. Ja po tym myslalam, ze padne trupem. Rozryczalam sie od razu za drzwiami, a w samochodzie po prostu wylam. Gdyby nie maz, to nie wiem…..
W kazdym razie idac za ciosem pojechalismy do mojego lekarza ogolnego. Bo tutaj, moje Panie, biurokracja tez zwala z nog- skierowanie na te badania musi byc od ogolnego (musi przepisac to co dala ta ginekolog). Na takim skierowaniu musi byc adres lekarza, do ktorego jestem kierowana. Na skierowaniu od ginki adresu oczywiscie nie ma (no bo po co).
Dzwonimy do tej cholernej poradni genetycznej, zeby sobie zaklepac jakis termin (ja caly czas poplakuje i zaczynam wymiekac). Po 20-minutowej konwersacji z baba z rejestracji w por. genetycznej, gdzie musielismy tlumaczyc dlaczego jestemy do nich kierowani, po co, jaka byla diagnoza (a przeciez diagnozy jeszcze nie ma) i odpowiadaniu na te same pytania 10 razy, babka mowi- sluchajcie, zeby sie w ogole z nami konsultowac to musicie miec zrobiona amniopunkcje, powinno to byc zrobione jak najszybciej, u nas nie ma teraz wolnych miejsc, macie tu nr telefonu gdzie indziej to sobie tam zadzwoncie i zrobcie amnipunkcje. Jak ja to uslyszalam to prawie dostalam bialej goraczki. Bo chrzanienie o amniopunkcji PRZEZ TELEFON przez durna babe z rejestracji to szczyt szczytow, zreszta nie musze Wam tlumaczyc.
Wiec dzwonimy do biura ginki, zeby: po pierwsze dowiedziec sie o adres tego, kto ma robic echo serca (potrzebny do przepisania skierowania), a po drugie- dowiedziec sie o co tu do cholery chodzi, jaka amniounkcja i w ogole. Mi juz na tym etapie bylo brak slow. W biurze ginki panie nic nie wiedza, a ginki do telefonu za bardzo dac nie chca, po odczekaniu nastepnych 20 minut i molestowaniu ich przez meza, ze jednak chcemy rozmawiac z ginka (znowu tlumaczenie po co, dlaczego) dostepujemy zaszczytu. Babka wyluzowana nam klaruje, ze tamta z poradni genetycznej pewnie dlatego popedzala z amniopunkcja, bo jesli wyniki sa zle, to niektorzy ludzie decyduja sie na aborcje, w stanie Nowy York aborcje mozna robic do 24 tygodnia a ja juz koncze 22 wiec…. My w szoku totalnym, ale mowimy ze nie zgadzamy sie na zadna amniopunkcje, ze to badanie inwazyjne i w ogole O CO TUTAJ CHODZI.
Zauwazcie, ze ta rozmowa toczy sie przez telefon, wokol pelno ludzi, gadaja nad uszami, totalny burdel za przeproszeniem.
A ona na to, ze wcale nie musimy miec amniopunkcji, zeby sie konsultowac genetycznie, zreszta w sumie to na razie mozemy ta konsultacje olac, tylko zebysmy zrobili to echo serca. Na tym ta wspaniala, profesjonalna i rzeczowa rozmowa sie skonczyla.
Nastepnych kilkam godzin uplynelo na probam dodzwonienia sie do “echa”, ja wylam, ryczalam, i naprawde mialam ochote walic lebem w sciane, to wszystko spadlo jak grom z jasnego nieba. Gdyby nie moj maz, ktory zachowywal sie wspaniale i nie pozwolil mi zwariowac, nie wiem, co by bylo ze mna.
Po kilku godzinach udaje nam sie tam dodzwonic- tu znowu powtorka z rozrywki- kto skierowal, po co dlaczego, jaka diagnoza, w jakim celu itd- a pyta baba Z REJESTRACJI, ktora zaloze sie, ze wie o medycynie czy czymkolwiek 100 razy (albo milion) mniej niz kazda z was. PO odpowiedzeniu 3 razy na te same pytania baba mowi, ze pierwszy wolny termin to 8 wrzesien. Wczesniej moze i by sie dalo, ale ona nie wie jakie jest wskazanie do badania (?!!???) wiec jesli chcemy wczesniej, to ginka musi tam zadzwonic i powiedziec o co chodzi- wtedy moze byc badanie nawet z dnia na dzien.
Ja juz nie bylam zdolna do czegokolwiek, maz znowu dzwoni do biura ginki, odbiera panna z rejestracji, maz chce rozmawiac z ginka- znowu: po co, dlaczego (to juz znacie), okazuje sie ze ginki juz tam nie ma, panna numeru na komorke nam dac nie moze. Maz tlumaczy o co chodzi, ze to badanie powinno byc przeprowadzone jak najszybciej i prosi ja, zeby zadzwonila do ginki i powiedziala ze chodzi o jeden jedyny jej teleon do tych od echa serca itd. A panna na to- sluchajcie, ja naprawde chcialabym Panstwu pomoc, ale boje sie do niej dzwonic, bo ona juz wczesniej na mnie krzyczala, dlaczego Was z nia polaczylam,bo przeciez dala skierowanie, to co wy od niej jeszcze chcecie- wiec ja sie boje do niej dzwonic. Moj maz zaniemowil- i wykrztusil w koncu- prosze Pani, ja nie wiem jak to skomentowac.
Ja wymieklam calkowicie. Stanelo na tym, ze ona wezwie ginkie pagerem, poczeka az ta do niej oddzwoni, wtedy powie jej o co chodzi i zadzwoni do nas.
Zadzwonila po 2 godzinach, zeby powiedziec, ze ginka powiedziala, ze tu nie ma zadnego pospiechu i mozemy sobie spokojnie te dwa tygodnie poczekac.
Tyle.
Na tym stanelo.
Rozpisalam sie troche, chyba niepotrzenie, bo przeciez nie o tu chodzi. Chodzi o mojego najukochanszego, najdrozszego Maluszka. Biedak tak sie wiercil przed chwila, ja juz go kocham nad zycie, modle sie zeby wszystko bylo w porzadku. Rycze caly czas, juz nie mam sily.
Jak tak mozna sie zachowywac. Ja rozumiem, ze jesli ona ma na opisie usg ze cos tam jest w serduszku (echogenna plamka na lewej komorze) to ma obowiazek nam o tym powiedziec i wyslac na badania dodatkowe, ktore to wyjasnia, ale od razu gadac o zespole Downa i w ogole tak sie zachowywac?? Boze, jak mi jest zle. Jak sie boje o moje Dzieciatko. Juz nic nie napisze, bo brak mi slow.

monika

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

  1. Re: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

    Aniu,
    ja juz zmienialam plan (nie mam zadnego z tych, ktore wymienilas), zmienialam lekarza. Wiec chyba nie o to chodzi.
    Na dzwiek emergency room dostaje drgawek- bylam tam w 16 tyg ciazy, na ginekologa czekalam PONAD 8 GODZIN i sie nie doczekalam!!!!!, wiec…..bez komentarza.
    A dlaczego ciaza jest tak prowadzona?
    Pczytaj odpowiedzi innych dziewczyn- zeby nie bylo, ze tylko ja doszukuje sie problemow tam, gdzie ich nie ma:). Szczegolnie “dobra” jest odpowiedz Brendy- przeczytaj, jak ja potraktowali. Mnie juz tutaj nic nie zdziwi.
    Nie pytaj, dlaczego chce wracac do Polski:).
    Dzieki za odpowiedzi na priv, nie zadzwonilam, bo sama rozumiesz- teraz dochodze do siebie.
    Pozdrawiam serdecznie,

    monika

    • Re: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

      Aniu:),
      dzieki za odpowiedz. Test potrojny mialam robiony chyba z miesiac temu, wyniki sa w porzadku- no ale to tylko 60% pewnosci. Jezeli chodzi o usg- wszystko jest w porzadku, z wyj. tej plamki- ktora nawet nie wiadomo, czy jest. Echo serca bedzie robione albo 1 albo 8 wrzesnia, wolalabym oczywiscie 1. Powoli dochodze do siebie, wstalam dzisiaj jak z krzyza zdjeta, do czasu badan najchetniej bym sie zahibernowala.

      monika

      • Re: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

        Moni, nie przejmuj sie ale tutaj tak pracuja. Chyba wiem o czym mowisz, Jak moj maz ze szpitala wychodzil i musielismy czekac 8 godz na wypis i wizyte jednej lekarki, ktora poszla na lunch. Myslalam, ze ich wszystkich pozabijam. Zycze Ci powodzenia. Trzymaj sie, a jak mesz ochote to zadzwon. Ja chyba do tego juz przywyklam 🙂


        Bianca XII 03, Ania i Teri

        • Re: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

          Tak bardzo Ci współczuję, bo ja też przeżyłam koszmar, tylko, że już po urodzeniu mojej pierwszej córci…
          Opowiem tak w skrócie, byś wiedziała, że wszędzie są wykształceni IDIOCI, pielęgniarki od siedmiu boleści i recepcjonistki z ambicjami profesora nauk medycznych.. Tak ten świat ukształtowany, że najbardziej wrażliwe “organy” typu słuzba zdrowia są tak ZNIECZULONE, że nic na to nie poradzimy, jedyne co możemy, to starać się nie zwariować i nie powystrzelać większości tych uczonych dupków.
          Z pierwszą córcią (Michasia ma 2 latka i 7 m-cy) poszłam do szanownego docenta. No cóż, od pierwszej wizyty wszystko było ok, poza moim zakażeniem układu moczowego, które ciagnęło się od 8 tygodnia ciąży do dnia porodu i jeszcze trochę… A leczenie? Calusią ciążę wypisywał mi furagin i nospę. Raz wypisał jakieś czopki, które miałam brać chyba 4 dni, na których sprowadzenie czekałam ponad tydzień, które kosztowały ponad 100zł, a po włożeniu 2-go myslałam, że zwariuję tak mi piekło i bolało, więc pan docent kazał odstawić… nie dobre (to cholera nie można było testować na tańszych, które bym od razu kupiła, a nie czekała aż zakażenie będzie postępowało??). No niestety, pewnie na takich naiwniaczkach jak ja na niejdednych wakacjach mój gin był, sponsorowanych oczywiście przez firmy sprzedające takie drogie leki, ale niech mu będzie…moja głupota.
          No i tak mijały miesiące, zakażenie słabło, wracało ze wzmożona siłą itp, ale nie ustepowało, a mój gin drogi (palant…sorry), mówił, że to rzecz jasna “stan przejściowy w czasie ciąży”. Jednak w 5 m-cu dał mi skierowanie na posiew moczu, wyszła jakaś bakteria, wypisał wtedy jakiś lek (ale nie antybiotyk, teraz wiem, ze powinnam była go dostać) i zwiększył furagin. Coś tam bąknął, że jak nie minie, to może na patologię mnie położy. Nie ma sprawy mówię, rzecz jasna wszystko dla bobunia.
          Mijały kolejne miesiące, zaczęłam czuć się nie bardzo, bo około 35tc szyjka mi się zgładziła i dostałam bóli porodowych, no to ginek zawalił mi jakąś nienormalną dawkę no-spy. Pomogło, chyba aż za dobrze, bo Michasię urodziłam 11 dni po terminie. Ale nim urodziłam, trafiłam na patologię, gdzie oczywiście pielęgniarki chyba wszystkie były upośledzone, a jak weszłam z uśmiechem i makijażem w pełni na swoją salę, to myslałam, ze mi pielęgniarki oczy wydrapią. Już na drugi dzień dowiedziałam się, że na patologii trzeba się umartwiać, czekać na zbawienie, wysłuchiwać jęczeń pielęgniarek (a myślałam, że ma być na odwrót), no i słuchać jakie my to niecierpliwe, bo i 3 tyg po terminie to w terminie. To, że pielęgniarki są tam upośledzone (jasnę, że nie wszystkie, w ciągu 6 dni leżenia trafiły się 2 miłe) przekonałam się chyba na początku, gdy dziewczyna zaczęła krwawić, była godzina około 22, ja z koleżanką z sali pobiegłyśmy do pielęgniarek, bo na dzwonek nikt nie reagowal,no i dobić do drzwi nie mogłyśmy się, bo pielęgniarki spały w najlepsze. Dostałyśmy opieprz za walenie w drzwi i zamiast biec po lekarza one same obejrzały dziewczynę, zmierzyły ciśnienie, itp a ona w tym czasie cały czas krwawiła i wiła się z bólu. Wiesz kiedy poszły do lekarza? gdy sprzątnęły łóżko, zabrały zakrwawioną pościel, by nie było widać, że coś jest nie tak. Poroniła dziewczyna. Wtedy opadły mi ręce.
          Jeszcze tej nocy trafiłam na porodówkę ze skurczami, ale rozwarcia nie miałam. Szyjka zgładzona, ale skrócić się nie chciała. Po 12 godzinach wróciłam na patologię, chcieli podłączyć oxytocynę, bo skurcze zanikły, ale jakiś przytomny lekarz swierdził, że jestem zbyt wyczerpana na poród.
          Po nastu godzinach wzięło mnie znowu. Regularne skurcze, czułam, że na “dole” coś się dzieje. Przyszła szanowna położna na sprawdzenie tętna. Każe mi się kłaść, a ja akurat na stojąco oddychałam, bo skurcz miałam. Więc zaczęła na mnie wrzeszczeć…olałam ją. To pani się rozszalała : “bóle bóle, jak matka nie powiedziała co to są bóle porodowe to ja powiem, będzie pani wyła w niebo głosy, będzie bolało, że nieba pani liznie, nie odrozniaja stawiania macicy od skurczy, takie to delikatne, wrazliwe, rodzic nie umieja…” Koleżanka obok powiedziała by mi dała spokój, bo wróciłam z porodówki, a ona w śmiech “jak się ktoś znajdzie na porodówce to już na patologię nie wraca”. Myślałam, że ją ugryzę, ale zdołałam powiedzieć “spadaj”. Rozwścieczyłam ją po prostu, ale wisiało mi to. Przybiegła inna pielęgniarka w asyście tej idiotki, coś tam gadały, ta idiotka darła się, ale ta normalna wzięła mnie na badanie. Rozwarcie 3cm, na porodówkę. Idiotka wyszła z gabinetu jak myszka. Szkoda, bo miałam ochotę krzesłem w nią rzucić. Położna była super i gdyby nie ona pewnie poród by nieźle się przedłużył, a córcia jeszcze więcej by wycierpiała…
          Poród to pestaka w porównaniu z patologią… Były skurcze, oddychałam, skakałam na piłce, weszłam pod prysznic, mąż u boku czuwał. Zaczęły sączyć się wody, połozna powiedziała, że zielone, więć szybko przebiła pęcherz płodowy, by dzidzia jak najkrócej w nich przebywała. szybko wszystko minęło, męczyły mnie tylko zanikające skurcze.
          Chlup, coś ciepłego na brzuszku…dziewczynka…łzy, wzruszenie, ale zabrali mi ją szybko…Dostała 8pkt bo zachłyśnięta wodami była.
          Potem karmienie…stres, bo niunia ssać nie potrafiła (dowiedziałam się o tym rano), a sama obwiniałam się, że nie potrafię nakarmić dziecka, koszmar. Ale to wszystko pestka. POranny obchód i wyrok:
          szybko na patologię noworodka, kroplówka, badania, zgoda na leczenie, czy chcę być z dzieckiem, jaką mam krew…zaraz zaraz, o co do diabła chodzi?? o kim oni mówią, co robią z moim dzieckiem?????
          Najpierw paraliż, chodzą lekarki,pytaja pytają pytają, cos tam odpowiadam, ale gdzie moje dziecko????
          Pani dziecko MA porażenie mózgowe, MA zakazenie macicy, MA białko we krwi, trzeba zrobić punkcję kręgosłupa, badania, badania….
          O CO CHODZI? Czego oni chcą od mego dziecka??????
          Nikt nie mówi nic prócz tego na co moja córka choruje, a ja nadal nie wiem DLACZEGO, cała ciąża super, czy to od tego, że kawę piłam? a może że na urodzinach łyknęłam szmpana? Nie, na pewno od tego, że łososia jadłam, a ponoc szkodzi.. A może od spacerów nad morzem? zaraz zaraz, bez czapki na słońcu siedziałam… zemdlałam, ocucili mnie.
          Wreszcie byłam w stanie zapytać DLACZEGO, odpowiedzieli, że to przez ta bakterię, i że było trzeba zgodzić się na leczenie…JAKĄ bakterię do cholery? No tą, która wyszła z posiewu i którą leczy się szpitalnie. Spokojnie wyjaśniłam, że NIKT mi nie mówił, że mam się kłaść, bo bym się zgodziła. Cisza…
          Poinformowano mnie, że ta bakteria zabija płód, jakimś cudem mała przezyła, ale obcowała z nią prawię 4 m-ce i nie wiadomo kiedy wody stały się zielone i czy mała zachłysnęła się w trakcie porodu, czy dużo wcześniej. Mimo tych niewiadomych, ja zaczęłam cokolwiek rozumieć.
          Mała była cała pokłuta igłami, tu kroplówka z tym, tu z tym…jak to mozliwe, że jest chora, że ma porażenie???
          Urodziła się duża -59cm i 3700kg, taka sliczna, taka idealna, rozbawiła położne po powitała świat z otwartmi oczkami, te czarne wielkie ślepiatka, takie ciekawe życia..
          A tu wyrok, nie ważne, leczyć leczyć…punkcja nie udała się, zgoda na drugą, ryczałam i podpisałam zgodę, tyle męczarni, całe ciałko skłute.
          Wyniki…
          żadnego porażenia, zakażenie macicy znikło, zostało napięcie mięśni, które rozćwiczyłyśmy na rehabilitacji.
          ŻADNEGO PORAŻENIA!!!!
          Nie poinformowano mnie, że podejrzewają dziecko o taką chorobę, mnie poinformowane, że dziecko JEST CHORE n a porażenie.
          Koszmar,koszmar, koszmar.
          Między czasie lekarka która prowadziła moją małą poszła na tygodniowy urlop i nikt nie chciał mi nic powiedzieć, bo lekarki nie ma…

          Zastanawiam się jak można być tak niekompetentnym, jak mozna tak rzucać słowami, chora-prawdopodobnie chora, przecież to cholerna różnica! Nikt słowa dobrego nie powiedział, że będzie dobrze, że dzieci z tego wychodzą, że to nie moja wina.
          No i biurokracja zabija człowieka. Można paść kiedy w skurczach siedzisz na izbie przyjęć a pielęgniarka drze się, że nie pamiętasz kiedy miałaś dokładnie pierwszą miesiączkę, ile trwała i kiedy druga była. Nie mozna takich pytań umieścić w karcie ciąży i na spokojnie przeanalizować terminy na wizycie u gina?
          Dlatego najważniejsze, do drążyć, pytać, obrzydzić swoja osobą wszystkich urzędników, wrzeszczeć, straszyć, szantażować. Inaczej będziemy popychadłami i z podpisem lekarki dostaniesz termin od zaraz, a bez podpisu okaże się, że termin za miesiąc, no, a z koertą pewnie byś została zapisana na wczoraj.
          Nie załamuj się, tylko walcz o swoje prawa, nie daj się zbyć “nie takie pilne”, skoro chwilę wcześniej było pilne. Olej kolejki, służbistów, nie chcą przyjąć, właź do gabinetu sama, niech stawiaja pieczątki, niech tłumaczą o co chodzi, czego możesz się spodziewać i czy ta plama nie okaże się rozmazanym tuszem z usg.
          Nie daj soba rządzić, bo dla nich jesteś pacjentką nr kolejny, a twój bobasek płodem. Mimo, że ludzie do ludzi przychodzą, w takich sytuacjach jesteś intruzem, który chce ponadplanowo najść lekarza, oby ten się nie przemęczył poświęcając ci 2 minuty w przerwie na kawę.
          Walcz, wrzesz, bys nie czuła się potem jak ja, taka głupia gąska, która nie nabrała podejrzeń, że coś nie tak, skoro furagin nie pomógł drugi i trzeci raz.

          Powodzenia zyczę i zdróweńka

          • Re: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

            rany….
            tak się cieszę ze wszystko się dobrze skończyło!
            pozdrawiam!

            Ola z Natalią- 2.06.2003

            • Re: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

              kochana, oby to była zwykła plamka z tuszu
              będzie dobrze!!!!
              pozdrawiam!

              Ola z Natalią- 2.06.2003

              • SWIETA PRAWDA

                Przykro mi, ze przez to przeszlas. Mojej mamie po porodzie (jak ja sie urodzilam), powiedzieli, ze ja nie zyje. Dopiero na 3 dobe moja mama mnie zobaczyla i oszalala, bo przeciez powiedzieli Jej ze dziecko – czyli JA- nie zyje. A urodzilam sie w smierci klinicznej, z bezwladem od pasa w gore. Lekarze nie dawali zadnych szans mi na przezycie i dlatego tak powiedzieli mojej mamie. Ja zyje mam 30 lat, urodzilam sliczne coreczke i mam sie dobrze. Jako bobasek przeszlam bardzo powazne leczenie i rehabilitacje. Paraliz po 3 latach sie cofnal zupelnie. Jestem normalna – sprawna. Po 18 latach spotkalam tego lekarza, (na praktyce w szpitalu na poloznictwie) ktory mojej mamie powiedzial, ze dziecko jest martwe. Wiesz co – poznal mnie, powiedzial, ze jestem strasznie podobna do jednej z Jego pacjentki lata temu. Poniewaz znalam ta historie, zaczelam mu opowiadac. Ze 18 pazdziernika 1974 w calej Gdyni zgaslo swiatlo, nawet generator w szpitalu miejskim nie zadzalal, a na porodowce lezala kobieta zwijajca sie w bolach porodowch. Rodzila przy swieczkach. Dziecko wazylo 4700 i powiedzieli tej kobiecie, ze dziecko nie przezylo porodu. Powiedzialam mu, ze ta kobieta jest moja Mama a tym dzieckiem JA. Poryczalam sie i to bardzo przy nim. A Jego zamurowalo. NIE WIERZYL!!!! Wiem, ze na ten temat napisal swoja prace doktorska (to On mi sie pochwalil). Po paru dniach przyszli moi rodzice do Niego. A On doskonale pamietal. Pamietal co zrobil. O czym rozmawiali nie wiem, nie chce wiedziec. Moja Mama byla leczona na psychiatri po tym zdarzeniu, ale szybko doszla do siebie. Nie zycze nikomu takiego przejscia.


                Bianca XII 03, Ania i Teri

                • Re: SWIETA PRAWDA

                  No wiesz co..jestem w szoku!

                  monika

                  • DZIEKUJE DZIEWCZYNY

                    Dzieki za wsparcie, powoli (bardzo powoli) dochodze do siebie, generalnie jestem w wojowniczym nastroju- niech sie od….. A od mojego Maluszka- ale to chyba bardziej tak, zeby dodac sobie animuszu:-).
                    Echo serca ma byc robione 1 wrzesnia, mam nadzieje, ze od razu dostapie zaszczytu dowiedzenia sie wszystkiego….bo cholera jasna przy polowkowym babka, ktora je robila, mowila (i to zaklinala sie) ze wszystko jest w porzadku, a pozniej gosc, ktory je opisywal, przyczepil sie jednak i grom na nas spadl niestety….dobra, juz nie bede rozwijac bo sie zaczynam denerrrrrrwowac:-)
                    Wielkie dzieki jeszcze raz Wam Wszystkim,

                    monika

                    • tak mi przykro dziewczyny

                      o rany, co za potworność, aż mnie głowa rozbolała, jak ja się obudziłam w 27 tc z pieczeniem okropnym przy sikaniu, to zadzwoniłam do mojego gina a za dwie godziny już leżałam na patologii, od razu zrobili posiew (e. coli) i zaraz bach wenflon i kroplówka i leki, w sumie na patologii lezałam 5 razy, położne były w większości kochane, pobyty wspominam dobrze, jak wakacje i jak czytam takie historie to naprawdę mi słabo się robi i bardzo przykro, w głowie mi się po prostu nie mieści że można człowieka tak traktować, że można takie “jasne” i powazne diagnozy tak po prostu stawaić, no po prostu szok i ręce opadają, grrrrr

                      na szczęście są jeszcze wspaniali ginowie (tak jak mój) i takich wam wszystkim życzę

                      pozdrowionka

                      Kasia i Dorianek 23.05.04

                      • Re: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

                        Moni -trzymaj się -na pewno wszystko będzie dobrze!!!!!!!!!!!!!!!!

                        Znasz odpowiedź na pytanie: PRZEZYLAM HORROR DZISIAJ

                        Dodaj komentarz

                        Angina u dwulatka

                        Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                        Czytaj dalej →

                        Mozarella w ciąży

                        Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                        Czytaj dalej →

                        Ile kosztuje żłobek?

                        Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                        Czytaj dalej →

                        Dziewczyny po cc – dreny

                        Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                        Czytaj dalej →

                        Meskie imie miedzynarodowe.

                        Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                        Czytaj dalej →

                        Wielotorbielowatość nerek

                        W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                        Czytaj dalej →

                        Ruchome kolano

                        Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                        Czytaj dalej →
                        Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                        Logo
                        Enable registration in settings - general