Którego specjalistę wybrać. Mam ostatnio sporo problemów, tzn. zawsze miałam, ale teraz chyba przestałam sobie z nimi radzić. Rano nie mam ochoty wstać z łóżka, brak mi energii i motywacji do czegokolwiek. I stad pomysł żeby się kogoś poradzić. Ale mam pewne obawy, czy taki specjalista który przyjmuje za darmo jest tak samo dobry jak prywatny? Czy ja się będę potrafiła otworzyć przed kimś zupełnie obcym i opowiedzieć o swoich problemach? Czy zostanę dobrze odebrana?
Ostatnio poczucie własnej wartości w skali 1-10 waha się między 1 a 2. Przerasta mnie życie i te wszystkie problemy finansowe, z dzieckiem, z pracą, z facetem. Mam dość wszystkiego. Przydałyby mi się może krótkie wakacje, na których nie byłam już kilka lat. Ale po pierwsze mnie nie stać a po drugie jak wezmę urlop, to praca na mnie czeka i się nawarstwia. Wiem, że jak wezmę tydzień wolnego to później będę zarywać noce żeby wyjść na prostą, bo i zaległości i bieżące. Dlatego urlopu w zeszłym roku wykorzystałam tylko 5 dni.
Co mi radzicie? Sama nie wiem… Jak mam opowiedzieć o swoich problemach OBCEJ OSOBIE? A co jeżeli zrobi na mnie złe pierwsze wrażenie? To przecież szybciej wyjdę z takiej wizyty niż weszłam.
A może powinnam sama spróbować się doprowadzić do porządku. Tylko jak to zrobić i od czego zacząć?
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: psycholog czy psychiatra?
a ja uważam, ze nie
zdecydować się poprosić o taką pomoc wymaga odwagi i madrości 🙂
możesz być dumna z siebie, że taka myśl do głowy Ci przyszła i, że szukasz pomocy!
Teraz takie 30 min. wydaje Ci się, że mało…
Idź, spróbuj… Potem zobaczysz czy starcza, czy potrzebujesz więcej.
No i tak jak mówisz, pewnie długa rozmowa z kimś bliskim też przydałaby się. Połączyłabym obie sprawy 🙂
A czy psychiatra czy psycholog… pewnie zależy spośród kogo u siebie możesz wybierać. Czy ograniczają Cię fundusze albo długie kolejki…
Z tego co dziewczyny napisały to zrozumiałam, że chyba warto do psychiatry. Wyjaśnić mu co i jak i on podpowie czy kontynuować u niego albo podpowie nazwisko psychologa.
Bo skoro nie mogę liczyć na wysłuchanie i zrozumienie od najbliższych to co mam zrobić?
No właśnie się nie da. Jak próbowałam rozmawiać to osoba stwierdziła, że nie tylko ja mam problemy. Zbagatelizowała moje problemy i zaczeła opowiadac o swoich, które mi wydają się śmieszne. Nie będę podawać przykładu, ale moim skromnym zdaniem kaliber nie ten… Wiem, że każdemu jego problemy wydają się największe, ale w tym przypadku to nawet nie ma co porównywać… W sobotę kolejna impreza, gdzie muszę się pojawić i z przyklejonym uśmiechem na ustach odpowiadać że jest super, bo tego oczekują, i innej odpowiedzi sobie nie wyobrażają.
Do poniedziałku się wstrzymam może coś mądrego przyjdzie mi do głowy, ale w poniedziałek mam zamiar zadzwonić i się umówić. Mam nadzieję, że wystarczy mi odwagi.
to moze spróbuj post napisać
taki dla siebie, bez publikacji w necie
wywal wszystko z siebie, nikt Ci przerywać nie będzie
ja wiem, że to nie to samo co rozmowa z kimś, zwłaszcza bliskim
ale może pomoże?
Próbuj jak nie z tym to z innym pogadać. A na imprezę musisz iść? Co się stanie jeśli nie pójdziesz? Skoro masz się tam męczyć to może lepiej zostać w domu? A z drugiej strony może wyjście do ludzi pomoże zapomnieć chociaż na chwilę o problemach?
nie “mam zamiar” tylko “zadzwonię!” 🙂 Powodzenia!
Kasia wg mnie sam psychiatra nie wystarczy. Psychiatra z psychoterapią. Niestety problemów duszy nie da się wyleczyć tylko pigułkami a czasami wizyty u psychiatrów na tym się kończą.
Potraktuj tę pierwszą wizytę jak wizytę u normalnego lekarza. Internisty albo ginekologa 😉 U gina musisz też jakiś tam opór zawsze pokonywać przed obnażeniem się prawda, ale wiesz, że tak trzeba i musisz to zrobić…U psychiatry czy psychologa też się obnażasz tylko duszą nie ciałem…
Jeśli masz opory przed mówieniem na pierwszej wizycie spisz swoją historię i daj lekarzowi do przeczytania. On będzie wiedział co robić dalej… Pamiętaj, że pomagasz tym przede wszystkim sobie.
Ja Ci mogę podać na dobry gabinet gdzie jest i psychiatra i psychoterapeuta (niestety płatny, ale może warto przynajmniej na początku skorzystać z poleconego miejsca)
Z psychologów polecam mgr Joannę Wiergiles
Kasia nieporadnością jest sobie nie pomóc. Nie zrobić nic by coś zmienić.
Z psychiatrami i psychologami jest tak, że psychiatra reaguje na objawy, leczy dolegliwość, dostajesz od niego tabletki, a potem idziesz po kolejne, jak się skończą (i nadal potrzebujesz). Psychiatra nie prowadzi terapii (chyba że ma też uprawnienia terapeuty – ale, jak pisałam, o takich ciężko na NFZ).
Psycholog szuka przyczyn, mechanizmów, wysłucha i pomaga ci spojrzeć na swoje problemy z innej strony. On ci nie poda rozwiązań, nie powie ci, co masz robić, pomoże ci tylko złapać dystans, pewne rzeczy sobie uświadomić i poszukać rozwiązania – ale ty musisz do niego dojść.
Dobry psychiatra, jeśli uzna, że potrzebujesz terapii, wyśle cię do psychologa. I odwrotnie – dobry psycholog, jeśli uzna, że terapia nie wystarczy, wyśle cię do psychiatry po tabletki. Więc czy wybierzesz jedną, czy drugą drogę, specjalista powinien cię dobrze ukierunkować dalej.
Pamiętaj tylko, że nikt NIE BĘDZIE CIĘ OCENIAŁ. To, że szukasz pomocy, to nie objaw słabości, a odwagi.
Z psychologami na NFZ nie jest łatwo. Niestety nie mam namiarów na nikogo konkretnego. Wiem, że jest coś takiego, jak stowarzyszenie psychologów katolickich – o ile to zgodne z twoim światopoglądem, i tam można trafić na bezpłatną terapię.
Może spróbuj zacząć od tych 30 min., dowiesz się, czy potrzebujesz jakiejś dłuższej terapii, taka osoba “pierwszego kontaktu” zawsze coś doradzi. To już duży krok do przodu.
Po kilku bezsennych nocach i wielu przemyśleniach i podliczeniach….
Doszłam do wniosku, że chyba rzeczywiście tak jak pisała arkek liczyłam na magiczną różdżkę. Teraz wiem, że ani psycholog ani psychiatra nie rozwiążą moich problemów.
Po przemyśleniu i podliczeniu wszystkich wydatków, doszłam do beznadziejnego wniosku, że sama dalej tego nie pociągnę. Już teraz pracuje często po 12 godzin na dobę, często także weekendy i święta (szczęściem jest, że pracuje w domu). Nie dam rady poszukać dodatkowej pracy. A z tej moje dochody są jakie są i muszę liczyć na to, że M. z którym mieszkam doniesie mi jeszcze trochę.
Śmieszne… ale teraz rzeczywiście pojmuje dlaczego niektóre kobiety mimo, że nieszczęśliwe dalej mieszkają ze swoimi mężami, partnerami… Bo życie takie jest. Cholernie ciężkie i pogmatwane. Utrzymanie domu to nie jest bułka z masłem. Szczególnie w okresie zimowym, kiedy właściwie całą swoją pensję powinnam wywalić na zapłacenie rachunku za gaz. A gdzie kredyt za dom i inne rachunki? Brakuje mi około 1000 zł miesięcznie, żebym mogła myśleć o samodzielności. Śmiesznie to brzmi… “samodzielności” mając 33 lata na karku. Jasne, zawsze może zmienić pracę, ale nie mam super wykształcenia, nie znam języków. Jestem na przegranej pozycji. Poza tym nie wyobrażam sobie dojeżdżać do Warszawy codziennie do pracy, bo to jest średnio dwie godziny w jedną stronę w godzinach szczytu. Nie było by mnie cały dzień w domu. W mojej okolicy dobre zarobki to 1200-1300 zł. A tyle to ja co miesiąc płacę raty za dom. W sumie dziecko coraz starsze, ale niestety dziecko z problemami na podłożu psychologicznym. Każda opinie psychologa potwierdza to samo… trzeba mu poświęcać bardzo dużo czasu. Mimo, że minęło już 4 lata od rozstania z moim mężem, dziecko nadal nie zaakceptowało tego faktu do końca.
To tyle moich przemyśleń. Mogę tylko walczyć o ten związek w którym trwam, choć nadzieje że będzie lepiej mam coraz mniejsze.
Szkoda, że nie mogę liczyć na żaden spadek, wygraną itp. Spłacić dom i mieć tylko na bieżące rachunki i potrzeby, jakie życie byłoby proste…
I przepraszam za smęcenie, ale chciałam napisać do jakich doszłam wniosków.
No tak, ale jak piszesz pracujesz 12 godzin dziennie, dodatkowo pracujesz w weekendy, nie masz chorobowego, nie masz urlopów, żadnych przywilejów pracowniczych. Jeśli znalazłabyś pracę na 8 godzin, to nawet po dwie godziny na dojazd (serio są tam aż takie korki?) dawałyby tyle samo czasu spędzanego “na pracy” a jednak więcej korzyści byś miała… moim zdaniem… Myślę, że warto spróbować coś zmienić, SAMO się nie zmieni, nikt też Ci nie da gotowej recepty na życie, a teraz – czytałam – masz dodatkową motywację do działania :).
Kasiu! Po tym, co napisałaś w innym wątku (o dwóch kreskach), poszłabym do lekarza. Nie wiesz do kogo? Może poradź się lekarza pierwszego kontaktu, albo… zadzwoń na jakąś infolinię.
Może jestem ostatnią osobą, która powinna Ci radzić, bo do nikogo nie poszłam, gdy tego potrzebowałam. Ale ja cierpiałam po stracie dziecka, a Ty dziecko masz pod sercem. I musisz wierzyć, że tym razem będzie dobrze. Zadbaj o siebie i o to maleństwo.
a tak sobie mysle czy to samopoczucie to nie są pierwsze objawy “hormonów”. no a sprawa urlopu – mozesz isc na zwolnienie, 100% płatne. okazja zeby odpoczac, przemysleć, pogadac z terapeutą…
Nie wiem czy to hormony czy nie, ale od wczoraj tylko myślę o tym co mogę zrobić żeby małemu lokatorowi było przyjemnie 🙂 Przyszły tatuś wniebowzięty, więc chociaż podtrzymuje mnie na duchu.
Niestety o 100% zwolnieniu mogę zapomnieć. Ja zarabiam na umowę najniższą krajową, resztę dostaję na umowę zlecenie. Wiec nic z tego, bo dostanę tylko podstawę. To jest też problem jeżeli rzeczywiście uda się donosić ciąże to na macierzyńskim dostanę tylko gołą pensję 🙁 Ale tym się będę martwić za kilka miesięcy. Oby…
Pewna jesteś? Moja podstawa jest niższa niż najniższa krajowa i bym się załamała, gdybym z nią została. Na na L4 czy macierzyńskim dostawałam zawsze średnią z iluś tam miesięcy na podstawie całości zarobków, jakie uzyskuję u mojego pracodawcy.
Lekarz a potem poszukać klinicznego psychologa. Przy poradni masz od razu obu w pakiecie;)
tu rozumiem. mi szefowa placiła 30%…. “inaczej”. i jeszcze mi po 2 latach wypomniała ze poszłam w 8 mies na zwolnienie bo 100% płatne. krew mnie wtedy zalała i jej wygarnełam jakie 100% jak dostawałam 70% pensji…. No ale wtedy mogłam sobie na to pozwolic i byłam na zwolnieniu tylko 2 mies…
Sprawdź czy rzeczywiście tak jest…
Jakieś 2 lata temu zmieniły się przepisy – ja np. dostałam wtedy wyrównanie za poprzedni macierzyński (ileś tam miesięcy wstecz się doliczało), bo nie wliczyli mi do średniej nagród a powinni zgodnie z nowymi przepisami…
Na razie nie jest to bardzo pilne, bo pracuje w domu. Ale jak będe wiedziała, że jest wszystko ok (czyli pewnie jaki minie pierwszy trymestr) to pojadę do firmy i pogadam z kadrową.
Kasiu ja 2,5 roku temu też zastanawiałam się jak opowiedzieć o swoich problemach obcej osobie, otóż ta obca osoba Cię wysłucha, będzie obiektywna,nie powie Ci ze wyolbrzymiasz, w żaden sposób Cię nie będzie oceniać i pomoże Ci rozwiązać Twoje problemy i rozterki, jezeli psycholog którego spotkasz nie przypadnie Ci do gustu poszukaj następnego bo warto. Ja jestem po rocznej terapii która dała wspaniałe efekty, teraz trochę mi się znowu w życiu pomieszało,mam nawrót depresji i wróciłam na terapię. Radze najpierw wizytę u psychologa a on już będzie wiedział czy powinnaś iść do psychiatry i napewno jakiegoś poleci.
Pozdrawiam Cię bardzo mocno, trzymam kciuki i jakbyś potrzebowała wsparcia lub informacji wal jak w dym
Znasz odpowiedź na pytanie: psycholog czy psychiatra?