Dziewczyny… Byłam wczoraj z klasą w kinie (szły z nami też 2 inne klasy). Cała banda zachowywała się delikatnie mówiąc nieodpowiednio. Z tej okazji chcemy zorganizować jutro spotkanie z dyrekcją i przekazać co było złe i jak należało się zachować. Moje pytanie brzmi: Czy możemy wywołać na środek tych uczniów, którzy zasłużyli na burę czy (tak jak słyszałam) jest jakaś ustawa, która nam tego zakazuje? Ew. gdzie takiej szukac? Pomocy!
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Pytanie do nauczycielek
swiki – Podpisuję się obiema rękami 🙂
Dodam jeszcze od siebie, że ja np. jak niektórzy nic nie robią całe zajęcia, (bo tacy niestety są), to zapowiadam, że osoba, która nie będzie miała w zeszycie tego, co mieć powinna, nie wyjdzie na przerwę. Na początku każda trudniejsza klasa próbuje mnie. Nie piszą, licząc, że się złamię i ich wypuszczę. Myślą tak tylko do pierwszego dzwonka 😉 Na przerwę wypuszczam tylko tych, którzy mają zapisane to, co powinni. Reszta zostaje w klasie i uzupełnia.
Miałam jednego twardziela, który wszystko miał gdzieś i podczas przerwy demonstracyjnie siedział i nic nie uzupełniał. Przesiedział przerwę i………. zostawiłam na kolejną godzinę lekcyjną. Zrobił tak……… raz. Teraz już wie, że nie warto. Wie on, wiedzą i inni 😉
Łatwo jest krytykować nauczyciela gdy się nim teraz nie jest (nie, że się nim nie było, ale nie jest obecnie, bo dzisiejsze czasu są zdecydowanie inne niż np. 15 lat temu), łatwo gdy się nigdy nie miało naprawdę trudnej klasy. Teoretycznie wszystko wydaje się takie łatwe, w rzeczywistości już takie nie jest. Jeśli uczniowi na ocenach zależy, to można z nim osiągnąć wiele, ale jeśli uczeń chodzi do szkoły dla samego chodzenia, to w większości przypadków, jeśli nauczycielowi nie uda się zmienić nastawienia dziecka, nauczyciel jest na z góry przegranej pozycji, bo nie ma już żadnego narzędzia pracy 🙁
No niestety wlasnie – nie jest latwo- to wiele wysilku, wiele pracy, wiele prob i bledow (takze bledow oj tak) zwlaszcza wlasnie gdy klasa ciezka jest – mi sie udalo i uwazam to za moj wielki sukces, zwlaszcza ze bylo to na poczatku mojej pracy, ale nie jest powiedziane, mlodziez w roku na rok coraz gorsza i moge w koncu trafic na kogos takiego (np jak ja bylam – uwazam ze tacy uczniowie najgorsi sa – pyskaci a do tego cholernie zdolni – bo jak tu znalesc na takiego ucznia metode – oceny nic nie daja i pytania bo ciezko takiego gagadka zlapac na nieprzygotowaniu 😉 (ale sobie komplementuje a co tam haha) i tego sie boje najbardziej) z kim nie dam sobie rady – ale bede probowac i wlasnie latwo krytykowac, jezeli nigdy nie musialo sie stanac po tej stronie.
Ja zabralam kiedys mojego meza na wycieczke szkolna – do tego momentu uwazal ze czasem przesadzam jak mu opowiadam co sie dzieje i ze wcale nie trzeba miec tyle cierpliwosci i wogole to latwa praca – po okolo 20 minutach szeptal mi ze zaraz jednego i drugiego wezmie i rozszarpie i ze jest w szoku jak we mnie moze byc wlasnie tyle cierpliwosci (normalnie jak same pewnie zauwazylyscie raczej nei naleze do osob ktore postrafia zamknac buzie a jednak w szkole jestem zupelnei inna osoba hehe) (a wiem – wracalismy z takiej krotkiego spaceru blisko szkoly – mialy byc potem kielbaski itd i stalismy chyba z 20 minut i ja cierpliwie czekalam – nie krzyczalam ani niec – mieli ustawic sie dwojkami i miala byc cisza – raz na jakis czas tylko powtorzylam na spokojnie ze nic im nie zostanie – trwalo to dosc dlugo, ale w koncu sami doszli do wniosku ze ich zachowanie nie ma sensu – cala droge do szkoly to az mi glupio bylo, bo nikt slowem sie nie odezwal (doslownie) bo bali sie ze zawrocimy… )
A i mialam jeszcze jeden incydent z ciekawym delikwentem – niesamowicie przystojny chlopaszek – oczywiscie wszystkie dziewczynki zakochane (to gimnazjum wtedy bylo a ja tylko na praktyce bylam) i pojechalismy na wycieczke integracyjna – na jakiejs tamie rzucil torebke z hamburgera – wkurzylam sie i kazalam mu to podniesc a on oczywiscie olewka (no jakze popis przed cala szkola ) no i wtedy zrobilam mu totalna siare – nie pamietam juz co powiedzialam – ale zrobil sie tak czerwony, cala szkola zaczela lac z niego a on – wrocil jakies 300 metrow po papierek i wyrzucil go grzecznie do kosza…. (a wtedy tez byl z nami moj malz i hehe juz wtedy chcial rozszarpac takiego jednego ucznia, ktory stal sie potem moim pupulkiem a ja jego ulubiona Pania – pomimo tego ze na poczatku ostro bylo ;))
Ok rozpisalam sie jak zawsze – i wlasnie to jest to, ze nauczyciel nie ma juz teraz zbyt wielu narzedzi pracy (nawet te co podala hm Ululaki chyba – sa niezgodne do konca z przepisami) i jak tu wlansie cokowliek osiagnac – ale ja i tak uwazam ze to w bardzo duzej mierze wina rodzicow – niestety to w domu dzieci uczone sa braku szacunku do nauczycieli, bo slysza teksty – ten belfer glupi znow tyle zadal, czy on nie wiem ze to dzieck oma tyle pozadawane itd albo ten.. uwzial sie na naszego synka a on taki kochany aniolek przeciez no i potem ida do szkoly i postepuja jak postepuja…. I wzywasz rodzica a on ma pretensje, ze wogole zawraca mu sie glowe jakimis *ami itd itd itd… No i to rodzice wymagaja coraz wiecej a sami daja coraz mniej od siebie.
A nie słyszałaś o tak zwanej indywidualizacji ucznia?
Daję łatwe zadania na 2, dziecko ma wybór albo na dwa, z którymi zadaniami sobie poradzi albo na 5, których nie zrobi.
Wybiera zazwyczaj pierwszą opcję.
A druga rzecz, jeśli nawet byłyby przepisy, najważniejsze aby dziecko nauczyć na miarę jego możliwości i nie dołować dziecka.
Oczywiście, że mogę go piłować, dawać zwykłe zadaniach, ale co po 16 jedynkach.
Przykład:
Wolę jak będzie umiał obliczać pierwiasti z prostych liczb, niż kawałek nic.
Dla mnei to oczywiste.
A widzisz, bo myślisz schematami.
Ten uczeń był specyficzny, niejedna nauczycielka robiła jak ty i nie radziłą sobie.
Potem był złośliwy, żadne metedy nie działaly.
Wyrzuciłabyś kanapkę, on pewnie by ją wyjął.
Jadł papier, wkładał folię do buzi, wyjadał odczynniki chemiczne(na różnych lekcjach, nie pisze tylko o swoich).
Później zaczął brać leki, trochę ograniczyło jego zachowania.
Jeszcze raz napiszę najważniejszą rzecz: nie ma gotowego przepisu na ucznia, żadna metoda nie działą na każdego ucznia.
I ja znow nie krzycze- naprawde rzadko mi sie to zdaza – przez te kilka lat
To czy mozesz po Twoim kierunku uczyc m-tyki zalezy chyba ile tej m-tyki mialas na studiach.
Ja na studiach “przerobilam” wszystkie rodzaje chemii ( org, nieorg, analityczna, insrument.,… ) w postaci wykladów, cwiczen, laborek, projektow i w suplemencie mam napisane ze moge uczyc (ale nie ma czego;))w szkole pods., gimnazj.,ponadgimn, i w szkolnictwie wyzszym.
Takze spojrz na swoj suplement.
Przykro mi ze to napisze, ale wlasnie taka postawa rodzicow, ktorzy to boja sie ze ich dziecko cierpi bo n-l jest konkretny, ma swoje zasady i “rzadzi” na lekcji jest żrodlem najwiekszych problemow.
No bo coz za sile przebicia ma n-l, ktory w domu okreslany jest jako ten zły bo tak duzo wymaga, bo nie jest ulegly, bo wie czego chce!
Rodzicie zastanowcie sie zanim bedziecie wspolnie z dzieckiem oceniac n-la!
W moim suplemencie nie ma nic o nauczaniu. Nie kończyłam specjalności nauczycielskiej (nie było w ogóle takiej).
To przygotowanie pedagogiczne było identyczne dla wszystkich wydziałów i organizowane przez inną jednostkę niż mój wydział. Na dyplomie z tego przygotowania pedagogicznego jest wypisane ile godzin jakich przedmiotów typu psychologia, pedagogika się uczyłam, ile praktyki w szkole odbyłam i napisane jest tam chyba, że mnie to upoważnia do nauczania wybranych przedmiotów. Z tego co dyrektorka tego kursu mówiła, to na pewno mogę uczyć w technikum budowlanym przedmiotów zawodowych, a jeśli chodzi o matematykę, to decyzja należy do dyrektora szkoły – on podobno spojrzy w dyplom i na tej podstawie uzna, czy moja wiedza jest wystarczająca. Nie wiem czy ma to znaczenie, ze przez 2 lata dodatkowo studiowałam matematykę (ale jej nie skończyłam).
Ja rozumiem że do nauczania na wyższej uczelni to może nie mam kwalifikacji, ale kurcze na podstawówkę, gimnazjum czy liceum to wydaje mi się że bez problemu 🙂 W końcu na studiach matematycznych nie rozwiązuje się zadanek szkolnych (przynajmniej u mnie nie było czegoś takiego, tylko matematyka wyższa była).
Ale spotkałam się też z takim podejściem jak pisze Swiki – że muszę studia podyplomowe z matematyki dorobić.
to chyba zalezy od tego ile matematyki miałaś na twoich ukonczonych studiach – ta jakoś tam sie liczy i robi….. nie wiem jak to się nazywa
wiem np. że małża szef uczy matmy po odlewnictwie
Wydaje mi sie, ze moglabys uczyc m-tyki, ale gdy np. szkola nie moze znalezc n-la m-tyki z pelnymi kwalifikacjami.
A chcac byc bezproblemowo zatrudniona musialabys chyba te podyplomoke z m-tyki zrobic.
Wiecie – mój tata uczył w przedmiotów zawodowych w technikum energetycznym, a skończył wydział mechaniczny. Uczył np. przedmiotu Termodynamika, a na studiach takiego przedmiotu nawet nie miał. No ale może to inne czasy były.
Tak mi się też wydawało. Dziękuję. A że nauczycielów jest na pęczki i kopy to pozostanę przy pracy w obecnym zawodzie wyuczonym.
Jedynie w tym gimnazjum w którym uczyłam, nie mogli znaleźć nauczyciela i dlatego tam uczyłam.
Zresztą z tego co pamiętam, to mnie w liceum uczył informatyki student (było głównym nauczycielem i jedynym, nie praktykantem czy coś). Więc chyba da się.
Kiedyś były inne wymagania niż teraz. Od kilku lat jest tak, że aby pracować w szkole trzeba mieć po pierwsze przygotowanie pedagogiczne, a po drugie w zależności od poziomu na jakim ma się pracować jeszcze nawet i mgr’a z danego przedmiotu. Tak jest zdaje się teoretycznie. W praktyce jednak bywa różnie. W mniejszych miejscowościach, gdzie jest problem z kadrą nauczycielską, dyrektorzy nie trzymają się tak bardzo litery prawa.
A czy mogłabyś doprecyzować – od kilku lat to znaczy od ilu?
Czy są jakieś wytyczne (i gdzie ich szukać) jakie dokładnie są wymagania wobec kwalifikacji nauczyciela do nauczania danego przedmiotu w danym typie szkoły?
To gimnazjum, o którym piszę, było faktycznie na wsi, ale mnie student uczył w liceum w Warszawie (społecznym – może to też ma znaczenie).
Tak się dopytuje, bo nie wiem czy skupić się na szukaniu pracy w technikum budowlanym (do tego mam na pewno kwalifikacje i wykształcenie odpowiednie) czy próbować np. z matematyką w szkołach podstawowych w podwarszawskich miejscowościach?
Poszukaj w necie, np. tutaj: . Wpisz sobie w wyszukiwarkę “kwalifikacje nauczycieli” i Ci powyskakują strony.
Przepisy zmieniły się w 2009 roku.
Dziękuję. Właśnie wtedy jak wchodziły te rozporządzenia kończyłam i studia i to przygotowanie pedagogiczne :/
EDIT: Przeczytałam te rozporządzenia i tak:
– mogę uczyć w technikum budowlanym przedmiotów zawodowych
– mogę w tym technikum pracować w internacie
– nie mogę uczyć matematyki w jakimkolwiek typie szkoły (chyba ze dorobię rok studiów i zrobię licencjata z matematyki lub studia podyplomowe)
– jeśli dobrze odczytałam informację o cerftyfikatach, to mogę uczyć niemieckiego w szkole 🙂
To ja taka sama oszukana jak Ty. Zrobiłam blok pedagogiczny, praktyki, na ostatnim roku studiów uczyłam w podstawówce i w liceum. A teraz uczę dorosłe dzieci na uczelni i muszę powiedzieć, że to daje spory komfort, bo zasadniczo to ich broszka czy się uczą, chodzą na zajęcia itp.
Czasem się trafi jakiś trudniejszy egzemplarz i trzeba poćwiczyć asertywność, żeby za siedemnastym razem za ładne oczy nie zaliczyć, ale ogólnie jest cudnie :).
Meva, nie wiem jak u Ciebie, ale nauczyciele wymagający, mający zasady są cenieni przez rodziców i nawet dzieci.
Myślę, że każdy rodzic łącznie z Alą, byłby zachwycony takim nauczycielem.
Ależ są też inne cechy nauczyciela, które powodują, że nauczyciel ma autorytet lub też nie.
Sprawiedliwość, brak zawziętości, uczciwość, pasja no i bycie wymagającym też..
Ja nie mam większych problemów z dyscypliną, nigdy nikt mnie nie obraził, wymagam od nich, ale też słucham ich sugestii, nigdy w życiu na żadnego z nich się nie uwzięłam.
Inn nauczyciele mają problem z kompletem uczniów na kółka, wyrównawcze z kilku klas, ja z jednej klasy mam bez problemu. Przychodzą chętnie, lekcje w 100% odrabiają.
Nie piszę tego by się chwalić, znam też swoje gorsze strony, ale po to że można być wymagającym, stawiającym cele, a nie dyscyplinować ucznia za zachowanie jedynkami czy wyrzucać jedzenie do kosza.
Przecież można to jedzenie odłożyc na bok, czy do plecaka.
(Przypomniałam sobie, pozwoliłam dojeść loda a nie kanapkę:), mnie nie ubyło, lekcji ani sekunda nie przepadła, a inni uczniowie nie powielili zachowania)
W tamtym roku 5 osób nie zdało, również z mojego przedmiotu, bo nic nie robiło, ale miało zdolności.
Myślałam o pracy na uczelni ze studentami. Niesamowity komfort – nie trzeba obecności pilnować czy zachowania – przecież nikt na siłę nie zmusza do studiowania, jak się nie podoba, to wiadomo skąd się papiery zabiera…
Kas – jeśli mogę spytać, to jaki kierunek skończyłaś i czego w szkole uczyłaś?
Tak mi się przypomniało. Wynajmowałam kiedyś mieszkanie z młodą nauczycielką historii. Szkoła kiepska, uczniowie słabi, nie wiem jakim cudem część z nich podstawówkę skończyła. Koleżanka ciągnęła “za uszy” jak się dało i przepychała z klasy do klasy, ale jeśli o niektórych chodzi, to nie mogła żadnych podstaw znaleźć by ich przepchnąć. Bała się strasznie, ze zniszczy komuś życie przez to, że go nie przepuści, więc pytała koleżanek – nauczycielek czy ten uczeń również u nich nie zda. I matematyczka i biologiczka powiedziały jej (przez telefon się we 3 namawiały), że jedynki temu uczniowi postawią (z tego co wiem, to uczeń ze wszystkich przedmiotów powinien nie zdać, ale inni nauczyciele właśnie puścili go żeby mu życia nie niszczyć). A jak się okazało, że 3 osoby go oblały, to inni nauczyciele też zmienili swoje oceny i chłopak nie zdał z większości przedmiotów.
Slyszalam, to ja tez tak robie ze daje zadania na 2,3,4 i 5 ale nie daje nikomu innych zadan – wszyscy maja takie same i np wystarczy by zrobil 2 pierwsze zadania na sprawdzianie ktore zazwyczaj sa naprawde bardzo proste by mial juz 2 itd.
I nie mysle schematami – sama napisalam, ze byc moze kiedys trafie na ucznia, klase z ktora bede miala problem i nei bede potrafila sobie poradzic i moje metody ktore do tej pory stosowalam nie sprawdza sie – wtedy poprubuje czegos innego.
I moi uczniowie po poznaniu mnie wiedza jedno – warto zyc ze mna w zgodzie i nie zadzierac i zazwyczaj wlasnie tego nie robia, bo jak oni sa wobec mnie fer to ja wobec nich tez taka jestem i dogadujemy sie rewelacyjnie 😉 Wtedy naprawde nie potrzebuje nic by ich uspokoic uciszyc itd poprostu prosze o cisze i cisza sie robi – bo oni szanuja mnie a ja sznuje ich i pokazuje im to.
Dokladnie.
Dokladnie – a polecam studia podyplomowe z grantow – z efs – nie wiem jak teraz ale jak ja uczylam to byly co roku – nie placisz ani zlotowki a trwaja dokladnie rok i powiedzmy sobei szczerze – skonczenie ich to pryszczyk – tylko trzeba byc (oczywiscie tez nie zawsze;))
Tak, to byly inne czasy, jeszcze jak konczylam studia to wystarczyla odpowiednia ilosc godzin z danego przedmiotu by moc go uczyc a teraz trzeba wlasnie miec kurs lub podyplomowke do kazdego przedmiotu osobno.
Napewno informacje znajdzie sie na stronie kuratorium i na google jak sie wpisze.
Ciesze sie ze nie jestes rodzicem moich uczniow. Uwierz pomimo moich moze specyficznych metod (moze dla niektorych dosc kontrowersyjnych) nigdy zaden rodzic po rozmowie ze mna nie mial pretensji. Mysle ze i Ty gdybys potem zauwazyla jak wygladaja lekcje na innych przedmiotach (moja szkola jest w dzielnicy gdzie jest ogromna patologia i ciezkie dzieci a rodzice jeszcze bardziej problemowi niestety) a jak wyglada na matematyce stwierdzilabys ze to co robie jest sluszne. Nasze dzieci sa naprawde wrecz niebezpieczne, jezeli nie wpoi im sie zasad na samym poczatku. (wspinaja sie w 4 metrowej klasie po rurach, wyrywaja drzwi…dlugo by pisac)
Powiem Ci tyle – mialam ucznia ze stwierdzonym adhd nadpobudliwoscia, na lekach – bylam wychowawca tej klasy od klasy 4 – uczen do 3 klasy podstawowki rozbieral sie na lekcjach, wykonywal ruchy ktore przypominaly onanizowanie,bil plul, nie bylo mowy by usiedzial w lawce, rzucal takze w nauczycieli itd – nie ciekawie – rozmawialam z rodzicami wiele razy – mielismy bardzo dobry kontakt – efekt pod koniec klasy 4 (czyli rok mojej pracy i rodzicow) uczen zmienil sie strasznie, mialam rozne metody – rozmawialam z nim, angazowalam we wszystkie mozliwe prace by mogl sie wykazac, pokazywalam mu ze jest zdolny, jak sie postara wiele moze osiagnac i musi to wykorzystac w tym kierunku (wygral konkurs recytatorki, okazalo sie ze jest bardzo uzdolniony muzycznie ale nigdy nikt go nei kierowal, nie szukal jego pasji) prosilam by zmienil swoje zachowanie, ze naprawde w niego wierze i najwazniejsze – pomimo ze wiedzialam ze jest tak ciezki wyraznie zawsze mu powtarzalam ze ja nie ustwailam go do szufladki ze jest zly i musi nam pokazac wszystkim ze taki nei jest (bardzo go to bolalo ze odrazu zawsze byl skreslany przez nauczycieli) i to powodowalo ze walczyl dla mnie, dla siebie – docenil to ze ja go nie skreslilam – ale takze czasem podnioslam glos, czasem zrzucilam jego rzeczy z lawki (mialam przyzwolenie rodzicow) wyrzucalam kanapki ktore lezaly porozwalane po calej lawce na lekcji, zabieralam picie (wczesniej mogl pic na lekcjach bo podobno sie dusil jak nie pil, jak mu zabronilam o dziwo okazalo sie ze jednak sie nie dusi – madry chlopak z niego byl i wykorzystywal swoja “chorobe”) nigdy nei potrafil usiedziec w lawce ani chwili, pod koniec pierwszego semestru siedzial cala lekcje i nie bylo mowy by chodzil po klasie. WIdzial jak bardzo mi zalezy, by sie zmienil, zreszta przez niego cala klasa byla bardzo ciezka, bo udzielalo im sie, zawsze porownywali ze ta klasa jest duzo gorsza pod wzgeledem zachowania do klasy rownorzednej – pod koniec klasy 4 okazalo sie ze moja klasa stala sie bardzo zdyscyplinowana, nie robi wiekszych problemow i zaczeli ja wszyscy chwalic – nagle okazalo sie ze jednak sa lepsi od tamtej drugiej klasy – i z zachowania i z nauki (przez trzy lata bylo zupelnie inaczej) i odnieslismy razem wielki sukces – ja, dzieci i rodzice.
Wiec mysle, ze wbrew temu co moze sobie sadzisz nieskromnie powiem, ze jestem dobrym nauczycielem, dobrym pedagogiem – owszem popelniam bledy, ale to rzecz ludzka i potrafie sie do nich przyznac nawet przed uczniami i przeprosic. I angazuje sie w moja prace cala soba – juz pisalam na innym watku, ze nie jestem tylko nauczycielem matematyki, dla moich dzieci staram sie stworzyc w szkole miejsce, do ktorego ida z checia, gdzie moga wyrwac sie od tej patologii ktora maja w domu, zostaje sama bez niczyich nakazow po lekcjach by np ubrac choinke, poukladac rzeczy, poprzesadzac kwiaty (to nie ja chce to oni chca, by tylko do domu nie isc…) jestem dla nich kims do kogo moga przyjsc ze swoimi problemami….
ale nikt nie dyscyplinuej uczniow za zachowanie jedynkami…. hm… chyba sie gdzies pogubilysmy i nie zrozumialy. I owszem – mozna odlozyc kanapke do plecaka- ale niech zrobi to uczen, a nie ja za niego. I jest czasem tak ze uczen nie zdazy zjesc na przerwie i po moim wejsciu pyta sie czy moze dokonczyc – w takim przypadku dlaczego by nie. To nie jest tak ze ja pokazuje ja tu rzadze i koniec – jezeli ktos kuluralnie sie zachowuje to tez ide na pewne ustepstwa. Ale gdy ja mowie, ze ma to schowac a on mnie olewa zupelnie badz robi swoje czy wrecz jeszcze jest chamski przy tym, to wtedy sory winetu….
No i zgodze sie z Toba i nie zamecilas – dokladnie o to mi tez chodzi 😉
Dzięki za namiar – lecę szukać tej podyplomówki. Rok temu rozstałam się z uczelnią i już mnie korci, żeby czegoś pouczyć się 🙂
Heh, rozumiem, że kryteria są po to, żeby wykwalifikowane osoby nauczały, ale – mogę uczyć niemieckiego, a nie podjęłabym się tego, bo nie mam przekonania, że potrafię go tak dobrze nauczyć jak matmy 🙂 Za to widzę siebie w technikum budowlanym i czatuję na wakat. Polubiłam tych chłopaków podczas praktyk, tyle że budowlanek mało, przedmiotów zawodowych uczą nauczyciele hmm tacy którzy są tam od zawsze.
Hehe no to tak jak ja – moge uczyc chemi a szczerze – moja wiedza z chemi jest tyci tyci i wlasnie najsmieszniejsze jest to ze ludzie ktorzy tej chemi mieli naprawde duzo na studiach ale nie konczyli typowo chemi uczyc jej nie moga a maja napewno duzo wieksze pojecie o tym niz ja, a ja moge – troche to pomylone jest…
To samo np informatyki – ze mna na podyplomowce byly osoby, ktore na poczatku ale najgorsze ze nawet na koncu studiow potrafili “zalaczyc komputer” i tacy nauczyciele beda uczyc nasze dzieci (ucza) i tak jest wlasnie takze z innymi przedmiotami…. Masakra
DOKLADNIE TAK!
Zawód nauczyciela, to jak mało który zawód z misją IMHO- i dużą odpowiedzialnością. MADRYCH, nie agresywnych i zakompleksionych nauczycielli to ja na rekach!!!! i hołdy im za to!
Bo nie wiem do czego ma prowadzić eskalacja agresji- jak Ty tak- to ja tobie pałę! ( gdy ocena jest sposobem na “ukaranie” ucznia a nie merytoryczną oceną umiejętności itd.)
TAKICH ludzi się boję!
Znasz odpowiedź na pytanie: Pytanie do nauczycielek