Wyobraźmy sobie sytuacje następującą:
w grupie waszego dziecka jest zwyczaj,
że rodzice organizują dzieciakom urodziny w salach zabaw.
Nie wszyscy, bo nie każdego stać, nie zawsze jest kasa, itd.
Ale zawsze zaprasza się wszystkie dzieci.
Zwyczajowo też umieszcza się zaproszenia dla dzieciaków
w szafeczkach w szatni.
Dzieciaki je znajdują, pokazują sobie, cieszą się, że będzie imprezka 😉
I pewnego dnia w szafeczkach pojawiają się zaproszenia na urodziny jednego z dzieci.
Ale tylko w niektórych szafeczkach.
Podejrzewam, ze tylko w szafkach tych dzieci, które organizowały urodziny,
bo innego klucza doboru wymyślić nie umiem. no ale to spekulacja jedynie.
Skutek – rozpacz, łzy i niedowierzanie grupki dzieci niezaproszonych,
zaskoczenie i zażenowanie rodziców, który nie potrafią wytaśnić dzieciom,
dlaczego właśnie one nie dostały zaproszenia.
Co byście zrobiły w sytuacji rodzica dziecka zaproszonego
i co w sytuacji rodzica dziecka niezaproszonego?
Będę wdzięczna za odpowiedzi, również obszerne 😉
Strona 10 odpowiedzi na pytanie: rafy towarzyskie przedszkolaków ;)
no nie moge sie nie zgodzic 🙂
u nas sytuacja jest jak opisalam taka, ze mieszkamy daleko od p-la i kolezanki z p-la to co innego, a kolezanki z sąsiedztwa, z ktorymi Emilka bawi sie na codzien i zaprasza na urodziny co innego.
coz, wszystkim sie nie dogodzi
ale wierze w Ciebie
JA też i nawet trzymam
A ja jako, ze problem pewnie dopiero przed nami sobie poczytam… No i wyciągnę wnioski
O mamo… co za odpowiedzialność
😉
zaproszonego – idzie
niezaproszonego – nie idzie
wiesz ja nie robilabym z tego jakiegos wielkiego problemu
w ub roku Agnieszka zostala zaproszona na urodziny do kolezanki – bylo fajnie, byly zaproszone jej kolezanki – te z ktorymi zazwyczaj sie bawi
stwierdzilam ze to super pomysl na urodziny wiec i jej urodziny zrobilam /w tej samej zreszta/ bawialni, zaprosilismy jej najlepsze kolezaki z przedzkola /grupa dziewczynek w sumie pokryla sie z ta na ktora zaproszona byla corcia + 3 dzieci z osiedla/
zaproszenia corcia zaniosla kolezankom do przedszkola i tam im dala /potem okazalo sie ze jedna zgubila i nie wiedziala co ma powiedziec mamie – dobrze ze pare bylo w zapasie:)/
Agniesia nie mowila mi nic ze ktoras z dziewczynek niezaproszononych plakala czy bylo jej przykro, moze byla taka sytuacja /ale nic o tym nie wiem???/, ale mysle ze w przedszkolu juz sa takie grupy, kto z kim sie bawi /przewaznie/ wiec dzieci rozumieja /moze sa bardziej dorosle niz my-rodzice myslimy/ te sytuacje Ja z checia zaprosilabym cala grupe, no ale jakie byly by to koszty /dla mnie raczej taka sytuacja odpada/
MOja corcia nigdy nie przezywala faktu ze nie zostala zaproszona, moze nie bylo takiej sytaucji /pewnie tak bo inaczej powiedzialaby/ ale gdyby tak sie stalo to mysle ze spokojnie wytlumaczylabym jej wszystko i wiem ze ona to rozumie
Mysle ze dzieci powinny /oczywiscie pomalu i z wyczuciem/ byc wprowadzane do takeigo realnego zycia, zycia w ktorym sa tez chwile smutne, zycia ktore nie jest sprawiedliwe – nie to ze od razu dziecko dolowac i nastawiac pesymicztycznie do zycia – ale tez nie mozna wiecznie oszukiwac i twierdzic ze wszystko jest takie naj i och i ach
to sa takie takie trudne chwile – zal, zmutek, poczucie niesprawiedliwosci i jesli jestemy na tyle silni i na ile mozemy to starajmy sie powiedziec dziecku ze tak, tak jest /niestety/
oczywiscie najlepiej pocieszyc, dac jakies rozwiazanie problemu – no nie wiem, to raczej juz indywidualna sprawa, bo dzieci i reaguja inaczej i inne maja wymagania, ja pewnie napewno cos bym obiecala, jakis wypad na basen itp – tak zeby ten stres byl w jakis sposob rozladowany
A im wczesniej dziecko poradzi sobie z takimi czy podobnymi sytuacjami /stresem/ tym lepiej dla niego.
tak mysle:)
Byłam pare razy w sytuacji osoby rozmawiajacej o problemach z wychowawczynia dziecka i nie odczulam, zeby ktos stal i sluchal. W sumie czulam sie jesli o to chodzi – w porzadku (troche mniej w porzadku bylo to, co slyszalam od pani; tu rzeczywiscie mam negatywne odczucia – bo powiedziala za duzo – nie przy kims obcym, tylko przy moim dziecku).
anet nic dodać nic ująć
zgadzam się ze wszystkim co napisałaś
telefonow z aktualnej grupy nie mam
od wrzesnie grupa jest w znacznej mierze nowa
co do widywania rodzicow – Mateusz jest zawozony do przedszkola jako jedno z pierwszych dzieci
odbierany jako jedno z ostatnich (zawsze mnie to dziwi, ze o 15 jest ok. 5 – 8 dzieci tylko)
bardzo rzadko widuje innych rodzicow; czesto poza tym to nie ja odbieram/zaprowadzam dziecko
jak do tego dodac moj absolutny brak pamieci do twarzy – mialabym duzy problem z rozpoznaniem wszystkich rodzicow, a czekanie na innych rano i popoludniu byloby dla mnie niemozliwe (musialabym wziac wolne)
Ja kiedyś niechcacy usłyszałam za duzo (jak na mnie) nie o swoim dziecku dlatego tak mnie naszło
nas tez nie ciagnie
imprezy dla calej grupy bym nie zrobila… poza tym wiele zalezy od nawyku, przyzwyczajenia – mysle, ze tu tez bylo to kluczowe
skoro tyle razy zapraszano wszystkich, to w tym problem, ze teraz stalo sie inaczej…
nie wiem, czy inna forma wreczenia zaproszen bardzo by zmienila sytuacje
trudno mi skomentowac sprawe tych szafek, bo po przeczytaniu tego watku dochodze do wniosku, ze takich szafek u nas nie ma (osobowe szafki w salce, dostepne dla dzieci? nie wiem, czy dobrze zrozumialam); kazdy przyklada sprawe do swojej sytuacji i u nas sobie tego nie wyobrazam nawet, zeby zostawiono to tam, gdzie sa szafki, szatnie
😉
Nie wiem, czy dla niej to “problem”, czy po prostu o tym wspomniala, zeby byloby to trudne. Ja sie troche podpisze pod tym, ze dla mnie to tez byloby trudne, ale nie widze w tym problemu, jak czlowiek nie ma takiej wielkiej potrzeby. A ja nie mam.
Natomiast naprawde to co piszesz byloby dla mnie klopotliwe – zlapanie wszystkich rodzicow (ja rano nawet pani nie moge zlapac, bo ona zaczyna prace gdy Mati juz jest w przedszkolu) – i gdybym musiala z kazdym sie spotkac, kazdemu cos przekazac, chyba rozwiazalabym to inaczej. Zawsze znajdzie sie sposob (u nas np. zaproszenia przekazuja niektorzy pani i ona rozdaje – ale rodzicom). Na pewno nie polowalabym na kazdego rodzica, zeby trafic, o ktorej odbiera dziecko, to jest u mnie bardzo trudne i nie warte zachodu (kilka dni polowan dla przekazania zaproszenia na zwykle urodziny? to nie u mnie…), skoro mozna skontaktowac sie inaczej.
Podobnie mysle o telefonach – chciec to moc. Ale wlasnie… nie kazdy chce 😉
no wlasnie o to chodzi
niektore z Was chyba uproscily za bardzo sytuacje, bo w Waszych (i moim ;)) przedszkolach panuja inne zwyczaje i nic takiego nie wyniklo
a tu chodzi o tę konkretną sytuację
sie zgadzam
ale
tu chodzi przeciez o konkretną sytuację w konkretnym przedszkolu z konkretnymi zasadami, a nie o nasze przedszkola
skoro dziewczyny zaczynaja przekladac to na swoje podwórko ja pokazuje, ze mozna inaczej 😉
PS: tez nie mam numerow telefonow – tylko do trojki – innych zupelnie nie potrzebuje, jestem nietowarzyska 😉
Rozumiem… bo to w ogole tak jest, ze piszemy tu o baaaaardzo roznych przedszkolach. I kazda sobie wyobraza troche pod innym kątem – pod kątem swoich doswiadczen. Fakt, ze sa rozmowy, ktore nie powinny miec swiadkow.
Ja sama widze jak rozne sa przedszkola w moim miescie, jak rozne zwyczaje. Jak sobie niektore sprawy inaczej wyobrazalam, gdy sie p-le u nas zaczynalo, a ja przykladalam do niego miarke troche taką szkolna, tzn. spodziewajac sie, ze np. formy kontaktu z rodzicami beda podobne do tych z mojej pracy itd. Wiele spraw zaskakuje mnie do dzis.
Czasami gdy poczytam cos na forum, moje przedszkole dziwi mnie jeszcze bardziej 😉
Baaaaa… a jaką kolosalna zmiane odnotowalam po zmianie wychowawczyni Mateusza. I znowu czlowiek musial sobie pare spraw przestawic.
Z poprzednia pania mozna bylo spokojnie liczyc na to, ze rozmowa pod drzwiami sali bedzie tylko miedzy nami, wiec nie balam sie jej zagadac. Z obecna – jest inaczej i potrafi na niewinne zagajenie oderzyc z grubej rury. Z poprzednia – wiedzialam, ze pani sama zglosi mi ew. problem. Obecna – sama nie powie prawie nic… wiec musze czesciej pytac… itd.
Poziom informowania o dzieciach wydaje mi sie generalnie niski. Porownuje to do mojego bardzo przecietnego gimnazjum… niektore sprawy nie do pomyslenia by byly, a przeciez to wlasnie w przedszkolu powinno sie miec najwieksza odpowiedzialnosc, oczy dookola glowy i przekazywac rodzicom sprawy osobiscie, bo przedszkolak nie poinformuje rodzicow o planowanej wycieczce czy czymkolwiek tak dokladnie, jak gimnazjalista. Że juz nie wspomne, ze ja bym sie nie odwazyla w gimnazjum powiedziec rodzicom, ze ot tak, nagle na jutro zaplanowalam wycieczke i prosze ich dzis tu i teraz o zgode i pieniadze.
“tu” to znaczy gdzie? 😉 w poscie wieszaka? 😉
ja przeciez nie odpisuje fidze, tylko komus innemu, o jego sytuacji i ogolnie o tych sprawach, z pełna swiadomością tego, ze w przedszkolach jest roznie
napisalas wiesi, ze ma sie postarac 😉 wiec mowie, ze serio serio moze miec ktos problem ze zlapaniem wszystkich rodzicow
fakt, nie dotyczy to figi, no ale to nie ja pierwsza sugerowalam wieszakowi, ze dalaby rade spotkac wszystkich rodzicow 😉
w przedszkolu Ptyski jest na tyle inaczej i na tyle to dla mnie obca sytuacja, ze nie umiem za bardzo nic powiedziec
natomiast chyba mozna porozmawiac z innymi o tym, jak jest w przedszkolach
u figi to juz sie stalo, a u innych – moze to byc punkt wyjscia do zastanowienia sie, czy faktycznie mozna cos zrobic inaczej albo uniknac gafy sprawiajacej dzieciom przykrosc
watek ma juz tyle stron, ze chyba mozna sie podzielic wiesciami ze swojego podworka? 😉 nie wiem zreszta, zapytam moderatora 😉
Ula, ale skoro to nie była jakaś z góry ustalona zasada tylko po prostu rodzice tłumnie szli za zwyczajem, którego nikt tak naprawdę nie przedyskutował to można się było liczyć z tym że ktoś zrobi inaczej. Ja się dziwię że to się tak późno stało. Pewnie bym starała się jakoś wcześniej Ninę uprzedzić, nie wiem, nie byłam w takiej sytuacji.
Dlatego uważam za nieciekawy pomysł pytanie rodziców o powód – obowiązku zapraszania całej grupy nie było, mieli prawo zrobić jak uważali czy jakie mieli możliwości.
A dziecku naprawdę nie tak trudno wytłumaczyć że niektórzy robią takie imprezy, niektórzy inne i że to zależy od wielu różnych spraw, na które nie mamy wpływu.
Jeśli rodzic nie umie podejść naturalnie do takiej sytuacji to dziecko też potraktuje to jako dużą krzywdę, a przecież jeszcze wiele fajnych zabaw przed nim. I potem wychodzą licytacje w przedszkolu i inne takie nieprzyjemne sprawy.
A przecież takie jest życie, nie może zawsze być kolorowo.
I nie zawsze wszyscy dostają to samo.
Pięciolatek jest w stanie to przyjąć do wiadomości, jasne, może być mu przykro i dlatego fajnym rozwiązaniem jest zaproponować coś w zamian.
Ciężko mi zrozumieć podejscie popierające postawę 5-latka z góry zakładającego że będzie nudno. Chyba inaczej wychowuje Ninę, inaczej się do takich zachowań odnoszę, ale wiadomo że co rodzic to własny styl wychowywania.
Może i uprościłam ale ja odbieram to tak jak już pisałam -w maluszkach zapraszamy za dziecko, starsze wybiera gości samo- chyba umowy nie było, po prostu dzieci i rodzice za bardzo przyzwyczaili się do tego, ze zapraszani są wszyscy – no chyba, ze Figa napisze, ze były jasne ustalenia w temacie
I nie boisz się, że kupi przekonanie, że zawsze kiedy będzie mu przykro zaoferujesz coś w zamian? 😉
Nasze dzieci dzieli niemal rok, jeśli dobrze pamiętam – a to może być nie bez znaczenia.
Może i trudno Ci to zrozumieć, ale to nie oznacza, że to jest gorsze rozwiązanie.
Ono jest inne.
Ja twego jakoś nie uważam za złe i nie sugeruję, że jest gorsze.
A wyczuwam przyganę w tym co piszesz 😉
tez sie zastanawiam…
wszystko mozna tak roznie przyjac, moze byc tyle niuansow…
moje dziecko nie jest zapraszane na wszystkie urodziny – nigdy jednak nie bylo mowy o cierpieniach z tym zwiazanych
zaproszenie dla calej grupy od jednego dziecka mnie np. zaskoczylo; bo generalnie jednak w grupie panuja skromniejsze zwyczaje
ale zaskoczylo mile, jak najbardziej 🙂
mam jednak inna refleksje
czasami dzieci cos dostaja, np. odznaki, moze i zaproszenia – nie wiem, w kazdym razie bywa, ze dostaje nie kazde dziecko
w takiej sytuacji Mati mowi mi to dosc spokojnie, krotka informacja, i inny temat od razu
natomiast kiedy dzieci zaczely rozmawiac miedzy soba o planowanym wspolnie wyjezdzie kilkogra (nie wiem, czy nie wymyslily tego, ale to nieistotne), wtedy Mati bardzo to przeżył
nie tyle to, ze go gdzies nie bedzie – bo nie rozumial do konca nawet o jaki wyjazd chodzi
ale bolalo go to, ze dzieci mowily, ze to nie dla wszystkich i ze nie kazdy tam bedzie, i wspolnie planowaly
i nie wiem… moze dobrze od poczatku nie zapraszac wszystkich? bo wiadomo, ze w wiekszosci rodzin nie da sie tak robic zawsze – imprezy dla wszystkich z klasy; i dojda potem sympatie, antypatie… zapraszanie wszystkich, bo tak, bo taki zwyczaj?
jak mowie… nie wiem… bo z drugiej strony takie imprezki dla maluchow sa dla nich fajne…
na ostatniej wywiadowce bylo 12 rodzicow
w grupie jest 31 osob
wywiadowki mamy dwie w roku (malo 🙁 )
oczywiscie, jak sie chce, mozna rodzicow poznac, ale chyba inna drogą 😉
Znasz odpowiedź na pytanie: rafy towarzyskie przedszkolaków ;)