Rasy "agresywne" a dzieci! co sądzicie?

Witam państwa serdecznie!
Jako,że jestem od lat na jednym z największych forów o psach, oraz czytam również to forum chciałabym zapytać się Was- mam o to jakie jest wasze zdanie na temat posiadania rasy psa trudniejszej do wychowania, na którą w media powstała swego rodzaju nagonka, mam tu na myśli takie psiaki jak: amstaffy, pitbulle, bullteriery, kaukazy, rottweilery etc. Co sądzicie o tych psiakach? Jak reagujecie na te psy? jakie emocje w was wyzwalają?
Jeśli chodzi o mnie:
Jako wielka miłośniczka każdej rasy psa również uwielbiam i te trudniejsze do wychowania. Miałam okazje szkolić powyższe rasy,miałam z nimi kontakt i moje spostrzeżenia są takie: to psy trudniejsze do wychowania, niż przeciętny Burek pana Kowalskiego, wymagają poświęcenia większej ilości uwagi, czasu, należy z większym naciskiem przy tych rasach przyłożyć się na szkolenie posłuszeństwa. Przede wszystkim jednak, jeśli planujemy zakup rasy powyżej wymienionych TRZEBA kupić psa rasowego, z rodowodem, z dobrej hodowli, gdzie rodzice byli zdrowi fizycznie i psychicznie, nie kupować wielkiej niewiadomej, bo geny w 50% odpowiadają za charakter psa, dlatego jest to tak bardzo ważne. Od samego początku psy trzeba socjalizować z otoczeniem, zapewniać długie, intensywne spacery, bawić się i uczyć komend. Swego czasu wyciągnęłam ze schroniska suczkę Cane corso, rasa wpisana na listę ras psów uznanych za niebezpieczne ( osobiście śmieszna jest dla mnie ta lista i kompletnie nie wiem jakimi kryteriami kierowali się ludzie ją wypisujący) była to suka no cóż… lękliwa i wycofana, a jak wiadomo lękliwosć może przerodzić się w agresje. Po intensywnym szkoleniu Salma była cudowną kompanką zabaw dla mojego małego brata, po 3 miesiącach pobytu u mnie znalazła nowy, dobry dom u odpowiedzialnej rodziny… z dziećmi i sprawuje się świetnie. Strasznie mnie boli to, że powstała medialnie taka nagonka na te rasy. To ludzie zrobili z nich potwory. Uważam,że brakuje często zdrowego rozsądku. Każdy pies ma zęby i każdy pies może ugryźć, dotkliwie pogryźć (mnie 2- krotnie zaatakowały psy, raz kundel, drugi raz owczarek+ nie liczę małych yorków :P) dodatkowo do każdego psa należy mieć ograniczone zaufanie, do każdego bez wyjątku. Sama widziałam, na własne oczy, jak matka wypuszcza na spacer swoją 7 letnią córkę z dużym, potężnym labradorem, który fakt- akurat agresywny nie jest, ale jego siła, energia, niewychowanie i roztrzepanie przewracały dziecko, dziewczynka kompletnie nie panowała nad psem, takich przykładów jest mnóstwo. Mogłabym mnożyć i potęgować takie przykłady, bo to niestety temat rzeka, ale podsumowując:
Jeśli pragniemy psa musimy zdawać sobie sprawę z tego co to za rasa, do czego została wyhodowana, mierzyć siły na zamiary, czytać, dowiadywać się, po czym zakupić psa ze sprawdzone, dobrej, związkowej hodowli, od samego początku przywiązywać dużą wagę na szkolenie, zabawę i przede wszystkim socjalizacje psa, zapewnić mu dużą dawką ruchu i być odpowiedzialnym człowiekiem, przy takim podejściu nawet największy “potwór” będzie wspaniałym towarzyszem rodzinnych spacerów i eskapad, a jestem tego żywym dowodem i jeszcze jedno: nie bierzmy na poważnie tego co piszą w brukowcach, podchodźmy do tego z dystansem, akurat mam o tym troszkę pojęcia, gdyż piszę artykuły,interesuję się dziennikarstwem. Często zawarty rzekomo w artykule amstaff, to zwykły kundel, który może z pyska przypomina amstaffa. To często psy, które zaatakowały, bo nie zostały odpowiednio wychowane, bo były odizolowane od rodziny, od społeczeństwa, bo zostały tak wyszkolone, że miały atakować, bo… ludzka głupota nie zna granic. Zdrowy psychicznie, dobrze wychowany duży pies nie atakuje z prostej przyczyny- nie czuje potrzeby pokazywania swojej siły względem słabszej istoty( dziecka).

Strona 5 odpowiedzi na pytanie: Rasy "agresywne" a dzieci! co sądzicie?

  1. Szkolenie kocham, obecnie jestem 2 tygodnie po porodzie wiec pracowac nie moge bo nie chce sie wyczerpac fizycznie i stracic mleka. Ale za to “mecze” psy wybieganiem ich aby sie nie nudzily. Dzis moj syciu (6lat) poszedl ze mna na spacer z psami – troszke mroz lzejszy wiec mogl juz isc z nami – spacery tez sa pod kontrolą – czyli syn chodzi ze mna, przy mnie i NIE biega miedzy psami. Swoje psy znam i niestety sa malo delikatne i mimo iz go nie pogryza to z pewnoscia by w niego wpadly, potracily a potem mialyby z tego głupawkę i radoche 🙂 Synciu pewnie mniejsza 🙂

    • Zamieszczone przez Pasiasta
      Nadyjka fjufju ślicznaś

      ślicznaś i odważna
      podziwiam naprawdę
      zawsze myślałam,że tylko faceci są pozorantami brawoo kobieto brawooooooo
      i nadal trwam w szoku

      • Nadyjko a ja tak z innej beczki.
        Czy istnieje szansa na ułożenie psa 5 letniego?
        Mam go od szczeniaka,ale położyłam na nim krzyżyk:(
        Został porzucony,przywiązany do drzewa. Trafił do mnie do lecznicy i miał pójść do schroniska. Przygarnęłam go. Pies jest kochany,ale ma lęk separacyjny i nie może sam zostać w domu!Wyje jak nie wiem co,niszczy drzwi,wyciąga wszytko z szafek,gryzie przedmioty…:( Próbowałam go z tego “wyleczyć”ale mi się nie udało.
        Inna sprawa,że dobre zachowania trzeba nagradzać,a ja mojego nie mogę inaczej jak głaskaniem.O smakołykach psich nie ma mowy,bo pies ma niewydolność trzustki i do najmniejszego pokarmu musi dostawać enzymy:(

        • Nagradzac mozna takze a raczej przede wszystkim glosem, dotykiem – smakolyk jest uzupelnieniem – jesli sie nie da to mozna klikerem. W przypadku psa, ktory jest w polowie drogi w zwoim zyciu obarczonego do tego problemem leku separacyjnego w sumie nie istnieje mozliwosc naprawy poniewaz tak jak piszesz – masz go od szczeniaka – czyli w sumie okolo 5 lat pies nie dostal porzadnego wsparcia od przewodnika stada tylko byl “nieumiejetnie” wspierany w swojej fobii.

          Na dzien dzisiejszy polsrodkiem jest zastosowanie klatki – wczesniej pies musi byc mega wybiegany, zmeczony, – do klatki dobrze by bylo dac mu zabawki jesli nie moze jesc np. wolowej wielkiej kosci. Zero reagowania na wycie, w klatce sie psu krzywda nie stanie, nie zniszczy on rowniez domu. Jak sie uspokoi to wyciagamy psa z klatki udajac “glupa” – nagradzamy psa zabawa i kontaktem z nim.

          Szkoda, ze 5 lat temu nie mialysmy okazji do spotkania sie, nawet na forum. Dodatkowo nie mam mozliwosci zobaczenia jak sie pies zachowuje w Twojej obecnosci i bez Ciebie. Niestety czesto jest tak, ze niechcacy i niezamierzenie wspieramy psa w jego fobiach wierzac, ze mu pomagamy. 🙁

          • Dzięki Nadyjko za odpowiedź!
            Ja z nim pracowałam jak był młody(tak przynajmniej mi się wydawało).
            Zostawiałam swoje ciuchy na wierzchu,nagrałam głos i go odtwarzałam,wychodziłam na parę minut i gdy wracałam to głaskałam mówiłam jaki grzeczny itp. Bywało,że został sam pół godzinki i było ok,a potem znów:pogryziony pilot, zrzucony karnisz z firanką,wszystkie śmieci z kosza wytargane:( Klikania też próbowałam.Klatki się panicznie bał!Przez tydzień do niej nie wszedł.
            No a gdy zaczęłam pracę w firmie farmaceutycznej to pies zaczął jeździć ze mną. Po powrocie do pracy w lecznicy też pies chodził do pracy ze mną.
            Nie miałam siły wracając z pracy sprzątać tego wszystkiego.

            • a jeszcze 5 lat temu mieszkałam we Wrocławiu…

              • Nadyjka a nie sądzisz,że wsadzanie psa do klatki spotęguje jego fobie? do klatki wydaje mi się,że psa z lękiem separacyjnym trzeba przyzwyczajać, stopniowo. Dla psa klatka ma być swego rodzaju schronieniem, norą, w której czuje się bezpieczny, a przy tym dla nas będzie super rozwiązaniem, gdy pies niszczy. Sama mam klatkę i przyzwyczajanie do niej mojego psa trwało hmm… 1.5 miesiąca, ale aktualnie pies wchodzi do niej z merdającym ogonem, dokładnie miałam to samo z Salmą(cane corso, suka lękliwa). Co do ostatniego zdania się niestety zgadzam. Szczególnie popełniany błąd w przypadku psów lękliwych, nie dajemy mu możliwości zbudowania w sobie pewności siebie. Moja babcia np. gdy szła z Salmą i psiak zobaczył faceta, zaczynała się kulić, babcia wtedy kucała i glaskała ją uspokając- dla mnie to był błąd. często ludzie właśnie w ten sposób postępują.

                • A myslisz, ze wsadzilabym psa na sile bez przyzwyczajania go? 🙂 🙂
                  To, ze nie opisuje kazdego zdania dodatkowymi piecioma nie znaczy, ze rozmawiasz z amatorem 🙂

                  Moim psom nie trwalo NIGDY 1.5 miesiaca wejscie do klatki, moze dlatego, ze mam psy z normalnym charakterem, ktore nie przezyly nic traumatycznego.
                  Takze moje podejscie do tematu jest inne.

                  Jak u mnie wyglada nauka? Pies jest po mega spacerze czy treningu, czyli zmeczony, oczywiscie musi byc rowniez wyprozniony. Kupuje mega wielka wolowa kosc, ktora daje do klatki, jak rowniez karme – i tylko tam karmie.
                  Psa po prostu wkladam do klatki, jak chwilke pobawi sie koscia to go wypuszczam udajac glupa, trwa to do 5 minut. Klatke pozostawiam otwarta, zamykam ja tylko wtedy, kiedy pies lezy w niej i obraca kosteczke. Jeszcze mi sie nie zdarzyło, abym w psie wywolala traume 🙂 Ale jak mowie, moje psy nigdy nie przezyly traumy wiec i nauka klatki obyla sie bez problemow.

                  Jak bedziesz sie przejmowala wszystkim i myslala za psa i przezywala za psa to spotegujesz tylko lęki w nim ! Ja nie uzywam ani przemocy, ani kolczatek ani innych wynalazkow choc umiem ich uzywac (rowniez o.e) i jakos do tej pory wyciagnelam z mega syfiastych problemow gromadke problematycznych psow fundacyjnych, ktore tylko dzieki mojej pracy z nimi wyszly na “ludzi” i znalazly nowe domy. 90 % z tych psow mialo wlasnie lęk separacyjny. Czasem zamiast biadolic nad psem wystarczy wykonac pierwszy ruch i nie myslec czy pies sie “panicznie boi” czy nie.

                  Zwierze ma prawo nie chciec wejsc do klatki – jest to male, druciane “pomieszczenie” ale jesli wlasciciel wymieknie bo “piesek nie chcial” to piesek WYGRAŁ i kazda kolejna proba skonczy sie fiaskiem.

                  • Tak tylko dodam, ze jestem na PW i nie chce z tego forum robic dogomani ani reklamowac sie jako dogterapeuta, bo to nie to forum i dodatkowo zeszlismy z tematu dosc konkretnie.

                    • Rozumiem,ale różne są podejścia,metody, a twoje zdanie tak troszkę niefajnie zabrzmiało, sama rozumiesz- takie jest forum, nie znam cię i mogę tylko oceniać przez pryzmat tego, co czytam, niestety, co często jest krzywdzące, bo napiszę coś ogólnie, a odbierane jest to zupełnie inaczej, mimo, że intencje były zupełnie inne. Pies lękliwy to jest bardzo duży problem. Miałam swego rodzaju”szczęście” do trafiania na takie,na szczęście z każdym sobie poradziłam i również trafiły do nowych, dobrych domków. Mój niestety przeżył traume, już jako psie dziecko był katowany, uratowany w ostatniej chwili i lęku wyzbył się całkowicie, co mnie bardzo cieszy, bo dzięki temu jest szczęśliwym psem. Wracając do tematu: moim zdaniem nazywanie psów znajdujących się na liście agresywnymi jest bardzo krzywdzące i nieodpowiednie. Idąc z rottkiem, który spokojnie się zachowuje, nie jest agresywny i słysząc, że to jest pies agresywny, tylko dlatego,iż znajduje się na liście jest bardzo nieodpowiednie. To,że pewne rasy znalazły się na liście, to,że media piszą o pogryzieniach nie oznacza,że te psiaki to potwory wrodzone. Ja nie oczekuje cudów, trudno,aby każdy był wielkim pasjonatem i miłośnikiem szkolenia psów, psich sportów itp. itd. ale jeśli już decyduje się na psa bądź co bądź bardziej niezależnego, bardziej wymagającego, bardziej pewnego siebie MUSZĘ pewne warunki spełnić, muszę dać mu to, co pozwoli mu wyzbyć się spotęgowanej w nim energii. Często atakują psy sfrustrowane, nie mające zajęcia, znudzone. Mierzmy siły na zamiary: nie mam ochoty biegać z psem po 3 godziny, nie mam zupełnie pojęcia o szkoleniu, chce psiaka na kanapę to zaglądam do np. 9gr FCI czy idę do schroniska dla zwierząt. Najbardziej denerwuje mnie to, że ludzie są tak nieodpowiedzialni. Mamy dostęp do wielu źródeł informacji o rasach, szkoleniu, wychowaniu, problemach- warto z tego korzystać. Tak jak powiedziałam- nie bałabym się kupić np. amstaffa mając dziecko, dlatego,że czuje się na siłach,wiem,że bym podołała, wiem ile wymaga i oczekuje pies tej rasy, jestem konsekwentna, odpowiedzialna, kontakty na linii pies-dziecko są pod nadzorem, nie pozwalam aby pies był niańką mojego dziecka, dbam o jego socjalizacje i wychowanie, a przy tym chcę, aby pies był przyjacielem i członkiem rodziny. W moim domu nigdy nie było psa nieproblemowego, zawsze wyciągałam i brałam do domu takie kłopotliwe stworki i one zawsze kłopotliwe były z winy człowieka. Każdy pies jest wspaniałym przyjacielem, bezgranicznie oddanym pod warunkiem,że my też coś od siebie mu damy, nie tylko miłość co oczywiście jest priorytetem,ale również w części choć go zrozumiemy, jego potrzeby i charakter.

                      • Zamieszczone przez nadyjka
                        Tak tylko dodam, ze jestem na PW i nie chce z tego forum robic dogomani ani reklamowac sie jako dogterapeuta, bo to nie to forum i dodatkowo zeszlismy z tematu dosc konkretnie.

                        a tam PW
                        dobrych rad nigdy nie za dużo 🙂
                        tym bardziej od fachowca
                        wiadomo że bez poznania psa i własciciela trudno tak dokładnie coś doradzić
                        ale zawsze to porady fachowca
                        a jak ma się takiego na forum to wiesz nie ma ukrywania się po kątach 😉

                        wiem wiem sama poszłam na PW
                        z jednego powodu – nie chciałam Cię tak “wykorzystywać” jawnie 😉

                        dziś czesałam psa – mając na uwadze to co przeczytałam od Ciebie (trzy razy)
                        trochę czasu potrzebujemy ale jestem na dobrej drodze.

                        • Daria oczywiście masz rację
                          nie każdy amstaff czy inny = się agresja

                          ale nie czarujmy się pewnie 80-90% tego typu psów jest kupowanych bo są modne, bo mi się podobają, bo nikt mi nie podskoczy, przez ludzi którzy nawet nie zainteresują się charakterystyką rasy. Nie stworzą mu warunków – takich jakich potrzebują
                          Ja przechodząc obok takiego psa idącego bez smyczy i kagańca nie znam go nie wiem czy jest ułożony i dobrze prowadzony. Mam prawo się go bać, dlatego że wiem iż atak takiego psa moze dla mnie się źle skończyć. Zwykły dominujący burek sięgający mi do łydki wyrządzi mi mniej krzywdy niż takie “bydle”.
                          Kiedyś takie bydle dopadło do mojego psa. Na szczescie byłam z mężem na spacerze, i pies dostał kopa od męża. bo sama sobie bym nie poradziła i pewnie mój pies nie wyszedł by z tego cało. Aż mnie ciary przechodzą jak sobie o tym przypominam.
                          Stoją dwie kobiety i gadają, obok leży pies z ras groźnych, gdy ujrzał moja sunię podniósł się. Już po jego ruchach widziałam że nie bedzie dobrze. Nie wiedziałam czy mam brać psa na ręce czy nie. Pies russzył w naszą stronę, nie reagujac na wołanie włascicielki. I tylko usłyszałam głos babki, OOO BOŻE ŻEBY TYLKO NIC MU NIE ZROBIŁ.
                          Zrobiło mi się ciepło. Pies momentalnie dopadł do mojego. Mój był jeszcze szceniakiem, miał pół roku. Skowyt, pisk, warkot. Mąż mu z kopa, ten odskoczył, ja psa na górę, nie schylajac się po niego tylko ciągnąc go na smyczy jak po lince (był w puszorku). Babka w końcu go złapała i zaczeła nas przepraszać.
                          Cała się trzęsłam. Zjechałam babkę pamiętam jak na nią krzyczałam.
                          Często na spacery z psem chodzę z córką. Aż boję się myśleć.
                          Pomijam fakt że babka tak “chorego” psa puściła bez smyczy i kagańca blisko placu zabaw. Plac zabaw na które moje dziecko chodzi sama.
                          A jeżeli w tym momencie usłyszę argumenty że dziecko bez opieki na dworze, to tylko się uśmiechnę.

                          Zeszłego lata na obozie moje dziecko zostało ugryzione przez psa. Psa którego znało, który podobno nigdy nie ugryzł, który był przyzwyczajony do dzieci i lubił ich towarzystwo. Po prostu go głaskała, obok była wychowawczyni, pies spokojnie leżał i nagle złapał ją za twarz. Zostawił ślady na poliku i brodzie.
                          Skończyło się tylko na jednym uścisku jego szczęki. Jak pojechałam na miejsce to serce staneło mi w miejscu jak zobaczyłam ślady ugryzienia. Mógł wyrwać jej żuchwę…
                          i choć córa uświadomiona że do obcych ma się nie zbliżać
                          że do znajomych ma nie być wylewna
                          nie uchroniło jej to od przygody która mogła źle się skończyć.
                          I kogo miałabym winić w razie czego, córę? siebie? psa czy włascicielkę.
                          czy pogodzić się że moje dziecko zostało okaleczone przez głupi przypadek?
                          Że od roku miała do czynienia z tym psem co tydzień, że przez stadninę przewijało się mnóstwo dzieciaków, każde z nich głaskało i przytulało się do psa (moja miała zabronione takie przytulanie), że pies łagodny, potulny i pech chciał że akurat na nią trafiło?

                          teraz tak mi się przypomniało
                          kiedyś miałam do czynienia z amstaffem – Bafi, był psem brata mojej koleżanki. Był fajnym towarzyszem zabaw jego synka. Był słodkim cielakiem.
                          Ale znajomy codziennie brał Bafiego na długi jeden spacer w ciągu dnia. Po powrocie z pracy ładował się na rower, przypinał pupila i Bafi 100 kg faceta ciągał po parku.
                          Najbardziej słuchał się pana, ale jego małżonka tez dawała sobie z nim radę.
                          Niestety potem wyprowadzili się do domku, pies trafił do kojca, znajomy zaczął wyjeżdżać w delegacje, psem nie miał się kto zająć. Fajny pies zamienił się w atakującego psa :(.

                          • własnie mam dwa pytania, jako matka i własciciel psa rasy małej.

                            1. co ma zrobić rodzić gdy duży pies na jego oczach zaatakuje jego dziecko?

                            2. tak nawiazując do ataku dużego psa na mniejszego, gdzie ten drugi jest na smyczy. co właściciel ma robić?
                            wiadomo pierwszy odruch własciciel chce zabrać na ręce, ale chyba tym samym naraża też siebie na atak.
                            puścić czy spuścić ze smyczy? przy puszczeniu smyczy widzę mojego psa uciekającego, który smyczą zahacza o coś co uniemożliwia mu ucieczkę. Czy taki mały pies jest w stanie uciec przed taką dużą bestią.

                            Co ma robić rodzic, własciciel małego psa?
                            Liczyć że własciciel dużego zdąży go złapać? a jeżeli jest za daleko, a jezeli własciciela nie ma?

                            raz widziałam jak jeden duży pies bez smyczy dopadł do dużego psa na smyczy.
                            własciciel psa na smyczy dał psu w nos z buta.Agresor odpuścił.

                            Do tego wspomnę że zostałąm zaatakowana przez psa swego czasu.
                            Ja która nigdy nie bałam się psów, od tamtej pory boję się ich, i wiem że one wyczuwają mój strach.
                            ostatnio zwyzywałam faceta który przed moją klatką stał z wilczuropodobnym bez smyczy i kagańca. Pies zareagował na mnie, pewnie nie miał złych zamiarów :), ale… stanełam i poprosiłam pana ładnie aby wziął psa. A tu słysze on Pani nic nie zrobi…

                            ale stawiam pytanie
                            co ma zrobić właściciel psa rasy małej, który został zaatakowany?
                            i

                            • odnosnie pierwszego – bierzesz co masz pod reka i nie ma sie co czaic, dziecko jest wazniejsze a milosc do psow pozostawiamy na ostatnim miejscu – dla przykladu mialam sytuacje, kiedy nie szlo o dziecko ale o moja przyjaciolke, ktora byla NA MOIM ogrodzie – pies sasiadow, ktory jest porzucony i nikt sie nim nie zajmuje poza podawaniem jedzenia przedostal sie przez ogrodzenia, ktore wczesniej naprawialam dziesiatki razy i zaatkowal ją – zlapał za dlon i szarpal – zaczela krzyczec (wolac mnie) – przybieglam, wzielam kija od miotly i dostal tak w leb, ze lecial do siebie z predkoscia swiatla.. jak psy kocham tak ie mialam oporow przed ratowaniem kolezanki – sprawa jest w sadzie od maja 2010.. kolezanka ma trwaly uszczerbek a dodatkowo pies trafil w staw zebami wiec nie ma pelnej ruchomosci dloni – dodatkowo zrobilo sie tam ognisko nowotworowe (potwierdzone przez lekarza sadowego)…. nie ma sie co zastanawiac tylko ratowac

                              odnosnie drugiego – jesli spuscisz psa ze smyczy to tak jakbys podpisala na niego wyrok, on sie nie obroni, nie ucieknie – duzy pies ma wiecej mozliwosci i dogoni go bez problemu, wziecie psa na rece spowoduje, ze duzy pies bedzie chcial sie do niego dostac – Twoje proby odgonienia rekami skoncza sie na pogryzieniu Ciebie i psa… w takiej sytuacji ratuja Cie tylko twoje wlasne nogi…
                              I tu takze jestem w stanie podac wlasny przyklad.
                              Rok 2004 – pojechalam z moja suczka na egzamin IPO2. Tuz przed wyjsciem na tropienie poszlam z nia na teren obok (łaka i rzeka) aby sie wysikala bo siku na egzaminie to strata punktow… Łaka jest niczyja i wszyscy chodza tam wyprowadzac psy. Wtedy o 6 rano nie bylo nikogo. Moja suczynka byla ze mna – przy mnie, na smyczy. Z nikad nagle pojawil sie amstaf,… nie bylo zadnego czlowieka przy nim. Wlasciciel gdzies byl ale widzac, ze jego pies leci do mojego utlenil sie celowo. Pies dobiegl i zaczal szarpac moja suke za pachwine, potem chwycil ja za kark i darł jak szmate… Nie zostawilam tak tego, dostal takie kopniaki, ze myslalam, ze go zabije, uciekl w kierunku krzakow, odpuscil.. Moj pies byl poszarpany strasznie – do wgladu fotki bo je mam do dzis….

                              W takich sytuacjach milosc do psow chowa sie w kieszen i trzeba ratowac swego psa.

                              W sytuacji kiedy nie umiesz sie bronic przed psem musisz stac nieruchomo i nie prowokowac psa… Ja akurat wiem jak sie bronic – kiedy bronilam sie przed jednym psem, ktory nie mial oporow mnie zabic wystawiłam przedramie, chwycil, ja go druga reka za obroze i unieruchomilam. Ale ja w takich sytuacjach mam nerwy na wodzy i w zwiazku z tym, ze umiem sobie poradzic to takich sytuacji sie nie obawiam. W moim zawodzie czasem sie to przytrafia…

                              • A tak ogolnie – malo ktory pies jest tak zdesperowany i odwazny aby zaatakowac sam z siebie – wtedy wystarczy stac i bardzo spokojnym ale zdecydowanym tonem zbic psa z tropu uzywajac KOMENDY, kazdy pies cos tam zna. Mi sie raz udalo opanowac sytuacje bez uzycia “przemocy” – pojechalam do znajomych, oni kupili sobie psa i mieli go zamknietego w sporym kojcu.. wielki owczarek niemiecki, dlugowlosy.. piekny pies. Pies ponoc byl zamkniety ale jakims cudem sie uwolnil z kojca i kiedy juz bylam przy schodach do tego domu ten wylecial do mnie a ja ryknelam SIAD ! Zamurowalo go, potem celowo spojrzalam mu w oczy i gestem pokazalam “wypad”… pies oczywiscie mnie oszczekal ale byl bardzo zdziwiony, ze nie uciekam, ze nie panikuje i odpuscil.
                                Ale nie zawsze tak sie to musi skonczyc.

                                • Zamieszczone przez Klucha

                                  dziś czesałam psa – mając na uwadze to co przeczytałam od Ciebie (trzy razy)
                                  trochę czasu potrzebujemy ale jestem na dobrej drodze.

                                  wiem, bo ja pisze czesto niestety malo skladnie, wlepiam miedzy zdania inne zdania i robi sie z tego balagan…

                                  • Jak juz Tobie pisalam na PW tak i tu napisze.

                                    Dostalam kiedys w “spadku” amstafa – suczke 2 letnia, ktos ją oddal, ale nie powiedzial czemu. Byla super łagodna i przyjacielska – przez pierwsze dwa tygodnie bycia u mnie. Bylam zafascynowana ta rasa, poczytalam o niej sporo i bylam przekonana, ze sobie poradze.

                                    Suczka Maxi byla po prostu swietna, bawila sie ze mna, byla kontaktowa, za smaczki zrobilaby wszystko. Zero problemow socjalnych, w miescie zachowywala sie super, z psami miala problem ale nie az taki aby sie z nia nie dalo zyc. Po 2 tygodniach odmienilo jej sie. Podczas karmienia (karmiona byla 2 x dziennie) kiedy kladlam miske na podlodze dziabnela mnie w kolano – ostrzegawczo. Ale mimo iz mnie zatkalo bo nie zrobilam nic nowego ani nic prowokujacego to jednak nie wycofalam sie, ona natomiast zaczela mnie “przepraszac” – zaczela wysylac sygnaly uspakajajace, wycofala sie i skulila. zaskoczylo mnie to na tyle, ze popelniłam blad zyciowy, ktory mogl sie skonczyc tragicznie. Otoz przywolalam ją do siebie i nie ukaralam w ogole, za to kucnelam i zaczelam cos do niej gadac. Potem poslalam ją na miejsce, poszla. Wzielam miske i zanioslam do kuchni – wtedy bylismy podczas remontu i kladzenia kafelkow wiec podloga byla wylana jedynie betonem. Maxi lezala u siebie spokojnie, zawolalam ją i dalam miske raz jeszcze kontrolujac juz jej zachowanie, moja obserwacja nie trwala nawet pieciu sekund. Zdarzylam tylko polozyc miske kiedy Maxi skoczyla mi na glowe, chwycila mnie za wlosy, poprawila, chwycila za glowe, nie mialam sie jak bronic, oskalpowała mnie z 1/3 powierzchni wlosow rozrywajac takze skore w jednym miejscu… Wytarla moja glowa beton w kuchni. Uwolnilam sie i zalana krwia chwycilam ją za obroze, suka byla absolutnie pewna siebie i nie chciala złozyc rekawic. Udalo mi sie ubrac kaganiec. Tego samego dnia z dziura w glowie polatana 3 klamrami i w czapce aby nikt nie gapil sie na moja łysa glowe pojechalam do schronu i psa uspilam. W schronie okazalo sie, ze WIEDZIELI o tym, ze pogryzla wlascicieli a mimo to wydali mi ją !!! Nic o tym nie wspominajac…. Maxi stracila zycie, ale bylo to jedyne rozsadne rozwiazanie. Szukanie dla niej domu byloby chore i nie pozwolilabym sobie na narazanie kolejnych ludzi na pogryzienie a suki na pobicie przez tych, ktorych by pogryzla. Zawinil czynnik ludzki jak zwykle – ona sie z pewnoscia taka nie urodzila. Nie zmienia to faktu, ze od tej pory nie cierpie tej rasy, trzymam sie od tych psow z daleka i nawet nie zamierzam zmieniac zdania.
                                    Nie bylo wtedy w domu nikogo i szczesc Boze ze TYLKO tak sie to skonczylo.

                                    • Zamieszczone przez nadyjka
                                      odnosnie pierwszego – bierzesz co masz pod reka i nie ma sie co czaic, dziecko jest wazniejsze a milosc do psow pozostawiamy na ostatnim miejscu – dla przykladu mialam sytuacje, kiedy nie szlo o dziecko ale o moja przyjaciolke, ktora byla NA MOIM ogrodzie – pies sasiadow, ktory jest porzucony i nikt sie nim nie zajmuje poza podawaniem jedzenia przedostal sie przez ogrodzenia, ktore wczesniej naprawialam dziesiatki razy i zaatkowal ją – zlapał za dlon i szarpal – zaczela krzyczec (wolac mnie) – przybieglam, wzielam kija od miotly i dostal tak w leb, ze lecial do siebie z predkoscia swiatla.. jak psy kocham tak ie mialam oporow przed ratowaniem kolezanki – sprawa jest w sadzie od maja 2010.. kolezanka ma trwaly uszczerbek a dodatkowo pies trafil w staw zebami wiec nie ma pelnej ruchomosci dloni – dodatkowo zrobilo sie tam ognisko nowotworowe (potwierdzone przez lekarza sadowego)…. nie ma sie co zastanawiac tylko ratowac

                                      odnosnie drugiego – jesli spuscisz psa ze smyczy to tak jakbys podpisala na niego wyrok, on sie nie obroni, nie ucieknie – duzy pies ma wiecej mozliwosci i dogoni go bez problemu, wziecie psa na rece spowoduje, ze duzy pies bedzie chcial sie do niego dostac – Twoje proby odgonienia rekami skoncza sie na pogryzieniu Ciebie i psa… w takiej sytuacji ratuja Cie tylko twoje wlasne nogi…
                                      I tu takze jestem w stanie podac wlasny przyklad.
                                      Rok 2004 – pojechalam z moja suczka na egzamin IPO2. Tuz przed wyjsciem na tropienie poszlam z nia na teren obok (łaka i rzeka) aby sie wysikala bo siku na egzaminie to strata punktow… Łaka jest niczyja i wszyscy chodza tam wyprowadzac psy. Wtedy o 6 rano nie bylo nikogo. Moja suczynka byla ze mna – przy mnie, na smyczy. Z nikad nagle pojawil sie amstaf,… nie bylo zadnego czlowieka przy nim. Wlasciciel gdzies byl ale widzac, ze jego pies leci do mojego utlenil sie celowo. Pies dobiegl i zaczal szarpac moja suke za pachwine, potem chwycil ja za kark i darł jak szmate… Nie zostawilam tak tego, dostal takie kopniaki, ze myslalam, ze go zabije, uciekl w kierunku krzakow, odpuscil.. Moj pies byl poszarpany strasznie – do wgladu fotki bo je mam do dzis….

                                      W takich sytuacjach milosc do psow chowa sie w kieszen i trzeba ratowac swego psa.

                                      W sytuacji kiedy nie umiesz sie bronic przed psem musisz stac nieruchomo i nie prowokowac psa… Ja akurat wiem jak sie bronic – kiedy bronilam sie przed jednym psem, ktory nie mial oporow mnie zabic wystawiłam przedramie, chwycil, ja go druga reka za obroze i unieruchomilam. Ale ja w takich sytuacjach mam nerwy na wodzy i w zwiazku z tym, ze umiem sobie poradzic to takich sytuacji sie nie obawiam. W moim zawodzie czasem sie to przytrafia…

                                      na temat zachowania ewentualnego ataku czytałam. Stac nieruchomo, nie patrzeć psu prosto w oczy nie wykonywać energicznych ruchów, w razie ataku przyjać pozycję żółwika. Tak w skrócie. Wszystko super, dopóki człowiek nie znajdzie się w takiej sytuacji.
                                      Z Zuzą sprawy przedyskutowane, ale nie wymagajmy od dziecka trzeźwego myślenia w sytuacjach gdzie dorosły nie daje rady. Pierwsza reakcja to ucieczka w takich sytuacjach.
                                      A zawsze zastanawiałam się co zrobię / co mam zrobić jak czworonożny agresor silniejszy ode mnie zaatakuje nie mnie tylko mojego towarzysza.

                                      i w sumie to stwierdzam ze szkolenie by mi się przydało na taką ewentualność 🙂

                                      • Zamieszczone przez nadyjka
                                        wiem, bo ja pisze czesto niestety malo skladnie, wlepiam miedzy zdania inne zdania i robi sie z tego balagan…

                                        nie nie to nie tak 🙂

                                        ja trzy razy aby na pewno mieć pewnosć że wszystko dobrze zrobię.

                                        i co do pielęgnacji tego mojego psa, masz rację
                                        czego sama nie wychwycilam a powinnam

                                        latem gdy jest ciepło chodzimy na długie spacery połaczone z zabawa i nauką.
                                        pies przychodzi zmęczony
                                        zazwyczaj po takich spacerach czesanie psa było dla mnie przyjemnością.
                                        Nawet mogłam mu powycinać kładki z pomiędzy poduszek.
                                        i pewnie parę rzeczy złożyło się pamiętam że tamtego sezonu spadł szybko śnieg i było mroźno, pies nie wybiegany, w większości tylko załatwiał się i pchał się na ręce czy leciał do klatki bo mu łapki marzły. ja przez swoje zachowanie, utwierdziłam psa w tym co mam teraz. Do pielegnacji psa zabierałam się gdy on pewnie chciał sie bawić.
                                        Od wczoraj zaszły zmiany. O wynikach oczywiście poinformuję

                                        • Nadyjka ja po takich przygodach z psami to już bym nie miała odwagi
                                          ale moze to spojrzenie laika
                                          ty jesteś zawodowcem 🙂

                                          tak jeszcze mi sie przypomniało jak chodziłam z treserką w plener to mój pies taki zawsze posłuszny przy niej był 😀

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Rasy "agresywne" a dzieci! co sądzicie?

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general