"Rodzeństwo bez rywalizacji"????

Fragment ksiązki “Rodzeństwo bez rywalizacji”:
“[I]Wyobraź sobie, że twój małżonek obejmuje cię ramieniem i mó-
wi:?Skarbie, tak bardzo cię kocham i jesteś taka cudowna, że
zdecydowałem się na drugą żonę, podobną do ciebie”.
Twoja reakcja:……………………………….
Kiedy w końcu pojawia się nowa żona, zauważasz, że jest
bardzo młoda i niezwykle urocza. Gdy wychodzicie gdzieś w trój-
kę, ludzie uprzejmie się z tobą witają, ale wychwalają pod nie-
biosy nowo przybyłą:?Czyż nie jest zachwycająca? Witaj, ko-
chanie! Jesteś nadzwyczajna!” Potem zwracają się do ciebie
z pytaniem:?Jak ci się podoba nowa żona?”
Twoja reakcja:……………………………….
Nowa żona musi się w coś ubrać. Mąż szpera w twojej szafie,
zabiera twoje swetry i spodnie i daje tamtej. Kiedy się sprzeci-
wiasz, zauważa, że te rzeczy są już na ciebie za ciasne, ponie-
waż trochę przytyłaś, a na tamtą będą pasowały jak ulał
Twoja reakcja:……………………………….
Nowa żona szybko nabiera pewności siebie. Z każdym dniem
wydaje się bardziej bystra i coraz lepiej się na wszystkim zna.
Któregoś popołudnia, kiedy z wysiłkiem zgłębiasz instrukcję ob-
sługi nowego komputera, który kupił ci mąż, tamta wpada do
pokoju i mówi?O, mogę spróbować? Wiem, jak to zrobić”.
Twoja reakcja:….,……………………………..
Nie pozwalasz jej, więc biegnie z płaczem do twojego męża.
Chwilę później wraca z nim, na policzkach ma ślady łez. Mąż
obejmuje ją ramieniem i mówi do ciebie:?Dlaczego nie pozwalasz
jej spróbować? Co ci to szkodzi? Dlaczego nie potrafisz się dzielić?”
Twoja reakcja:……………………………….
Gdy pewnego dnia wchodzisz do pokoju, twój mąż i nowa żona
leżą razem w łóżku. On ją łaskocze, ona się śmieje. Nagle dzwoni
telefon, mąż go odbiera. Po chwili mówi, że wzywają go pilne
sprawy i musi natychmiast wyjść. Prosi, żebyś została w domu
z nową żoną i dopilnowała, żeby tamta dobrze się czuła.
Twoja reakcja:
Czy okazało się, że twoje uczucia wcale nie przypominały mi-
łości?”[/I]

czy naprawdę tak okropnie czuje się dzieć gdy pojawia się w domu rodzeństwo?

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: "Rodzeństwo bez rywalizacji"????

  1. Nadia też czasami się budzi, czasami odprowadzam, czasami kładę się z nią i śpimy, nie jest to specjalnie uciążliwe, mnie do takiego stanu doprowadza Tomek. Zdarza się, że dopiero co udało mi się namówić Tomka do spania, ledwie zamknęłam oczy a tu Nadia – “piesek mi zginął”, dodatkowo ja jej nie rozumiem bo śpię bez aparatów słuchowych, mąż się musi obudzić i mi przetłumaczyć.
    Kto nie spał kilku nocy z rzędu po parę godzin, budzony co pół godziny nie zrozumie co to znaczy, nie przejmuj się głupimi komentarzami.
    Mi na taki kiepski stan pomaga:
    – nie staram się przedłużać snu o 5 minut, jak jest co najmniej 5ta – po prostu wstaję bo takie podsypianie tylko bardziej mnie rozeźli, jeśli nie daję rady – wykopuję z łóżka męża i on zabiera dzieci
    – robię sobie pół litra pysznej kawy
    – biorę gorący prysznic, bardzo mnie odprężają ulubione zapachy, zawsze mam kilka żeli do wyboru
    – opatulona w szlafrok bujam się w fotelu popijając kawę
    Tak mam w soboty i w niedziele, w tygodniu staram się jak najszybciej wyjść do pracy, zaczynam od kawy a potem jakoś leci.

    • Oliweczko, tak się składa szczęśliwie, że mamy dzieci w tym samym wieku, takie samo wykształcenie i podobnie reagujemy na dom i rodzinę. Nie jestes wyjatkiem.
      ja kocham bardzo moich synów, ale najbardziej jak śpią. Przeciążona jestem nimi, Erni to diabeł wcielony, niszczyciel, złośnik, awanturnik, despota… Albertowi brakuje mamy, bo Erni zdecydowanie bardziej skupia moją uwagę.
      Praktycznie cały cięzar wychowania spadł na mnie. Spadl i mnie przygniótł. Od jakiegoś czasu biore leki na uspokojenie, bo cześciej bym tłukła dzieci. Nie potrafie złapać dystansu. Mój mąż smacznie spi, a to ja od urodzenia wstaje i latam do Ernuli. Czasem on wstaje w nocy i przegania mnie z łóżka, skopując mnie i wrzeszczac jak opentany. Gdy szłam do jego łożka powtórka akcji, gdy wracałam do swego znów przegania – a ja stałam i błagałam dziecko by mi pozwolił spać. Takie cos miało już nie raz miejsce.
      Ja układam maluchy i widzę, że Erni zaczyna mna manipulować przy zasypianiu, ale skad mam wziąc siły by sie temu nie poddać.
      tak samo zdarzają mi sie klapsy, zarówno starszego i młodszego. czasem wydaje mi się jak grochem o ścianę. Proszę i proszę, a tu zero reakcji ze strony Alberta. Dostaje klapsa – jest mi wstyd, bo widzę, że go boli.
      Erni, psoci tak strasznie, że zajmuje mu moment, by odkrecić gaz, robić miksy wszystkiego w kuchni, otwierać drzwi na balkon. Szafki te co mogłam mam powiązane. Wszystkie krzesła przywiązane do stołu, komputer obklejony taśmą. Mam malutkie mieszkanie i nie mogę odizolować pomieszczeń, oprócz łazienki. To też i jemu tez się obrywa. Czasem by go nie uderzyć wrzeszczę, że aż czule drapanie w gardle. Diabeł taki, że nawet jedyna babcia nie proponuje zabrania go na weekend.
      A mój odpoczynek zaczyna się o 22 i to jest on tylko od dzieci, bo robota zawsze się znajdzie. To juz za mało.
      Oliweczko kochana. Nie jestes sama. ja tez cierpie w tym macierzyństwie. Jedynie co nie pozwala mi zwariować to świadomość okresowości tego fatalnego okresu bycia matką, kopciuchem w domu. Mnie tez się zdarzaja doły, a przez moje nastroje zakopuje się w domu i wiele wysiłku mnie kosztuje wyjście do ludzi.
      Oliweczko – przytulam Ciebie mocno. Wytrzymamy! jak chcesz pogadać to pisz na priv, albo w naszym wąteczku 🙂

      • Zamieszczone przez katakus…
        ja przepraszam, ale tak mi siępomyślało.

        Nie ma opcji byś ja zabrała do siebie do łóżka i pocichu potuliła i dospala do 7… Może jej poprostu potrzeba bliskości. W dzień pewnie krucho z czasem…. A młodsza nadal u was jak rozumiem… A ona tam sama….

        Młodsza od nowości w swoim pokoju – ona akurat nie potrafi z nami spać.
        O starszą walczyłam bardzo, bo spała z nami w pokoju do 4,5 lat. Od kiedy dostała swój nowy pokój, nie chciała słyszeć o spaniu u nas.
        I później coś się popsuło…
        Ja ją biorę do siebie do łożka rano – dziś była to 6. Problem w tym, że ona w ogóle już nie może zasnąć – wierci się, drapie, dłubie w nosie, 100 razy przekręca, odkrywa się, śpiewa.
        Ogólnie taka niespokojna się zrobiła.
        I albo to jakaś sprawa, mająca podłoże psychologiczne, albo jakieś pasożyty jej dokuczają, albo już nie wiem co.

        • moje dziecko jest takie samo, spanie z nim rano to masakra. Ja go zaraz wyrzucam, dzisiaj wstałam przed 5 bo przytuptał do nas. Posiedziałam przy łóżeczku z nim, rozstawiłam dechę i zatańczyłam z żelazkiem, nie wiem jak dotrwam do 22.

          • Zamieszczone przez oliweczka
            albo jakieś pasożyty jej dokuczają,

            o moze

            • nasz Maciek też teoretycznie spi w swoim pokoju
              a praktycznie: do 3 lat spał z mężem, teraz jak się obudzi przychodzi do mezowskiego łóżka – jesli jest to 2 w nocy, kładzie się i zasypia tak po prostu, jesli 6 nie zaśnie bo on już się wyspał
              a Olka śpi na łóżku koniecznie w czyjejś obecności bo inaczej jak się przebudzi złazi z łóżka i idzie szukać towarzystwa

              • Zamieszczone przez Magdzik
                Oliweczko, tak się składa szczęśliwie, że mamy dzieci w tym samym wieku, takie samo wykształcenie i podobnie reagujemy na dom i rodzinę. Nie jestes wyjatkiem.
                ja kocham bardzo moich synów, ale najbardziej jak śpią. Przeciążona jestem nimi, Erni to diabeł wcielony, niszczyciel, złośnik, awanturnik, despota… Albertowi brakuje mamy, bo Erni zdecydowanie bardziej skupia moją uwagę.
                Praktycznie cały cięzar wychowania spadł na mnie. Spadl i mnie przygniótł. Od jakiegoś czasu biore leki na uspokojenie, bo cześciej bym tłukła dzieci. Nie potrafie złapać dystansu. Mój mąż smacznie spi, a to ja od urodzenia wstaje i latam do Ernuli. Czasem on wstaje w nocy i przegania mnie z łóżka, skopując mnie i wrzeszczac jak opentany. Gdy szłam do jego łożka powtórka akcji, gdy wracałam do swego znów przegania – a ja stałam i błagałam dziecko by mi pozwolił spać. Takie cos miało już nie raz miejsce.
                Ja układam maluchy i widzę, że Erni zaczyna mna manipulować przy zasypianiu, ale skad mam wziąc siły by sie temu nie poddać.
                tak samo zdarzają mi sie klapsy, zarówno starszego i młodszego. czasem wydaje mi się jak grochem o ścianę. Proszę i proszę, a tu zero reakcji ze strony Alberta. Dostaje klapsa – jest mi wstyd, bo widzę, że go boli.
                Erni, psoci tak strasznie, że zajmuje mu moment, by odkrecić gaz, robić miksy wszystkiego w kuchni, otwierać drzwi na balkon. Szafki te co mogłam mam powiązane. Wszystkie krzesła przywiązane do stołu, komputer obklejony taśmą. Mam malutkie mieszkanie i nie mogę odizolować pomieszczeń, oprócz łazienki. To też i jemu tez się obrywa. Czasem by go nie uderzyć wrzeszczę, że aż czule drapanie w gardle. Diabeł taki, że nawet jedyna babcia nie proponuje zabrania go na weekend.
                A mój odpoczynek zaczyna się o 22 i to jest on tylko od dzieci, bo robota zawsze się znajdzie. To juz za mało.
                Oliweczko kochana. Nie jestes sama. ja tez cierpie w tym macierzyństwie. Jedynie co nie pozwala mi zwariować to świadomość okresowości tego fatalnego okresu bycia matką, kopciuchem w domu. Mnie tez się zdarzaja doły, a przez moje nastroje zakopuje się w domu i wiele wysiłku mnie kosztuje wyjście do ludzi.
                Oliweczko – przytulam Ciebie mocno. Wytrzymamy! jak chcesz pogadać to pisz na priv, albo w naszym wąteczku 🙂

                Magda, łzy mi normalnie w oczach stanęły, kiedy przeczytałam Twoje słowa.
                Ja też Cię bardzo mocno ściskam i dziękuję :*

                • Zamieszczone przez morena
                  moja starsza mi ostatnio powiedziała: “mamo, a dlaczego on [młodszy brat] ma zawsze wszystko pierwszy? Buziaka na dobranoc, kolację, kąpanie, zawsze on pierwszy…”

                  No i nie wiedziałam, co powiedzieć, bo może nie jest tak zawsze, ale faktycznie najczęściej… Obiecałam sobie, że będę się w tej kwestii pilnować, bo widać nieświadomie jakoś tak bardziej cackam się z młodszym, a on już właściwie nie potrzebuje ani specjalnej ochrony przed siostrą, ani specjalnego traktowania (co nie znaczy, że nie próbuje go wymusić).

                  też to mam, ostatnia sytuacja: wychodzimy z domu ubieranie itd. miki jadł sobie ciastko na co Maciek strasznie sie darł, więc mówię do Mikołaja daj mu kawałek żeby nie płakał, Miki dał po czym sie rozpłakał, pytam co sie stało a on mi mówi : jakby nie było Maćko to bym miał całe ciastko dla siebie…….i właśnie uswiadomiłam sobie że za dużo jest dla Maćka a Miki spada na drugi plan,często niepotrzebnie bo przeciez matko mogła dać ciastko Maćkowi i nie zabierac starszemu

                  • Zamieszczone przez oliweczka
                    Wiesz, jak bardzo chciałabym tak robić?…
                    Nie wychodzi mi, choć się staram. A może nie staram się dość?…
                    Jestem na etapie obu lektur:” Rodzeństwo bez rywalizacji” i “Jak mówić by dzieci nas słuchały…” Mądre i wartościowe rzeczy tak zbieram, ale rzeczywistość okazuje się dużo trudniejsza.
                    A może to ja jestem jakaś kiepska?…
                    Męczę się dziś pytaniami tego typu, cały dzień mam łzy w oczach i przesladuje mnie obraz z dzisiejszego poranka, około 6.20 – Natalka płacze, ja płacze, z bezsilności walę w kołdrę, którą jest przykryta… 🙁
                    Nie było klapsów w naszym domu dopóki nie pojawiła sie Amelka.
                    Teraz czasami jest jeden wielki chaos i ja pośrodku niego.
                    To, że mam problemy sama ze sobą, ze swoją niską samooceną – bo nie pracuję, bo się nie spełniam, bo jestem tylko matką (i to w dodatku nienajlepszą), żadną w zasadzie kochanką, bo mój mąż musi czekać na moją aprobatę miesiącami – to mnie nie usprawiedliwa 🙁
                    Muszę iść do psychologa chyba, bo oszaleję, a moje dzieci będą miały nieszczęśliwe życie 🙁
                    Rzeczywistość zaczęła mnie przerastać, starsza córka zmieniła się w bestyjkę, która czasami potrafi mnie tak dźgnąć, że siedzę i ryczę. Słowa najbardziej bolą, choć i tak wiem przeciez, że mnie bardzo kocha…
                    Że kocha swoją młodszą siostrę nad życie – to naprawdę widać.
                    Nie chcę tylko jej skrzywdzić swoim nieudolnym rodzicielstwem, które miało być takie piękne…
                    Ja – pedagog z wykształcenia, gubię się i nie potrafię wydostać z tego labiryntu 🙁 Innym doradzać umiem, sobie zawsze jest najtrudniej…
                    Przepraszam, że tak się uzewnętrzniłam w tym poście. Miałam założyć osobny wątek i wylać wszelkie żale, ale w sumie nie wiem po co…
                    Każdy poradzić sobie musi sam, pokonać słabości i próbować inaczej, lepiej…
                    Dziś jestem nieszczęśliwa – bardzo…
                    Dziś moje dziecko też jest nieszczęśliwe – dostało za to, że ma problem, ze może ma nerwicę, może chce się do mnie przytulić codziennie o 5.30 nad ranem… A ja? Ja chcę spać do siódmej…:(
                    Wybaczcie.

                    Oliweczko, wybacz, że tak bezpośrednio napiszę,
                    ale pamiętam sporo twoich postów z ostatniego okresu
                    – moim zdaniem powinnaś poważnie rozważyć skorzystanie z fachowej pomocy pod kątem depresji.
                    Resztę napiszę w privie.

                    • Dzięki wszystkim za odzew. Jesteście naprawdę nieocenione, dziewczyny 🙂
                      Czytałam wszystko na raty, bo rano przeciez i w domu jeden wielki mess – śniadanie, kawa, chrupki, tosty, herbaty i dżemy, ubieranie, latanie i inne.
                      Choć to nie mój wątek (przepraszam), to się trochę rozrósł z mojego powodu.
                      Kurcze, nie bardzo wiem, co tak na szybko napisać.
                      Wypada chyba Edysi podziękować za tego szczególnego kopa w dupę – jak to określiła…
                      Edysiu, thx zatem, naprawdę dałaś mi do myślenia… Nie napisałaś nic, czego bym wcześniej nie wiedziała.
                      I to mnie szlag trafia, kiedy widzę “Panią Idealną”, a Ty mi na taką się kreujesz. Nie możesz czytać o cudzych porażkach, bo nóż się w kieszeni otwiera i tak Ci żal tych biednych dzieci… Jakaś ty dobra i szlachetna.
                      Nie znam Cię i nie chcę ironizować pod Twoim adresem, bo to nie w moim stylu, ale atakujesz mnie, nie analizując przyczyn i okoliczności.
                      Nie oczekuję tutaj głaskania po głowie, ale też nie Ty mi będziesz wymierzać kopniaki w tyłek – wysłuchaj czasem i nie emocjonuj zbytnio, bo wysuwasz pochopne wnioski. Lepiej powiedz coś konstruktywnego, daj do myślenia, a nie cytuj ciągle kogoś tam, bo tyle to i ja potrafię.

                      ”Ja jestem empatyczna, wczuwam sie w biedne malutkie dziecko,
                      Chce iśc przytulić sie do kogos kogo kocha najbardziej na świecie.
                      Ufne i bezbronne biegnie do tej osoby.
                      Chce sie czyć kochane, chce sie przytulić, chce byc blisko tej najwazniejszej osoby w jego życiu.

                      I co w zamian dostaje…
                      Łup matka strzela temu przerazonemu maleństwu klapsy w dupę bo jej spac nie da.”

                      Pozwól, że Cię naprowadzę, skoro nie umiesz czytać ze zrozumieniem – dziecko nie jest już maleństwem, a sytuacja miała miejsce nie pierwszy i nie dziesiąty raz. Każdy człowiek ma granice, moje są akurat szerokie (wiedziałabyś, gdybyś czytała moje posty sprzed kilku lat, choć pewnie i tak byś nie zrozumiała).
                      Nic mnie nie usprawiedliwia, ale przyznałam się do czegoś, za co mi niezmiernie wstyd. Potrafiłabyś tak?
                      Może rzeczywiście nie masz takiej potrzeby, masz dystans do siebie, wyrozumiałego męża u boku i przyjaciólkę, którą znasz od wieków i która za Tobą zawsze murem stoi?.
                      A może swoje życiowe porażki chowasz gdzieś głęboko do szafy i szczelnie zamykasz drzwi? I nadal jesteś Panią Idealną? Dla dziecka, rodziny, przyjaciół, a nawet dla wrogów?
                      Nie biję dzieci i nie ukazuj mnie w takim świetle.
                      Nie pogardzaj kimś, o kim nie masz zielonego pojęcia i nie przyszywaj komuś łatki, bo ktoś Cię kiedyś w taki sam sposób zaszufladkuje.
                      Życzę Ci powodzenia i sukcesów w roli matki przede wszystkim.
                      A jeżeli jesteś psychologiem z zawodu (jakoś tak mi się przez czyjąś wypowiedź skojarzyło), to cieszę się, że raczej na Ciebie nigdy nie trafię.

                      I na koniec:
                      ”Mam mase wad w tym i tą, że spię po 9 godzin dziennie – codziennie…
                      Ale znając swoją osobę, nature i swoje wady nie mysle o większej liczbie dzieci.”

                      Szczęściara.
                      Może nie zabieraj głosu w kwestiach matek chronicznie niewyspanych?

                      • Oliweczko – tulam mocno, bo nie są mi obce Twoje uczucia, a na dodatek ja mam tylko jedno dziecko więc jakby z klucza powinno być mi lżej. A nie jest. Mam też takie dni, że mnie nosi, wkurza mnie własne dziecko, a potem przychodzą potworne wyrzuty sumienia, które mnie dobijają. Cierpię na chroniczny brak snu – mniejsza o powody – ale to potem przekłada się na relacje w domu – matka niewyspana = matka zła, chodząca bomba. Ale pocieszam się myślą, że większość z nas ma takie słabsze okresy.

                        • A nie może spać z Wami od tej 5.30?
                          U nas codziennie- jak w zegarku godz. 6.00 i młody tup, tup z misiem i swoją szmatką ląduje u mnie w łóżku0

                          I tak śpimy do 8.00….

                          • Zamieszczone przez ahimsa
                            A nie może spać z Wami od tej 5.30?
                            U nas codziennie- jak w zegarku godz. 6.00 i młody tup, tup z misiem i swoją szmatką ląduje u mnie w łóżku0

                            I tak śpimy do 8.00….

                            Już wcześniej odpowiedziałam na podobne pytanie, tylko że Klucha posortowała odpowiedzi i zrobiła z nich 2 wątki – zakładam, że znajduje się właśnie w tym drugim 🙂

                            • Zamieszczone przez szpilki
                              nie wiem,
                              jak dziecko jest małe (do 3 roku zycia) to jest pewne prawdopodobienstwo, ze nie bedzie pamietac czasu jedynactwa.
                              na pewno trudnym jest okres poczatkowy, kiedy mlodsze wisi na cycku, wszyscy sie rozktliwiaja jakie piekne i malusie i w ogole ach i och a straszak slucha tego, dostajac zdawkowe “ale urosles” “musisz eteraz byc dobry starszym bratem/siostra”
                              tych zwrotow zabronilam uzywac
                              tak samo jak zabronilam i bardzo sie pilnuje “posprzatj bo jestes starsza” “ustap bo on jest mlodszy i nie rozumie”

                              leon dostawal kary majac 8 m-cy tylko po to, zeby Wiktoria nie czula sie gorsza – ze jak obrywaja to wszyscy, ze nei ma argumentacji “on jeszczenie rozumie”
                              pewnie – leon ma przegwizdane od nowosci – ale mlodsze od startu jest zarazem w lepszej i gorszej sytuacji. z jednej strony uprzywilejowany jako to mlodsze, z drugiej nie mial czasu pepka swiata jedynactwa.

                              gdybym trafila na przytoczony tu tekst bedac w ciazy, albo przed nie to nigdy bym nie miala drugiego dziecka – to moj pierwszy odruch

                              ale drugi jest zupelnie inny – autor stawia doroslego w doroslej sytuacji majacej kompletnie inny kontekst, wydzwiek i podloze.

                              i robi to w strasznie nisko sposob.
                              mam nadzieje ze to wyrwany z kontekstu fragment.

                              Dokładnie!

                              Patrząc na tych swoich chłopaków widzę, że realcje wzajemne mają fantastyczne! I nie zepsuły im tego nawet moje błędy wychowawcze

                              • Fragment tej książki jak dla mnie lekko może zmylać, bo pisany jest przez dorosłą osobę, która ma inny bagaż doświadczeń, inne zasady czy to wpojone czy ukształtowane przez własne doświadczenia właśnie – przez wiele lat uczą nas, że małżeństwo to rzecz święta, nie ma w nim miejsca na osoby trzecie itd więc jak czytam ten fragment to postać tej kolejnej kobiety pojawiającej się w moim życiu postrzegam jako kochankę męża (wroga) a nie jako członka rodziny (brata, siostrę).
                                Jestem “za” posiadaniem rodzeństwa. Sama je posiadam i wiem, jak ważna dla mnie jest już sama świadomość tego, że choć daleko, ale mam bratnią duszę, mam brata, który obojętnie co by się działo stanie za mną murem, ja za nim także. Nasze dzieciństwo sielanką nie było – kłóciliśmy się, biliśmy, obrażaliśmy się na siebie, ale nikt tak jak mój brat nie był w stanie mnie obronić, gdy działa mi się krzywa, nikt nie dodawał mi otuchy tak, jak robił to brat, przy nim nie bałam się zostawać sama w domu (bez rodziców), jest człowiekiem o mega spokojnym usposobieniu i przy moim charakterze działał jak balsam dla duszy, hamował moje zapędy, niejednokrotnie chronił mnie przed głupstwami, które chciałam zrobić – z racji swojego racjonalnego, wyważonego podejścia do życia i tak jest do dziś. Miałam i wciąż mam z nim drobne tajemnice. To on pierwszy domyślił się, że palę papierosy, ale nie doniósł mamie, bardzo długo tylko on wiedział o tym, że do jednego semestru na studiach byłam dopuszczona warunkowo itd. Zawsze cieszyły mnie jego sukcesy, martwiły jego smutki i tak jest też dziś. Uważam, że dzięki niemu moje życie jest pełniejsze.
                                Reasumując – można świetnie wychować jedynaka na wspaniałego człowieka i spieprzyć wychowanie rodzeństwa – i tak samo odwrotnie.

                                • Zamieszczone przez gacka
                                  Fragment tej książki jak dla mnie lekko może zmylać, bo pisany jest przez dorosłą osobę, która ma inny bagaż doświadczeń, inne zasady czy to wpojone czy ukształtowane przez własne doświadczenia właśnie – przez wiele lat uczą nas, że małżeństwo to rzecz święta, nie ma w nim miejsca na osoby trzecie itd więc jak czytam ten fragment to postać tej kolejnej kobiety pojawiającej się w moim życiu postrzegam jako kochankę męża (wroga) a nie jako członka rodziny (brata, siostrę).
                                  Jestem “za” posiadaniem rodzeństwa. Sama je posiadam i wiem, jak ważna dla mnie jest już sama świadomość tego, że choć daleko, ale mam bratnią duszę, mam brata, który obojętnie co by się działo stanie za mną murem, ja za nim także. Nasze dzieciństwo sielanką nie było – kłóciliśmy się, biliśmy, obrażaliśmy się na siebie, ale nikt tak jak mój brat nie był w stanie mnie obronić, gdy działa mi się krzywa, nikt nie dodawał mi otuchy tak, jak robił to brat, przy nim nie bałam się zostawać sama w domu (bez rodziców), jest człowiekiem o mega spokojnym usposobieniu i przy moim charakterze działał jak balsam dla duszy, hamował moje zapędy, niejednokrotnie chronił mnie przed głupstwami, które chciałam zrobić – z racji swojego racjonalnego, wyważonego podejścia do życia i tak jest do dziś. Miałam i wciąż mam z nim drobne tajemnice. To on pierwszy domyślił się, że palę papierosy, ale nie doniósł mamie, bardzo długo tylko on wiedział o tym, że do jednego semestru na studiach byłam dopuszczona warunkowo itd. Zawsze cieszyły mnie jego sukcesy, martwiły jego smutki i tak jest też dziś. Uważam, że dzięki niemu moje życie jest pełniejsze.
                                  Reasumując – można świetnie wychować jedynaka na wspaniałego człowieka i spieprzyć wychowanie rodzeństwa – i tak samo odwrotnie.

                                  madrze napisane

                                  Znasz odpowiedź na pytanie: "Rodzeństwo bez rywalizacji"????

                                  Dodaj komentarz

                                  Angina u dwulatka

                                  Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                  Czytaj dalej →

                                  Mozarella w ciąży

                                  Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                  Czytaj dalej →

                                  Ile kosztuje żłobek?

                                  Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                  Czytaj dalej →

                                  Dziewczyny po cc – dreny

                                  Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                  Czytaj dalej →

                                  Meskie imie miedzynarodowe.

                                  Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                  Czytaj dalej →

                                  Wielotorbielowatość nerek

                                  W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                  Czytaj dalej →

                                  Ruchome kolano

                                  Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                  Czytaj dalej →
                                  Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                  Logo
                                  Enable registration in settings - general