Zacznę od tego: jeszcze podczas studiów (dokładnie na V roku) koleżanka z grupy zwierzała się nam (tj. kilku dziewczynom) jak to bardzo zakochała się w pewnym przystojniaczku, majacym swoja firmę na tym samym pietrze, gdzie mieściła sie firma, w której z kolei ona pracowała. Opisywała nam szczegółowo od dnia, w którym on wraz ze swoim wspólnikiem wprowadzał się do biurowca (jak wnosili swoje meble, sprzęt)- ogólnie wszystko to co odbywa sie podczas przeprowadzki na nowe miejsce. Dalej oczywiście jak się poznali, jak wygląda każdego dnia i oczywiście jak ona do niego wzdycha…idp, itd. Wtedy słuchajac takich opowieści do głowy by mi nie przyszło, że w przyszłości będę miała z ta osoba coś wspólnego. Tak cudownie się złożyło, ze poprzez te koleżankę jeździłam z pracownikami tej firmy, w której ona pracowala jako hostessa na targi i dzięki temu dostałam prace u nich w firmie zajmując się biurem, klientami itd. Pamiętam jak dzis dzień, który był moim debiutem w firmie: rano wchodze do biura, a tu ni z tego ni z owego siedzi sobie kto? nikt inny jak ów nieznajomy z opowiesci mojej kolezanki. Ona oczywiście cała w rumieńcach- potem dowiedziałam się od niego, że gdy się dowiedział o nowej pracownicy (muszę nadmienić, że w sumie teraz byłyśmy tylko dwie kobitki, reszta panowie) to przyszedł sobie mnie obejrzeć… Teraz się z tego śmieję, ale wcześniej gdybym cos takiego usłyszała pewnie nie byłabym zadowolona- czułabym się jak koń wystawiony na sprzedaż…I tak mijały dni, tygodnie, kolega nas w dalszym ciągu oddwiedzał każdego dnia, poprostu wpadał na chwilkę niby, że o czymś zapomniał, coś chciał się poradzić, albo poprostu na kawę..I wiecie jak moja koleżanka była zadowolona- jakby mogła to by odleciała. Pewnego dnia przechwycił mnie w toalecie, proponując podwiezienie po pracy do domu (nadmieniam, że w tej naszej znajomości nic nie robiłam, wręcz odwrotnie gdy go widziałam na korytarzu to uciekałam, może dlatego, że nie całe pół roku wcześniej zerwałam z chłopakiem, to była miłość mojej koleżanki- p.s. wcześniej o tym nie napisałam: chociaż to była tylko znajoma ze studiów no i teraz z pracy to poza tym nie kolegowałyśmy się. Na studiach z tego co zdążyłam się zorientować, nikt za nią nie przepadał. Wracając do propozycji podwiezienia- było ich w sumie cztery. Dopiero za piątym razem się zdodziłam, pomyślłam wtedy a niech tam co mi zależy przynajmniej będę wcześniej w domu. I tak pomalutku się to ” coś” zaczynało między nami. Nie powiem, był w moim typie: elegancki, inteligentny, zadbany, potrafiłam z nim przegadać wiele godzin, obyty i z poczuciem humoru. Poznaliśmy sie w czerwcu, a w lipcu, dokładnie 7 lipca zaprosił mnie na wspólną wycieczkę do Krakowa. Zwierzył mi się wtedy ze swojego uczucia do mnie, podarował mi piękną różę, za którą podziękowałam mu buziakiem w policzek. Pomału, pomału i z dnia na dzień staliśmy się parą, oczywiście w tajemnicy przed koleżanką, która niestety przez dwa lata nic nie wskurała swoimi spojrzeniami- powiedział mi, że od początku traktował ją tylko jak koleżankę pracy, tzn. z piętra. Bo z sąsiadami powinno się utrzymywać pozytywne stosunki, a że ona myślała inaczej? tak bywa. Dziś minęło od tego czasu prawie dwa lata, dalej pracuję w tej firmie, koleżanka niestety nie- szef postanowił ją rok temu zwolnić (miała na swoim koncie pewne przewinienia- ale za dużo by to opisywać), jestem szczęśliwą małżonką owego pana i w maju spodziewamy się przyjścia na świat naszego maleństwa.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam- Justyna.
P. S. Nie mam z ową “koleżanką” kontaktu, ale mam nadzieję, że życie ułożyło jej się tak udanie jak mnie, w końcu wiele jej zawdzięczam…..
2 odpowiedzi na pytanie: Równie prozaicznie- w pracy
Re: Równie prozaicznie- w pracy
Piękna historia i tak sielankowa -i 100 lat razem Wam życzę!:)
agula24 ( 07.06.2003)
Re: Równie prozaicznie- w pracy
Dziękujemy za miłe słowa. Właśnie chcę się Wam pochwalić, urodziłam 29 maja przepiękną córeczkę. Ważyła 3820 i miała 57 cm. Mąż był przy porodzie- był cudowny, bardzo mi pomógł. Teraz jest równie cudownym tatusiem dla naszej Martynki.
, Justyna i Zbyszek B.
Znasz odpowiedź na pytanie: Równie prozaicznie- w pracy