rozmowy o dzieciach

.

Strona 3 odpowiedzi na pytanie: rozmowy o dzieciach

  1. A dla mnie to nigdy nie było problemem. W sumie starania o Basię trwały 9 cykli, ale to też nie było chop siup. Chłonęłam wszystkie niusy o dzieciach, uwielbiałam z nimi przebywać i chciałam jak najwięcej się dowiedzieć. Patrzyłam z optymizmem na przyszłość… jak widać całkiem to było słuszne. W sumie to wcześniej dzieci mnie tak nie “rajcowały”… nie byłam na tym etapie ale kiedy zaplanowaliśmy własne to emocje powędrowały w kierunku dzieci wszelakich. 🙂

    Teraz staramy się 12 cykli i chyba 13ty też jest w plecy. Trochę więcej w tych staraniach smutku i żalu. Może jest to związane z liczymi poronieniami koleżanek, a pewni jest też trochę innych czynników. Moje koleżanki bez problemu zachodzą w ciąże następne a ja nie. Praca mnie dobija, ale nie zmienię jej, bo chemy drugie bobo… i tak sobie wiszę w czasoprzestrzeni.

    Nigdy nie ukrywałam, że się staramy, że się leczę i mamy problemy. Jeden z kolegów nawet się śmieje, że Basię zna od pęcherzyka 22 mm.

    Trzeba tez zrozumieć dziewczyny, które te dzieci mają. Świat kręci się wokół nich… no bo po co się tyle o nie starało i walczyło, żeby teraz podchodzić do nich beznamiętnie. To cały nasz świat…. i cały Wasz przyszły świat!!! O czym innym mówić na spotkaniach jeśli praca już nas nie kręci (jak to jest w moim przypadku), na hobby przez pracę i Basię mam mało czasu, długie dojazdy do pracy powodują, że nie mamy czasu na nic, a naszymi atrakcjami w weekend są spcery do lasu, nad Wisłę, rowery… wszystko z Basią. O czym mam w takim razie opowidać i rozmawiać. Ok zawsze pojawią się kwestie dyskusji politycznych, bieżących problemów gospodarczych… ale czy to jest fajne?? Ale mnie cieszy to, że Basia wypowiada nowe słowa, że jest zabawna i nie mogę oderwać od niej wzroku. Też chcę być zrozumiana, bo ja nie traktuje nas/Was starających się jako osób, które tych dzieci mieć nie będą. Ja wierzę, że po prostu trzeba poczekać momencik!!
    Czy wolałybyście, aby wesoła rozmowa cichła gdy podchodzicie, bo akurat mowa była o dzieciach? Myślę, że to wszystko można połączyć. Przyznanie się do problemów powoduje zrozumienie, ale często też można napotkać na osoby, które też długo się starały i mogą coś doradzić, a może właśnie natchną optymizmem. Poza tym to etap kiedy można się wiele nauczyć zanim dziecko się ma. Wybory są łatwiejsze czy to pod kątem wyboru wózka, łożeczka. Można podpatrzeć pomysły na wystrój pokoju dziecinnego. Jest to tylko kwestia pozytywnego nastawienia. Do którego gorąco namawiam.
    Wiem, że trudno się przemóc czasem, ale optymizm i otwarcie pomagają. Lepiej Wam będzie…
    Co mają powiedzieć smotne dziewczyny po 30tce, które tak bardzo chcą mieć rodzinę a cały czas trafiają na kogoś nieodpowiedniego i mimo, że tak pragną nie mogą nawet zacząć się starać. Mam takie koleżanki. Wierzę, że im się uda, bo tak naprawdę po menopauzie można stwierdzić, ze już się dziecka nie urodzi 🙂 a do tego czasu wszystko się wydarzyć może. Chcę Was tylko pokazać, że już coś macie. Macie partnerów/mężów, którzy Was kochają i wspólnie walczycie o dziecko. One jeszcze nie!

    • Zamieszczone przez Natusia

      – w duszy chyba ciagle czuje sie nieplodna, bo nadal czuje uklucie zazdrosci, kiedy slysze o latwej ciazy albo o kolejnej ciazy… choc ciesze sie oczywiscie i teraz jest latwiej oczywiscie. nie wiem czy to trauma czy podly charakter;)

      dokładniusieńko mam tak samo, kładę to na karb swojego charakteru zawistnicy…:(:(
      ciąża kogoś to znowu ukłucie (no umówmy się, że od tygodnia na razie nie)…
      ale dzieci…dzieci mnie wzruszają, ryczę jak widzę noworodki
      (a propos krótko, Natusiu, to porównaj się do moich postów. ja to nie umiem krótko naprawdę 😀 i nigdy)

      • PS. Na myśli miałam znajomych tych fajnych, a nie po….. Nych, bo takich to zawsze trzeba unikać czy z ciążą czy bez… na każdym etapie życia!!
        Malami uciekaj od szwagierki. W takich sytuacjach izolacja jest zdrowa.

        • Paszula Nic nie jest czarne albo białe. Nie mam problemu, żeby rozmawiać z koleżanką o dzieciach, rozumiem ich szczęście, ale i obawy kiedy dzieci chorują i wprost UWIELBIAM słuchać historii z życia 3-4 latków, które są często przezabawne. Jest też druga strona kiedy spotykam się w gronie 4-5 koleżanek i przez kilka godzin jest mowa TYKO o dzieciach (kiedy one wiedzą, że 3,5!!! roku staram się o potomstwo). Wtedy czuję się odrzucona i w zasadzie nie wiem po co się z nimi spotkałam. Rozumiem wszystkie strony, ale czasami na pewno można wyczuć, że ktoś chce Ci za przeproszeniem dosrać. Ale takich ludzi trzeba po prostu unikać. Ty do nich w każdym razie na pewno nie należysz 😀

          A tak w ogóle to moja historia starań tak przestraszyła kilka koleżanek, że zaczęły się starać wcześniej niż chciały (na wszelki wypadek) i bez problemu zaciążyły. Śmieję się, że jestem trochę wirtualną matką ich dzieci 😀

          I straszę dalej. Może przeze mnie będzie kolejny wyż demograficzny :D:D:D

          • paszula, masz racje, ja tez uwielbiam rozmawiac o Szymonku i czesto jestem monotematyczna. pewnie za czesto:)
            ale pamietam lzy w gardle, pamietam jak wylam, pamietam jak to bolalo – inne mamy, brzuchy, a ja ciagle pusta.
            moze roznica jest taka, ze Ty nie bylas w depresji, ze nie sprawial Ci bolu widok brzucha, wiadomosc o czyjejs ciazy itd – sama tak piszesz.

            tak jak dla mnie i Ciebie glownym tematem zycia jest dziecko, tak dla mnie kiedys, a dla dziewczyn teraz (mam nadzieje ze juz nie dlugo) jest brak dziecka. i tak jak trzeba zrozumiec mamy chcace rozmawiac o malenstwach, tak trzeba zrozumiec kogos, kto nie chce na ten temat rozmawiac, trzeba zrozumiec, ze to moze ranic.
            ja walczac o dziecko moglam rozmawiac o dzieciach i byc w towarzystwie ciezarowek – ale wolalam miec wybor czy tego chce, nie zawsze mialam na to sile.
            i jakos nie wyobrazam sobie wtedy radosnie siedziec i sluchac, i uczyc sie jaki wozek mi sie (nie)przyda czy lozeczko, na serio. nie interesowalo mnie lozeczko, bo nie wierzylam, ze kiedykolwiek bede miala to szczescie, zeby sie tym zajmowac. a najbardziej kroila mi serce mysl o urzadzaniu pokoiku dzieciecego. to tak jakbys bez nog rozmawiala o pieknych butach, bo moze kiedys noga odrosnie;)
            bez urazy oczywiscie, ja tylko mowie o wlasnych doswiadczeniach.

            • Zamieszczone przez Ginginek
              Paszula Nic nie jest czarne albo białe. Nie mam problemu, żeby rozmawiać z koleżanką o dzieciach, rozumiem ich szczęście, ale i obawy kiedy dzieci chorują i wprost UWIELBIAM słuchać historii z życia 3-4 latków, które są często przezabawne. Jest też druga strona kiedy spotykam się w gronie 4-5 koleżanek i przez kilka godzin jest mowa TYKO o dzieciach (kiedy one wiedzą, że 3,5!!! roku staram się o potomstwo). Wtedy czuję się odrzucona i w zasadzie nie wiem po co się z nimi spotkałam. Rozumiem wszystkie strony, ale czasami na pewno można wyczuć, że ktoś chce Ci za przeproszeniem dosrać. Ale takich ludzi trzeba po prostu unikać. Ty do nich w każdym razie na pewno nie należysz 😀

              A tak w ogóle to moja historia starań tak przestraszyła kilka koleżanek, że zaczęły się starać wcześniej niż chciały (na wszelki wypadek) i bez problemu zaciążyły. Śmieję się, że jestem trochę wirtualną matką ich dzieci 😀

              I straszę dalej. Może przeze mnie będzie kolejny wyż demograficzny :D:D:D

              Moje koleżanki też wzieły sobie problemy z zajściem do serca i udało się odrazu wielu z nich.

              Co do unikania różnych towarzystw to w takich trudnych okresach po prostu poznaje się tych dobrych znajomych i przyjaciół. Nie można się rozczulać, ale też mieć odrobine zrozumienia i wrażliwości w sobie i obie strony dojdą do porozumienia – i pogada się o dzieciach i o staraniach i o pierdołach. 🙂
              A w ogóle to lubię gadać o Baśce, ale jestem mądralińska i czasem zamęczam koleżanki starające się swymi mądrościami. Nie mogą się poczuć odrzucone i zaniedbane….:D

              Muszę się też przyznać jednak, że uroniłam dwa razy łezkę z powodu ciąży znajomej…. na minutkę złapałam focha w samotności, ale szybko się otrząsnęłam z tego…. obie ciąże koleżanki straciły, więc już nigdy tego nie zrobię. To był chwilowy kryzys nie w moim stylu i zupełnie nie na miejscu, więc wracam do “siebie” 🙂

              • Zamieszczone przez Natusia
                i jakos nie wyobrazam sobie wtedy radosnie siedziec i sluchac, i uczyc sie jaki wozek mi sie (nie)przyda czy lozeczko, na serio. nie interesowalo mnie lozeczko, bo nie wierzylam, ze kiedykolwiek bede miala to szczescie, zeby sie tym zajmowac. a najbardziej kroila mi serce mysl o urzadzaniu pokoiku dzieciecego. to tak jakbys bez nog rozmawiala o pieknych butach, bo moze kiedys noga odrosnie;)
                bez urazy oczywiscie, ja tylko mowie o wlasnych doswiadczeniach.

                No właśnie chodzi o to, że odrosła!! Jest Szymonek!!
                Ja mam na myśli “osłodzenie” sobie życia oczekiwaniem w pozytywnym słowa tego znaczeniu. Nie miałam depresji związanej ze staraniami, ale miałam ją w przeszłości i wiem co to znaczy. Prawda jest taka, że jeśli to jest naprawdę depresją to tutaj ginekolog nie pomoże. Depresję trzeba leczyć.
                Jeśli natomiast to jest faktycznie spadek nastroju i dołek, to próba pozytywnego nastawienia się jest metodą na powodzenie. Jakoś wierzę, że oprócz problemów z płodnością stwierdzonych to gdzieś jest coś w naszych głowach co na to wszystko wpływa. Bardzo często się zdarza tak, że jak się poddajemy to się udaje. Tylko sęk w tym, aby się przestawić i wiem, że to może być trudne!
                Trochę chyba zmieniłam temat, ale tak mnie coś w tym kierunku pociągnęło! 🙂

                • Zamieszczone przez Ginginek
                  Paszula Nic nie jest czarne albo białe. Nie mam problemu, żeby rozmawiać z koleżanką o dzieciach, rozumiem ich szczęście, ale i obawy kiedy dzieci chorują i wprost UWIELBIAM słuchać historii z życia 3-4 latków, które są często przezabawne. Jest też druga strona kiedy spotykam się w gronie 4-5 koleżanek i przez kilka godzin jest mowa TYKO o dzieciach (kiedy one wiedzą, że 3,5!!! roku staram się o potomstwo). Wtedy czuję się odrzucona i w zasadzie nie wiem po co się z nimi spotkałam. Rozumiem wszystkie strony, ale czasami na pewno można wyczuć, że ktoś chce Ci za przeproszeniem dosrać. Ale takich ludzi trzeba po prostu unikać. Ty do nich w każdym razie na pewno nie należysz 😀

                  Dodam tylko, że ja rownież staram się o pierwsze dziecko ponad 3 lata i wątpię ażeby zrozumiała mnie Paszula bo niech nie porównuje swoich 9 cykli do tego co ja przeszłam. A moja walka nie jest jeszcze zakończona. Można by policzyć ile to już cykli ale nie chce się dołować. Z całym szacunkiem Paszula ale Ty chyba nie wiesz o czym piszesz. Przecież tu nie chodzi o to że my nie umiemy rozmawiać o dzieciach. Umiemy i chętnie rozmawiamy. Tylko kiedy w trakcie spotkania rozmawia się wyłącznie o dzieciach to chyba jest przegięcie,co? Zwłaszcza kiedy na takim spotkaniu są bezdzietne pary. Uważam grzecznie mówiąc że to jest wobec nas nie fair. Nie trzeba głośno krzyczeć: jestem niepłodna, nie mogę zajść w ciążę!!! żeby nie rozumieć że w dzisiejszych czasach co 5 para ma problem i być może właśnie jest ktoś taki w gronie. Troszkę “światła” by się przydało.

                  • Zamieszczone przez Natusia
                    to tak jakbys bez nog rozmawiala o pieknych butach, bo moze kiedys noga odrosnie;)

                    nic dodać nic ująć

                    • My mamy 11 cykl za sobą bez powodzenia.. 11 cykli leczenia, diagnozowania, pierwsza inseminacja bez powodzenia.. wiem co mogą czuć Te z nas starających się ponad rok dwa trzy… mam taką przyjaciółkę która właśnie po podjęciu decyzji o in vitro zaszła w naturalną ciążę i nie mogli w to wogóle uwierzyć, lekarze również… a dlaczego wiem co czujecie Kochane? Bo swój dół, swoją beznadziejność mnożę przez 2,3… to okropne, to straszne…. Nie wiem czy się ze mną zgodzicie ale wg mnie po takim nieowocnym roku zaczyna się wątpić czy wogóle się zajdzie… Czuje się tą niesprawiedliwość… Ale kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe i proste? Teraz często wracam myślami do takich przypadków które widziałam w tv, jak chore upośledzone niepełnosprawne dzieci, myślę o tych kobietach które tak długo się starały a i tak straciły swoje dzieci… i nawet nie będę udawać że one okrutniej straszniej cierpią niż te które moment zaszły i też straciły… nie wiem czy nie zamotałam swojej wypowiedzi, ale chodzi mi o to, że im dłużej trwa walka tym więcej pokory, więcej zdrowego rozsądku, więcej mądrości życiowej a potem jak już pojawia się maleństwo największa schiza pod słońcem! Każda cierpi, która stara się i nie wychodzi, ale cierpi najmocniej ta która przyzwyczaja się do takiego stanu rzeczy… bo to przyzwyczajnie nie znieczula tylko dołuje na maxa… Ja mam w sobie jeszcze wiarę w sukces, baaa te które śledziły moje podejście do IUI i oczekiwanie na wynik wiedzą że przede mną jeszcze dużo lekcji pokory… ale i to że nie poddam się tak szybko… baa wogóle nie mam zamiaru – póki jajeczko wyprodukuję i póki Mężyk choć kilka mln plemniczków odda ja się nie poddam… I tej chęci walki życzę KAŻDEJ z WAS!!! Każdy cykl stracony zbliża nas do naszego cudu poczęcia…

                      • mala mi:) wiesz jak ja mowilam? – chce miec juz te pierwsza iui za soba, czy kolejne, bo bede miala blizej do tej udanej:)

                        paszula – pewnie ze wiele zalezy od towarzystwa. ale jednak ja dopiero teraz spokojniej czuje sie z mamami. ja Ciebie (teraz, w mojej obecnej sytuacji) doskonale rozumiem, ale naprawde nie mozna cieszyc sie cierpiac. prawdziwa walka z nieplodnoscia, czy walka o utrzymanie ciazy, to nie jest radosne oczekiwanie.
                        ja nie umniejszam Twoich staran, ale pomysl, ze sa tu dziewczyny, ktore tu byly zanim Ty pomyslalas, ze chcesz miec dziecko, Ty juz dawno tulisz corke w ramionach, ja synka, a one jeszcze tu sa! myslisz, ze rozmowa o wozkach nastraja je pozytywnie do dalszej walki?
                        paszulko, ja oczywiscie ani nie chce naskakiwac na Ciebie, ani w zaden sposob urazic, po prostu – powiem to takze do siebie – latwo nam gadac.
                        mam nadzieje, ze sie nie obrazisz:)

                        • I całkowicie się z Tobą zgadzam Natusiu… o optymistycznej wersji przyszłości ze swoim dzieckiem można myslec w 9 czy 14 nieudanym cyklu, a nie jak sie ma 6 czy więcej LAT czekania na nie…..
                          Paszula, leczenie to nie oczekiwanie na pewnik który przyjdzie…. to ciężka bezowocna próba wyobrażenia sobie swojego życia BEZ…..

                          I tu jest niestety różnica między przydługawymi staraniami a niepłodnością…..

                          • Hmmm,przeczytałam kilka postów i….doszłam do wniosku,że po pierwsze jest to bardzo delikatny temat,a po drugie tak naprawdę ile osób,tyle opinii.
                            Jeśli o mnie chodzi,to do starań o dziecko podchodziłam na początku bardzo entuzjastycznie,chłonęłam wszystkie wiadomości “ciążowe” jak gąbka,przed pierwszą inseminacją objawy ciąży znałam na pamięć,bo byłam pewna,że za chwilę i ja je odczuję. Temat dziecka/dzieci wywoływał u mnie uśmiech od ucha do ucha, z radością słuchałam o rowerkach,bucikach,kaftanikach,bo i ja miałam przecież za chwilę stać się częścią tego pozytywnego zakręcenia. Pierwsza inseminacja okazała się klapą,druga też -jak się przez to przechodzi nie będę opisywać,wiele z Was niestety wie o czym piszę. Przy trzeciej i czwartej inseminacji wiedza butelkowo-kaftanikowa zmieniła się w czysto farmakologiczną. Stałam się ekspertem od hormonów,stymulacji,anatomii własnego ciała,plemników itd. Nagle temat dziecka i radości macierzyństwa stał się nieco odległy.
                            W tej chwili jestem po jednej nieudanej próbie ICSI, za chwilę podejdę do drugiej,mam za sobą 6 lat starań,a właściwie walki o dziecko i…gdy poruszany jest przy mnie temat dzieci nie boli,już nie chowam się po kątach i nie płaczę. Natomiast jest we mnie jakaś pustka,coś czego bliżej nie potrafię określić. Nie unikam towarzystwa przyszłych mam,cieszę się że mogą tulić swoje cuda,tyle,że stoję gdzieś z boku tego wszystkiego.
                            A siłę do dalszej walki czerpię jedynie z historii takich dziewczyn jak Samanta.
                            Co do rodziny -już nie pytają “czemu tak długo”,najbliżsi znajomi są wtajemniczeni,pozostali nie. W pracy jedynie szef wiedział po co mi miesięczny urlop…

                            • zgadzam się z Natusią, to nie jest radosne oczekiwanie kiedy ma się wynik przed sobą i on pokazuje że to tak naprawdę może się nigdy nie zdarzyć, starasz się wierzyć i mlowić że stanie się, stanie! ale kiedy czas biegnie, widzisz kolejne ciąże, nie planowane, krzyżujące innym plany, ciąże własnych uczennic zaczynasz wątpić… i zdajesz sobie sprawę że to może nigdy nie nastąpić:( i odsuwasz się od ludzi, grono znajomych zawęża się…mi akurat udało się kilka miesięcy po moich najbliższych przyjaciołach, niewiem co by było? czy umiałabym dalej z nimi wszystkimi się przyjaźnić? wiem ze wszyscy by patrzeli jak zajmuję się ich dziećmi…litowali by się w duchu a tego bym nie zniosła…dlatego często dzieci nie dopuszczałam do siebie, taka prawda, nie chciałam ich brać na ręce…
                              wiem że miałam ogromne szczęście, moja droga patrząc na wyniki powinna być dużo dłuższa i niekoniecznie tak pięknie zakończona…
                              do końca życia bedę niepłodna! to jest stan ducha nie ciała..
                              niezmiennie kibicuje i trzymam kciuki!

                              • Doskonale wiem o czym piszecie, bardzo się z wami zgadzam, zwłaszcza z Aqq. Nie śmiem się tu do was porównywać, bo mi całe starania o dziecko zajęły zaledwie 2,5 roku, 34 cykle. To właściwie tylko chwila. Również dlatego, że ja dosyć szybko działałam, nie traciłam czasu, a sytuacja zdrowotna u nas była dosyć jasna i pokazywała jednoznaczną drogę, a nie zawsze tak jest. Nie mam za sobą nieudanego ICSI i boję się wyobrazić sobie co bym czuła po takiej porażce. Ale ponieważ przeszłam 5 IUI, jedno IMSI to wiem, że tak jak pisze Gablysia jest kolosalna różnica pomiędzy walką z niepłodnością a przydługawymi staraniami. Pomiędzy oczekiwaniem na cud, a walką o to by się zdarzył, poświęcaniem własnego zdrowia, kupy pieniędzy, poszukiwaniem odpowiedzi na pytania na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi.
                                Aqq, a ty już niebawem będziesz po drugiej stronie, to już kwestia paru tygodni 🙂

                                • Zamieszczone przez Ewami
                                  Aqq, a ty już niebawem będziesz po drugiej stronie, to już kwestia paru tygodni 🙂

                                  😀 czyli zdążyłam z moim wyjazdem do Łodzi na ostatnią chwilę, bo potem juz nie napijemy sie czegos z % 😉

                                  • Zamieszczone przez bambamek
                                    😀 czyli zdążyłam z moim wyjazdem do Łodzi na ostatnią chwilę, bo potem juz nie napijemy sie czegos z % 😉

                                    W ostatecznosci zostaloby nam jeszcze Picolo 😀

                                    • Zamieszczone przez Ewami
                                      poszukiwaniem odpowiedzi na pytania na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi.

                                      Samo sedno…..

                                      • No i napisałyście wszystko co mogłabym chcieć napisać 🙂
                                        Podpisuję się w imię solidarności z “waczącymi” 🙂
                                        Buizaczki
                                        Basia
                                        P. S. nie pamiętam czy Wam to kiedyś pisałam ale UWIELBIAM WAS za ta mądrość i pokorę jaką niesiecie 🙂

                                        • W sumie to macie racje. Tylko, że to co ja miałam na myśli to raczej, aby skłonić się ku pozytywnemu myśleniu. No, bo ja naprawdę wierzę w siłę ludzkiego umysłu a raczej podświadomości. Choć ciągle Was rozumiem! 🙂
                                          I się nie obrażam!! 🙂
                                          Moje starania nie są weterankowe (wczoraj rozpoczęłam 13 cykl), ale jakoś tak ze mną jest, że szybko racjonalizuję sobie rzeczywistość i może dlatego też nie cierpię bardzo. Wiem, że mam Basię i najwyżej się okaże, że nie będzie miała rodzeństwa, ale ja już mam i to jest mój największy skarb i bardzo zmienia moje spojrzenie na świat…. no bo już jest. Trudno mi powiedzieć co by było gdyby jej nie było… smutno.

                                          Wiecie co mnie najbardziej wkurza w rozmowach o dzieciach? Stwierdzenia typu “oj przestań, uda się!!”, ale nie na zasadzie dodawania otuchy (bo takie też bywają), ale takie gdzie część dalsza wypowiedzi świadczy o tym, że druga osoba traktuje Cię jak czuba czy hipochondryka. Jakbym sobie wymyślała problem… no bo co to za filozofia przecież jest tyle wpadek. wrrr

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: rozmowy o dzieciach

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general