Wiem, że Dna niedawno pisała o tym, ale…
Chodzę skołowana i nie wiem, co pisać, jak to zorganizować i jak się za to zabrać 🙁
HELP!!
Sprawy o alimenty i o ustalenie kontaktów z dzieckiem odbyły się, więc to już odpada. Majątku wspólnego posiadamy tyle co nic, więc o podziale nie będę nawet wspominać.
Pozostaje w zasadzie tylko kwestia rozwodu.
Im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej skałaniam się za opcją bez orzekania o winie. Nie chcę wzniecać dodatkowych emocji (ojciec S może się z nim widywać w mojej obecności), nie chcę zaczepek i kłótni, w których dziecko będzie uczestniczyć (facet nie może się teraz opanować, a pozew na pewno go rozsierdzi jeszcze bardziej).
W każdym razie, jak wyglądają koszty rozwodu?
Czy mogę być z nich zwolniona?
Jak się przygotować do rozwodu?
Na co się nastawić (oprócz tego, że nie będzie przyjemnie…), czego oczekiwać już na samej sprawie?
Ania+ Szymon (lipiec 2004)
2 odpowiedzi na pytanie: rozwód – jak się za to zabrać?
Re: rozwód – jak się za to zabrać?
Aniu, 5 lat temu rozwod bez orzekania o winie to bylo 1000zl (nie wiem, moze koszta sa zalezne od wielkosci miasta?) W kazdym razie przede wszystkim hce Ci napisac, ze w naszej sytuacji Sedzia bardzo rozsadnie zasadzila, by wszystkie koszta poniosl moj ex (wniosl sprawe, to jemu sie spieszylo, ja wlasciwie godzilam sie na wszystko), mimo ze ja zarabialam wiecej.
Trzymaj sie, mam nadzieje, ze chociaz troszke Ci pomoglam.
Adas 18m-cy i Bejbi
Re: rozwód – jak się za to zabrać?
pozew o rozwod zlozylam w 1997; po kilkunastu dniach od zlozenia pozwu dostalam pismo z sadu,iz musze wniesc oplate – o ile pamietam bylo to cos kolo 200 zl. odwolalam sie motywujac prosbe niskimi zarobkami i oplate zmniejszono do 100 zl. rozwod byl bez orzekania o winie, bez dzielenia majatku (mielismy notarialny podzial zrobiony juz kilka lat wczesniej), nie mielismy dzieci. wszystko skonczylo sie na 2 sprawach-pierwsza pojednawcza, druga orzekajaca. na drugiej rozprawie sad zasadzil oplate za caly proces w wysokosci 350 zl – mialo byc to uregulowane przez dwie strony. na poczet mojej wplaty zaliczono to, co juz wczesniej wplacilam (te 100 zl.) a reszte, czyli 250,00 mial zaplacic moj byly maz ( z racji tego, ze mial o wiele wyzsze zarobki).
akurat w moim przypadku rozwod nie byl niczym strasznym – my wszystko ustalilismy wczesniej (zreszta co tu ustalac, skoro ani majatku do podzialu, ani dzieci, ani orzekania o winie). sedzia zadawal pytania zgodne z tym, co napisalam w pozwie – najpierw ja odpowiadalam, pozniej pytal, czy byly maz zgadza sie z moja odpowiedzia. na koneic zapytal,czy mamy cos do dodania (nie mielismy) i oglosil wyrok.
co dokosztow – najlepiej udaj sie do sadu i o wszystko wypytaj: jakie oplaty, kiedy sie je wnosi, czy mozesz byc zwolniona z nich calkowicie czy czesciowo.
rozwod nie musi byc straszny, jezeli dwie strony potrafia ze soba rozmawiac i graja fair. zanim zlozysz pozew porozmawiaj z mezem – uprzedz go, co tam napiszesz, aby potem w trakcie rozprawy nie bylo niespodzianek (szczegolnie dla ciebie, gdy sie cos jemu nie spodoba i nagle “stanie okoniem”).
pozdrawiam
ania
Znasz odpowiedź na pytanie: rozwód – jak się za to zabrać?