[quote]Przed sądem stanie matka, która w jednej z zielonogórskich galerii handlowych skarciła swego trzyletniego synka klapsem. Ojciec groził dziecku pobiciem. Doniesienie w tej sprawie złożyła jedna z klientek, która widziała jak rodzice obchodzili się z chłopczykiem. [/quote]
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Skutki "niewinnego" klapsa
Oj, doskonale wiem, o czym piszesz… Nie dawniej jak dzisiaj bylam bliska dokonania czynu niezbyt chwalebnego na moim malym uparciuchu, ktory nie chcial ubrac kurtki (na dworze ledwo 2 stopnie), wybiegl na zewnatrz w sweterku, uciekal, nie dal sie zlapac, a jak juz to sie stalo, to taki byl cyrk z ubraniem tej kurtki, ze myslalam iz wyjde z siebie i stane obok. Potem byl cyrk, by w foteliku w aucie zapiac…
Ja tam dobrze rozumiem, ze mozna nerwy stracic przy dziecku…
i myślę, że takie podejście jest zdrowe
uważam, że nie powinno się bić dziecka ale jednocześnie z ręką na sercu przypomnijcie sobie ile pamiętacie z “kazań” rodziców a jak Wam w głowie utkwiło jakieś jedno lub drugie manto za coś z rzeczu typu zakazanych (wybieganie na ulicę albo w moim akurat przypadku skakanie z kurnika)? więcej nie skakałam 😉 klaps nie zawsze jest najgorszą rzeczą jaka może spotkać dziecko…
patrząc na młodzież zachodnią, nie sposób się nie zgodzić
Nie utkwiło mi w głowie żadne “manto” za robienie rzeczy zakazanych
moi rodzice nie dawali mi klapsów i ja również ich nie daję
wole się wściec, wyjść do łazienki się wykrzyczeć w ręcznik
wrócić i po raz setny dziecku wytłumaczyć, że czegoś nie wolno robić niż dać klapsa.
Raz klapsnęłam J. w tyłek, zmieniałam jej pieluchę a ona kopała nogami gdzie popadnie
i trafiła mnie w brodę
jakoś tak odruchowo klapnęłam ją w tyłek
i strasznie się źle po tym czułam.
Ja dostawalam klapsy od mamy za bałagan w pokoju;-) pamietam do dzis,ale żalu nie mam;-) tato dal mi w tyłek raz za kłótnie z bratem,po czym przeprosił. Nie mam refleksji żadnych po tym,ale na bank nie zrobiło to w mojej głowie traumy,żalu,czy tym podobnych,nie czułam by moja godnosć dsiecka została urażona,
Targa mną od wczoraj, jak tego newsa przeczytałam. Z jednej strony myślę – paranoja – mieszanie się postronnego obserwatora, stojącego z boku, człowieka, który nie ma pojęcia o całej sytuacji, bo widział pewnie tylko fragment i robi aferę, a z drugiej strony zastanawiam się, czy jednak nie zrobił dobrze zgłaszając sprawę? Bo o ile rozumiem argumenty, że dziecko mogło doprowadzić rodziców do ostateczności, że słowa rzucone przez ojca mogły być słowami, które każdy z nas niejednokrotnie używa (w stylu “zaraz Cię zatłukę”) wypowiadane w nerwach i pod presją sytuacji, o tyle zastanawiam się, czy to nie jest znak, że temu dziecku naprawdę dzieje się krzywda, że to są nagminne praktyki tej rodziny, bo nie umieli się powstrzymać w takim miejscu – nie zważali na to, że są pod obstrzałem. Sama nie wiem.
Jula dostała ode mnie 1 klapsa w życiu – do dziś na wspomnienie tej sytuacji jest mi potwornie źle i wiem, że nigdy więcej tego nie zrobię.
Od swoich rodziców czasem oberwałam, ale nie mam z tego powodu traumy – poza jednym strzałem w twarz, który zaserwowała mi mama dzień przed maturą, gdy wróciłam do domu grubo po północy, a rano miałam egzamin pisać. Wkurzyłam się, bo mnie mocno to upokorzyło. Żalu jednak nie mam, bo z perspektywy czasu rozumiem, że mama mogła nie wytrzymać i tak zareagować.
niestyety często właśnie w miejscach publicznych dzieci dostają małpiego rozumu, np. na peronie trzymane za rękę wyrywają się i uciekaja i możesz mówić 100x i tłumaczyć niebezpieczeństwa a ono ryzykuje że w rozbrykaniu wleci pod nadjeżdżający pociąg… i jak już nic nie skutkuje lepiej dać klapa po którycm grzecznie stoi trzymane za rękę… więc często właśnie w tych publicznych miejscach jest rodzic zmuszony zrobić coś czego może w domu nigdy nie zrobić…
W sumie też racja – jako 6-latka wyrwałam się swojej mamie przed przejściem dla pieszych, bo dostrzegłam tatę. Na szczęście kierowca (Syrenki) nie jechał zbyt szybko i skończyło się tylko na tym, że mnie lekko potrącił. Moją mamę zamurowało – nie była w stanie nic zrobić. Krzyknęła tylko moje imię. Dostało się jej od przechodniów – co za matka, co dziecka nie umie utrzymać, co za matka, że małe dziecko przez przejście samo przebiega itp. A to był moment, sekunda, a pomysł był mój, czyli 6-letniego dziecka.
ja czasami mówię marcinowi jak mnie wkurza że wystawie go na allegro bez ceny minimalnej….musze to robic ciszej bo jeszcze kto usłyszy i będe miała problemy…..
a tak zupełnie poważnie to inaczej cos powiedziec typu “jak nie przestaniesz to dam ci w doope” a inaczej wygrażac i straszyć…
Znasz odpowiedź na pytanie: Skutki "niewinnego" klapsa