Śmierć w ciszy inkubatorów

[Zobacz stronę]

pozdrawiam
Krzysiek
tatuś Dawidka (17-03-2003)

Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Śmierć w ciszy inkubatorów

  1. Re: Śmierć w ciszy inkubatorów.

    wiesz, kiedy czytałam Waszą historię płakałam razem z Tobą, bo bardzo żywe były we mnie wszystkie wspomnienia z oiomu gdzie leżała Zuza… Nie potrafię sobie pewnie nawet wyobrazić jak wielką tragedię przeszliście, ile łez wypłakaliście…. Kiedy czytałam o narodzinach Stasia dziękowałam Bogu, że obdarzył Was Dzieckiem, że możecie nareszcie spojrzeć na świat radosnymi oczami, że w pewien sposób rekompensuje Wam tę okropną tragedię…
    nie wiem czy to, żeby określić jakiś minimalny termin w którym ratować te mikroskopijne istotki to dobry pomysł (jeśli w ogóle można tu mówić o dobruch pomysłach).. Jak w każdym przypadku gdzie ramy są określane bardzo sztywno może dojść do wielkich tragedii i nieporozumień.
    Zuza jest z 28 tygodnia i poza dużymi problemei z płucami tak na prawdę nie miała żadnych komplikacji (no, jescze te 2 wylewy, które biorąc pod uwagę wiek ciąży są wielkim sukcesem – 2 stopień). A w inkubatorze obok leżała Kasia z 29 tygodnia… nie oddychała, miała martwicę nerek, kopoty z trawieniem, wylewy ocenione na 3+. I gdyby na jej podstawie oceniać wiek “ratowania” Zuza nie miałaby żadnych szans… tak więc sprawa jest strasznie trudna i nigdy nie pojęłabym się decydowania w takich przypadkach…
    pozdrawiamy
    emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

    • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów.

      przytulaj mocno synka i zyj dalej. dla was wszystkich stalo sie dobrze. mowie tu jako osoba wierzaca. na pewno TRZY ANIOLKI czuwaja nad wami wszystkimi.
      buziaki dla wszystkich

      • a ja jednak….

        dalej nie dam się przekonać…
        już pisałam, jak bardzo przeżywałam Waszą tragedię i jak cieszę się, że jesteście teraz najszczęsliwszymi rodzicami na świecie….

        I co do artukułu, to jasno i kolejny raz podkreślić, że poruszam wątek dzieci przedwcześnie urodzonych, ale “mało obciążonych” (Zuza dostała najpierw 5, później 6 punktów). Piszesz: (…)Ale co z dzieckiem, które ma wylew 4. stopnia i gigantyczne wodogłowie (codziennie obwód główki większy o 1 cm (…) – z tym nawet nie dyskutuję. Nie wiem co robić w takich przypadkach, na szczęscie nie musieliśmy się nad tym zastanawiać. I obym nigdy nie musiała Oby nikt z nas nie musiał….
        Absolutnie nie neguję tego, że wcześniaki są bardziej narażone na problemy, że mogą się zdarzyć tragedie. Tylko twierdzę, że nie zawsze!
        jest takie dobre powiedzenie NIGDY NIE MÓW NIGDY. Helga twierdzi, że wcześniacto ZAWSZE niesie ze sobą obciążenia w przyszłości. Ja twierdzę, że nie zawsze (daj Boże żeby tak było właśnie z Zuzą). Oczywiście nigdy nie wiadomo, jak potoczy się rozwój dziecka (donoszonego, czy przedwcześnie urodzonego)
        Lekarka na oddziale wcześniaków mówiła nam codziennie, że posiadanie wcześniaka, to jak bomba z opóźnionym zapłonem. A druga wyraźnie zdenerwowana uspokajała, że ta bomba wcale nie musi wybuchnąć (chociaż oczywiście może).
        Nie twierdzę, że moje dziecko nie będzie mieć w przyszłościm żadnych problemów np. neurologicznych (chociaż wywlewy już się wchłonęły). Ale nie zgadzam się, żeby twierdzić, że NA PEWNO będzie ja mieć.

        pozdrawiamy
        emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

        • Re: a ja jednak….

          To ZAWSZE, to nie jest moje twierdzenie, ale lakarzy. Nie mogłabym w tej kwestii niczego powiedziec od siebie, bo nie mam w tej kwestii żadnego dośweiadczenia ani wiedzy – nie jestem lekarzem. I podkreślałam wielokrotnie w tym wątku, że komplikacje mogą być minimalne – np. dziecko nauczy się jeździć na rowerze później niz jego rówieśnicy, albo mimo słuchu absolutnego nie będzie mogło zostać wybitnym pianistą. Jednak istnieje tez prawdopodobieństwo, że dziecko będzie miało większe problemy. Nigdy nie wiadomo, do jakich uszkodzeń mózgu, ale tez innych części ciała doszło. Nie da się tego idealnie sprawdzić. Jeszcze raz podkreślam, ze wierzę, ze z Zuzka będzie wszystko ok i nawet nauczy się pedałowac równie szybko jak jej rówieśnicy. Pozdrawiam jeszcze raz

          Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

          • Re: a ja jednak….

            Ja też bazuję na tym co mówią nam lekarze… I pewnie tak wiele opinii ilu specjalistów. A każdy bardziej skłania się do tej, która jaet bliższa sercu…
            hehe, z rowerkiem to bedzie trudno. Myślę, że tatuś będzie z patykiem biegał, coby zuzak sobie nóżek nie poździerała
            pozdrawiamy
            emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

            • Re: a ja jednak….

              Dokładnie, jest tak jak mówisz – chociaz tutaj się zgadzamy:)) – ile lekarzy, tyle opinii.

              Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

              • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

                … tesh mam taką nadzieję…. 🙂

                Serdecznie Pozdrawiam 🙂
                Karolcia_

                • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów.

                  Staś nie pozwolił nam wczoraj odpowiedzieć na Wasze posty. W tej chwili mam odrobinę czasu, bo malutki leży spokojnie. Krótko: temat jest bardzo trudny, jak oboje napisaliśmy. Chyba nie ma takiego mądrego, który wymyśliby dobre rozwiązanie. Wiem Emalko, że nie można skazywać dzieci tylko dlatego, że urodziły się wcześniej niż inne (które mogą być w gorszym stanie – przecież bywa i tak, że 36-tygodniowe dzieciaczki są zdrowsze od tych, które urodziły się w 40. lub nawet 42. tygodniu ciąży). Takie było moje przemyślenie dotyczące tych jeszcze młodszych dzieci. Mnie – matki stojacej w obliczu cierpienia trójki swoich bardzo oczekiwanych dzieci. Chciałabym, żeby to zagadnienie w ogóle nie istniało. Żeby wszystkie dzieci rodziły się zdrowe. Niestety tak nigdy chyba nie będzie.
                  Pozdrawiam Was wszystkie i dzięki za zrozumienie

                  • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

                    Rozumiem Emalkę!!!
                    Ludzie zazwyczaj wygłaszają pochopne opinie i osądy.
                    Trochę nie dowidzi – to od razu ślepy…
                    Tak nie można.
                    Słowa potrafią wyrządzić ogromną krzywdę.
                    Lekarze wychodzą chyba z założenia, ze lepiej się mile niż niemile rozczarować – takie wrażenie odniosłam, gdy moj syn leżał ciężko chory w szpitalu. Łatwiej było powiedzieć MAtce i Ojcu dziecka, że pewnie umrze, niż ominąc kilka dosłownych słów i dać choć iskierkę nadziei!
                    Mój Syn żyje, choć usłyszałam już wyrok skazujący, wylałam morze łeż i niemal oszalałam.
                    Za takie postępowanie również powinna być jakaś kara.

                    Gdybym była matką takiego chorego dziecka, wcześniaczka, który nie byłby zdolny do życia i miałabym rozstrzygnąc o jego życiu lub śmierci – sama bym umarła.
                    Natomiast nie ulega wątpliwości, ze rodzą się dzieci tak chore, ze kwestią kilku godzin czy dni jest ich zgon.
                    gdybym miała dziecko z wadą serca (przykładowo) i konieczny byłby przeszczep, to…. mniejsza z tym, ale jasną rzeczą jest, że walczyłabym o życie swojego dziecka. Czyjeś dziecko musiałoby dać serce mojemu. Narządy można pobrać tylko wówcza, gdy nie nastąpiła śmierć! Modliłabym sie o to sercez!!! czyli to tak jakbym modliła sie o śmierć innego dziecka.
                    Czy mamy prawo jakiekolwiek decydować o takic sprawach jak życie, smierć.
                    Czy ja w tak drastycznej sytuacji potrafiłabym pozbawić za życia moje dziecko serca? Chyba nie, bo jak każda matka nie pozwoliłabym sobie na uwierzenie w złe wiadomości, w chorobę mojego dziecka. Jak matka – zawsze miałabym nadzieje i wiarę, ze moje dziecko bedzie zyło////

                    Bruni i Filipek

                    • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów.

                      kochana!
                      nie chcę napisać, że Cię rozumiem, bo na pewno tak nie jest – ja nie przeżyłam takiej tragedii. Ale na pewno nie potępiam Twojego zdania… wiem, że dla swoich Dzieci chciałaś jak najlepiej, zaoszczędzić cierpień… a to rozumiem doskonale
                      trzymaj się ciepło
                      pozdrawiamy
                      emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

                      • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów.

                        Przepraszam, rzeczywiście tak wyszło z mojej wypowiedzi, że możesz mnie zrozumieć. Ja tego posta pisałam zbiorczo na wszystkie odpowiedzi na moje słowa. Niektóre z nich wskazywały na to, ze dziewczyny mnie rozumieja i nie potępiają. Mnie nawet nie chodziło o moje zdanie na temat nieratowania bardzo maleńkich dzieci, ale o to, że poczułam ulgę, gdy odeszły. Ja sama ze sobą nie mogę do tej pory dojść do ładu w tej kwestii. Jestem w dalszym ciągu rozdwojona, bo tak bardzo chciałabym, żeby żyły… Teraz, gdy patrzę na Stasia i widzę jaki jest kochany, myślę – i boli mnie serce – że takie same mogłyby być moje dwie córeczki i synek – gdyby miały szansę pobyć w moim łonie trochę dłużej, gdyby lekarz, który mi podawał zarodki do macicy bardziej przejął się tym, ze moja macica może nie wytrzymać takiego obciążenia jak mnoga ciąża (nie skupiałam się na tym opisując moją historię, ale naprawdę za tak mnogą ciążę w tak zdefekciałej macicy jest ktoś, kto ponosi odpowiedzialność – bo nie policzył zarodków, które mi podał). Można by wiele o tym jeszcze pisać, a i tak nie da się wyczerpać tego tematu, ani nie da się opisać tego co czułam, tego, co w dalszym ciągu czuję.
                        Zdaję sobie sprawę, że możesz nie rozumieć moich przemyśleń, możesz się z nimi nie zgadzać – przeżyłaś coś podobnego, z tym że widziałaś postępy Zuzki, po kilku dniach przecież odłączono ją od respiratora. Ja, jak pisałam, przeżywałam przez 6 tygodni agonię moich dzieci, z którymi od porodu było coraz gorzej, kolejno umierały i śmierć była dla nich wybawieniem. Buntowałam się przeciw tej śmierci, a jednocześnie chciałam, aby przestały cierpieć. Również w ogóle nie miałam nadziei na następne dziecko (przecież in vitro było naszą jedyną szansą). Właściwie nie chciałam, nawet gdyby to było możliwe, go mieć. Nie chciałam cierpieć, nie chciałam zadawać mu cierpienia (każda ciąża w mojej macicy jest wysokiego ryzyka). Gdy dowiedziałam się o cudzie, jakim było w naszej sytuacji naturalne poczęcie Stasia nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Byłam szczęśliwa, ale chyba jeszcze bardziej przerażona. Jego narodziny, choć też nieco przedwczesne, również były zagrożone.
                        To, co napisałam o niepodłączaniu naprawdę tych najmniejszych, też mi się nie podoba… Nie spodobałoby się żadnej kochającej matce i nie dziwię się, że się przeciwko temu buntujesz. Jesteś jedyną na tym forum osobą (o której wiem), która ma za sobą podobne przeżycia i jeśli chcesz przenieśmy tę dyskusję na priv.
                        Myślę jednak, że napisałyśmy to, co chciałyśmy i pozostaniemy w szacunku do siebie. Ja w każdym razie taki żywię do Ciebie.
                        Pozdrawiam całą Waszą Trójkę, Basia

                        • Emalko!

                          Tata mojej Natusi urodził się na początku siódmego miesiąca ciąży – razem ze swoim bratem-bliźniakiem, obydwaj ważyli niewiele więcej niż pól kilograma. To cud że przeżyli, zważywaszy na to, że działo się to ponad 40 (!!!) lat temu. Wcześniactwo w ŻADEN sposób nie wpłynęłó na ich zdrowie. Znam jeszcze kilku “dorosłych wcześniaków” – wszyscy są okazami zdrowia!!!

                          Kaśka z Natusią (16 miesięcy 🙂

                          • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów.

                            kurczę, nie wiem co napisać, żeby nie zabrzmiało źle i nie zostało źle zrozumiane
                            Basiuroszku!!
                            nie potępiam Cię za żadne z wypowiedzianych tutaj słów, za myśli jakie towarzyszyły Ci podczas tych okropnych chwil…
                            moje niezrozumienie wcale nie wynikało z innego zdania, po prostu nie jestem sobie w stanie wyobezić takiego cierpienia.
                            Kochana, mam do Was ogromny szacunek i podziwiam Cię za to, że potrafisz głośno mówić o tak bolesnych sprawach
                            Tak jak Ty mam w sobie wiele wątpliwości, nie wiem jaka decyzja w kwestii tak maleńkich dzieci byłaby najlpesza….
                            i jeszcze raz pozostaje mi życzyć nam wszystkim, żebyśmy nie musiały o takich tragediach myśleć (a tym bardziej ich przeżywać)
                            ściskam Was z ogromną sympatią
                            pozdrawiamy
                            emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

                            • Re: Emalko!

                              a jaki zdolny!! taką ładną córeczkę zmajstrował 🙂
                              dziękuję Katarzynko!
                              pozdrawiamy
                              emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

                              • masz racje

                                chylę czoło – nie przezyłam czegoś takiego – i mimo chęci nie będę sie wypowiadać bo myśleć że to boli a czuć ten ból to dwie różne sprawy. Kotarbiński ujął to kiedyś tak “człowiek w konkretnej sytuacji zachowuje się tak jak wskazuje ta sytuacja – poza nią myśli inaczej” i tak dokładnie jest. Powodzenia

                                Beata z Patryczkiem (ur.17.02.2002)

                                • Re: Emalko!

                                  hihi 🙂

                                  Kaśka z Natusią (prawie 17 miesięcy 🙂

                                  • Re: Emalka Basiuroszek

                                    Dzięki takim ludziom ja wy – przypominam sobie co jest ważne w życiu. Wielu z nas zajmuje się pierdołami a najważniejszy jest uśmiech naszego dziecka, jego szczęście, radość. I chyba najważniejsze jest to żeby walczyć o to właśnie szczęscie – jak tylko można i jak tylko się da. Dziekuję że dzięki waszym słowom przypomniałam sobie co jest najważniejsze w życiu. Basigroszku i Emalko – wasze Serducha zrobiły na mnie ogromne wrażenia. Podziwiam Was i Waszych Bliskich

                                    Beata z Patryczkiem (ur.17.02.2002)

                                    • Re: Emalka Basiuroszek

                                      aż się czerwienią pokryłam…:)
                                      dobrze że nawert z takich sytuacji można wyciągnąć trochę dobra…
                                      uścisków moc
                                      pozdrawiamy
                                      emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

                                      • Re: Emalka

                                        Emalko – nie czerwień się bo teraz braz jest w modzie. wiesz mój Patrys tez chorował – miał zapalenie opon mózgowych i 3 tygodnie umieralismy z niepokoju( dzisiaj drżymy o Niego na kazdym kroku) ale wiemy że trzaba walczyć i jeszcze raz walczyć – pamiętam strach i jestem sercem z tymi którzy dzisiaj też walczą i czuja ten strach (ale nigdy też nie osmieliłabym się zanegowac decyzji innej innego rodzica – oni kochają i chcą jaknajlepiej – tak sądzę i nie chcę mysleć inaczej -? – to tak przy okazji) bywajcie. pozdrawiam gorąco

                                        Beata z Patryczkiem (ur.17.02.2002)

                                        • Re: S´mierc´ w ciszy inkubatorów

                                          Masz niestety sporo racji. Moja kolezanka urodzila dzidziusia w 6 miesiacu ciazy mial rozszczep kregoslupa i nie mial mozgu. To byl dramat.
                                          A moj Jasiek tez spieszyl sie na swiat w 26 tydodniu i robilam wszystko zeby tylko tego nie zrobil, bo wiedzialam ze tu nie ma regul i roznie moze byc. Na szczescie poczekal, ale kto wie czy jakby urodzil sie wtedy przezylby albo byl zdrowy.
                                          Bedac w szpitalu dluzej niz planowano napatrzylam sie na chore dzieciaczki i na to ze lakarze robili wszystko zeby sie udalo. Na moim odddziale na szczescie nie bylo az tak ciezkich przypadkow, ale nawet na te lzejsze ciezko bylo patrzec, w koncu to takie male istotki.
                                          Na tak postawione pytanie jak w art. nie da sie chyba jednoznacznie odpowiedziec (to takie trudne), ja bym nie umiala… i na pewno robilabym wszystko zeby dzidzius zyl, nawet wbrew logice

                                          Ewa juz z Jasiem (09.07.2003)

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Śmierć w ciszy inkubatorów

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general