Dziewczyny, po długim “łikendzie” ma mnie odwiedzic kolega z lat szkolnych. Będzie w moim mieście więc zaproponował spotkanie. No i tu mam problem. Jak mam go ugościć, jakiś obiad? Co na ten obiad zrobić? A może tylko ciasto i kawa? Nie chciałabym biegać co chwila do kuchni i pichcić więc może coś co można przyrządzić wcześniej a póżniej tylko odgrzac.
Facet trochę kilometrów do mnie ma więc na pewno glodny będzie.
A może do restauracji go wyciągnąc? Nie to chyba zly pomysl
Nie wiem ile czasu będzie u mnie.
Zależy mi żeby wszystko było dopięte na ostatni guziczek bo to moja szkolna wielka miłość
Poradżcie coś. Jak zachowałybyście sie na moim miejscu? Wszystkie rady mile widziane, nie tylko te posiłkowe:)
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: SPOTKANIE PO LATACH
a dla mnie strzeżonego Pan Bóg strzeże…
po co prowokować pewne sytuacje?
nasza zardzewiała juz na dobre.
Nie ma takich opcji, drugiego takiego jak mój mężuś nie znajdę
dobrze prawicie obywatelko
znam takie, co były bardzo pewne swoich mężów… ufały i nie były zbyt zazdrosne. Dziś są po rozwodzie
bo ja w ogóle gratuluję komuś być pewnym drugiego człowieka…;)
czasami to ja nie wiem czy ja pewna samej siebie jestem;)
a myślisz, że jeśli by nie ufały, nie były pewne, trzymały na przysłowiowym sznurku z zazdrością w tle, to by nie były po rozwodzie?? zwykłe gdybanie
można być pewnym i być po rozwodzie
można być chorobliwie zazdrosnym i uzyskać to samo, bo im krótszy sznurek tym szybciej chce się z niego uwolnić
zaufanie jest podstawą związku, a życie jest tylko życiem, nie da rady chodzić jedno za drugim krok w krok 24 godziny na dobę, no chyba, ze ktoś może sobie na to pozwolić, tylko czy nie pojawi się kolejny problem? zmęczenie jedno drugim? i kto wie czy też się nie zakończy w tym momencie rozwodem
Każdy sobie żyje jak chce, jeśli jeden uważa, że zazdrość w czymś mu pomaga i pomoże, to ok, jego życie, jego sprawa, każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie i tym bardziej żyć na swój sposób
Tylko tak naprawdę nikt nikomu w żadnym przypadku gwarancji nie daje, to wszystko zależy od ludzi i ich wartości jakimi się kierują w życiu
Ale to moje myślenie i nikt nie musi się przecież z nim zgadzać 🙂
zaufanie to jedno, a wyrażanie zgody na kuszące sytuacje, wywoływanie wilka z lasu, stwarzanie dogodnych warunków to zupełnie coś innego.
wartości tez mają znaczenie – owszem, ale nawet Adam i Ewa dali się skusić… Taka nasza ludzka natura i konstrukcja, że ulegamy podnietom i żądzom.
zazdrość, ale taka, która nie jest chorobliwa wg. mnie jest fajna, podniecająca:)
ale bruni no…jakie wywoływanie wilka z lasu… No chyba, że ktoś sobie nie ufa… A to już zupełnie inna sprawa 😉
wróć!
ja mówię o niedoprowadzaniu do sposobności 🙂
ja bym się nie zgodziła na tet a tet między moim mężem a innymi dawnymi miłościami…
jestem pewna, ze mój mąż też nie chciałby żebym ja na takowe spotkania chodziła…
gdyby szatan nie machał Adamowi i Ewie jabłkiem przed nosem i nie kusil, to pewnie by tego jabłka nie zjedli, a tak to masz babo placek:(
o tym mówię, żeby nie kusić złego…
inna sprawa na co, po co komu takie spotkanie?
po co dzwoni? IMO – jakiś sentyment, coś nie ostygło…
ostatnio spotkałam moją wielką miłość z czasów podstawówka/liceum…
i choć mój mąż jest moją wielką miłością również, mamy dzieci, jesteśmy rodzina, to serce mi drgnęło…
cząstka mnie się po prostu wyrywała!! taka cząstka, która zawsze będzie się wyrywać, bo kochałam tego człowieka.
Rozstaliśmy się jakoś tak naturalnie, byliśmy młodzi, on się nie określił, a ja tego potrzebowałam – bycia z kimś na cały gwizdek, a nie na pół.
I przyszedł mój mąż – na cały gwizdek…
W każdym razie ten chłopak nie zrobił nic, nic złego co spowodowałoby zwrot moich uczuć od niego o 180′. Mam masę miłych wspomnień.
I dużo ciepła dla niego w sercu nadal.
Wciąż jest między nami chemia. Oboje unikamy spotkań ze sobą, chyba świadomie, bo jest nam dobrze tak jak jest. Ja kocham mojego męża i dzieci. Moja rodzina jest dla mnie wszystkim, a on ma Żonę i na pewno podobne spostrzeżenia. Spotykając się – kusilibyśmy los okrutnie!
ja się zgadzam 🙂
łoj tam, łoj tam!
ale widzisz, ja w takich sytuacjach odnoszę wrażenie, że po ślubie jeden drugiego traktuje tak trochę przedmiotowo, tak jakby na zasadzie “jesteś moją własnością, nie pozwalam Ci”… a to już chyba fajne w związku nie jest 🙁
nie miałoby się tez gwarancji, że takie “zabronienie” cokolwiek by dało, w końcu mógłby się spotkać a druga osoba by nic o tym nie wiedziała
Myślę, że wiele z nas ma w swoim sercu takie ciepło dla kogoś z przeszłości… Ale przeszłość to też inne wspomnienia, najczęściej beztroskie, więc nie przeplatane większymi problemami i też to ukłucie może się z tym wiązać, inne osoby, młodzieńcza miłość, na pewno inna, niż ta obecna po iluś tam latach w związku 🙂 i też często osoba z przeszłości nadal jawi się nam jako taka bardziej bez skazy…myślę, że to też nie pozostaje bez wpływu na to ciepło, które się dla kogoś ma.
A to wytłuszczone, tak mi się wydaje, że zapalałoby lampkę na każdym kroku kuszenia 😉
Bo przecież zostaliśmy obdarzeni rozumem i myślę, że raczej większość umiałaby wybierać w takich sytuacjach 😉
🙂
Mi bliżej do nuchy, majowejmamy itd.:)
Amen
Wiele już widziałam
Bo zawodowo się z tym stykam
I najczęściej padające słowa “w życiu bym się po niej/nim tego nie spodziewał/a”
I bardzo bardzo często układ – że każde na swoje imprezki, z duża dozą tolerancji i zaufania
Powiem więcej, takie obojętne pozwolenie, bez oznaki zazdrości i zainteresowania jest niejako przyzwoleniem ze strony partnera, komunikatem “nie zależy mi tak bardzo”
Zazdrość, taka zdrowa jest oznaką, ze nam na partnerze zalezy
Ale to moje zdanie
Już milknę 😀
ja się nie staram przedmiotowo traktować…
sama nie wyskakuje z takimi pomysłami, bo próbuję się wczuć w emocje drugiej strony, a znam swojego męża i wiem, że zgodziłby się zapewne, bo właśnie rozumie, że nie może mi nic kazać, zabronić, etc…
a z drugiej strony wiem, że byłby smutny, gdybym poszła… zawiedziony.
tego nie chcę – żeby się tak czuł z mojego powodu w naszym małżeństwie…
w drugą stronę oczekuję takiej samej empatii, choć mój mąż dał ciała raz…
zamiast empatii wybrał kawę z sympatią z podstawówki, a ja dowiedziałam się przypadkiem po kilku tygodniach…
nie chciał mnie denerwować, martwić… wiedział, że jak mi powie, to będę tej empatii oczekiwać, więc poszedł za swoją ciekawością. wybrał drobne oszustwo by osiągnąć cel 😉
o wiele gorsze rozwiązanie, bo poza wszystkim, co oczywiste, to dla zupełnie nieciekawej i zmienionej na minus osoby nadużył moje zaufanie… oj, mocno… dymiłam równo.
Znasz odpowiedź na pytanie: SPOTKANIE PO LATACH