Dlaczego, no dlaczego takie sprawy zdarzają się właśnie mnie? Zawsze coś chlapnę, palnę gafę albo ośmieszę się publicznie…
Jeśli żartuję sobie z jakiegoś śmiesznego osobnika (brzydko wiem) to prawie pewne ze stoi tuż za moimi plecami. Tak było z panią od rosyjskiego i z wykładowcą fizyki na PG.
Właściwie odkąd sięgnę pamięcią mam takie „przypadki”. Na wielką galę w podstawówce gdzie zostałam oddelegowana do witania patrona naszej szkoły – kombatanta bez 3 palców- ubrałam, ze zdenerwowania, jedną skarpetkę zieloną a drugą brązową. Mój wstyd na szczęście trochę wyblakł wobec zachowania drugiej dziewczynki, która zsikała się w majtki i stała w kałuży moczu na środku 300osobowej auli.
Otrzymałam kiedyś od niechcianego i nachalnego „adoratora” (jak by powiedziała moja babcia) białą myszkę w klatce. Myszkę nazwałam Filipkiem (bez urazy mamy Filipków- to było od Filipinki) i byłam bardzo zaskoczona gdy Filipek powił małe (kto go zapłodnił nie wiem do tej pory) a gdy pewnego dnia zobaczyłam że Filipek zabił zwoje małe, przegryzając je na pół, zwymiotowałam prosto na klatkę. Pech chciał że w tym momencie mama otworzyła drzwi mojemu darczyńcy i on wszedł w momencie gdy „puszczałam chawta” na jego prezent. Więcej nie rozmawialiśmy, ale zawsze mi się to przypomina gdy oglądam go w regionalnej TV – gdyż postanowił rozpocząć karierę polityczną i często się tam udziela. Ciekawe czy opisze to w swoich wspomnieniach 😉
Gdy już się zakochałam, to tak fatalnie że mój obiekt uczuć okazał się fanatykiem religijnym. Wodziłam za nim wzrokiem 2 lata, a on za mną. Wreszcie zaprosił mnie na pielgrzymkę do Częstochowy. A ja w swoim zaślepieniu się zgodziłam. Całą drogę (z Gdańska) kazał mi się modlić, a na miejscu przegonił mnie po wszystkich kościołach z różańcem u sióstr włącznie. Na koniec poszedł się wyspowiadać. Jakby miał z czego….
Potem spodobał mi się „odlotowiec”. Pojechaliśmy do Jarocina, było fajnie ale okazało się, że oprócz muzyki spodobało mu się sprzedawanie narkotyków. Mnie na szczęście nie i do więzienia poszedł sam.
Gdy postanowiłam wziąć udział w konkursie polonistycznym, zapomniałam wziąć z domu pracę. Miałam ją oddać do 12 i pobiegłam do domu. Ale wtedy zacięłam się w windzie i spędziłam tam 45min.
Tuż przed wyjściem na studniówkę psiknęłam sobie w oczy dezodorantem. Ryczałam i rozmazywałam się wspaniale. Na studniówce wyglądałam jak smutny królik.
Gdy pierwszy raz odwiedził mnie mój ukochany chłopak (mąż) w tym samym czasie moja suczka dostała rozwolnienia i zwaliła wielkie zielone, cuchnące kupsko tuż przed jego nosem. Na szczęście to jego nie zniechęciło i teraz bez wstrętu zmienia Ignasiowe pieluchy, a Ignaś potrafi……
A propos, wczoraj w czasie kolędy, gdy ksiądz z uśmiechem podniósł Ignasia pod pachy do góry i wykrzyknął – jaki jesteś duuuuuży, nasze Ignaśko wypuściło księdzu proboszczowi prosto w nos – serię maszynową cuchnących bączysławów. Ufff
W wakacje, gdy Ignaśko było na etapie skalpowania mnie, łaziłam po domu w czepku kąpielowym. I w tym czepku wyszłam na dwór, 45 min. w tym czepku i sukience z falbankami paradowałam po osiedlu.
Innym razem na spacerze po lesie, gdy weszłam na odludną i słoneczną polanę, zdjęłam spódniczkę ( pod spodem miałam strój jednoczęściowy) aby się trochę opalić. Łaziłam tak i łaziłam aż uświadomiła sobie, że spódniczkę zgubiłam. Szukałam w panice, a gdy nie znalazłam wracałam do domu w gaciach. Wstyd wstyd…..
A co mnie skłoniło do tych podsumowań? Wczorajszy wieczór. Szłam sobie właśnie ze świeżo otwartym słoikiem pełnym ogórków kiszonych i potknęłam się o Ignaśkowy samochodzik. Wyłożyłam się jak długa, padłam na kolana ( mam 2 mega-siniolce) i upuściłam słoik. Słoik leciał pięknym parabolicznym torem, wylewając całą zawartość prosto na rozścielone łóżko. Nie wiedziałam czy się masować czy umrzeć ze śmiechu. Odkryłam jednocześnie że wkład gryczano- kokosowy w połączeniu z sokiem spod ogórków – następnego dnia zalatuje czymś pomiędzy końskim moczem a tygodniową jajecznicą.
Czy to nie szczyt pecha?
O rany! To nie szczyt pecha! Szczytem jest to co się przydarzyło mojemu bratu! Ale chyba by mnie zabił gdym to wyjawiła.
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Szczyt pecha?
Re: Szczyt pecha?
Toldi zmiłuj się bo peknę…hiiiii!
Pociesz się, że nie tylko ty masz takiego pecha…ja spedziłam 40 minut w autobusie z Borowa do Gdańska ze…stanikiem na głowie, którym na predce zapintlałam sobie włosy gdy właziłam pod prysznic ( nie mogłam znaleźć gumki…) i tak wyszłam z domu…dopiero na miejscu ciotka, która przyjechała po mnie na PKS uswiadomiła mi co mam na głowie. Myślałm, ze umre jak sie dowiedziałam i zrozumiałam, dlaczego 2 małolaty siedzące za mna w autobusie cały czas sie smiały…
rita25 i Sonia 03.07.03
ło matko – dzięki
dzięki za miłe słowa, gdybym miała drukarkę na pewno już wszystkie pochwały wisiałyby na zaszczytnym miejscu
cieszę się, że poprawiłam Wam humor
skraśniałam z przejęcia nad tymi miłymi słowami (co ty takiego buraka spiekłaś? – to pytanie męża)
grunt że poczucie humoru nie ginie w narodzie
Re: Szczyt pecha?
O Boże,ale się uśmiałam:)Chyba się nawet posikam ze śmiechu:)A co tam
Orlika&Patryś 19-08-03
Re: Szczyt pecha?
oj moze dlatego ze komus innemu by sie zycie zalamalo a ty opisujesz to w tak fantastyczny sposob pelen dystansu do samej siebie…i jeszcze ilu osobom humor poprawiasz 🙂
oj toldi zakrzykne za innymi – PISZ WIECEJ 🙂
ps jak kiedys czytalam biografie chmielewskiej to sie zastanawialam czy sa takie osoby na swiecie na prawde czy to tylko talent tworczo-pisarski… hihi w twoim przypadku obie z tych rzeczy 🙂
Re: Szczyt pecha?
hehehe
moje dziecię przez chwilę z kupskiem w pieluszce latało, bo musiałam do końca doczytać 🙂
a takie posty proszę częściej pisać… (tych pomidorów to Ci nie zapomnę )
[i]Ewa i Krzyś (13 mies.)
Re: Szczyt pecha?
Bardzo masz ciekawe życie Wiolu :)) ale chyba nie zazdroszczę 🙂
Ola+Staś+Tadzio+Basia
Re: Szczyt pecha?
hihi a gdzie tam pech bardzo ciekawe zycie masz…takie urozmaicone
Dorota i Zosia <16.07.2003.>
Re: Szczyt pecha?
🙂
r
e
w
e
l
a
c
j
a
wiesz, ze masz niesmowity talent do pisaia, prawda?
no wlasnie, wiec CZESCEJ POPROSIMY :))
super
jeszcze sie chichocze ;)))
pozdrawiamy
emalka i Zuzka, ur.21.04.03
Re: Szczyt pecha?
Następczyni Chmielewskiej !
Właśnie suszę klawiaturę… nie farelką, suszarką 😉 bo popłakałam się ze śmiechu… i chyba muszę wytrzeć podłogę… rany ! kochana, jaki pech? masz bogate i urozmaicone życie ! a talentu ci odmówić nie można, oj nie… Myślałaś żeby pisać książki? Błagam, najpierw napisz autobiografię ! 🙂 Może zdradzisz nam na uszko ( nikomu nie powiemy ) tajemnicę brata? Błagam…
Trzymaj się cieplutko
Magda i Michałek ( 02.06.2002 )
Re: Szczyt pecha?
Wiem, że cię tym nie pocieszę ale już dawno sie tak nie uśmiałam. Nawet mój mąż przyszedł zobaczyć co się stało, bo nie mogłam się uspokoić. Jest to najlepsza lektura jaką czytałam na poprawę humoru i nawet wydrukuję sobie twojego posta. Jak będę miała zły humor to sobie przeczytam i napewno zniknie. Tołdi bardzo ci dziękuję za te chwile radości 🙂
Elka, Gabi 13.03.1992 i Jeremi 10.04.2003
Re: Szczyt pecha?
hihi….wspólczuję Ci…..
ale też się uśmiałam….sorry
Re: Szczyt pecha?
O matko 🙂
hihihi
smoki i Dawidek (16 miesięcy)
NIE CZYTAĆ TOŁDIKOWYCH POSTÓW W PRACY!
PRZECZYTANIE ICH GROZI ZWOLNIENIEM Z PRACY!!!
Parsknęłam śmiechem w monitor w pracy.
Jeny, jaka kicha.
Tołdi, nie rób mi więcej takich numerów
Pinia i Lełko (17 miesięcy)
Re: Szczyt pecha?
Właśnie Pinia mi przysłała tego posta. No z tym czepkiem to mistrzostwo świata!!!!!!Mój sym patrzył się na mnie i nie wiedział co się dzieje (tak się śmiałam).A będę teraz sobie w chwilach zwątpienia przypominać te historie!
śmiechowo!
monika i marcel (03.03.03)
Re: Szczyt pecha?
Wspaniałe historie ; “incydent” z rozwolnieniem Twojej suczki wpłynął po latach na stan mojego monitora (wczoraj czyszczonego!). Tak to jest, jak się wcina chrupki i czyta Twoje posty ciepło!
mamusia Szymusia
Znasz odpowiedź na pytanie: Szczyt pecha?