Dziewczyny, potrzebuję pomocy odnośnie szkoły rodzenia w naszym mieście. Chcę, aby były w niej prowadzone porządnie zajęcia, a nie były to tylko spotkania czysto teoretyczne, które w zasadzie mają na celu podsunięcie nam rodzących położnych, które trzeba sobie opłacić. ja mam w głębokim poważaniu taką pomoc przy porodzie. Tak, czy siak urodzić będę musiała, a jakaś położna będzie mi w tym towarzyszyć
Chętnie poczytam o naszych szkołach rodzenia. Bo jak na razie to widzę, że jest to pic na wodę, ale może gdzieś jakaś działa nie rozreklamowana i o niej nie wiem. Piszcie proszę konkretnie, ile było spotkań, jaki był ich program,a także koszt i czy warto było chodzić. Czy się przydały te zajęcia w momencie kulminacyjnym
Pozdrawiam
18 odpowiedzi na pytanie: szkoła rodzenia-Lublin
z tego co słyszałam, to dziewczyny chwalą sobie szkołę rodzenia na ul. Żulińskiego, prowadzą chyba położne ze szpitala na Kraśnickich. Ja nie chodziłam i nie mam zamiaru w przyszłości, także nie mogę polecić. Tylko słyszałam, że dziewczyny były zadowolone
Ewelina, nie chodziłam do takowej szkoły…
urodziłam bez problemu.
jak przewinąc, nakarmić, etc dowiedziałam się od połoznych po porodzie…
reszte sobie i tak trzeba wypracować intuicyjnie do potrzeb danego małego egzemplarza.
nie chodziłam, ale chcialam…
nie znalazłam niestety czasu pomiedzy uczelnią a pracą…
z perspektywy czasu uważam, że dobrze sie stało…
moja przyjaciołka chodziła i podsumowała to krotko – strata czasu, poza jednym – gimnastyką dla cieżarnych na zajeciach:)
tym bardziej, że w jej przypadku poród skonczył sie cc…
dokąd rodziła sn, to i tak na oddziale rzadziły połozne i że tak powiem kierowały porodem jak należy… do pewnego momentu:)
Ja jeszcze słyszałam opinie, że u nas położne bywają po prostu złośliwe. I tym paniom, które chodziły do konkurencyjnej szkoły rodzenia, niż one mają z nią jakieś związki utrudniają poród. Są dwa sposoby oddychania, a one wtedy złośliwie każą oddychać tym, którego się nie ćwiczyło i wówczas zaczyna się wszystko mieszać i robi się jeszcze gorzej…wówczas pieniążek w fartuszek i poród idzie elegancko. Ale to Lublin… Nasze małe zacofane miasto…
I tak się zastanawiam, czy w ogóle warto iść do szkoły. opłaconej położnej nie chcę. Wychodzę z założenia, że w jaki sposób może mi pomóc położna po 24h dyżurze, która wróciła do domu, a ja dzwonie,że rodzę, więc ta styrana wraca do szpitala??Moja młoda teściowa (mam 2 i to długa historia;) )rodziła z opłaconą położną i miała 40 szwów. Za późno ją nacięła, więc ja bym nie zapłaciła 500zł za coś takiego. No ale cóż moja teściowa twierdzi, że i tak ta położna się spisała. Ja bym polemizowała…
Czyli co??Iść na żywioł??Jeszcze mam “kilka” ładnych tygodni,ale zaczynam nad tym myśleć wszystkim.
Ja może nie z Lublina.. Ale
do szkoły rodzenia chodziłam…teraz myslę, że to raczej jest taki klub, grupa wsparcia 😉 3 x w tyg po 3 godziny. Plan tematów jest. Przychodzisz kiedy ci pasuje. Szkołę prowadzi jedna położna nie pracująca w żadnym szpitalu i wg potrzeb zaprasza różnych specjalistów. Zajęcia kosztują 10 zł, 15 zł z tatusiem..bo wiadomo tak czesto i długo mało który tata moze. Średnio 1h ćwiczeń, gimnastyka + oddychanie, reszta to pogadanki i teoria. Klimat rewelacyjny, choć powiem szczerze, że z Zalką było jakos sympatyczniej. Mniej nas było m.in. Fakt jest tez taki, ze teraz poszłam kilka razy przypomnieć sobie oddychanie itp wiec moze zwyczajnie nie do końca wczułam sie w klimat…
kolejna kwestia połoznej… Ja zawsze byłam ostatnia do takiego podpłacania, Zalke rodziłam bez i sobie poród chwaliłam…
Teraz Teo wiedziałam, że jest duży… w ostatniej chwili zmieniłam szpital ( tamten miał duze parcie na SN i bałam się, ze wrazie czego będa za długo zwlekac z decyzjami) i znalazłam sobie połozną. Zadzwoniłam do niej dzień po terminie,…tak długo się zastanawiałam czy chcę;) Dziś wiem, że to była rewelacyjna decyzja..i ze szpitalem i z połozną… Nie wiem czy urodziłabym Teo naturalnie bez niej…chyba nie… Pomagała przy kazdym skurczu…miała swoje sztuczki;) Choć powiem, wam, że obsługa na całej porodówce w naszym małym powiatowym szpitaliku bardzo mnie zaskoczyła…
Tak czy siak w sierpniu będzie rodziła bratowa… i tak jej podsuwam mysl…ze lekarz lekarzem, ale przy porodzie najwazniejsza jest połozna… położna która ma dla ciebie czas… a przy aktualnym obłozeniu poordówek moze być różnie…tym bardziej, że im lepszą opinie ma porodówka tym większy na niej tłok ostatnio…
teraz chyba nie ma takiej mozliwosci.
po prostu połozne sobie przekazują pacjentki, bo w szpitalach sa obostrzenia,
że jak Cię nie było w grafiku, to nie masz prawa być na dyżurze – wlasnie żeby tej ‘korupcji’ nie było;) czesto dostajesz taki grafik pracy tygodniowy połoznych – 2 lub trzech i po prostu w dzień, w którym zaczynasz rodzić, dzwonisz do tej na dyżurze, tłumaczysz od kogo masz nr i wszystko powinno być jasne…przynajmnie w ICZMO tak jest.
i teraz to, na co się chyba Ty oburzałaś w innym watku – jest sposób nr 2,
ze jak sie uprzesz na poród z konkretną połozną, lekarzem, to po prostu idziesz najblizej terminu porodu do niego na dyżur (zostajesz w szpitalu) i wywołujecie akcje porodową…
na poczatek jakies zastrzyczki w tylek itp… w ciagu 24h coś się powinno zacząc dziać:) jesli nie, to kolejny zastrzyk lub zostaje sposób nr1.
eFa rodziłam ze znajomą dr z rodziny.
w dzien terminu z OM po ocenie szyjki, łozyska, etc połozyła mnie na oddziale OOP- to był wtorek…
i do czwartku mialysmy czekać, w czwartek miala dyżur i zapowiedziala, ze bedziemy wywoływac jak sie samo nie zacznie.
we wtorek dali mi spokój, w srode wieczorem coś sie dziwnie czułam. po meldunku dostałam zastrzyk i sie coś zaczelo…
rano miałam juz 3palce chyba /nie pamietam/ i jak przyszla moja dr, to poszłysmy rodzić. tak to się robi:)
nie zapominajcie, że lekarz jest bezposrednim przełozonym połoznych…
ja miałam swojego lekarza, a połozne to chyba ze 2:) kompletnie ich nie znalam.
Nie oburzyło mnie wywoływanie porodu aż tak, choć jestem temu przeciwna. W dzisiejszych czasach trzeba się po prostu do pewnych rzeczy przyzwyczaić, że jest tak a nie inaczej. Po prostu ja chcę full natury:)Dziecko decyduje kiedy przychodzi na świat. Nie chcę go “wypychać” oksytocną. A co do tych grafików to i owszem… Ale tu w Lublinie jest jakieś takie zacofanie,że szok!!Tu cc ciągle chcą robić tylko w narkozie. Jak leżałam na Karowej, to tam była rewelacja.
A o szkole w moim mieście to się tu chyba nie dowiem za wiele:) Coś nas tu mało ze wschodu:)
Ja w pierwszej ciązy też nie chodziłam do szkoły rodzenia i urodziłam bez problemów. Teraz też nie mam zamiaru chodzić. Za to mam ochotę pójść na jakiś fitness dla mam w ciązy. Muszę tylko zapytać lekarza czy nie ma jakiś przeciwskazań.
warsztaty dla mamy i taty
dawno nikt nie pisał o szkołach w naszym Lublinie. A od czasu ostatniej informacji trochę się zmieniło, myślę że na lepsze
polecam wszystkim warsztaty w nowej szkole rodzenia. Zajęcia prowadziła bardzo fajna położna, która kiedyś pracowała na Jaczewskiego. Super atmosfera, o wszystko można zapytać, ciągle do niej dzwoniłam, bo miałam masę pytań. Mój synek urodził się przez cięcie, miałam problemy z karmieniem, ona zawsze miała dla mnie czas żeby pogadać i pomóc. Zajęcia były z masą praktycznych wskazówek, w małych grupkach, polecam.
Jest tu i szkoła rodzenia i różne fajne zajęcia. Ja byłam na takich dotycząch wiązania chust (noszenia dzieci w chustach) i teraz wybieram się na kurs pierwszej pomocy dla niemowląt.
Dostałam ulotkę z telefonem od lekarza (508009456), teraz mają stronę
teraz będzie tam chodzić moja siostra:)
Przeczytałam wątek i zgadzam sie co do opinii bruni.
Sama uczęszczałam do skzoły rodzenia przy szpitalu na Lubartowskiej. Czy skorzystałam nie bardzo do końca. Miałam cc. Moim zdaniem takze wszystko zależy od każdej kobitki. Słyszałam o zachwalanej szkole rodzenia na przeciwko szpitala na Kraśnickiej – Konstantynowie, i tyle w temacie szkół rodzenia w Lublinie.
Jednak, mam jeszcze coś do powiedzenia i napisania swojej opinii na pewnien temat.
Po pierwsze w Lublinie nie ma żadnego zacofania i nie jest to “nasze, małe miasto”. Osobiście nie czuję, ze mieszkam i żyję w mieście gorszym od innych w Polsce. Lublin to miasto wojewódzkie, ma najniższą średnia wieku – czytaj miasto uniwersyteckie. Nie rozumiem dlaczego tak mówisz o Lublinie. A na Wschodzie Polski to jest Terespol i rzeka Bug, a Lublin to ma jeszcze daleko!!!
Wróce jednak do porodów. Wybacz, ale rodziłam w lublinie 7 i pół roku temu i miałam dobrowolny wybór znieczulenia do cc. Wybrałam znieczulenie podpajęczynowe, za friko, z uśmiechem na twarzy anestezjologa. Więc,… robi sie na zyczenie, jeżeli ktoś zapyta czy mozna takowe dostać, nie psiocząc wokół na wschodnie zacofanie.
Jeżeli koleżance ne podoba się rodzić w Lublinie, zawsze na stoliczną Karową mozna wrócić 😉
Wiem, może pojechałam po całosci i zabrakło taboretów, jednak mam prawo wyrazić swoja opinię. A że znana jestem, jako osoba “patriotyczna” i mam wiele zastrzezeń co do pewnych uwag, postawiłam sie!
Pozdrawiam jednak ciepło,
“patriotyczna” lubelaczka z krwi i kości!!!
No i racja:)
Ja też patriotka lokalna:)
I tak trzymać 🙂
położna
Dziewczyny,
przecież całe wieki kobiety rodziły w domu, w otoczeniu życzliwych im kobiet, przy czułej pomocy akuszerki. Zawsze uważałam (nawet chciałam kiedyś zostać położną:)) i uważam nadal, że położna to prawie najważniejsza kobieta przy narodzinach. Ważniejsza czułam się tylko ja i moje dziecko. W ciąży naczytałam się bardzo wiele na temat porodów naturalnych i porodów w domu. Cały świat wraca do natury, do tego co normalne! Jestem jeszcze cały czas pod wrażeniem książki polskiej położnej Ireny Chołuj, która jest przy porodach domowych “Urodzić razem i naturalnie” – polecam przeczytajcie! Są tam też historie, listy ludzi którzy rodzili w domu – wzruszające. To jest prawdziwa położna i normalne porody pełne miłości (Dorota położna która prowadziła zajęcia w szkole rodzenia mówiła że poród to święto w rodzinie, że to wielki finał!) Chciałam żeby pani Chołuj przyjechała do mnie do porodu, ale niestety u mnie było cięcie. szkoda.
szkoła rodzenia…
Rodzenie to wielka przygoda, coś czego się nigdy nie zapomina dlatego warto zrobić wszystko, żeby zapewnić sobie komfort, poczucie bezpieczeństwa. Warto uczęszczać na zajęcia do szkoły rodzenia, warto umówić doulę do porodu warto czytać, ćwiczyć. Warto pozwolić sobie na odrobinę luksusu.
Przyszła supermama
och Wasylku a już myślałam że nasz doktorek będzie miał przez Ciebie robotę ale spojrzałam na datę 🙂
co do tematu – moim zdaniem szkoła rodzenia nie jest do niczego potrzebna
szkoła rodzenia
Jeśli chodzi o lubelskie szkoły rodzenia, ja wybrałam szkołę na ul. Szczerbowskiego 5 tel. 81 53 25 365, zajęcia prowadziły 2 położne przesympatyczne kobiety, fajna atmosfera, warto było chodzić. Wiele dowiedziałam się na temat pierwszych chwil opieki nad maleństwem. Gorąco polecam.
Kata – jest potrzebna i to bardzo. Powodów jest wiele, ale ja napiszę o najważniejszym dla mnie – kwestia psychicznego przygotowania na poród. Wsparcie, które w takiej szkole otrzymałam jest bezcenne. No i kontakt z innymi mamami w podobnym stopniu zaawansowania ciąży – kumpele, które tam poznałam znam do dziś, znamy się i wspieramy.
A jeśli chodzi o szkołę rodzenia w Lublinie polecić mogę Twoją Położną, jest bezpłatna, a mimo tego zajęcia są bardzo dobrze prowadzone, dodatkowo są również warsztaty dla tatusiów – bardzo dobra rzecz! Niech też cwaniaki chodzą i zobaczą jaka to odpowiedzialność!
Ja chodziłam do szkoły rodzenia przy przychodni Inavita i do dziś miło wspominam to miejsce. Wspaniałe położne nauczyły i przygotowały mnie doskonale. Atmosfera pełna ciepła i życzliwości. Polecam.
Znasz odpowiedź na pytanie: szkoła rodzenia-Lublin